Rozmowy o pojedynkach i pytania

706

Latest post of the previous page:

P.Yonk, serdecznie dziękuję Tobie i wszystkim, którzy przeczytali, skomentowali i/albo zagłosowali.

:orcs-cheers:

FL
"[...] niema tego rodzaju pisma, do którego język Polski nie byłby zdolnym." – Maria Wirtemberska Malwina, czyli domyślność serca, 1816

Rozmowy o pojedynkach i pytania

708
Hej Rubia, dziękuję! To prawda, napisałaś mi, że tekst wygląda raczej na rozdział z książki niż opowiadanie, ale to już wina mojej nieudolności... plus tego, że akurat jakiś czas temu skończyłam pisać powieść dziejącą się w podobnym czasie i miejscu.

Przy okazji odpowiem tutaj na japonistyczne uwagi & wątpliwości, jeśli można?

Chii: nie używam japońskich zwrotów oneesan/oneechan dlatego, że byłyby anachroniczne. W 1904 oneesan to był zwrot mocno kolokwialny, używany przez gejsze i ogólnie niższe warstwy społeczne. Jak zapewne pamiętasz, kurtyzany w Yoshiwarze, które były absolutną elitą tego światka, miały swój własny język; ponieważ w tym języku oneesan przekłada się na oiran, to i ja używam oiran, zamiennie ze Starszą Siostrą, dla lepszego zrozumienia.

MargotNoir:
1. W tekście nie pojawia się żadna burdelmama, więc szczerze mówiąc nie rozumiem zarzutu.
2. Nigdzie nie ma mowy o tym, że bohaterka miałaby okazję się przenieść do domu publicznego "o wyższym standardzie" (Daimonji był jednym z kilku największych takich domów w Japonii, wyższego standardu już nie było), więc też nie bardzo rozumiem, skąd zarzut o nieznajomość własnej sytuacji, chociaż
3. owszem, bohaterka nie ma kontaktu z tzw. rzeczywistością, w tym jest właśnie problem, że nie zna niczego poza domem, w którym żyje, i kilkoma ulicami Yoshiwary, miasta w mieście, otoczonego murem i fosą.
Nie wiem, co poszło nie tak i dlaczego wszystko wyszło tak niejasno, ale w sumie w internecie człowiek czasem pobieżnie czyta, więc przyjmuję na klatę.

:orcs-cheers:

FL
"[...] niema tego rodzaju pisma, do którego język Polski nie byłby zdolnym." – Maria Wirtemberska Malwina, czyli domyślność serca, 1816

Rozmowy o pojedynkach i pytania

709
Rubia, a ja cię chciałam zapytać o to w komentarzu do mojego tekstu:
Rubia pisze: (czw 15 kwie 2021, 14:28) A ja się zastanawiam, czy autorka zdaje sobie sprawę z tego, co naprawdę napisała.
To miała być wyłącznie historia o tym, że człowiek bez marzeń umiera - i jestem strasznie ciekawa, co jeszcze w niej zobaczyłaś, czego ja nie widziałam :)
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Rozmowy o pojedynkach i pytania

710
Isabel, ja chętnie bym się wgryzła w Twój tekst - ale teraz naprawdę brakuje mi czasu. Obowiązki. Więc na zaspokojenie ciekawości musisz poczekać do soboty wieczór albo nawet do niedzieli. Przykro mi, lecz naprawdę się nie wyrabiam. A jeśli chodzi o Twoje pytanie, to w największym skrócie: infantylizm bohaterki/narratorki zobaczyłam. Wielki jak... jak nie wiedzieć co :wink: I egzaltację oraz czułostkowość, która, owszem, jest jakąś formą uczuć, tyle że mocno zakłamaną. I tak sobie pomyślałam, że zamysł autorki był jednak inny...
Mam poza tym wrażenie, że ta historia lepiej by wypadła opowiedziana przez narratora trzecioosobowego, zachowującego dystans wobec obu postaci. Ale to, oczywiście, kwestia dość subiektywna.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Rozmowy o pojedynkach i pytania

711
Isabel pisze: (czw 15 kwie 2021, 16:15) To miała być wyłącznie historia o tym, że człowiek bez marzeń umiera
O, ciekawe. Muszę chyba wrócić do tego tekstu, bo nie zobaczyłam tam jasnego motywu śmierci. :)
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

Rozmowy o pojedynkach i pytania

712
Isabel, a więc tak: Twoje opowiadanie zaczyna się od wysokiego "C".
Nie wiedziałam, czego szukam, za czym tęsknię i przed czym uciekam, przyjmując obce przekonania i dążenia jako własne, a w rzeczywistości nie czując się z bagażem cudzych prawd naprawdę dobrze. Żyłam takim życiem, jakiego ode mnie oczekiwano, gubiąc w nim miejsce na samą siebie. I jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi – dopiero Ty mi pokazałeś, że można całkiem inaczej, tak po swojemu, nie przejmując się tym, co tak naprawdę nie ma dla nas znaczenia.
Dopiero dzięki Tobie odnalazłam tę Wiktorię, którą od zawsze chciałam, a którą nigdy nie potrafiłam być. Wiktorię, która tak zadziwiająco mało potrzebowała do absolutnego szczęścia…
Mocno to egzaltowane, ale niech tam. W końcu, w miłosnym odurzeniu można tak postrzegać relację.
I potem jest wspaniale. Spacery w deszczu, rozgwieżdżone niebo, dwójka biedaków, ale mają dla siebie cały świat - stereotyp za stereotypem, klisza za kliszą, ale ładnie piszesz, więc ja to kupuję, jako świadectwo/wspomnienie pierwszego zakochania, kiedy wszystko jest takie och i ach, i takie cudowne, że już bardziej być nie może, zwłaszcza kiedy jesteśmy my dwoje przeciwko znajomym, rodzinie i zdrowemu rozsądkowi. I tworzymy nasz własny raj, może w obskurnym mieszkanku w Kutnie, może na tych wyspach pod i nad równikiem, tworzymy go dla dwojga, codziennie na nowo.
A potem do gry wkracza życie. I przestaje być fajnie. Niestety, w opowiadaniu też coś się sypie.
czy już wtedy przy Wyspach Kanapkowych nie zauważyłam, że Twój uśmiech wcale nie był już tak do końca Twój, a w oczach w miejsce zwykłego blasku zakradły się już pierwsze cienie? Czy już wtedy przestawałeś marzyć – albo raczej przestawałeś wierzyć w te marzenia, snując je przy śniadaniu jedynie jak nieszkodliwą bajkę, która nie ma szans na urzeczywistnienie?
A może to wszystko jednak stało się później, przyszło razem z Twoim awansem i kredytem na własne mieszkanie, którym nie mieliśmy nawet kiedy się cieszyć, coraz bardziej pochłonięci pracą i dorastaniem do tego, czego świat oczekuje od normalnych ludzi?...
Nie wiem tego i już nigdy się dowiem. Zresztą, teraz i tak nie ma to już najmniejszego znaczenia, na pewne rzeczy bywa po prostu za późno.
Nie będę się znęcała nad wizją życia, w którym awans i kredyt na mieszkanie okazują się mordercami nie tylko marzeń. Jakby to, "czego świat oczekuje od normalnych ludzi" wiązało się z ich duchowym (a czasem i fizycznym) uśmiercaniem. To jest optyka Piotrusia Pana i zdaje się, że psychologowie wyodrębnili nawet taki syndrom.
Mocno mi jednak zgrzyta to, że Twoja bohaterka po latach wspólnego życia (nie wiadomo, jak długo trwało, ale jednak ten awans i kredyt to nie jest sprawa na szast-prast) ciągle pozostaje na etapie pierwszego zakochania. To jest właśnie infantylizm. No poszedł ten facet na kolejowe tory, no rzucił się pod pociąg, ale to nie ma znaczenia, ważne są przecież te Wyspy Kanapkowe, te ślady, które zostały na mapie. Jakiś rzeczywisty ludzki dramat (nieważne, na ile uzasadniony realiami życia) rozmył się w smuteczku i został zamazany majonezem. Było tak pięknie, tak wspaniale, a już nie jest. Dlaczego? A kto tam wie, i tak nie ma to znaczenia...
Isabel pisze: (czw 15 kwie 2021, 16:15) To miała być wyłącznie historia o tym, że człowiek bez marzeń umiera
To trzeba było o tym napisać. Temat wprawdzie cokolwiek wyeksploatowany, ale nie aż tak, żeby nie wyszywać na tej kanwie własnych wzorków.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Rozmowy o pojedynkach i pytania

713
MargotNoir, Czarna Emma, dzięki serdeczne za bitwę :D
Wielkie brawa ode mnie, Margot, za tekst. Bardzo mi się jego język i koncepcja spodobały. Pierwszą myśl przy przeczytaniu miałam prostą: "wow" (a drugą pragmatyczną: "no, wciągnęła konkurencję nosem" ;) ).

Ukłony dla wszystkich, którzy przeczytali i którzy podzielili się wrażeniami. Bardzo to było dla mnie ważne zobaczyć jak różnie tekst był odbierany i w jaki konkretnie sposób.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Rozmowy o pojedynkach i pytania

714
Adrianna pisze: (pt 18 cze 2021, 10:23) Bardzo mi się jego język i koncepcja spodobały. Pierwszą myśl przy przeczytaniu miałam prostą: "wow" (a drugą pragmatyczną: "no, wciągnęła konkurencję nosem" ;) ).
Mogę się tylko pod tym podpisać.
Dziękuję Paniom za bitwę, a Oceniającym - za oceny i komentarze.
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

Rozmowy o pojedynkach i pytania

715
Byłem skłonny pierwszy tekst przypisać Tobie Adrianna, a tu proszę niespodzianka. Druga zaś, bo - nie licząc punktów - odniosłem wrażenie, że Tekst III zdobędzie ich więcej. Tyle w końcu zachwytów było. I znów Vox Populi namieszał :P

Gratuluję Paniom. Bardzo ciekawa bitwa.
Adrianna, Czarna Emma, MargotNoir - dzięki.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Rozmowy o pojedynkach i pytania

716
P.Yonk pisze: (pt 18 cze 2021, 11:21) Druga zaś, bo - nie licząc punktów - odniosłem wrażenie, że Tekst III zdobędzie ich więcej. Tyle w końcu zachwytów było.
Hehe, ja liczyłam, więc zaskoczki nie miałam, natomiast ciekawe dla mnie było to, że każdy tekst zdołał zarówno zaliczyć bycie dla kogoś najlepszym, jak i najgorszym.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Rozmowy o pojedynkach i pytania

717
Adrianna, Czarna Emma, Ja również dziękuję, w drugiej kolejności za emocje i zabawę a w pierwszej za świetne teksty.

Muszę przyznać, ze po ich opublikowaniu moją reakcją również było wielkie wow, a później
Obrazek

Miałam już przygotowaną mowę, że przegrać z tak mocnym składem to jak wygrać, a tu proszę.

Tak całkiem poważnie:
Myślę, że Adrianna otrzymała w komentarzach mnóstwo zasłużonych pochwał, pod którymi podpisuję się wszystkimi kopytami: motyl, woda służąca za lustro, piorun jako oznaka pękającego nieba, do tego oczywiście aspekty psychologiczne, bo jeśli odrzucimy nadprzyrodzoną koncepcję to tekst sporo mówi o survivor's guilt, a jeśli ją przyjmiemy, to sporo o cechach ludzkiej psychiki uniemożliwiających realizację utopijnej koncepcji nieba, po prostu piękny, trudny, dojrzały tekst.
Ciężko mi jednak na duszy z tym, że tekst Emmy chyba przez pecha pozostał nieco niezauważony. Przez przypadek znalazł się miedzy dwoma większymi objętościowo i żywszymi fabularnie kolegami jak krem między herbatnikami i zginął, a gdy się herbatniki zdejmie i spróbuje samego kremu czytając tekst osobno po raz drugi, można rozsmakować się w zdaniach-perełkach (zapach bzu zestawiony z bólem zęba, umiejętnie wprowadzona szokująca informacja o śmierci, sepleniąca interferencja, nagły odlot do mezopotamskich mozaik i równie szybki powrót do codzienności), w mieszance poczucia winy i gniewu.

Chciałam również zwrócić uwagę, że komentarze Thany i Agaja to klasa sama w sobie. I bardzo podziękować za te wszystkie kompozycyjne niedomagania oraz brzmieniowe szczególiki, które wyłapaliście. Mam wrażenie, że dzięki takim uwagom (dociekanie przy rzece chociażby) wbija się kolejne levele czytelniczej i językowej świadomości.

Jeszcze odpowiadając na pytania
- Nie, to nie miało być SF. Szczerze mówiąc nie wiem, jak się nazywa ten konkretny gatunek (postaci nadprzyrodzone i mityczne wątki ubrane we współczesne realia - chyba to nie realizm magiczny ani low fantasy), wiem, że robił to Gaiman, a także serial Supernatural.
- Ósmy filar mądrości właśnie dlatego, że oryginalnych jest siedem, więc jeśli Petros wymyślił sobie kolejny, to musiał być ósmy.

Rozmowy o pojedynkach i pytania

718
MargotNoir pisze: (pt 18 cze 2021, 13:04) jak krem między herbatnikami
Jakie słodkie (w obu znaczeniach tego słowa) porównanie! <3
Dziękuję.
MargotNoir, Twój tekst mnie oczarował i dotąd trzyma, więc... zazdroszczę Ci bardzo tej jakości! Ale w taki dobry sposób. ;)
Miałam podobne odczucia co do bitwy z Wami - pierwsza myśl "zginę!", a druga: "ale od jakiej broni!"...
Miło było!
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

Rozmowy o pojedynkach i pytania

719
Zacząłem od końca, czyli od rozmów o bitwie wyżej, zaciekawiłem się (MargotNoir jest niesamowita, kiedy mówi "z boku" o tekstach) - i żałowałem, że nie zajrzałem do bitwy na czas. Nie zmieniłbym wyniku - ale mała różnica między liderkami byłaby jeszcze mniejsza :)

Tekst pierwszy - erudycyjny, świetny w pomyśle, świetny w fabule. Na minus (subiektywnie) - musiałem się w opowieść wciągnąć, nie zaskoczyło od razu. Na plus - to paskudne niedopowiedzenie, zostawienie pytań o dziecko, o mojry, bez odpowiedzi. Wkurzające :) Co oznacza, że tekst na koniec nie tylko wywołał ciekawość, ale i emocje :)

Tekst drugi - poznałem Czarna Emma po jej dbałości o detal. Jak w publikacji - robi fotografie, które opowiadają jakąś historię. Historię w której coś się wydarza, jest dobra, urzekająca kompozycja, a jednak to jest sytuacja trochę zatopiona w bursztynie. Jak ci biedacy w Pompejach utrwaleni na zawsze. Oceny będą wyższe, jeśli kadry staną się filmem. Pompejanie otrząsną się ze skorupy i ruszą robić coś więcej, niż pozować do jednej - bardzo pięknej sceny :)

Tekst trzeci. O jaaaa... Jakie to jest "moje" :D Najbardziej mnie poruszyło. Może i lepiej, że nie oceniałem, bo sam nie przepadam za widzimisiem zamiast obiektywnych kryteriów - ale tu mój widzimiś się zachwycił ;) A i emocje były, kiedy chłopczyk szedł rzucać kamyk.
Uwaga! Spoiler!Gdybym sam pisał tę scenkę, nie uwierzyłbym w jej szczęśliwe zakończenie. Koniec byłby albo smutny - albo tandetny. Taki nieszczery happy end jakby mówiący czytelnikowi - to oczywiste, że skończyło się dramatem, ale przecież nie będę tego pisał, dlatego wrzuciłem słodki kicz na koniec, niech ludzie raczej się cieszą niż płaczą. (ukryte, bo o sobie zamiast o tekście ;) ).
Czytam to i myślę - autorko, nie bądź mną, niech to się nie skończy źle! Nie mam pojęcia, co tu można zrobić, żeby wiarygodnie skończyć pozytywem, ale ty masz coś wymyśleć! :D

Thana bardzo mnie zaciekawiła swoją interpretacją. Nawet, jeśli autorka nie miała takich założeń, to nawet lepiej - przepadam za tekstami "mądrzejszymi od autora" :D czyli z których można wyciągnąć bardzo sensowne rzeczy, o których autor wcale nie myślał.
A propos - Adrianna, odniesiesz się do interpretacji Thany? Rzucanie w niebo "dolne" (odbite w jeziorze), któreś z postaci naprawdę nie żyją, motyl, który jest czymś więcej niż motylem?
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)

R. Arnold

Rozmowy o pojedynkach i pytania

720
Eldil pisze: (pn 21 cze 2021, 16:00) A propos - Adrianna, odniesiesz się do interpretacji Thany? Rzucanie w niebo "dolne" (odbite w jeziorze), któreś z postaci naprawdę nie żyją, motyl, który jest czymś więcej niż motylem?
Haha, chciałam tego uniknąć, ale skoro wywołujesz do odpowiedzi... Nie wiem tylko, jak to dobrze opowiedzieć, żeby nie zabrzmieć jakoś głupio-górnolotnie...
Bo nie powiem, żebym pisała tekst mając w głowie interpretację Thany. Moje historie są raczej proste, co najwyżej niewiele sobie robią z realizmu. Ale... Jak przeczytałam interpretację Thany to się straaaaasznie szeroko uśmiechnęłam. Bo to w pewnym stopniu była droga spojrzenia na tekst, którą "dostrzegałam", którą w ogóle zastanawiałam się czy nie pójść. Więc takich niedopowiedzeń czy niewyjaśnień, haczyków, na których nie wiadomo czy coś wisi zostawiłam kilka świadomie. Nawet dla samej siebie, bo tekst powstał jako takie dopowiedzenie do powieści, nad którą aktualnie pracuję. I jako forma rozpracowania sobie pewnych wątków pobocznych, co do których w zasadzie wielu rzeczy jeszcze nie wiem.
Nie wiem, Eldil, czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje, ale lepiej chyba nie umiem.
I dziękuję za miłe słowo. Ja tam widzimisiowe opinie lubię ;)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Wróć do „Bitwy literackie”