" Plan" - Making of

1
Zacznijmy od tego, że mam świadomość, iż tekst jest przyciężki, zbyt relacjonowany. Wynika to z faktu, że próbowałem wcisnąć pewną opowieść, dla której jednak zdecydowanie lepszą formą byłaby dłuższa, po prostu dziejąca się fabuła. No, ale wtedy by to miało kilkanaście albo wręcz kilkadziesiąt tysięcy znaków więcej :)
Niemniej, na pierwszym planie to jest opowieść (pisana z pozycji końca tego procesu) o żałobie, o odchodzeniu od niej w stronę życia. O zdaniu sobie sprawy z tego, że właściwie ta miłość to już tylko pusta figura, idea bez treści, a owa „treść”, życie – stoi obok, ale trzeba pokonać opór, taką wygodną, bezpieczną wiarę w ideę. Czyli o wychodzeniu z jednej roli, by móc zagrać inną (do tego wychodzenia z roli jeszcze wrócimy).
Potrzebowałem do tego przeprowadzić bohaterkę przez fazy, ale... jak tego dokonać w 15 tysiącach znaków? No, nie da się! Stąd postanowiłem jednak rzecz w części zrelacjonować, dać w zasadzie ostatni etap jako teraźniejszość, resztę w retrospekcjach. Też nie na wszystko miałem miejsce – no, ale jednak próbowałem pokazać dwie rzeczy: jej przychodzenie, kiedy odkryła miejsce, w którym może swoją miłość do zaginionego na morzu kultywować – i w przywołanej z pamięci scenie, gdy za namową ludzi próbowała się z kimś związać, odrzucić tę żałobę. Za wcześnie, miał facet pecha, że nie był marynarzem :)
Było tego jednak za mało – prawdę mówiąc, miałem tego świadomość od początku, dlatego pisałem Isie, że przegram :) o ile uważam, że nie ma błędu w takim poprowadzeniu fabuły przy ograniczonym limicie, nie udało mi się rozwiązać jednego problemu: jak lapidarnie, ale dostatecznie wyraziście pokazać odrzucenie kamienia, który jej ciąży, czyli tej już prowadzącej donikąd miłości do idei, zbyt długo trwającej żałoby. Sceny z księdzem są umowne, to powinno trwać dłużej (podobnie jak sceny z próbą ułożenia sobie życia wcześniej, ale tam uważam, że dialogiem „choćbym zdechł, nie pasujemy, ty szukasz marynarza i tylko marynarza” sobie poradziłem). Znałem tę słabość i okazała się tak wyraźna, jak przewidywałem.
Opisując tę nadciągającą zmianę, próbowałem prowadzić czytelnika ścieżką prowadzącą przez Zośkę (choćby słowa o kolorach), jej gacha, wreszcie w postaci czegoś, co się powtarza, czyli zatonięcia statku, zaginięcia, i wreszcie zobaczenia przez Sarę efektów tego zaginięcia w postaci świeżej wdowy. Słabo to zagrało, a w każdym razie w komentarzach nie ma śladu, że te żywe osoby do czegoś doprowadziły :) poza księdzem, który nie prowadzi do Boga, on prowadzi Sarę do tamtej dziewczyny. Ksiądz jest tu wehikułem, samemu symbolizując raczej instytucję. Tu kluczowe jest to, co próbowałem zasiać wcześniej: myśli Sary, że chciałaby mieć dziecko z Danielem, ale nie zdążyli. Więc ona czuje pustkę. Potem dowiaduje się, że ten gość z kutra zostawił młodą żonę z dzieckiem. Potem, mija księdza i myśli, że ta wdowa jest tak młoda, że mogłaby być jej córką. I to się powinno sklejać w całość, że w zasadzie opiekując się tą wdową – młodszą kopią siebie. Wtedy Sara taką córkę, połączoną nieszczęściem, zyska. Na faceta nie jest gotowa – ma za sobą fiasko związku, a widząc, jak ocenia faceta Zośki, czytelnik nie powinien mieć wątpliwości, że do związku z mężczyzną Sara na pewno nie jest jeszcze gotowa, nie urodził się taki, który by umiał zastąpić Daniela. No, ale to chyba też nie wypaliło :)
Emocje świadomie chciałem dać ściszone. Nie wierzę, że po dwudziestu latach byłyby takie gwałtowne, krzykliwe. Chciałem napisać stonowany tekst, w którym emocje są trzymane na wodzy, a sednem są podteksty. W efekcie tekst został odebrany jako zimny, pozbawiony emocji, a podteksty i tak w większości poszły obok. To wpisuje się w szersze zjawisko zmiany sposobu odbioru, czytelnik coraz bardziej lubi wyraźne sygnały, mocno podkreślone. I jak widzę, tu się rozminęliśmy. Wezmę to pod uwagę przy następnych tekstach, bo to mój błąd :)
Tyle w warstwie, powiedzmy, realistycznej.

Jest kwestia, nad którą się zastanawiałem, właśnie wychodzenia z roli: jak nawiązać do „Kochanicy Francuza”, filmu, od którego w ogóle ten tekst wychodzi – nie w warstwie przepracowywania samej traumy, ale czekania na kogoś, kto nie przyjedzie, w tym przypadku – nie przypłynie.
Tu powiem, że zastanawiałem się, jak to rozegrać. Rozmyślałem nad wersją hardkorową – w pierwszej wersji tekstu fruwał dron/figura, pstrząc tekst zdaniami w typie „gdyby kamera mogła teraz uchwycić minę Sary, zarejestrowałaby gniew” :) no, ale odrzuciłem to, uznając, że będzie nieczytelne. Zamieniłem na nieco ostentacyjny plakat z Merylką. No, ale on też okazał się nieczytelny :) tak więc tu przyznaję się do fiaska konceptu w całości. Nie udało mi się chyba w ogóle skierować uwagi czytelników na to, że to jest jakaś gra, że sama Sara jest również figurą, nie tylko kimś z krwi i kości żywym :) nie zagrał nawet tytuł, który – kiedy się skojarzy tekst z filmem – staje się również symboliczny. Bo jaki sens ma „Plan” w tekście czysto realistycznym, kiedy właściwie Sara podlega impulsowi, każącemu jej rzucić tę cholerną wydmę na rzecz pomocy młodej dziewczynie? :)
[AKAPIT]Pewno po części jest tak dlatego, że chyba tylko ja oglądałem ten film :D no, ale teraz mogę go przynajmniej spokojnie polecić.
W ogóle postawiłem mnóstwo (za dużo, jak na tak krótki tekst) symbolicznych znaków: ten głaz, ciążący jak ciężar ciągnący w wodę :); obraz, ba – nawet miejsce, Karwieńskie Błota, pasowało mi do tekstu :) no, ale nie zadziałało – i tu uznaję, że przekombinowałem, w efekcie czego tekst w założeniu jednak nadrealistyczny, a przynajmniej pozwalający patrzeć nań na kilka sposobów, jednoznacznie ześliznął się w mały realizm :)

Zdecydowanie za to nie przekombinowałem z przekonaniem, że piszę tekst jak najbardziej marynistyczny. Opowieść o kimś, kto czeka na osobę zaginioną ma morzu, i w dodatku właśnie to wydarzenie morskie determinuje całe jego życie – dla mnie jest jak najbardziej marynistycznym. Tu czuję się totalnie zaskoczony :) ale najwyraźniej jest to po prostu kwestia oczekiwań – potrzeba wyraźniejszego elementu, musi być morze, akcja na morzu, i tyle.

Po prawdzie – miałem pokusę spełnienia tego wymogu w sposób bardziej intensywny, przewidując takie reakcje. Nawet by się to dało prosto zrobić (chociaż musiałbym liczyć znaki, ofc). Lepiej wyeksponować ten punkt obserwacyjny, dać z niego widoki na morze i rzewne opisy tęsknoty, a w wyobraźni przenieść bohaterkę na fale, a może w miejsce katastrofy. Zrezygnowałem, aby uniknąć kiczu. Sednem tekstu miała być żałoba z odrobiną nadziei, nie dekoracje. Tu mogę spisać jedynie protokół niezgody z czytelnikami :)[AKAPIT]

Co więc wypaliło: realizm. Fakt, że starałem się opisać miejsca, które znam, czasem nieźle. Przeniosłem akcję do Karwi, ale posklejałem parę miejsc, w tym istniejący kościół w Kuźnicy, a w nim wyglądający nieco inaczej, ale jednak istniejący naprawdę amatorski obraz. Taka dziupla obserwacyjna też istnieje, choć wychodzi na morze, jest na wydmach między Kuźnicą a Jastarnią :)

Podsumowując: wygrałem przez przypadek, bo – wnosząc po komentarzach – realizm, który w moich zamierzeniach miał budować także wyższy plan, pozostał sierotą :)
*
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

" Plan" - Making of

2
Dzięki, że się podzieliłeś procesem.

Jak tak patrzę, to to, co dla mnie chyba było największą przeszkodą w odbiorze w takim razie (przypominając: nie uwierzyłam w to, że ta przemiana bohaterki jest czymś podbudowana) wynikło przede wszystkim z limitu znaków. Ciąg przechodzenia przez żałobę był tu dla mnie raczej czytelny. Może nie łączyłam aż tak wszystkich kropek, jak było można (Sara chcąca mieć dziecko/wdowa w wieku córki wypełniająca to miejsce), bo nie na każdy drobiazg (a było ich jeszcze więcej niż myślałam!) aż tak zwracałam uwagę, ale generalnie chyba mi grało w miarę w tym kościele.

Za to z tą warstwą "filmową" po prostu nie miałam szans na starcie (filmu nie znam), ale i teraz, przyznam, nawet nie do końca rozumiem, co chcesz powiedzieć:
Romecki pisze: (czw 18 lis 2021, 17:24) Nie udało mi się chyba w ogóle skierować uwagi czytelników na to, że to jest jakaś gra, że sama Sara jest również figurą, nie tylko kimś z krwi i kości żywym
Czyli że kim jest Sara? Mógłbyś to jeszcze trochę rozwinąć (albo dla mnie uprościć)?
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

" Plan" - Making of

3
Dramat osoby, dramat idei. Tak w skrócie.
W planie czysto realistycznym, Sara przeżywa własny dramat. Ale kombinowałem, jak go zuniwersalizować, pokazać, że w ogóle taka postawa staje się grą idei, a nie czymś faktycznie żywym w sensie personalnym. Takie plany się nie wykluczają. Niosłaby osobisty dramat i była reprezentantką idei, że jak za długo przeżywasz żałobę w zły sposób, to staje się to czasem puste, w sensie: beztreściowe, zrytualizowane do pustych gestów.
Mogłem wybrać inny sposób, ale kusił mnie ten. I tu po prostu i zwyczajnie poległem, choć gdybym o tym nie wspominał, to nikt by tego planu, zamiarów, nie zauważył. Choć nadal pozostaje pytanie o pytanie - tytuł :) no, ale jak piszę, bezwzględnie to ja tu dałem ciała. W dłuższym tekście bym sobie z tym poradził, bo to w sumie jest proste. Ale uzyskanie planu tak oszczędnymi środkami dało fiasko, okazało się nieczytelne :) (Głownie dlatego, że zamiast rzecz opisać, próbowałem zbudować skojarzenie z czymś.)

Dodano po 2 minutach 20 sekundach:
Jednym z największych problemów naprawdę okazała się liczba znaków. Kilka razy za mała w stosunku do potrzeb :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

" Plan" - Making of

4
Okej, teraz chyba rozumiem. Co do tytułu, to przyznam, że tylko przeleciałam po nim wzrokiem i nawet nie zapamiętałam :fp: Więc no... może spowodowałby chwilę refleksji, gdybym była uważnym czytelnikiem.

Natomiast jeszcze co do tego plan prywatny/plan idei...
Romecki pisze: (czw 18 lis 2021, 17:57) Sara przeżywa własny dramat. Ale kombinowałem, jak go zuniwersalizować, pokazać, że w ogóle taka postawa staje się grą idei,
To ciekawe, co piszesz, bo z mojej perspektywy, żeby pokazać ten uniwersalizm problemu nie potrzeba wcale nadbudowywać dodatkowych warstw. Mimo że nie złapałam konceptu z filmem, to dla mnie ten tekst mówił ogólnie o żałobie (pewnym jej kształcie, pewnych postawach), a nie o żałobie (jakiejś, konkretnej, "żywej") Sary.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

" Plan" - Making of

5
NIe oceniałam bitwy, to tu napiszę: czytając widziałam żałobę jakby wytłumioną, "Odgrywaną" już na równie z potrzeby i z przyzwyczajenia - gdzie jedno napędza drugie i coraz bardziej przytłacza. Próby wyjścia były jak krążenie po okręgu wokół tego kamienia - symbolu, który wzywał. I dopiero pojawienie się "dziecka" wyrywa bohaterkę z matni.
Realizm doceniłam.

Co do marynistyki to dla mnie oba takie były bo w obu morze była "sprawcą" wydarzeń, czymś co determinowało zachowanie bohaterów.

No i jestem ciekawa co Isa ukryła w bohaterce, a co komentujący przeoczyli?
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

" Plan" - Making of

6
Adrianna pisze: (czw 18 lis 2021, 18:10) To ciekawe, co piszesz, bo z mojej perspektywy, żeby pokazać ten uniwersalizm problemu nie potrzeba wcale nadbudowywać dodatkowych warstw
Jasne, ale - tak, jak to czuję - można próbować wzmocnić efekt. Nie umiem na szybko znaleźć odpowiednich przykładów z książek, ale przychodzi mi do głowy np. postać Mistrza z MiM. (Zachowując wszelkie proporcje, nie porównuję się z Bułhakowem.) On jest kimś więcej niż po prostu pisarzem, staje się pewną figurą, ale z pewnością wynika to również ze sposobu napisania.

Dodano po 2 minutach 35 sekundach:
ithi pisze: (czw 18 lis 2021, 18:38) NIe oceniałam bitwy, to tu napiszę: czytając widziałam żałobę jakby wytłumioną, "Odgrywaną" już na równie z potrzeby i z przyzwyczajenia - gdzie jedno napędza drugie i coraz bardziej przytłacza. Próby wyjścia były jak krążenie po okręgu wokół tego kamienia - symbolu, który wzywał. I dopiero pojawienie się "dziecka" wyrywa bohaterkę z matni.
Tak, dokładnie takie były moje intencje.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

" Plan" - Making of

7
Może zacznę od plakatu z Meryl Streep w czarnej sukni. "Kochanicy Francuza" nie widziałam i nie czytałam (z Fowlesa znam tylko "Maga" i po nim nie nabrałam ochoty na więcej), a zatem plakat w mojej wyobraźni zadziałał tylko na poziomie skojarzeń bardzo ogólnych, związanych z tym, co napisałeś wprost: kobieta "przepełniona smutkiem, wyglądająca kochanka, który ją opuścił". Skoro jednak Sara i Daniel uznali, że to jest "ich film" i nawet bawili się w jego filmowanie, nie sądziłam, że może być on nośnikiem znaczeń fundamentalnych. Bo jaka para na początku związku uznaje za "swój" film o rozłące poprzez śmierć? Jakieś długie rozstania, narzucone przez życie, oczekiwanie, tęsknota - jak najbardziej, lecz bez dotykania spraw ostatecznych.
Doczytałam się, że akcja filmu rozgrywa się na dwóch planach: właściwej opowieści o Sarah (!) i historii postawania filmu o jej losach. Tu znowu pojawiają się rózne możliwości nadbudowywania znaczeń, ale dostępne tylko tym, którzy film obejrzeli. Niestety, to jest ta smutna strona odczytywania pewnych warstw utworu - na nic zabiegi intertekstualne, jeśli czytelnik nie zna tekstów :) No, to jednak nie wina autora.
Natomiast jeśli chodzi o pewien uniwersalizm przesłania, że zbyt długo pielęgnowana żałoba staje się rytuałem, w którym coraz mniej treści - ja postawę Sary odebrałam nieco inaczej. Nie wiem, czy pamiętasz taką nowelę Conrada: "Jutro". Rzecz jest o ojcu, który czeka na powrót syna-marynarza. Czeka całymi latami, powtarzając sobie, że syn nie przepadł gdzieś na morzu, lecz wróci jutro. I kiedy ten rzeczywiście wraca, ojciec nie tylko go nie rozpoznaje, ale w ogóle nie przyjmuje do wiadomości tego powrotu. Czekanie stało się sensem jego istnienia. Sara wydaje mi się osobą o podobnej konstrukcji psychicznej; w chwili, kiedy ją poznajemy, pielęgnuje nie tyle żałobę (rozumianą jako opłakiwanie zmarłego), ile raczej rytuał oczekiwania, co - w gruncie rzeczy - jest odrzuceniem żałoby, która przez to nigdy nie będzie przeżyta do końca i zamknięta (oczekiwać można w nieskończoność i tylko dla postronnych obserwatorów jest to jałowe marnowanie sobie życia). Może Wolha znalazłaby jakieś trafne określenie tego stanu czy postawy, ja wolę nie nazywać. W każdym razie, wydaje mi się to bardzo ciekawe jako przykład sytuacji jednostkowej, natomiast trochę mało użyteczne jako baza do pewnych uogólnień. Zresztą, jak inne zachowania skrajne.
I to na razie tyle :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

" Plan" - Making of

8
Rubia pisze: (czw 18 lis 2021, 22:12) Nie wiem, czy pamiętasz taką nowelę Conrada: "Jutro".
A to ciekawe - może czytałem, bo Conrada ogólnie sporo poznałem i smakowało, ale nie pamiętam, może wyparłem? :)
Natomiast Sara to postać rozwojowa, można by zniuansować, można pozwolić na kilka interpretacji. Właściwie po napisaniu tego to się zacząłem zastanawiać, czy gdzieś nie włączę takiego wątku.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

" Plan" - Making of

9
Romecki pisze: (pt 19 lis 2021, 09:31) Właściwie po napisaniu tego to się zacząłem zastanawiać, czy gdzieś nie włączę takiego wątku.
Jeśli nie zamierzasz poświęcić Sarze osobnego tekstu, to włącz wątek :) To jest rzeczywiście rozwojowa postać i sytuacja zdecydowanie niejednoznaczna, z tą żałobą, która niezupełnie nią jest, skoro nie ma oficjalnie potwierdzonej śmierci. Bo przecież oczekiwanie bazuje właśnie na braku potwierdzenia i tylko statystyka sprawia, że jest uważane za nieracjonalne. A jak to wpływa na funkcjonowanie jednostki i poczucie sensowności własnego życia, o tym można by długo rozmawiać :)
Ten obraz z Chrystusem to św. Piotr, który zaczął tonąć w chwili, gdy uświadomił sobie, że idzie po wodzie. Wiadomo, był wtedy człowiekiem małej wiary :wink: Rzeczywiście namalował go artysta, któremu Pan dał zdolności, ale raczej nieduże. Wyobrażałam sobie coś bardziej skoplikowanego, jak ten tutaj św. Mikołaj z Bari, zajmujący się ratowaniem statku ze złamanym masztem Obrazek Pewnie i u nas są gdzieś podobne obrazy wotywne, bo jednak ocalonych z morskich niebezpieczeństw nie brakowało. W ogóle ciekawe wnętrze, bo jeszcze i ta ambona w kształcie łodzi...
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bitwy literackie”