Latest post of the previous page:
Jedzenie i sztuka, to nie są dwie osobne dziedziny.Thana pisze: Jeść musimy. Sztukę uprawiamy dla przyjemności. Jak to się ma do wyrafinowania, złożoności lub prostoty jednego i drugiego?
Zgadzam się, musimy jeść, ale wcale nie musimy jeść dań pachnących, łączących smaki w ciekawy sposób, kolorowych, podanych na pasującej zastawie, bawić zmysły różnicą między chrupiącym kurczakiem, a kremowym sosem... i nawet nie zacząłem się rozpędzać w wyliczance. Gotowanie i jedzenie to jest jedna z gałęzi sztuki.
Jeśli spojrzeć pod odpowiednim kątem, to czytanie i pisanie też jest nam niezbędne do życia, jako społeczeństwu na danym etapie rozwoju. Konieczność, czy użyteczność danego działania, nie wyklucza połączenia go ze sztuką.
Dla mnie "rzemieślnik" to nie jest określenie deprecjonujące fotografa, malarza, pisarza, kucharza, bednarza. W złożeniach z niektórymi przymiotnikami może brzmieć nieprzyjemnie, ale to tyle. Mam wielki szacunek do pracy popartej doświadczeniem, obserwacją rzeczywistości i nauką, a pewną awersję do artyzmu pełnego bogatych, ale siedzących tylko w głowie autora, nawiązań.
Dlatego, odpowiadając już bezpośrednio na pytanie, takie same mechanizmy możemy dostrzec w literaturze, gotowaniu, jak i w innych, twórczych dziedzinach.
Mamy prostotę, która jest tylko prostacka, mamy też prostotę genialną, trudną do uzyskania, na którą poświęca się życie.
Podobnie są twory cudownie złożone, bogate i wielowarstwowe, są też takie, których powstanie wymaga dużo wysiłku i nawet podstawowe znaczenie może rozkodować ledwie kilku znajomych, a i to z instrukcją.
To ostatnie to tylko garść ogólników, myśl do rozwinięcia, ale nie jestem pewien w którym kierunku

Podczas redagowania przypomniałem sobie jeszcze, że w samym temacie umieściłem cytat z Prostej Sztuki, który mówi dokładnie to co ty: celem każdej dobrej kuchni jest przyjemność, to by się cieszyć jedzeniem

Ten fragment nie daje mi jeszcze spokoju. Jak niemal z całą wypowiedzią mogę się zgodzić i przyklasnąć, tak powyższe parę zdań mi zgrzytają i nie jestem pewien do czego się odnoszą.
Jeśli do tego co pisałem wcześniej, to jedynie twierdziłem, że przy rzadziej spotykanych sposobach gotowania (np. fusion) mało kto będzie je w stanie je zweryfikować. Laik (dla dowolnej dziedziny wiedzy/rzemiosła to większość społeczeństwa) nie będzie miał odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, a żarłok, choćby posiadał teoretycznie odpowiednie narzędzia, pochłonie rzecz zbyt szybko by dostrzec i ocenić niuanse.
Z tym mogę dyskutować.
Nie wiem skąd w rozmowie wziął się antagonizujący "profan".
Podobnie nie wiem, czemu zadajesz mi pytania, które sugerują, że jestem przeciwny łączeniu smaków, przenikaniu się różnych kultur kulinarnych, używania lokalnych składników w obcych przepisach?
Wyżej kilka razy pisałem, że sednem tego wszystkiego jest nauczenie się czegoś, by twórczo to rozwinąć. Poznać schemat i istotę, a nie kopiować skomplikowany styl.
P.S. Lingwistyczny.
Masz rację, z tą awersją do słowa "tekstura", tradycyjnie po polsku określa się to słowem "faktura". Tekstura najpewniej jest kalką z angielskiego.