Naturszczyk pisze:
A jeśli chodzi o wydawców - przyjmijmy jedno do wiadomości. Wydawca jako podmiot który angażuje swoje własne pieniądze w wydawaniu książek, /.../ Jeśli nie poczuje w propozycji potencjału na zarobek, lub prestiżu - nic nic zrobimy...
hmmm... nie do końca tak - tak jest w wydawnictwach niewielkich - zatrudniających kilku - max kilkunastu pracowników.
tam jest
szef który jest właścicielem lub większościowym udziałowcem spółki, a zarazem naczelnym lub kolesiem który czyta i podejmuje ostateczne decyzje.
w dużych wydawnictwach jest jak w korporacji. sa gdzieś tam właściciele którzy oczekują zysków, od czasu do czasu zlecają audyt, przychodzi jakiś palant podlicza i stwierdza "debiutanci się nie opłacają - lepiej podkupić doświadczonych autorów konkurencji" albo: "trzeba wprowadzić karty maagnetyczne bo redaktorzy za długo siedzą w kiblu" albo...
Z tym że w takiej duuużej firmie gdzie sa tez duuuuże przychody są ogromne możliwości "skręcenia" kasy - np. wydajemy naszego kolesia i dzielimy z nim kasę z honorariów pod stołem. albo drukujemy bestselery zagraniczne które tłumaczył "nasz" tłumacz. Albo... A okładki może i gówniane ale robi je dla nas zaprzyjaźniony "wybitny" artysta. Obraca się cudzą kasę w przypadku dużych korporacji - anonimową kasę... Za często się nie da - bo ryzyko audytu - ale pokombinować można.
Zawodzi człowiek. Zawsze.
Czasem zawodzi właściciel który nie spostrzeże potencjału albo przegapi cały kierunek natarcia. Albo ma jakąś błędną wizję i się jej kurczowo trzyma. Zobaczcie "supervową" - byli monopolistą. Autorów do wykreowania było multum. Maszynopisów mieli zapas - około setki nieprzeczytanych. Wydawnictwo poniekąd jednego autora - trafili w samą dychę z Sapkowskim - ale mogli mieć takich kilku.
Czasem zawodzi marny redaktor który przegapi obiecujące dzieło, czy obiecującego autora. Było tak bodaj w Pruszyńskim i w Muzie - przegapili Harrego Pottera.
Czasem zawodzi autor - są tacy ludzie "jednego strzału" przynosi dobrą książkę, ale kolejne są już marne... Albo nie przynosi już żadnej. Są tacy którzy popracują pomarudzą a potem dają dyla do konkurencji. (mnie parę razy próbowano podkupywać... raz proponowano zaliczkę taką że kupiłbym za to samochód - i to nie na giełdzie).
Czasem zawodzi czytelnik - książka jest fajna - ale z jakiegoś powodu "nie chwyci" - i kompletnie nie wiadomo czemu. Można się domyślać...
*
Są i tragiczne przypadki losowe - tak sobie dziś wspomniałem Wojtka Świdziniewskiego "Cleritusa" - zmarł nagle w chwili gdy jego pierwsza książka była już w druku...