"Powroty" - making of

1
U mnie będzie krócej, niż u Romka, za to chyba trochę bardziej chaotycznie ;)
Nie było absolutnie moją intencją napisanie słodkiego, harlekinowego ulepku i szczerze mówiąc mocno się zdziwiłam, że można ten tekst tak odebrać :) Tak naprawdę to miała być historia nie tyle o miłości, co o uzależnieniu - przede wszystkim Magnolii od Dominika, ale też (i tu trochę brakło mi objętości, żeby to należycie wybrzmiało) Dominika od pływania.
Początkowa słodkość jest w zamierzeniu i trochę zmyłką dla czytelnika, i kontrastem w stosunku do tego, jakie emocje faktycznie kryją się pod tym powierzchownym lukrem. Bo kryje się coś paskudnego: przewlekły stres, wzajemne niezrozumienie, zadręczanie siebie i partnera, a wreszcie - właśnie to chore uzależnienie Magnolii od człowieka, z którym przecież tak naprawdę żyć nie potrafi. I za którym jest łatwiej obsesyjnie tęsknić i obsesyjnie go poszukiwać nawet wbrew faktom, które mówią, że on nie żyje - i to jest tak naprawdę w dalszym ciągu uzależnienie Magnolii, prowadzące do tragicznego finału.
Druga rzecz, to - jak i u Romka - pewne nawiązania, których też nikt nie zauważył ;) Ten początek to bardzo, bardzo wprost nawiązuje przecież do szanty "Powroty". I przyznam się, że pierwotny pomysł był taki, żeby cały tekst poprowadzić poprzez takie właśnie nawiązania - miało być jeszcze "Przemijanie" Ryśka Muzaja, ale zrezygnowałam, chyba całkiem słusznie zakładając, że będzie to nieczytelne :) Plus jeszcze absolutnie nieprzypadkowe imię van Beverwijka, będące grą w skojarzenie z Jonaszem przynoszącym pecha na statku :)
A skąd u mnie fantastyka? Raz, że miałam zamiar w ten sposób zmylić oceniających co do autorstwa, a dwa - czasami jest zdrowo wyjść z własnej banieczki i spróbować się z czymś totalnie dla siebie obcym :)
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

"Powroty" - making of

2
Okeeej, czyli oni mieli być patologiczni/toksyczni nie tylko w mojej uprzedzonej do takiej "miłości" głowie :lol: A to ciekawe. Oni takimi mi się jawili (zwłaszcza Magnolia, bo Dominik zdawał się po prostu nie umieć z nią rozmawiać), ale chyba przez to, że ton nigdzie nie przestaje być lukrowato-egzaltowany stwierdziłam: "meh, nie, jednak kolejny tekst z kategorii romantyzowania patologicznych zachowań w związkach >>ach! ona tak go kocha, że z rozpaczy w pysk mu dała! Jaka piękna miłość!<<".

Co do nawiązań, to tu (znowu) nie miałam szans rozszyfrować.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

"Powroty" - making of

3
Ponieważ miało być to opowiadanie marynistyczne, psychopatologia życia w parach nie wydawała mi się główną osią całej akcji i narracji :) Całkowicie wystarczyłoby mi proste uzasadnienie, dlaczego on musi wypłynąć na morze oraz reakcja kobiety na ten mus - od pełnej akceptacji aż po gwałtowny sprzeciw. Tutaj spektrum zachowań jest naprawdę duże. Natomiast problem relacji w takich związkach, gdzie życie na odległość wydaje się dla którejś ze stron bardziej satysfakcjonujące niż życie razem, można przedstawiać w zupełnie innym kontekście, np. korzystnej oferty zawodowej w odległym kraju. Nie tego oczekuję po marynistyce w wersji mini. Gdyby to miała być powieść, wtedy proszę bardzo. Jeżeli jednak w krótkim opowiadanku morze ma być tylko pretekstem do pokazania, jak bohaterka męczy się ze sobą i swoim mężczyzną, to ja takiego założenia nie kupuję.
Dlatego napisałam w komentarzu, że druga część opowiadania zrobiła na mnie lepsze wrażenie.
Budowanie skojarzeń w oparciu o szanty może być dodatkowym smaczkiem przeznaczonym dla czytelników, którzy je znają. Ja na przykład nie znam, więc ta warstwa jest dla mnie zupełnie nieczytelna. (Przy okazji zastanowiłam się, jak by wypadł pojedynek albo konkurs tekstów bazujących na utworach muzycznych: autor sam sobie wybiera taki utwór, czytelnicy próbują odgadnąć, co wybrał. Nie wiem, czy znaleźlibyśmy wspólną bazę, poza kotkiem, co wlazł na płotek i może dwiema-trzema kolędami :wink: )
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

"Powroty" - making of

4
Rubia pisze: (sob 20 lis 2021, 16:56) Przy okazji zastanowiłam się, jak by wypadł pojedynek albo konkurs tekstów bazujących na utworach muzycznych: autor sam sobie wybiera taki utwór, czytelnicy próbują odgadnąć, co wybrał. Nie wiem, czy znaleźlibyśmy wspólną bazę
Podoba mi się ten pomysł. Może spróbujemy? Taką bazę trzeba by utworzyć najpierw. Bierzemy, powiedzmy, trzydzieści różnych utworów, lista jest wszystkim znana i wiadomo, że tekst uczestnika nawiązuje do któregoś z nich. W którymś Werowym konkursie pisałam bodajże pod Sonatę Księżycową - to fajne jest, takie ćwiczenie z gry nie tylko klimatem, ale i tempem.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

"Powroty" - making of

5
Thana pisze: (ndz 28 lis 2021, 09:05) Może spróbujemy?
Brzmi bardzo interesująco! Jestem za.
Isabel, dziękuję za podzielenie się warsztatem tego tekstu. Nawiązań nie odczytałabym, gdybyś nie poprowadziła mnie teraz za rękę, a samą treść też odczytałabym inaczej.
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bitwy literackie”

cron