Już jaki czas temu, za górami i lasami, w jednej z moich pierwszych (a zarazem i najlepszych) w życiu prób literackich, napisałem do szuflady opowiadanie szkatułkowe. Zaczynało się sobie od sceny, w której zblazowany konsument wpisuje w generator parametry powieści, jaką akurat ma ochotę poczytać sobie do poduszki. Wpisuje np., że to ma być w 61% thriller w typie dark noir, w 23% horror, 2% psychologiczny itd. Wybiera z katalogu najważniejsze dlań zagadnienia i bon moty, jakie chce w powieści znaleźć, buduje sobie bohaterów niczym gracz na początku rozgrywki RPG (opcjonalnie można określić historię pochodzenia, iloraz inteligencji, cechy szczególne...). No i tyle! 2-3 minuty wypisujesz formularz i za chwile masz najlepszą powieść, jaką kiedykolwiek według siebie samego czytałeś! Powieść skrojoną na miarę twojego mózgu tak, jak dawniej but spod ręki mistrza szewskiego na stopę!
Jako nastolatek, który miałem taką wizję, byłem niemal pewien, iż ona się kiedyś ziści, Że tak będzie wyglądała literatura przyszłości, że to nieuchronny, nieunikniony kierunek. Wtedy jednak - a było to jeszcze przed chatem GPT - nie przypuszczałem, żebym miał tego dożyć. Dzisiaj... Dzisiaj! Jestem niemal pewien, że jeżeli w ciągu 5-10 lat nie będę miał hiva, raka, jeżeli nie zapiję się i nie zaćpam na śmierć, jeżeli nie umrę na autyzm po jakiejś szczepionce (a przyjmuje wszelkie możliwe), to... To dożyję realizacji tamtej mej wizji szybciej, niż kiedykolwiek dotąd mogłem sobie wyobrażać.
Dziś wydaje mi się, że jesteśmy w przededniu śmierci pisarza-człowieka (nazwijmy go dalej - człowieko-pisarzem). Że cała literatura stworzona przez biologicznego homo-sapiensa (czyli na swój sposób małpia), to w sumie tylko krótki wycinek w epoce geologicznej, obejmujący okres od "Eposu o Gilgameszu" i "Enuma Elisz" po nasze wypociny na Weryfikatorium, ze wszystkimi wypocinami pomiędzy, nawet włącznie z "Ulissesem"! Właśnie o to wchodzi w światła fleszy i reflektorów niewątpliwie większy od nas autor - sztucznie istniejący, sztucznie inteligentny, a za to niemniej prawdziwy niż my i nasi dziadowie i pradziadowie!
Oczywiście nie uważam, że człowieko-pisarz już teraz - w jakimś, dajmy na to, 2024 roku - stał się z miejsca bezrobotnym. Przypuszczam, że taki p. Remigusz Mróż machnie jeszcze od niechcenia jakieś 10-20 czytadełek, czerpiąc z tego korzyść majątkową, zanim zostanie ostatecznie zastąpiony przez najprostszą i w pełni darmową wersję generatora treści literackich.
Myślę, że czeka nas jeszcze swego rodzaju okres przejściowy, który najlepiej wykorzystają czujący i rozumiejący nową rzeczywistość hochsztaplerzy - nie będą to ludzie szczególnie utalentowani literacko czy intelektualnie, za to wyczuwający punkty styczne pomiędzy tradycyjną ludzką psycho- i socjologią, a bieżącą podażą na popkulturalne twory i potwory. Coś jak p. Patryk Vega czy autorzy scenariusza do "Seksu w wielkim mieście", czy też może twórcy treści o charakterze zoo....
W ten sposób, niby na maszynowej taśmie (choć po co oimu dzisiaj jakaś taśma?) każdego dnia i na masową skalę będę powstawać nowe, jednorazowe powieści, idealnie dopasowane do poszczególnego konsumenta. I przez jakieś "pi razy oko" 10 lat, biologiczny człeczyna-hochsztapler będzie miał jakiś - coraz mniejszy - ale jednak udział w procesie ich powstawania. Aż okaże się, że tradycyjnie rozumiany człowiek nie jest w procesie pisarskim w ogóle potrzebny - może to będzie dopiero w roku 2034, może w 2050, a może na św. nigdy. Osobiście - jestem za! Wszak zawsze byłem trochę ze szkoły papy Nietzschego: - Człowiek jest tym, co pokonane być winno!",
"Będziemy wisieć, będziemy siedzieć". Ludzki pisarz vs. AI.
1Grafomania nie istnieje. Ten, którego nazwali "grafomanem", to po prostu pisarz, którego nie rozumieją.