Dla mnie najlepszym podsumowaniem twórczości Pratchetta (poza przypomnieniem świata w kształcie dysku opartego na grzbietach czterech słoni, stojących na wielkim, kosmicznym żółwiu) jest stwierdzenie, że "zabawne" i "poważne", to nie są przeciwieństwa. Przeciwieństwem humoru jest "to nie było śmieszne", ale spokojnie da się pisać w sposób rozrywkowy i poruszać przy tym trudną tematykę. Właśnie z czymś takim mamy do czynienia w książkach Pratchetta: są wypełnione ciekawym, zaskakującym humorem, a przy tym niosą ze sobą jakieś przesłanie, skłaniają do myślenia.
Dla mnie to bardzo ważny autor, ale najczęściej spotykam się ze skrajnymi ocenami jego twórczości. Od "uwielbiam" po "nie da się tego czytać". Pratchett miał bogaty, niezwykle charakterystyczny styl i choćby tym przyciąga oceny zdecydowane, zamiast letnich "za nawet może być". Choćby dlatego warto sięgnąć po jego książki, bo od razu dowiecie się, czy znaleźliście kopalnię nowych lektur, czy lepiej dać sobie spokój i nie marnować czasu.
Sam Świat Dysku to czterdzieści jeden powieści, niezbyt grubych, ale i tak liczba robi wrażenie. Za jego wielki sukces mogę wskazać to, że naprawdę trudno mi powiedzieć, które są wyraźnie słabsze lub lepsze. Autor konsekwentnie budował swój wymyślony świat z każdym tomem dodając coś nowego i, co ważne, nie nudząc. Do tego mamy jeszcze trylogię o Nomach, o Johnym, parę wczesnych powieści SF, świetną Nację, zabawną książkę kucharską i wiele, wiele innych.
Mi bliskie są dwie oceny Świata Dysku. Pierwsza, powierzchowna, wzięta z recenzji jednej z części cyklu "najlepsza książka Pratchetta od czasu poprzedniej" - i to się sprawdza, zwłaszcza w środkowym okresie jego twórczości. Druga, bardziej rozbudowana, to możliwość przyjrzenia się całemu Światowi Dysku, jak drodze pisarza. Na początku widać głównie naukę. Pierwsze książki to bardziej parodia klasycznego fantasy, niż silny, samodzielny głos. Dopiero potem widać jak Pratchett dojrzewając przesuwa akcent z wyśmiewania klisz, na używanie ich by bawiąc, przekazać jakąś głębszą myśl. Potem, po wielu latach, nadchodzi schyłek. Najpierw zwiastowany diagnozą rzadkiej odmiany Alzheimera, a potem wyczuwalny też w książkach, poprzez stopniowo, ale wyraźnie, zmieniający się styl.
Pratchett, to autor do którego najchętniej chyba wracam. Jego książki czyta się szybko, coś po nich zawsze zostaje, a napisał ich tyle, że łatwo wybrać taką, której wspomnienie już solidnie wyblakło i będzie warta odświeżenia.
Podsumowując, jeśli ktoś zna twórczość Pratchetta, to pewnie nie trzeba dwa razy namawiać do przeczytania którejś z jego książek, a jeśli nie, to naprawdę zachęcam by chociaż spróbować literatury stworzonej przez jednego z tytanów fantastyki.