"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

1
Już jaki czas temu, za górami i lasami, w jednej z moich pierwszych (a zarazem i najlepszych) w życiu prób literackich, napisałem do szuflady opowiadanie szkatułkowe. Zaczynało się sobie od sceny, w której zblazowany konsument wpisuje w generator parametry powieści, jaką akurat ma ochotę poczytać sobie do poduszki. Wpisuje np., że to ma być w 61% thriller w typie dark noir, w 23% horror, 2% psychologiczny itd. Wybiera z katalogu najważniejsze dlań zagadnienia i bon moty, jakie chce w powieści znaleźć, buduje sobie bohaterów niczym gracz na początku rozgrywki RPG (opcjonalnie można określić historię pochodzenia, iloraz inteligencji, cechy szczególne...). No i tyle! 2-3 minuty wypisujesz formularz i za chwile masz najlepszą powieść, jaką kiedykolwiek według siebie samego czytałeś! Powieść skrojoną na miarę twojego mózgu tak, jak dawniej but spod ręki mistrza szewskiego na stopę!

Jako nastolatek, który miałem taką wizję, byłem niemal pewien, iż ona się kiedyś ziści, Że tak będzie wyglądała literatura przyszłości, że to nieuchronny, nieunikniony kierunek. Wtedy jednak - a było to jeszcze przed chatem GPT - nie przypuszczałem, żebym miał tego dożyć. Dzisiaj... Dzisiaj! Jestem niemal pewien, że jeżeli w ciągu 5-10 lat nie będę miał hiva, raka, jeżeli nie zapiję się i nie zaćpam na śmierć, jeżeli nie umrę na autyzm po jakiejś szczepionce (a przyjmuje wszelkie możliwe), to... To dożyję realizacji tamtej mej wizji szybciej, niż kiedykolwiek dotąd mogłem sobie wyobrażać.

Dziś wydaje mi się, że jesteśmy w przededniu śmierci pisarza-człowieka (nazwijmy go dalej - człowieko-pisarzem). Że cała literatura stworzona przez biologicznego homo-sapiensa (czyli na swój sposób małpia), to w sumie tylko krótki wycinek w epoce geologicznej, obejmujący okres od "Eposu o Gilgameszu" i "Enuma Elisz" po nasze wypociny na Weryfikatorium, ze wszystkimi wypocinami pomiędzy, nawet włącznie z "Ulissesem"! Właśnie o to wchodzi w światła fleszy i reflektorów niewątpliwie większy od nas autor - sztucznie istniejący, sztucznie inteligentny, a za to niemniej prawdziwy niż my i nasi dziadowie i pradziadowie!

Oczywiście nie uważam, że człowieko-pisarz już teraz - w jakimś, dajmy na to, 2024 roku - stał się z miejsca bezrobotnym. Przypuszczam, że taki p. Remigusz Mróż machnie jeszcze od niechcenia jakieś 10-20 czytadełek, czerpiąc z tego korzyść majątkową, zanim zostanie ostatecznie zastąpiony przez najprostszą i w pełni darmową wersję generatora treści literackich.

Myślę, że czeka nas jeszcze swego rodzaju okres przejściowy, który najlepiej wykorzystają czujący i rozumiejący nową rzeczywistość hochsztaplerzy - nie będą to ludzie szczególnie utalentowani literacko czy intelektualnie, za to wyczuwający punkty styczne pomiędzy tradycyjną ludzką psycho- i socjologią, a bieżącą podażą na popkulturalne twory i potwory. Coś jak p. Patryk Vega czy autorzy scenariusza do "Seksu w wielkim mieście", czy też może twórcy treści o charakterze zoo....

W ten sposób, niby na maszynowej taśmie (choć po co oimu dzisiaj jakaś taśma?) każdego dnia i na masową skalę będę powstawać nowe, jednorazowe powieści, idealnie dopasowane do poszczególnego konsumenta. I przez jakieś "pi razy oko" 10 lat, biologiczny człeczyna-hochsztapler będzie miał jakiś - coraz mniejszy - ale jednak udział w procesie ich powstawania. Aż okaże się, że tradycyjnie rozumiany człowiek nie jest w procesie pisarskim w ogóle potrzebny - może to będzie dopiero w roku 2034, może w 2050, a może na św. nigdy. Osobiście - jestem za! Wszak zawsze byłem trochę ze szkoły papy Nietzschego: - Człowiek jest tym, co pokonane być winno!",
Grafomania nie istnieje. Ten, którego nazwali "grafomanem", to po prostu pisarz, którego nie rozumieją.

"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

2
Piękna, skrzydlata wizja, tyle że bardzo naiwna - serio myślisz, że tej całej masie czytelników, dla których to tylko pstra rozrywka, będzie się chciało cokolwiek kreować? Po co? :)
Osobna sprawa: milcząco i śmiało fantazyjnie zakładasz, że wykreowany spersonalizowany produkt zawsze zadowoli owego wykreowanego przez ciebie w tej wizji konsumenta. Zaryzykuję twierdzenie, że to obnaża pewną nieznajomość mechanizmu, w którym to, co mogłoby zostać wykreowane, dla wielu NIGDY nie będzie dostatecznie dobre :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

3
Problem w tym, że różne elementy wymieszane ze sobą nie będą współgrać. Nie ma tu zależności liniowych, że im więcej napięcia, patosu, naćpanych razem koncepcji to tym lepiej, czy też im więcej (lub mniej) tego, co było lub tego, co nie było. To tak nie działa.

O świetności dzieła, w moim przekonaniu decyduje to, że jego elementy ściśle ze sobą współgrają, wszystkiego jest tyle ile być powinno i to się czuje, ale nie ma żadnego algorytmu na to ile czego tam być powinno, bo wystarczy, mała różnica w gatunku, przekazie, charakterystyce postaci, a proporcje składowych takich jak napięcie, psychologia postaci, humor, dramatyzm, patos itd. się zmienią, by było spójne, ciekawe, realistyczne, poruszająco.

Najlepszym takim przykładem w praktyce potwierdzającym moje słowa, niech będzie próba stworzenia filmu przez wytwórnię Disneya na jego stulecie.

Twórcy podeszli do tego filmu jak sztuczna Al. Dosłownie. Chcieli przekazać coś kojarzącego się z Disneyem, ale też nowego i jednocześnie śmiesznego, ale też uroczego oraz mającego morał itd. Ale wyszło wszystko czyli nic.

Skoro ludzie nie potrafią z różnych elementów tworzyć całości, która miałaby swoją "duszę" i była ludzka i porywająca, to tym bardziej nie będzie tego potrafiła sztuczna inteligencja.

Moim zdaniem Disneyowi nie wyszło, bo kreował tę bajkę niczym AL - za dużo miał wzorów różnych bajek dotąd powstałych, brak konkretnego celu, bo celem była chęć dogodzenia we wszystkim i każdemu. Jeśli ludzie nie potrafią zrobić jakiegoś dobrego filmu, to taka biedna AL tym bardziej sobie w subtelnym świecie ludzi nie poradzi, bo tym bardziej człowiekiem nie jest, tak samo przy kreowaniu akcji książek.

Oto film, który tłumaczy, jak właśnie popsuli ten film na stulecie wytwórni, a powtarzam, nawet chyba o tym nie wiedząc, działali niczym Al, bo w kwesti sztuki, w przeciwieństwie do nauk ścisłych, nie istnieje uniwersalny algorytm, wzór jak np. w grze w szachy czy w matematyce itd.:

Film krytykujący najnowszą bajkę Disneya:

"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

4
To wszystko fajnie i zabawnie, ale jednak nie przesadzałbym z tym zachwytem nad możliwościami obecnych iteracji sztucznej inteligencji. Ale po kolei...
Jeżeli chodzi o automatyzowanie produkowania taśmowego spamowego chłamu, to ten model biznesowy istnieje od wielu już lat. Amazon zaśmiecony jest tysiącami jak nie milionami opowiastek na 20k znaków typów "kochanka triceratopsa", lub "poślubiłam dupę goblina". Śmieciowej jakości pamflety pisane bez talentu i umiejętności ale za grosze, tylko po to by maksymalizować korzyści krańcowe z tego, że zawsze znajdzie się dosyć fetyszystów, którzy to kupią. Zresztą, ten model biznesowy szedł jeszcze głębiej. Scamowe kursy pasywnego dochodu uczące jak poprzez zlecanie ghostwriterom napisanie scamowych poradników robić hajsy za nic nie robienie. Gen AI jest tylko klocuszkiem w tej wielkiej układance ludzkiej chciwości.

Ale... czy to oznacza, że czeka nas przyszłość, gdzie sami sobie robimy narracje? Dzięki pomocy chatGPT2137-Turbo-Musk-totalnie-wie-co-robi-ziomeczku? No cóż, przynajmniej na razie nie zapowiada się na to. O ile ChatGpt napisze nam krótki raporcik do korpo pracy, albo tandetny wierszyk (przy sporym wysiłku z naszej strony), to wciąż ta sylabizująca maszyna losująca nie chwyta pragmatyki języka. Przynajmniej w w perspektywie najbliższych 5 lat nie widzę za bardzo opcji na coś takiego.

I nie wspominałem tu jeszcze faktu, że biorąc pod uwagę lawinowy wzrost używnia GenAI w necie, czeka nas wkrótce chów wsobny, gdzie kolejne instancje AI będą uczyły się na przewidywalnych tekstach robionych przez AI. Dekameron z tego raczej nie powstanie...

I tak na koniec, jako pionier, Ivan lat 6 z Moskwy, z czego ostatnie 10 spędzilem tworząc AI zanim to było modne. :P

"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

6
Revvolvverovviec pisze: (wt 16 lip 2024, 23:43) zblazowany konsument wpisuje w generator parametry powieści, jaką akurat ma ochotę poczytać sobie do poduszki. Wpisuje np., że to ma być w 61% thriller w typie dark noir, w 23% horror, 2% psychologiczny itd.
AI niewątpliwie potrafi obliczać procenty, ale czy z tych trzech gatunków wybierze akurat takie cechy/elementy, które będą do siebie pasowały? Pisarz łączący różne gatunki kieruje się zwykle intuicją, żeby zaplanowana całość była w miarę spójna, natomiast na intuicję AI raczej nie mamy co liczyć. Z tych 2% psychologii możemy dostać wnikliwą charakterystykę jednej postaci zupełnie marginalnej, a główni bohaterowie będą płascy jak sylwetki wycięte z brystolu... Ale żeby temu zapobiec, mamy opcję:
Revvolvverovviec pisze: (wt 16 lip 2024, 23:43) buduje sobie bohaterów niczym gracz na początku rozgrywki RPG (opcjonalnie można określić historię pochodzenia, iloraz inteligencji, cechy szczególne...). No i tyle!
W poradnikach dla potencjalnych pisarzy figurują czasem kwestionariusze charakterystyki bohaterów, zawierające nawet kilkadziesiąt punktów. Czy Twojemu zblazowanemu zleceniodawcy chciałoby się je wypełniać dla choćby trzech najważniejszych bohaterów? OK, może wskazać tylko kilka cech, jego zdaniem najważniejszych. I tu znowu kłopot dla AI: kiedy je podać w powieści i w jaki sposób? Do pokoju wszedł Tom, niebieskooki blondyn, liczący 6 stóp i 2 cale wzrostu, lubiący niebieski kolor absolwent Trinity College w Nashville, którego życiowym celem jest objęcie posady [...] W dzieciństwie kibicował drużynie rugby Red Eagle... Itd, itp. Pisarz rozsiewa mniej lub bardziej ważne informacje o bohaterach w różnych miejscach tekstu, w zależności od założeń, jakie przyjął dla całości, nie mówiąc już o tym, że często charakteryzuje bohaterów nie wprost (Tom jest porywczy, ale ma dobre serce, lecz poprzez działania, co jest zabiegiem o wiele korzystniejszym dla fabuły i samej postaci. Podobną rolę pełnią rozmowy, wspomnienia... I znowu pojawia się tu kwestia intuicji (oraz doświadczenia pisarskiego}, żeby zadecydować, który element w jakim miejscu wypadnie najkorzystniej. Czyli ponownie dochodzimy do tego czynnika, którego AI brakuje.
Powieść, nawet przeciętna, żadne tam wyżyny literatury, to struktura dość skomplikowana. To, co podajesz w swoim poście, to zaledwie punkt wyjścia do fabuły. Dorzucić trzeba akcję - z budowaniem w miarę logicznego ciągu zdarzeń AI sobie poradzi - do tego narrację (tu już nie byłabym pewna rezultatu, bo taki np. monolog wewnętrzny to zabieg dość skomplikowany, jeśli chodzi o łączenie go z narracją odautorską), opisy (też trzeba umieć je dawkować i umieszczać tam, gdzie "zagrają"), no i wreszcie dialogi, które powinny brzmieć w miarę naturalnie. To tak z grubsza, żeby całość dało się czytać.
Bawiłam się kiedyś ChatGPT. Dałam mu łatwe zadanie: opowiadanie z trójką bohaterów, obyczajówka. Był chętny do współpracy, więc dorzucałam kolejne informacje/wymagania. Radził sobie całkiem dobrze z tymi komplikacjami. (Nie dawałam poleceń sprzecznych wewnętrznie, może szkoda). Ostateczny rezultat? Tekst spójny, napisany językiem takiej dosyć standardowej publicystyki, lepszym niż na większości portali :) Ale: to NIE BYŁ tekst literacki. Żadne opowiadanie. To był zarys fabuły, do napisania całkowicie od początku, żeby finalnie powstało coś, co można zaliczyć do literatury, nawet niewysokich lotów.
Revvolvverovviec pisze: (wt 16 lip 2024, 23:43) każdego dnia i na masową skalę będę powstawać nowe, jednorazowe powieści, idealnie dopasowane do poszczególnego konsumenta. I przez jakieś "pi razy oko" 10 lat, biologiczny człeczyna-hochsztapler będzie miał jakiś - coraz mniejszy - ale jednak udział w procesie ich powstawania.
E, tam. Żeby powieść była "idealnie dopasowana" do czytelnika, to ów czytelnik będzie musiał się nieźle natyrać intelektualnie nad wsadem do tej maszynki, która na końcu wypluje coś, co on ewentualnie zechce skonsumować. Chyba że w przyszłym ChatGPT czy innym programie znajdzie się opcja "w stylu" (Tolkiena, Kinga, Pilipiuka, Tokarczuk...). Gdyby AI nauczyła się sprawnie imitować cechy powieści konkretnych autorów, byłaby to pewna zmiana jakościowa. Można by ją trenować choćby na "Ulissesie", albo "Finneganów trenie". A co tam, zdolna jest. Na pewno sobie poradzi. :wink:
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

7
Ja ogólnie zgadzam się z przedmówcami, nie widzę w takim generowaniu tekstu żadnego zagrożenia ani wartości, która mogłaby teoretycznie stanowić zagrożenie. Ale chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestię, która nie została wspomniana. Mianowicie czynnik "społeczny", polegający na wspólny przeżywaniu, czy dzieleniu się wrażeniami, po prostu rozmawianiu. Czytając to, co "wszyscy" możemy wziąć do ręki takiego Dostojewskiego, poczytać, potem trochę podumać, a następnie porozmawiać z kimś o tym. Podzielić się własnymi odczuciami, posłuchać o odczuciach innych, wymienić się spostrzeżeniami, słowem socjalizować się z ludźmi bazując na tematach, które wspólnie lubimy. Można nawet pójść do jakiegoś klubu literackiego, albo poczytać opracowanie kogoś mądrego, by bonusowo rozszerzyć własne horyzonty. To wszystko dlatego że ja przeczytałem Dostojewskiego, Ty przeczytałeś Dostojewskiego, ktoś inny też przeczytał Dostojewskiego. A może jakiś nowy autor dopiero wchodzi na rynek? Wtedy mogę stanąć i powiedzieć "czytałem go, zanim to było modne, możecie zadawać pytania". Mogę polecić coś komuś , albo ktoś poleci mi coś, czego jeszcze nie odkryłem.

A taka jednorazowa literatura generowana przez AI na indywidualne zamówienie? Przeczytam i co? I nic. Nikt nie czytał tego, co ja. Z nikim się tym nie podzielę, nikt nie podzieli się ze mną swoimi doświadczeniami czytelniczymi. Oczywiście nadal możemy wziąć Dostojewskiego, czy innego Joyce'a, ale w takiej wizji przyszłości, gdy w pewnym momencie przestaną powstawać nowe "prawdziwe" powieści, to po pewnym czasie materiał się skończy.

Ogólnie sceptyczny jestem do AI w takiej "mainstreamowej" postaci. Ale dużo napisali na ten temat przedmówcy, więc nie będę się powtarzał :)

"Śmierci" pisarza jako pisarza w ogóle upatrywałbym gdzie indziej. To już się dzieje. Książka straciła na znaczeniu - mamy nieporównywalnie więcej rozrywek łatwiej dostępnych, łatwiej przyswajalnych, oferujących większe wrażenia, niż 100, 50, czy nawet 30 lat temu. Ale to też nie jest tak, że nagle wszyscy przestaną czytać. Mimo wszystko nadal czytają, zmianie ulegają tylko trendy, czy pewne akcenty :)
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

8
Taka możliwość sztucznego generowania tekstów chyba już istniała przed chatGPT. Były jakieś prostsze programy, o ile pamiętam newsy medialne.

Wydaje mi się, że maszyna nigdy nie napisze tak jak żywy człowiek (zwłaszcza ten, który doznaje umysłowych aberracji, bo tonie w uzależnieniach lub chorobie psychicznej - los wielu uznanych autorów i autorek), ale jednak ta maszyna jest w stanie doskonale człowieka naśladować. Przeciętny i niewyrobiony odbiorca się nie połapie i przyjmie "maszynowe" dzieło za dobrą monetę, a jeszcze będzie się zachwycał.

Problem, moim zdaniem, polega raczej na tym, że obecnie trendy kulturowe wyznaczane są raczej przez "niewielu dla wszystkich". Kultura przestała być naturalnym i wyrafinowanym wytworem społeczeństwa jako grupy. Nie wychodzi "od dołu", lecz podawana jest "z góry". Stała się dobrem konsumpcyjnym wrzucanym na rynek przez tych nielicznych, którzy dysponują odpowiednimi "środkami produkcji" (że zajadę Marksem). To ci, którzy decydują o tym, co możemy znaleźć na rynku do przeczytania, obejrzenia, wysłuchania. Producentom kultury przyświeca obecnie wyłącznie cel zysku. Zysk = jak największa sprzedaż. A żeby sprzedać jak najwięcej, trzeba produkować tanio i na miarę gustów przeciętnego odbiorcy. I do takiej pisaniny AI może się doskonale nadawać. Napisze szybko, bezbłędnie, bezkosztowo, a jeszcze wg wyników robionych wcześniejszych sondaży, co do oczekiwań targetowych odbiorców. Pytanie, kto wtedy będzie zainteresowany promowaniem "ludzkiego" pisarza, z całym jego niepewnym i ułomnym człowieczeństwem.

"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

9
Michał123 pisze: (pn 22 lip 2024, 14:39) Czytając to, co "wszyscy" możemy wziąć do ręki takiego Dostojewskiego, poczytać, potem trochę podumać, a następnie porozmawiać z kimś o tym. Podzielić się własnymi odczuciami, posłuchać o odczuciach innych, wymienić się spostrzeżeniami, słowem socjalizować się z ludźmi bazując na tematach, które wspólnie lubimy. Można nawet pójść do jakiegoś klubu literackiego, albo poczytać opracowanie kogoś mądrego, by bonusowo rozszerzyć własne horyzonty. To wszystko dlatego że ja przeczytałem Dostojewskiego, Ty przeczytałeś Dostojewskiego, ktoś inny też przeczytał Dostojewskiego. A może jakiś nowy autor dopiero wchodzi na rynek? Wtedy mogę stanąć i powiedzieć "czytałem go, zanim to było modne, możecie zadawać pytania". Mogę polecić coś komuś , albo ktoś poleci mi coś, czego jeszcze nie odkryłem.
Tak, przypomniałeś bardzo ważny aspekt czytania książek, ową wspólnotowość, którą tworzą ludzie czytający tych samych autorów. Ona powstaje na każdym właściwie poziomie czytelnictwa, obejmuje wszystkie gatunki i wszystkich pisarzy, poczynając od tych najwybitniejszych, poprzez dobrych i takich sobie, aż po dostarczycieli popkulturowej papki. Nawet całe kręgi kulturowe mogą zostać nią objęte, o czym świadczy ł np. wielki boom literatury iberoamerykańskiej w ubiegłym stuleciu. Podobnie było z literaturą skandynawską, japońską... A jak wskazują dyskusje nad kolejnymi tłumaczeniami "Ani z Zielonego Wzgórza", emocje potrafią budzić także autorzy/autorki, wydawałoby się, mocno już passée
Książka na indywidualne zamówienie trafi do najwyżej kilku osób, jeśli zleceniodawca będzie miał wystarczającą siłę przekonywania krewnych i znajomych :)
Ale... Skoro AI generuje teksty (ich jakość pomińmy na razie litościwym milczeniem, z pewnością będzie lepiej), to może wygeneruje także ich autorów? Stworzy wirtualnych pisarzy, awatary, którym zostaną przypisane konkretne teksty? Wirtualny autor kryminałów, thrillerów, romansów historycznych zyska w ten sposób jakąś - sztuczną, bo sztuczną, ale jednak osobowość? Twarz, całą postać, może nawet niekoniecznie ludzką? Nie wiem, jak z ich biografiami i życiem osobistym, ale coś z pewnością dałoby się wymyślić.
Nie śledzę uważnie tego, co się dzieje z AI, lecz przemknął mi gdzieś artykuł o tym, że w Japonii czy Korei Południowej istnieją już wirtualne influencerki od polecania ciuchów, kosmetyków czy różnych gadżetów. Jeszcze krok albo dwa i taki awatar będzie zachwalał książki. WŁASNE.
Na pewno szybko doczeka się fanów. A może nawet fanclubów. Powstaną listy rankingowe i nagrody wirtualnoliterackie.
I wtedy zacznie się potężny problem z prawami autorskimi :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

10
Sztuczna inteligencja jest programem, więc ja bym prawa autorskie przypisała jej autorom - chociaż fakt, że zagadnienie jest bardzo skomplikowane i na razie prawo sobie z tym nie radzi. Wybitnie widać to po próbach uregulowania tej kwestii w UE.

Ja mam mieszane uczucia - z jednej strony widzę, co AI potrafi zrobić z obrazami i wydaje mi się, że literatury też to dotknie. Już teraz powstają wygenerowane teksty na jakieś portale typu "kliknij to zobaczysz". Wiadomo, są one mierne, ale przecież telefony dotykowe też kiedyś nie powalały. Sztuczna inteligencja się rozwija i chociaż marzy mi się, żeby jednak jej baza była ograniczona prawami autorskimi, to są to marzenia typu "chcę zostać ministrem sprawiedliwości" (bo jestem bardzo sprawiedliwa :D).
Czy będzie to konkurencja dla "ludzkich" autorów? Pewnie tak, ale nie umiem powiedzieć, jak bardzo - jak bardzo AI się w tym temacie rozwinie. Natomiast z tej ludzkiej strony nie sądzę, by ludzie korzystali z jakiegoś generatora historii - po co mają to robić, jak im się nie chce nawet przeszukać katalogu w bibliotece. Natomiast jak najbardziej mogą tego potrzebować sami pisarze czy choćby wydawnictwa, bo będzie taniej i szybciej. Wielcy gracze już udowodnili, że generalnie nie zależy im na jakości. Byleby się sprzedało,
Tak czy inaczej uważam, że nie można niczego wykluczać - świat się zmienia i to, co teraz jest pewne, za X lat może okazać się bzdurą. Wierzę natomiast, że człowiek potrzebuje człowieka i tak jak nie rozmawiamy z asystentem google tak raczej będziemy skłaniać się w kierunku książek napisanych przez człowieka. Posłużę się przykładem publikowanych w sieci opowiadań - czytamy je i komentujemy, bo mamy blisko kontakt z autorem, niezależnie od poczucia bycia częścią jakiejś społeczności. Jednak nawet w relacji pisarz-książka ten kontakt jest i pytanie, czy świadomość, że "po drugiej stronie" jest po prostu generator tekstu, będzie wystarczające. Na ten moment (i mam nadzieję, że na każdy moment) myślę, że nie.

"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

11
Jakub2024 pisze: (wt 23 lip 2024, 17:46) Pytanie, kto wtedy będzie zainteresowany promowaniem "ludzkiego" pisarza, z całym jego niepewnym i ułomnym człowieczeństwem.
WandaWadlewa pisze: (pt 09 sie 2024, 10:33) Natomiast jak najbardziej mogą tego potrzebować sami pisarze czy choćby wydawnictwa, bo będzie taniej i szybciej. Wielcy gracze już udowodnili, że generalnie nie zależy im na jakości. Byleby się sprzedało,
Dzieło powinno być przez kogoś podpisane, żeby odbiorca miał poczucie, że ktoś bierze za nie odpowiedzialność. Tak więc zawód "pisarz" nie zniknie, ponieważ dalej ludzie będą mieli potrzebę sprawdzić co napisał pisarz X, a co wymyślił pisarz Y. Myślę, że wraz z rozwojem AI normą będzie wydawanie przez znanego pisarza dwunastu książek rocznie, bo nawet podczas urlopu sztuczna inteligencja wypluje mu nowe dzieło, które ten w kilka dni poprawi, żeby nie było w nim "bugów" i pasowało do jego stylu. Remigiusz Mróz to będzie pewnie wydawał pięćdziesiąt książek rocznie.

Tak więc pisarzem będzie mógł być "każdy", problemem będzie tylko wciśnięcie danego produktu czytelnikom. Czyli tak naprawdę przed nami duże zmiany, których efektem będzie to, że wszystko zostanie po staremu :)

"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

13
Ad Netflix - masz tam na pewno parę znakomitych seriali (dla mnie np. "Peaky Blinders" czy "After life"). Myślę, że to jednak nieprawdziwy stereotyp, że są tam tylko hamburgery. Po prostu trzeba umieć szukać - a właśnie tego wielu odbiorców nie umie :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.

14
Ten Netflix to jest taki obciach jak, nie przymierzając, dzisiejszy Facebook. Jako że piszę tutaj pod pseudonimem, to mogę pozwolić sobie na zwierzenie - tak, korzystam z usług Netflixa. Ale w realu się do tego nie przyznaję. Nie wiem czy są tam rzeczy wybitne. Chyba jednak nie. Ale ostatnio wrzucili tam "Prison Break". Sezon pierwszy jest, według mnie, wspaniały. Po warunkiem, że traktuje się go jedynie w celach rozrywkowych. Główny wątek jest taki: kilku typów planuje ucieczkę z więzienia. Mózgiem operacji jest niejaki Michael Scofield, który trafił do zakładu karnego Fox River po napadzie na bank, a zrobił to tylko po to, żeby uciec z Fox River razem ze swoim bratem :) Jak przewidział, że trafi do tego samego zakładu karnego co jego brat - nie wiem :) W "Prison Breaku" jest wszystko, czego potrzebuje przeciętny widz, żeby się zrelaksować. Są spiski, mafie, tajne służby, socjopaci, obrońcy uciśnionych, skorumpowani politycy, piękne kobiety i przystojni mężczyźni. Jest romans, zdrada, konieczność dokonywania wątpliwych moralnie wyborów i co tam jeszcze chcesz. Dla kobiet jest wspomniany już wyżej Michael Scofield, grany przez Wentwortha Millera, który prywatnie jest homoseksualistą, ale ma ten vibe i nie można mu tego odmówić. Gdy pojawia się na ekranie, to trudno oderwać od niego wzrok (piszę to jako hetero). Dla mężczyzn jest Sara Tancredi, ponętna pani doktor, stojąca przed poważnym dylematem, czy pomóc swojemu kochankowi w ucieczce, czy jednak okiełznać swoje uczucia i zachować się jak na profesjonalistkę przystało. Ciekawe na co się zdecyduje :)

Ogólnie ten serial to jedna wielka beka :) ale przynajmniej nie demoralizuje i nie epatuje okrucieństwem, bo nawet jeśli są tam obrzydliwe typy, to spotyka ich zasłużona kara. Przed nami długie jesienne wieczory i jeśli komuś się nudzi, to polecam pierwszy sezon "Prison Break". A dlaczego akurat ten? Bo ma swój klimat. Ukłony dla scenarzystów i aktorów.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dyskusje o literaturze”