wulgaryzm
WWW Ścieżka, ledwo widoczna, wiodła wśród wysokich traw, przetykanych gdzieniegdzie kępami młodych drzew, głównie sosen i brzóz. Poruszałem się nią ostrożnie, przystając co jakiś czas, by upewnić się, że podążam we właściwym kierunku. Wszystkie zmysły miałem wyostrzone, instynkt skupiony na drodze i czyhających na zwiadowcę niebezpieczeństwach. Upał przygniatał do ziemi, słońce zza cieniutkiego woalu półprzezroczystych chmur prażyło, skłębiona zieleń oddawała wilgoć po niedawnych opadach. Sauna. Taki był klimat, albo spiekota, albo burze, lejące potoki wody w glebę, natychmiast mięknącą pod stopami.
WWW Po prawej ręce pokazała się na wpół zrujnowana chałupa. Zagrzybione mury utonęły w nawłoci i pokrzywach, jeden róg zapadł się, pociągając dach, z którego spadła część dachówki, przez dziury wyglądały żebra przegniłych krokwi. Przekrzywiony komin kpił z grawitacji, bo dawno powinien był zwalić się z hukiem, zwłaszcza, że część skruszałych cegieł już odbyło lot ku ziemi, przebijając po drodze zmurszały strop z glinianą polepą. Siatka z cienkiego jak szpagat drutu, zetlałego, sczerwieniałego od rdzy oplatała pokryte mchem betonowe słupki, które kiedyś wygradzały całe gospodarstwo. O niegdysiejszej stodole zaświadczała nieforemna kupa rozpadających się desek, z postawionej prostopadle obory zostały tylko kamienne ściany. Solidne, ułożone kunsztownie z łupanych ręcznie głazów, przeżyłyby każdą apokalipsę. Zdziczałe jabłonie wyciągały ku niebu powykręcane konary.
WWW Tu wszędzie tak było. Porzucone pola zarastały samosiejkami, wybujałą po pas turzycą z łodygami poklejonymi gigantycznymi pajęczynami, żarnowcem, szarpiącymi odzież i ciało jeżynami, nie dającymi nigdy owoców. Opuszczone domostwa patrzyły dziko przepastną czernią brudnych szyb.
WWW Wracałem do swoich. Umęczeni drogą i skwarem zalegli w podwórku jedynego zamieszkałego budynku, wokół cembrowanej studni, częstowani przez gospodarzy zimnym mlekiem i twardymi skibkami własnoręcznie pieczonego chleba.
Ktoś musiał przebadać teren, sprawdzić możliwości aprowizacji i drogi poruszania się grupy. Wiadomo, kto.
WWW Pojawił się z tyłu. Bezgłośnie. Inne potwory sygnalizują swoją obecność dźwiękiem, ten należał do najbardziej niebezpiecznych, uderzających bez ostrzeżenia. Nie zobaczyłem go, wyczułem końcówkami nerwów, najeżonymi w oczekiwaniu na zagrożenie. Raczej nie miał problemów, nie musiał mnie tropić. Na czole perlił mi się pot, cały się kleiłem od duchoty, na pewno zostawiałem smugę zapachowego śladu, szeroką jak autostrada.
WWW Nie popełniłem typowych błędów, nie wykonałem żadnych gwałtownych gestów. Lata walk i tysiące stoczonych pojedynków procentowały rutyną. Tylko nieznaczne potrząśnięcie głową, lekkie poruszenie ramion, napięcie i rozluźnienie barków. Chciałem przenieść batalię na drugą stronę, mieć go z przodu, lepiej widocznego, by kontrolować jego zamiary.
WWW Dał się nabrać na język ciała. Spróbował od frontu. Kiedy zdecydował się zaatakować na wysokości brzucha, wystarczył krótki, wyćwiczony ruch dłoni. Zanim dotknął ziemi, był już martwy.
WWW Sayonara, skurwysynu!
WWW Przekleństwo wycedziłem z satysfakcją. Jeszcze większą sprawiała świadomość, że nie zobaczy już rodzinnego gniazda, nikt nie wyprawi mu pogrzebu godnego wojownika. Nie pójdzie do Walhalli.
O ile gzy mają dom i wierzą w Walhallę.
WWW Trzeba mieć trochę zrytą banię, by założyć agroturystykę na skraju wyludnionej wsi, gdzie wszyscy umarli lub przenieśli się do miasta, zanim dopadła ich zapisana w małorolnej strukturze beznadzieja i wykluczenie.
WWW Trzeba mieć ostro zrytą banię, by uznać, że to świetne miejsce na urlop i tłuc się do niego w dwa samochody przez pół kraju.
WWW No i trzeba sporego umęczenia umysłu, żeby, robiąc po drodze zakupy, nie nabyć browara, pozwalającego zrelaksować się po podróży w cieniu dorodnej lipy przy letniskowej mecie. Na przejazd samochodem do sklepu w sąsiedniej wiosce, kawał drogi wokół jeziora, nikt nie dał się namówić. Na skróty, ścieżką przez pola i nieużytki było krócej.
WWW Ruszyłem znowu w drogę. Cztery zamglone rosą, wyjęte z lodówki butelki w przewieszonej przez ramię termicznej torbie, uderzyły mnie w udo.
Na razie wystarczy. Później się pomyśli, co dalej.
Pojedynek
4Pół na pół. Czasem ładnie, czasem nie. 
A tu już jest coś dziwnego z tymi potokami lanymi w glebę.
Sam pojedynek z potworem... Wiesz, kiedyś jakiś początkujący twórca opisał w Tuwrzuciu pojedynek z komarem. Bardzo podobny. Zjechano go okrutnie.
Niestety, nie pamiętam ani Autora, ani tytułu, więc pewnie tamtego tekstu nie znajdę, ale ciekawie byłoby porównać.
Mnie się w całej tej wycieczce pojedynek podoba najmniej. Za to droga i okolica mi się podoba. Że się musi dziać? Dla mnie nie musi. Łażenie dookoła jeziora i oglądanie jest dobre. Gzy mogą być albo i nie. Wszystko jedno.

Tu ładnie, chociaż nagromadzenie przygniatania, półprzezroczystości i prażenia powoduje kontuzję jęzora w gębie. Ale klimat jest.
A tu już jest coś dziwnego z tymi potokami lanymi w glebę.
Odbyła. Ta część odbyła.
Nadprzymiotnikoza. Nie to, że przymiotniki w ogóle niepotrzebne, bo potrzebne jak farby do malowania. Tylko zostały rozłożone na zbyt małej przestrzeni. Dwa zdania więcej powinny być na ten opis.Leszek Pipka pisze: Siatka z cienkiego jak szpagat drutu, zetlałego, sczerwieniałego od rdzy oplatała pokryte mchem betonowe słupki, które kiedyś wygradzały całe gospodarstwo. O niegdysiejszej stodole zaświadczała nieforemna kupa rozpadających się desek, z postawionej prostopadle obory zostały tylko kamienne ściany. Solidne, ułożone kunsztownie z łupanych ręcznie głazów, przeżyłyby każdą apokalipsę.
A tu znów pięknie. Brawo za konkret! Nie krzaki nieokreślone, tylko żarnowce i jeżyny. Co prawda, gdy one szarpią odzież, to znów aliterujesz (Może to jakiś rodzaj talentu? Może kiedyś napiszesz Wielką Aliterację?) ale klimat ponownie jest.
Umęczenie już było gdzieś wyżej. Tu mogłoby być zmęczenie, ale nie, jest um-um. Wielka Aliteracja wyraźnie domaga się napisania!
Sam pojedynek z potworem... Wiesz, kiedyś jakiś początkujący twórca opisał w Tuwrzuciu pojedynek z komarem. Bardzo podobny. Zjechano go okrutnie.

Mnie się w całej tej wycieczce pojedynek podoba najmniej. Za to droga i okolica mi się podoba. Że się musi dziać? Dla mnie nie musi. Łażenie dookoła jeziora i oglądanie jest dobre. Gzy mogą być albo i nie. Wszystko jedno.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Pojedynek
5Podobało mnie się. To znaczy z początku nie bardzo, trochę wydawało się ciężkostrawne. Nie zrozumiałem też tego:
Ale puenta (?) rozniosła na strzępy
Dzięki.
- można w ogóle skupić instynkt?

Ale puenta (?) rozniosła na strzępy

• "Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia" • "Jem kamienie. Mają smak zębów." •
• "A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty." •
• "A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty." •
Pojedynek
6Mamy tu naprawdę ładny, obrazowy opis. Na tym moim zdaniem warto się skupić, bo reszta została dodana chyba tylko po to, by tekst nie trafił do "Wprawek". Tytułowy pojedynek nie bawi, nie zaskakuje, nie pasuje. Zakończenie też chyba dodane na siłę, żeby tekst nie był całkowicie statyczny.
Niepotrzebne obawy - ładny, plastyczny, zwięzły, lecz obrazowy opis to niemała sztuka. Nie ma się czego wstydzić. Tutaj jest naprawdę sporo dobrego, w zasadzie wystarczy przerzedzić nadprzymiotnikozę i dopracować interpunkcję.
Niepotrzebne obawy - ładny, plastyczny, zwięzły, lecz obrazowy opis to niemała sztuka. Nie ma się czego wstydzić. Tutaj jest naprawdę sporo dobrego, w zasadzie wystarczy przerzedzić nadprzymiotnikozę i dopracować interpunkcję.
Pojedynek
7No to tradycji stało się zadość. Na ten rok mam już spokój z wystawianiem się na kopniaki w odwecie za kręcenie nosem pod innymi tekstami.
I załatwiłem kolejny dział, bo tu mnie jeszcze nie było
Tworzeniu tekstu towarzyszył pewien zamysł. Do jednych trafił, dla innych był zbyt czytelny lub źle wykonany. Albo pomijalny.
Normalka.
Krytycznym uwagom przyglądam się z uwagą i jestem za nie wdzięczny.
Aliteracja w roli znaku firmowego jakoś sama wychodzi, w sumie uznaję, że jak się przyczepiła, to nie będę odganiał. Ale rozumiem, że może drażnić.
Jest jeszcze parę baboli, miałem nadzieję (takie prawo daję też ocenianym autorom), że "czytalność" zamaskuje niedoskonałości. Co się w przypadku Sarah, Wolhy i Pająka z grubsza udało, zwłaszcza Wolha mnie ucieszyła przyznaniem do wpadnięcia w wilczy dół
Wszystkim bardzo dziękuję za odwiedziny!
I załatwiłem kolejny dział, bo tu mnie jeszcze nie było

Ech, nie.MargotNoir pisze: Mamy tu naprawdę ładny, obrazowy opis. Na tym moim zdaniem warto się skupić, bo reszta została dodana chyba tylko po to, by tekst nie trafił do "Wprawek". Tytułowy pojedynek nie bawi, nie zaskakuje, nie pasuje. Zakończenie też chyba dodane na siłę, żeby tekst nie był całkowicie statyczny.
Tworzeniu tekstu towarzyszył pewien zamysł. Do jednych trafił, dla innych był zbyt czytelny lub źle wykonany. Albo pomijalny.
Normalka.
Krytycznym uwagom przyglądam się z uwagą i jestem za nie wdzięczny.
Aliteracja w roli znaku firmowego jakoś sama wychodzi, w sumie uznaję, że jak się przyczepiła, to nie będę odganiał. Ale rozumiem, że może drażnić.
Pewnie. Jakaś porządna niezgodność zawsze na propsie, przecież nie może wyjść idealnie

Jak pisałem, to mi się wydawało, że można. A teraz już się nie mogę zastanawiać, bo mi Afryka ścięła dyżurną szarą komórkę

No. Miało być "zaćmienie", ale poszło jak poszło.
Jest jeszcze parę baboli, miałem nadzieję (takie prawo daję też ocenianym autorom), że "czytalność" zamaskuje niedoskonałości. Co się w przypadku Sarah, Wolhy i Pająka z grubsza udało, zwłaszcza Wolha mnie ucieszyła przyznaniem do wpadnięcia w wilczy dół

Wszystkim bardzo dziękuję za odwiedziny!
Pojedynek
8Zamysł pojedynku rozumiem, jest ok - tylko. Jednak ten opis, ten opis... Że przymiotnikoza to owszem, ale dla mnie ona akurat buduje ten gąszcz duszny, przez który człowiek przedziera się z trudem i lubością. Ja się przedzierać lubię. Nie wiem czy w innych okolicznościach przyrody by się sprawdził, tu pasuje idealnie i do upału i do dogorywania ruin. A i końcówka nielicha. Ogółem, wbrew gzom, podobało się.
Pojedynek
9Tytuł. Wpuściłeś w maliny. Zdziwiłam się mocno, rozpoczynając lekturę, że eksplorujesz rewiry - delikatnie mówiąc - niekochanej fantasy:)
Czekałam na pojawienie się karczmy po 1. akapicie, serio.
Udał Ci się pastisz.
Trochę byłam zawiedziona końcówką. Droga 'wojownika'. Dwa razy masz powroty. Szkoda, że taka krótka ta miniatura.
Opis w drugim akapicie podszedł najbardziej.
Tudzież przygotowanie ciała do starcia z gzem. Fajne.
Co bym skorygowała:
To tyle.
Powiem Ci zupełnie szczerze: nie leń się, pisz!
Czekałam na pojawienie się karczmy po 1. akapicie, serio.
Udał Ci się pastisz.
Trochę byłam zawiedziona końcówką. Droga 'wojownika'. Dwa razy masz powroty. Szkoda, że taka krótka ta miniatura.
Opis w drugim akapicie podszedł najbardziej.
Tudzież przygotowanie ciała do starcia z gzem. Fajne.
Co bym skorygowała:
- burze lejące potoki wody w glebę - figura stylistyczna nazbyt wydumana, no i czym jeśli nie wodą lały, te burze:)
To tyle.
Powiem Ci zupełnie szczerze: nie leń się, pisz!
Pojedynek
10Iwarze, Wrotycz.
Dzięki za lekturę i opinię. "Wbrew" przyjmuję na klatę
Wymienione krzaczastości tekstu mieszczą się w zestawie baboli, o których pisałem wyżej. Czujnym oczom Werykrytyków nic nie ujdzie...
Ale komplement przemiły. Łykam z lubością.
Dzięki za lekturę i opinię. "Wbrew" przyjmuję na klatę

Celowałem raczej w jakieś potworniaste postapo, ale fantasy biorę z pocałowaniem ręki

Wymienione krzaczastości tekstu mieszczą się w zestawie baboli, o których pisałem wyżej. Czujnym oczom Werykrytyków nic nie ujdzie...
E tam, panie, komu potrzebne jeszcze więcej literek. Świat za chwilę i tak się rozpęknie od nadmiaru Twórczości wszelakiej

Ale komplement przemiły. Łykam z lubością.
Pojedynek
12A już miałem nadzieję na jakieś klasyczne fantasy do zjechania za sztampę;) Jedno mi tylko w tym wszystkim nie pasowało... autor...
No i zamiast "pojechiwania" zachciało mi się piwka w spoconej rosą butelce.
Na zdrowie :piwo:
No i zamiast "pojechiwania" zachciało mi się piwka w spoconej rosą butelce.
Na zdrowie :piwo:
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.
NAJLEPSZA MINIATURA WAKACJI 2020 - Pojedynek
13gzy nie mają gniazd:))) to oczywiście żart bo to bez znaczenia.
Dla mnie bomba i to zimne piwo działające na wyobraźnię w upalny dzień:))
Najsmutniejszym aspektem dzisiejszego życia jest to, że nauka osiąga wiedzę szybciej niż społeczeństwo osiąga mądrość. http://cytatybaza.pl/autorzy/isaac-asimov.html?cid=41