8
autor: echO
Pisarz domowy
Strach tu dziegciu dołożyć. Wszystkim się podoba, a mnie i tak już tu nie lubią. Ale nie chodzi przecież o to, żeby wszystkim się podobało, nie?
W zasadzie mam tylko jeden "obiektywny" jak mi się zdaje zarzut. Postaram się rozpisać.
Pisarz "urodził się" (stał się pisarzem) niejako we własnej głowie. No jak każdy pisarz chyba, a więc spoko, celne. W zasadzie najprostsza metafora. Banał brzydkie słowo, ale no umówmy się: banał to jeszcze nie grzech. Jeden czy dwa nawet. Chociaż wiersz jest króciutki... No więc berbeć pisarz karmiony był literkami, potem kosztował słów i zdań (abstrahując od wiersza - to jeden z podstawowych błędów wczesnej edukacji; dzieci powinny poznawać słowa i zdania, a dopiero potem litery; swoją drogą, w świetle puenty wiersza, może to i świadomy zabieg? pokazać, że raczkujący pisarze narażeni są na takie błędy) i tak dalej - coś oczywistego, siłą rzeczy więc też trochę banalnego, ale dobra, ujdzie, ważne, że działa (w twoim wierszu jest trochę inaczej niż napisałem to tutaj ja, ale mniej więcej tak się to czyta, zgoda?). Poziom tak naprawdę spada dopiero przy "szlifowaniu". Nie najlepiej dobrane słowo, z innej dziedziny. Ja wiem, że świadomie go użyłaś i że niżej powiem coś, co pewnie doskonale wiesz, ale jako że uzasadniam niniejszym swój zarzut, nie mogę tego pominąć. Otóż w odniesieniu do pisania czy w ogóle sztuki innej niż taka, w której artysta/rzemieślnik sięga po szlifierkę, narzędzie - "szlifowanie" zawsze będzie metaforą, dziś już nawet pojęciem potocznym. Wynik jest taki, że mamy w wierszu metaforę w metaforze i nie działa to najlepiej dla spójności wiersza, który zaczyna się przenośnią dość daleko idącą. Co byś powiedziała np. na "ukształtowały" strony? Raczej nie "wychowały", bo tu pewnie nie chodzi o pozycje czytane, a o strony zapisywane przez podmiot liryczny, ale sądzę, że kształcenie wypadłoby lepiej niż szlifowanie. Tym bardziej, że nikt nie szlifuje pisarza (nawet on sam strzeliłby sobie w stopę, gdyby tak powiedział) raczej szlifuje się dzieła, ewentualnie warsztat (btw. wyrażenie też niezbyt spójne, ale przeszło, utarło się, już się tak mówi... chyba).
I to mój "obiektywny" zarzut.
Subiektywnie nie widzę żadnego waloru w wierszu, który informuje mnie w banalny sposób, że ktoś zaczął "pisać za młodu" (w cudzysłowie bo to może być metafora w pewnym stopniu, zależy, jak się zapędzić z interpretacją) ale na szczęście (? chyba, tak to odczuwam) wyrósł z tego niejako, teraz ŻYJE, żyje naprawdę i "pisze swoje życie tudzież siebie". Nie ma w tym niczego dla mnie - głębi, oryginalności, urzekającej formy. Krótkie, proste, poprawne (ze zgrzytem szlifowania) i chyba tyle. A to chyba mało.