32
Ryszard Kapuściński.
To nie książka, lecz człowiek. Z Kapuścińskiego pod względem językowym zachwycił mnie tylko "Cesarz". Książka ta opowiada o ostatnim cesarzu Etiopii i rewolucji. Dziś z perspektywy czasu może uchodzić za tendencyjną, ponieważ czerwoni zaleźli Etiopczykom porządnie za skórę i dziś ów obalony władca jest bohaterem. Ale pewnie równie dobrze można ją czytać "Cesarza" jako zakamuflowany pamflet na komunizm.

Moi ulubieni wirtuozi polszczyzny:
Bolesław Prus - Napisał kilka bardzo dobrych powieści i jedną genialną ("Lalka"), a ponadto był świetnym publicystą, tworzył krótkie teksty pełne humoru i werwy. Swoje liczne dygresje zwykł sygnalizować zwrotem typu "a teraz pozwolę sobie na małe zboczenie". :P
Władysław Reymont - "Chłopów" czytałem w liceum ciurkiem przez dwa dni, wbrew opinii Czesława Miłosza nie uważam, by powieść była zepsuta przez młodopolszczyznę. W tym przypadku ta maniera akurat nie przeszkadza.
Czesław Miłosz - nie polecam wierszy, ale eseistykę jak najbardziej. Nie podzielam poglądów noblisty, ale w bardziej prozatorskich formach wypowiedzi był lepszy niż w poezji.
Witold Gombrowicz - Dziś nie lubię go tak, jak kiedyś. Ale swojego czasu odegrał on w moim życiu ważną rolę formacyjną. Zwłaszcza w "Dziennikach" uczy intelektualnej samodzielności i odwagi.
Teodor Parnicki - "Srebrne Orły" są genialnie napisane. Przeczytałem je za jednym zamachem. Właściwie szkoda, że autor nie napisał paru podobnych powieści i z czasem poszedł w nadmierne eksperymentowanie z formą i teorią nauk historycznych.
Gustaw Herling-Grudziński - Napisał znakomite i opasłe "Dzienniki pisane nocą".

Jeszcze paru by się znalazło... ;)

33
Aż wstyd przyznać, literaturę polską znam decydowanie mniej dogłębnie niż poezję i prozę zagraniczną, ale wspomnę kilka nazwisk, które zapadły mi w pamięć. Niektóre już się pojawiały:

- Herbert, przede wszystkim (jego eseje są może nie tyle odbierają mowę, co raczej zadziwiają trafnością przemyśleń oraz lekkością pióra; polecam zwiedzać i zachwycać się dawnym pięknem razem z nimi; mam tu na myśli Martwą naturę z wędzidłem, Barbarzyńcę w ogrodzie oraz Labirynt nad morzem. Taka dość przyśpieszona oraz mimo wszystko bardzo skrótowa, syntetyczna, ale wciąż interesująca i wartościowa podróż przez kulturę europejską.)

- Sienkiewicz Quo Vadis? -> o ile większość jego dzieł przeczytałem ze średnim - nie oszukujmy się - zainteresowaniem, o tyle wspomniana książka jest dla mnie jednąz bardziej lubianych. Doceniony powinien zostać nie tylko potoczysty i wciągający styl, ale także… no, trzymajmy się tematu "najpiękniejsze".

- Jacek Dehnel, jeśli chodzi o bardziej współczesne nazwiska. Mogę mówić tylko w kwestii Lali, natomiast wielu moich znajomych bardzo ceni jego sposób pisania.

(zauważyłem, że tutaj się zgodzę z przedmówcą)

- Prus. Tu nic nie trzeba chyba wyjaśniać.

- Herling-Grudziński

- Gombrowicz (jeżeli przyjąć kryterium "piękna", to nikt chyba nie wykorzystuje uroku języka w taki sposób, jak on".)

A, no i nie wiem na ile dobrze jest siędo tego przyznawać, ale pewnego sennego lata bez reszty wciągnęły mnie kolejne tomy cyklu "Noce i dnie" M. Dąbrowskiej. :wink:
"Tylko zmysły mogą uleczyć duszę, tak samo jak tylko dusza może uleczyć zmysły."

"Ale najodważniejszy z nas boi się samego siebie."

"(...) geniusz trwa dłużej niż piękno."

Oscar Wilde, Portret Doriana Graya

37
Myślę, że mamy całą masę wspaniałych pisarzy, często niedocenianych, przez wzgląd na może trochę nadmierne koncentrowanie się na zagranicznej twórczości. Leśmian cechował się ogromną wyobraźnią językową (nie na próżno Mieczysław Jastrun "leśmianizmy" określił cudotworami słowotwórczymi), a jaką on budował atmosferę (zmory, topielce, kocmołuchy, trupięgi, baśniowość, "stający się" świat, wizyjność, jawa a sen), to taki wirtuoz zmysłów. Nie inaczej jest w przypadku Kazimierza Przerwy-Tetmajera; te migawki, które wyłapywał i ubierał w słowa ("zadrgała senność sfer i kwiaty zaszeptały", "świateł szafiry, topazy i róże, alabastrowe sale i przedsienia, kwiaty w wazonach rżniętych w ametyście, kielichy z piany, ze szmaragdu liście", "puchem mlecza się bawmy i ćmy błoną przezrocza, i sów pierzem puszystym, co w powietrzu krąg toczą"). Dalej oczywiście Maria Pawlikowska-Jasnorzewska ze swoją finezją, liryczną kokieterią, specyficznym pięknem, drobiazgowością, bujnością, kalejdoskopowością świata, wysublimowanymi połączeniami słów, eterycznością - to właśnie u niej są jedwabne popioły, ryby w falbankach tiulowych skrzeli, zardzewiałe róże, szumiące ogrody, niedbale rozrzucone meduzy, księżyce broczące w srebrnych kolcach, rżnięte diamenty. Jej utwory dają możliwość głębszego przeżycia estetycznego. A Maryla Wolska ? Przecież to jej wiersze zostały nazwane "złotą struną". I nie może zabraknąć Kazimiery Iłłakowiczówny, no i też Magdalena Tulli z książką "Sny i kamienie". Wspaniały jest także klimat stworzony przez Olgę Tokarczuk w "Dom dzienny, dom nocny". Odchodząc od takiej poetyckości - Sylwia Chutnik - w "W krainie czarów"pochyla się nad sprawami marginesowymi, ależ jak ona to czyni: niby prześmiewczo, a w gruncie rzeczy empatycznie do tego stopnia, że człowiek zerka za róg własnego podwórka. Zenon Przesmycki także zasługuje na uwagę, Sławomir Mrożek to już na pewno. Na mojej liście jednak króluje Witold Gombrowicz, bo to, jak on ukazywał rzeczywistość, jak kreował bohaterów, przy użyciu jakich stylów, środków stylistycznych, gatunków - geniusz, geniusz słowa i oka (którym obserwował to, co go otacza)!
zapraszam na bloga: blacklady.blogujaca.pl

38
Szkoda, że to nie jest fejsbuk, bo dałbym Ci lajka. :D Tak, to tylko mogę stwierdzić, że się z Tobą w pełni zgadzam. :)
Zwłaszcza z Gombro. Jego pisanie stanowiło dla mnie pierwszy impuls do rozpoczęcia własnych przygód literackich.

40
Baribal, literacką miłością do twórczości Gombrowicza zapałałam w wieku 17 lat (gdy przeczytałam te "pozornie alogiczne" ciągi słów w "Ferdydurke", potem już poleciało "Trans-Atlantyk", "Iwona, księżniczka Burgunda", "Operetka", którą notabene jestem zachwycona, dalej "Kosmos", "Opętani", "Nasz dramat erotyczny", "Ślub", "Bakakaj i inne opowiadania", no i "Dzienniki" i wydany całkiem niedawno przez Ritę Gombrowicz "Kronos", będący ich dopełnieniem). Gombrowicz celebruje mowę, bawi się nią, jednocześnie manipulując czytelnikiem (albo akceptujesz zasady jego gry, albo nie masz czego tu szukać^^): deformacje, formy wyrafinowane, bełkotliwe zawodzenia, delektowanie współbrzmieniami, echolalie, słowa klucze i symbole, powtórzenia (liter, sylab, wyrazów, zdarzeń), mowa sekretna, groteska, absurd, neologizmy, aliteracje, masa synonimów, abstrakcyjne rymy, ale zawsze "wsobność", a więc zwrot ku sobie, i pogoń za człowiekiem, równocześnie uciekając, a to wszystko nasycone erotyką, podszyte zbrodnią. Jego utwory to szyfr istnienia - potęga! dla mnie bomba;)

Marcin Dolecki, z Filologią polską oficjalnie mam za sobą 5 lat (bo studia), ale generalnie to chyba całe życie;) Duszę mam literacką, tak myślę...
zapraszam na bloga: blacklady.blogujaca.pl

41
Pozwolę sobie odświeżyć nieco wątek, bo wydaje mi się interesujący. Być może wyłamię się, ale jedną z moich Mistrzyń jest Eliza Orzeszkowa. Jej "Nad Niemnem" przeczytałam nie mniej niż 10 razy. Ujmuje mnie w tym spokojna narracja i sposób ukazania zwykłego życia. Niby nic się tam wielkiego nie dzieje, a dni upływają tak samo, a jednak następują jakieś przemiany bohaterów pod wpływem tak zwykłych zdarzeń, jak spotkanie z sąsiadem. Umiejętność opisywania rzeczy zwykłych to coś, do czego staram się dążyć.
W swoim czasie olbrzymie wrażenie zrobiły na mnie nowele Konopnickiej i nie czytałam ich w ramach lektur szkolnych, tylko natrafiłam na nie przypadkiem. Chciałabym móc operować różnymi językami tak jak ona, wyrażać wielkie stany ducha za pomocą kilku dobranych, prostych słów albo jednym zdaniem, co się stało, a co nie.
Piszę fantastykę, więc chyba powinnam mieć jakiś polski wzór, ale, o dziwo, nie mam chyba nikogo takiego. Wychowałam się na Sapkowskim i przez cały czas gimnazjalny wielbiłam go bezkrytycznie, potem miałam przerwę, a niedawno odświeżyłam sobie "Wiedźmina" i cóż, rozczarowałam się. Spoza erudycji i językowej maestrii momentami wystaje szablon.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

43
Natalia, chyba nie piszesz tego poważnie?

Serio lubię "Nad Niemnem", zapoznałam się jeszcze we wczesnej podstawówce. Mogę cytować fragmenty z pamięci. Dylematy pani Andrzejowej Korczyńskiej albo samotność Benedykta lub Marty zawsze mnie wzruszały. Co więcej, znam parę innych ludzi w moim otoczeniu, którzy szczerze cenią "Nad Niemnem" i parę razy zdarzyło nam się z zapałem dyskutować o tej książce.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

45
Takie wyznanie budzi często gwałtowne reakcje. :)

Ciekawe, dlaczego. Orzeszkowa jako guilty pleasure? :lol:

Przypomniało mi się jeszcze, będzie pokrewne: Dąbrowska. Podoba mi się jej rozwój postaci i pogłębiona psychologia. "Noce i dnie" to według mnie solidna powieść obyczajowa, bez udziwnień językowych (za którymi nie przepadam, np. Gombrowicza bardzo ciężko mi się czyta), za to ze wspaniale poprowadzoną fabułą, która jest wypadkową sytuacji i charakterów. Idealnym przykładem takiego momentu jest dla mnie wątek zdrady Bogumiła. Z tą relacją, z takimi ludźmi, w takich okolicznościach było wysoce prawdopodobne, że tak to się właśnie skończy. I to mi się podobało.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

46
Do utworów prozatorskich polskiej literatury pozwolę sobie dołączyć zapomnianego Stefana Żeromskiego. ("Popioły")."Pomimo historycznego kontekstu powieść uważam za aktualną w aspekcie polskości i przemiany pokoleniowej. Można zmieniać scenerię, rekwizyty, a rozterki kolejnych pokoleń Polaków pozostają jakby te same.
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dyskusje o literaturze”

cron