Latest post of the previous page:
CzornyKoteł, ja nie twierdzę, że Biblia wynalazła moralność, ale że rozmawiając w naszym kręgu kulturowym o moralności cały czas poruszamy się w ramach wyznaczonych w olbrzymiej mierze przez pojęcia wzięte z filozofii chrześcijańskiej. I by dobrze je zrozumieć warto po pierwsze zajrzeć do tekstu źródłowego, a po drugie (IMO) przeczytać też jakieś z innych kultur, bo w kontraście łatwiej się zauważy schematy, które dla nas są tak oczywiste, że aż przezroczyste.Czy istnieje książka, którą powinien przeczytać każdy?
32To przykład ze świetniej skądinąd miniatury Iwara - to wieki Biblii i jej toposów pozwoliły mu tak napisać miniaturę, a nie trzytomową powieść. I tu jest cały figiel - brak znajomości Biblii sprawi, że połowa znaczeń umyka.Iwar pisze: (śr 21 kwie 2021, 11:09) Ukamienowali za plecami, na językach. Kamienie w znaczących spojrzeniach. Kamienie w uśmieszkach mężczyzn. Kamienie w zaciętych ustach kobiet.
Czy istnieje książka, którą powinien przeczytać każdy?
33Jason, aaaa, w porządku, odebrałam to tak, że Biblia = moralność, jakby wcześniej nie było nic. Wszystko jasne.
Oczywiście, zgadzam się z tym, że warto czerpać z wielu kultur, żeby mieć pełniejszy obraz. Zwłaszcza, że wiele elementów się przeplata lub zostało zaadaptowanych, żeby nieco lepiej pasować do innych regionów.

Oczywiście, zgadzam się z tym, że warto czerpać z wielu kultur, żeby mieć pełniejszy obraz. Zwłaszcza, że wiele elementów się przeplata lub zostało zaadaptowanych, żeby nieco lepiej pasować do innych regionów.
Taka już robota pisarza, że jak siedzi i patrzy za okno, to najpewniej pracuje. ~ Ktoś kiedyś w Internecie.
Czy istnieje książka, którą powinien przeczytać każdy?
34Biblia = moralność - to pogląd z okresu Brzemienia Białego Człowieka (kto nie czytał kanonu, ten nie skuma, co tu powiedziałem, a co jest tylko trawestacją - ergo znajomość kanonu czasem może się przydać). Dziś już obalony.
I tak, Biblia to jest ta książka, w której pijane córki Lota "legły" z nim zaraz po tym, jak jego żona zamieniła się w słup soli, rzekomo nie mogąc opanować babskiej ciekawości (co za mizoginizm, nieprawdaż?). Fakt, że ktoś Biblię krytykuje właśnie za tę historyjkę dowodzi, że mimo wszystko jakieś pojęcie o niej ma. I że wyciągnął (ęła) z tego jakieś wnioski. Czyli Biblia, pomimo rozlicznych bzdur, mitów, czasem kiepskich historyjek (a czasem po prostu genialnych), jest tym wspólnym językiem ogromnej części ludzkości. Tej właśnie, w której żyjemy.
Biblia ma już i tak potężny wpływ na ogólnoświatową kulturę, po co to jeszcze obowiązkowo czytać?
To jest slogan wart swojej oddzielnej koszulki!
Ale powtórzę swoje zdanie: Biblia to nie książka tylko biblioteka, kanon książek (w końcu Biblia żydowska tylko w części pokrywa się z Biblią chrześcijańską). Wystarczy, że wybierze się odpowiednią dla danego czasu historycznego (moim zdaniem dla aktualnej Polski powinna to być np. Księga Wyjścia, ewentualnie dodatkowo fragmenty Księgi Kapłańskiej i Księgi Liczb, bo mówią o formowaniu się nowego społeczeństwa. Zawiera dobry opis błędów, których dziś już nie warto powielać.
I tak, Biblia to jest ta książka, w której pijane córki Lota "legły" z nim zaraz po tym, jak jego żona zamieniła się w słup soli, rzekomo nie mogąc opanować babskiej ciekawości (co za mizoginizm, nieprawdaż?). Fakt, że ktoś Biblię krytykuje właśnie za tę historyjkę dowodzi, że mimo wszystko jakieś pojęcie o niej ma. I że wyciągnął (ęła) z tego jakieś wnioski. Czyli Biblia, pomimo rozlicznych bzdur, mitów, czasem kiepskich historyjek (a czasem po prostu genialnych), jest tym wspólnym językiem ogromnej części ludzkości. Tej właśnie, w której żyjemy.
Biblia ma już i tak potężny wpływ na ogólnoświatową kulturę, po co to jeszcze obowiązkowo czytać?
To jest slogan wart swojej oddzielnej koszulki!

Ale powtórzę swoje zdanie: Biblia to nie książka tylko biblioteka, kanon książek (w końcu Biblia żydowska tylko w części pokrywa się z Biblią chrześcijańską). Wystarczy, że wybierze się odpowiednią dla danego czasu historycznego (moim zdaniem dla aktualnej Polski powinna to być np. Księga Wyjścia, ewentualnie dodatkowo fragmenty Księgi Kapłańskiej i Księgi Liczb, bo mówią o formowaniu się nowego społeczeństwa. Zawiera dobry opis błędów, których dziś już nie warto powielać.
Czy istnieje książka, którą powinien przeczytać każdy?
3512% od sprzedaży i ubijamy interesflamenco108 pisze: (ndz 25 kwie 2021, 18:47) Biblia ma już i tak potężny wpływ na ogólnoświatową kulturę, po co to jeszcze obowiązkowo czytać? To jest slogan wart swojej oddzielnej koszulki!

"[...] niema tego rodzaju pisma, do którego język Polski nie byłby zdolnym." – Maria Wirtemberska Malwina, czyli domyślność serca, 1816
Czy istnieje książka, którą powinien przeczytać każdy?
36W sumie nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy na ogólnie zniechęcenie do czytania wpływ ma to, że nie jesteśmy uczeni szybkiego czytania. Brzmi sensownie, dziękuję za tę myśl : )
Ja faktycznie zawsze czytałam szybko - na pewno nie biłam żadnych rekordów, ale tekst nigdy nie sprawiał mi żadnych problemów. Jego prawidłowe rozumienie to inna para kaloszy (szybko to często bez należytej uwagi), jednak na pewno dużo mi dało to, że Potop nie był dla mnie drogą bez końca. Nie wiem, czy zetknęłam się z tym podręcznikiem Falskiego, bo ja na pewno miałam już Wesołą Szkołę (czy inny badziew), ale w domu był jakiś elementarz i nie jestem pewna, czy to nie było właśnie to (ale pamiętam, że bardzo mi się podobał).
Wracając od tematu głównego - uważam, że nie ma takiej książki, którą należy przeczytać obowiązkowo. A już na pewno nie ma takiej książki, którą obowiązkowo powinno się przeczytać w podstawówce. Sprzeciwiam się sztywnemu kanonowi lektur co najmniej do ósmej klasy, kiedy powinno się złapać pasję do czytania i rozwijać naturalną ciekawość, a nie wciskać na siłę tekstów, które ktoś kiedyś uznał za wartościowe. To trochę jakby dostać worek klocków i móc z tego budować tylko mur.
Później warto spojrzeć na listę książek "obowiązkowych" - jednak nie traktując jej jako faktycznie obowiązkową, a jedynie jako propozycję zapoznania się z czymś, co zostało uznane za wartościowe.
Gdybym ja miała stworzyć taką listę książek, z którymi warto się zapoznać, to wrzuciłabym na nią:
1) Harry'ego Pottera dla wszystkich, którzy nie lubią czytać (ta książka idzie jak masło),
2) Erystykę Schopenhauera, żeby każdy wiedział, jak durne i bezsensowne mogą być dyskusje,
3) Pana Tadeusza przynajmniej do czasu aż ktoś inny napisze taki żarcik trzynastozgłoskowcem,
4) Wiedźmina - przynajmniej opowiadania, bo to nasze współczesne narodowe dobro,
5) Cień Wiatru Carlosa Ruiza Zafona, bo tak
Ja faktycznie zawsze czytałam szybko - na pewno nie biłam żadnych rekordów, ale tekst nigdy nie sprawiał mi żadnych problemów. Jego prawidłowe rozumienie to inna para kaloszy (szybko to często bez należytej uwagi), jednak na pewno dużo mi dało to, że Potop nie był dla mnie drogą bez końca. Nie wiem, czy zetknęłam się z tym podręcznikiem Falskiego, bo ja na pewno miałam już Wesołą Szkołę (czy inny badziew), ale w domu był jakiś elementarz i nie jestem pewna, czy to nie było właśnie to (ale pamiętam, że bardzo mi się podobał).
Wracając od tematu głównego - uważam, że nie ma takiej książki, którą należy przeczytać obowiązkowo. A już na pewno nie ma takiej książki, którą obowiązkowo powinno się przeczytać w podstawówce. Sprzeciwiam się sztywnemu kanonowi lektur co najmniej do ósmej klasy, kiedy powinno się złapać pasję do czytania i rozwijać naturalną ciekawość, a nie wciskać na siłę tekstów, które ktoś kiedyś uznał za wartościowe. To trochę jakby dostać worek klocków i móc z tego budować tylko mur.
Później warto spojrzeć na listę książek "obowiązkowych" - jednak nie traktując jej jako faktycznie obowiązkową, a jedynie jako propozycję zapoznania się z czymś, co zostało uznane za wartościowe.
Gdybym ja miała stworzyć taką listę książek, z którymi warto się zapoznać, to wrzuciłabym na nią:
1) Harry'ego Pottera dla wszystkich, którzy nie lubią czytać (ta książka idzie jak masło),
2) Erystykę Schopenhauera, żeby każdy wiedział, jak durne i bezsensowne mogą być dyskusje,
3) Pana Tadeusza przynajmniej do czasu aż ktoś inny napisze taki żarcik trzynastozgłoskowcem,
4) Wiedźmina - przynajmniej opowiadania, bo to nasze współczesne narodowe dobro,
5) Cień Wiatru Carlosa Ruiza Zafona, bo tak

Czy istnieje książka, którą powinien przeczytać każdy?
37Krótko mówiąc: Nie.
Rozwijając: Książki składają się z elementów, które powielają się w innych książkach, a jednocześnie żadna nie zawiera wszystkich możliwych czy najważniejszych, edukujących czytelnika tak, by dało się powiedzieć, że mus przeczytać jako taki fundament zrozumienia "wszystkiego". Wiele pozycji konkuruje o ten tytuł, a wyznawcy danej religii, filozofii czy metodyki działania powiedzą, że właśnie ta ich jest fundamentalną, bo odmieniła ich życie oraz ludzi wokół nich, podczas gdy tak naprawdę po prostu odnaleźli właściwe środowisko do własnego rozwoju, ale niekoniecznie jest ono uniwersalne dla wszystkich innych.
Poza tym – jeśli spojrzeć szerzej na problem – książki jako książki to tylko przedmioty. Żadna wartościowsza od drugiej, o ile materiał spisania nie cenniejszy. Źródło wartości "książki", o którą w domyśle chodzi osobom upierającym się, że "każdy powinien przeczytać", tkwi w opowieści, w tym utrwalonym przekazie. Lecz przecież opowieść istniała o wiele wcześniej, a także dłużej na masową skalę od książek. Przez wieki opowiadano sobie te same historie (ich zbiór) co do sedna, zmieniając tylko drobne elementy albo oprawę.
Więc pytanie raczej powinno brzmieć:
Czy istnieje jedna taka opowieść, którą każdy powinien poznać?
I teraz wypływa już pytanie, o jaki cel poznawania nam chodzi…? – Jedna uniwersalna prawda, bez której ani rusz (taki bazowy pakiet startowy), czy może właśnie wielopak prawideł świata…?
Bo jeśli wielopak, to obawiam się, że nie istnieje i nigdy taki nie powstanie (nie sądzę, by było możliwe opisanie wszystkiego w jednym, choć niektóre twory będą próbowały bezowocnie to osiągnąć). Zaś o "pierwszą zasadę" można się spierać praktycznie co epokę, gdy postrzeganie spraw i interpretacja obserwacji się zmienia.
Rozwijając: Książki składają się z elementów, które powielają się w innych książkach, a jednocześnie żadna nie zawiera wszystkich możliwych czy najważniejszych, edukujących czytelnika tak, by dało się powiedzieć, że mus przeczytać jako taki fundament zrozumienia "wszystkiego". Wiele pozycji konkuruje o ten tytuł, a wyznawcy danej religii, filozofii czy metodyki działania powiedzą, że właśnie ta ich jest fundamentalną, bo odmieniła ich życie oraz ludzi wokół nich, podczas gdy tak naprawdę po prostu odnaleźli właściwe środowisko do własnego rozwoju, ale niekoniecznie jest ono uniwersalne dla wszystkich innych.
Poza tym – jeśli spojrzeć szerzej na problem – książki jako książki to tylko przedmioty. Żadna wartościowsza od drugiej, o ile materiał spisania nie cenniejszy. Źródło wartości "książki", o którą w domyśle chodzi osobom upierającym się, że "każdy powinien przeczytać", tkwi w opowieści, w tym utrwalonym przekazie. Lecz przecież opowieść istniała o wiele wcześniej, a także dłużej na masową skalę od książek. Przez wieki opowiadano sobie te same historie (ich zbiór) co do sedna, zmieniając tylko drobne elementy albo oprawę.
Więc pytanie raczej powinno brzmieć:
Czy istnieje jedna taka opowieść, którą każdy powinien poznać?
I teraz wypływa już pytanie, o jaki cel poznawania nam chodzi…? – Jedna uniwersalna prawda, bez której ani rusz (taki bazowy pakiet startowy), czy może właśnie wielopak prawideł świata…?
Bo jeśli wielopak, to obawiam się, że nie istnieje i nigdy taki nie powstanie (nie sądzę, by było możliwe opisanie wszystkiego w jednym, choć niektóre twory będą próbowały bezowocnie to osiągnąć). Zaś o "pierwszą zasadę" można się spierać praktycznie co epokę, gdy postrzeganie spraw i interpretacja obserwacji się zmienia.
𝓡𝓲
Czy istnieje książka, którą powinien przeczytać każdy?
38A.A.Raven
Bardzo mi się to podoba: jedna taka opowieść. Myślę zresztą, że jest ich co najmniej kilka, ale i tak świetnie to brzmi. Opowieści archetypowe. A reszta jest już tylko o nich.
Bardzo mi się to podoba: jedna taka opowieść. Myślę zresztą, że jest ich co najmniej kilka, ale i tak świetnie to brzmi. Opowieści archetypowe. A reszta jest już tylko o nich.