Audiobooki

31

Latest post of the previous page:

Navajero, o dzięki wielkie, skorzystam! Ja w temacie zielona, więc nawet takich stron nie kojarzę. :D
Znaczy się, jak przytoczyłeś nazwę, to skojarzyłam, ale pewnie sama by mi się na myśl nie nasunęła.
„Words create sentences; sentences create paragraphs; sometimes paragraphs quicken and begin to breathe.” – Stephen King

Audiobooki

32
Nie ma za co, to kryptoreklama, bo tam są i moje :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Audiobooki

33
Ja w zeszłym roku przeczytałem pewnie ze 3-4 książki. Przesłuchałem blisko 30, a z mniejszymi nowelami, opowiadaniami, wierszami etc. pewnie pod 50 :)
Słucham podczas jazdy samochodem, wykorzystując czas, który normalnie przepadł by na słuchanie muzyki czy radia... ew. oglądanie widoków za oknem.
Podtrzymując wcześniejsze spostrzeżenia nadal polecam. Szczególnie, jak ktoś chce nadrobić jakieś braki w literaturze, której normalnie nie chciałoby mu się za bardzo czytać :p Odświeżyłem sobie także kilkanaście pozycji, które wcześniej przeczytałem... Na co też zapewne nie miałbym czasu w innych okolicznościach.

Audiobooki

34
Odświeżam temat zamiast robić nowy.
A. A. Raven pisze: (pt 27 paź 2017, 00:03) należy kilka godzin codziennie czytać i pisać. Rady znakomite – jeśli ktoś utrzymuje się z pisarstwa, albo nie ma rodziny, czy innych zajęć
w punkt. To jest jeden z głównych powodów, dla których też częściej słucham niż czytam. (I pewnie stąd tyle problemów z interpunkcją i gramatyką).
Audiobooki, mi przynajmniej, wchodzą bardzo łatwo, bo słuchanie jest bardziej bezpośrednie i naturalne od czytania tekstu, który przetwarzamy w myśli. (To tylko ortezy strumienia myśli ;) ale pismo jest bardziej wtórne).
Dużo zależy od lektora. Generalnie, kobiet w tej roli prawie nie trawie (z kilkoma wyjątkami). Lektor tak jak w filmie, musi być bardzo przeźroczysty i poprawny- minimalizować narzucanie interpretacji, ale nie utrudniać zrozumienia.
Byłam na kursie lektorskim -do tego stopnia interesuje mnie temat- sposób czytania zależy od książki, ale nie wszystkie książki nadają się do przeczytania. Usłyszałam tam anegdoty o produkcji takich audiobooków: Jeden problem, że nie autorka nie potrafiła sobie sama poradzić z przeczytaniem, chociaż fani bardzo prosili. Drugi, że inna książka nie układała się wogole w takie wypowiedzi, które deklamowane - są zrozumiałe i układają się w dobrze brzmiącą całość (nie była pisana z zamysłem czytania na głos).

@autorzy, czy zawsze czytacie na głos fragmenty, żeby sprawdzić jak brzmią?
Jim Skalniak pisze: (sob 16 cze 2018, 08:51) nagrania Polskiego Związku Niewidomych
O tak. Powiedziałabym że nawet tamci lektorzy mięli swoje maniery, ale nie dopuszczali się niewyraźnego mamrotania, które często spotykam w nowych produkcjach (może być coś przeczytane nawet szeptem, ale głośność powinna być tak wyrównana, żeby to potem słuchacz wyłapał).
Jim Skalniak pisze: (sob 16 cze 2018, 11:46) Kolega w ten sposób odpoczywał. Nagrywał sobie jakąś książkę (a nieraz i podręcznik na studia) i szedł na spacer.
Ja uczyłam się tak do egzaminów myjąc okna xD Jeszcze miałam dyktafon kasetowy.

Audiobooki

35
Sama czytam na głos to, co napiszę i zwykle udaje mi się wychwycić jakąś niezręczność, ale też nie zawsze, bo co innego czytać na głos tekst, który się zna (i na przykład mieli od miesiąca), a co innego czytać na głos coś zupełnie nowego. Dlatego często jednak nie wychwytuję, że jakieś zdanie jest potwornie długie -- ja wiem, o co w nim chodzi (kropki często mi przeszkadzają i jestem uzależniona od średników), ale ktoś, kto widzi je pierwszy raz, zgubi się w połowie. Także czytanie na głos to jeden ze sposobów poprawy rytmu tekstu, ale wcale nie wystarczający ani jedyny słuszny.

Raczej też nie słucham audiobooków. W całości przesłuchałam chyba tylko Harry'ego Pottera w oryginale (i chyba Grę o tron, jeden tom, ale to było trochę już takie słuchowisko z muzyką, podziałem na role i innymi efektami dźwiękowymi), kiedy akurat miałam w pracy długą serię bardzo monotonnych zdań do wykonania. Mam jednak problem z utrzymaniem uwagi i zwykle szybko tracę wątek, zaczynam myśleć nie wiadomo o czym (podobnie jak przy średniej jakości serialu lub filmie, najczęściej wtedy oglądam i jednocześnie robię na drutach). Czasem trafi się jakiś podcast i to raczej w formie rozmowy.

Jeszcze mi się teraz przypomniało, że słuchałam autobiografii Carrie Fisher czytanej przez nią samą (i zdaje się jakieś wyrywki z jej starych pamiętników czytane przez jej córkę). To było prawdziwe złoto. Jeśli coś powinno być czytane przez autorów, to właśnie autobiografie, klimat jest wtedy taki intymniejszy.
urka pisze: (sob 03 cze 2023, 10:17) Dużo zależy od lektora. Generalnie, kobiet w tej roli prawie nie trawie (z kilkoma wyjątkami). Lektor tak jak w filmie, musi być bardzo przeźroczysty i poprawny- minimalizować narzucanie interpretacji, ale nie utrudniać zrozumienia.
To jest akurat głębszy problem. Oczywiście wszyscy mamy własne upodobania, ale to, że ogólnie uznaje się męskie głosy za bardziej naturalne, przezroczyste czy też obiektywne, to na tym etapie jest tylko i wyłącznie kwestia przyzwyczajenia (ponieważ lektorami filmowymi byli i wciąż są głównie mężczyźni, jak w wielu innych zawodach). I też patrząc szerzej to, co męskie, uważane jest za doświadczenie powszechne, ludzkie, a to, co kobiece... raczej wyłącznie jako sprawa kobiet :P Dlatego nikt nie ma problemu, żeby obejrzeć film o kobietach z lektorem męskim, ale w odwrotnej sytuacji to jakoś nienaturalnie :roll: generalnie też miałam takie przekonanie kiedyś, że te głębokie męskie głosy to są jakieś lepsze, ale polecam konfrontować takie przekonania w sobie, bo często się okazuje, że są cudze, a nie nasze własne i często krzywdzące ;) a przecież kobiety też mają piękne, głębokie głosy. Są takie aktorki, których mogłabym słuchać w zachwycie godzinami, nawet gdyby czytały słownik.
Generalnie w ogóle nie lubię oglądać czegoś z lektorem, zwłaszcza filmu czy serialu anglojęzycznego -- lektor obcina więcej niż napisy i zdecydowanie spłaszcza dla mnie odbiór. Jeśli coś mi się zdarzy obejrzeć z lektorem, to raczej filmy azjatyckie, bo tamte języki i ich intonacja jest mi tak obca, że lektor mi wtedy nie przeszkadza. A dubbing w czymkolwiek poza animacją to już jest zbrodnia przeciwko ludzkości.

Audiobooki

36
ledwo pisze: (sob 03 cze 2023, 13:29) to, co męskie, uważane jest za doświadczenie powszechne, ludzkie, a to, co kobiece...raczej wyłącznie jako sprawa kobiet :P Dlatego nikt nie ma problemu, żeby obejrzeć film o kobietach z lektorem męskim, ale w odwrotnej sytuacji to jakoś nienaturalnie :roll: generalnie też miałam takie przekonanie kiedyś, że te głębokie męskie głosy to są jakieś lepsze, ale polecam konfrontować takie przekonania w sobie, bo często się okazuje, że są cudze, a nie nasze własne i często krzywdzące ;)
sorry, ale to nawet nie jest argument. Sama przyznałaś że prawie nie słuchasz audiobooków. Ja naprawdę mam dużo przesłuchanych i mówię z doświadczenia- swojego ale nadal: na liście ulubionych lektorów mam może trzy kobiety i to nie znaczy że jest ich mało generalnie, tylko że właśnie czytając "pięknie", przeszkadzają mi w odbiorze treści. Tak jak samej ci to przeszkadza w dubbingu. (Zgaduje że chodzi o filmy/seriale aktorskie, a nie animowane- bo tam, to zazwyczaj Polski dubbing- jest petarda).

Audiobooki

37
Moim celem nie było podważenie twoich preferencji i nie musisz mi nic udowadniać ;) Twoje słowa akurat skojarzyły mi się z moim doświadczeniem, więc się nim podzieliłam jako ogólną refleksją na temat kształtowania się w nas różnych przekonań i wcale nie upieram się, że twoje doświadczenie musi być takie samo jak moje, przekonania fałszywe, a preferencje mniej słuszne czy cokolwiek innego. Po prostu lubię się zastanawiać nad preferencjami i ich genezą -- swoimi i cudzymi; ciebie może, ale wcale nie musi to interesować. Twoja broszka.
W dubbingu przeszkadza mi coś innego -- nawet nie to, jak ktoś interpretuje daną rolę, bo to kwestia indywidualna, ale właśnie że jest to już osobna interpretacja doklejona do obrazu, którego oryginalne dialogi wycięto. Nie da się tego zrobić dobrze w filmach aktorskich. Pozbawia się wtedy aktora lub aktorkę głosu, integralnej części roli i końcowy efekt jest absurdalny, zwłaszcza dla mnie, jeśli oglądam kogoś często i znam jego lub jej głos. Mam dysonans poznawczy -- obraz nie zgadza mi się z dźwiękiem. Pół biedy, jeśli jest to film aktorski dla dzieci -- można zrozumieć, że mały odbiorca nie nadąża za napisami. Ale dla dorosłych ludzi, którzy nie mają ograniczeń? W animacji nie ma tego problemu, bo warstwa wizualna jest... cóż, animowana i tutaj zgodzę się, że faktycznie dubbing polski jest zwykle świetny. Mogłabym się zastanawiać na przykład, czy moja absolutna miłość do polskiego dubbingu Króla Lwa wynika z tego, że jest taki dobry, czy może dlatego, że poznałam go przed oryginałem i osłuchałam się przez całe dzieciństwo, wiążąc emocjonalnie z tą konkretną interpretacją, podczas gdy angielski, obiektywnie oryginalny, usłyszałam dopiero jako nastolatka... Ale dobra, bo to już mocno nie w temacie :P Kończąc więc już te niekończące się dygresje -- osobiście nie mogę powiedzieć, żebym wybierała audiobooki ze względu na płeć lektora, brak mi danych statystycznych i w związku z tym raczej jestem skłonna oceniać poszczególne interpretacje indywidualnie.

Audiobooki

38
Gdyby nie audiobooki to prawdopodobnie do dzisiaj nie zetknąłbym się z twórczością Lema. Wiedziałem, że Lem Wielkim Pisarzem Był, ale raczej z tych dla intelektualistów. Normalni ludzie tego nie czytali. W czasach przedinternetowych dla nastolatków był raczej postacią memiczną, jeśli znało się utwór Kalibra 44 "Film":

Lem jest fantastą
Pisze o tym, że przybysze są zieloni
Jak ciasto kiwi, dla mnie obrzydliwi


Wszystko zmieniło się podczas lockdownu, kiedy z nudów odpaliłem "Solaris" - słuchowisko w reżyserii Waldemara Raźniaka z Więckiewiczem (Kelvin), Cielecką (Harey), Woronowiczem (Snaut). To było na tyle dobre, że od tamtej pory przeczytałem "Głos Pana", "Wizję Lokalną", "Astronautów" i "Niezwyciężonego". Co do "Solaris" - w tym roku to już na pewno przeczytam :)

Bym zapomniał... Jeszcze "Mistrz i Małgorzata". Bez audiobooka nie sięgnąłbym po książkę. Ten sam powód, co w przypadku Lema.

Audiobooki

39
Ja doceniłam audiobooki jak urodziłam dziecko i okazało się, że jak ręce są zajęte, to wciąż można "czytać". Dla mnie bomba.

Cieszę się, że ktoś wpadł na taki zmyślny pomysł, by przestrzeń audiobooków rozwinąć, tak by faktycznie słuchanie książek było wygodne i dostępne. Nie widzę totalnie żadnej różnicy co do jakości zapoznawania się z książką jeśli chodzi o audiobooki i książki drukowane (czy e-booki). Treść ta sama, natomiast różni się forma przekazu i do niej trzeba się dostosować. Czytanie na czytniku daje mi ten komfort, że bez problemu mogę pewne fragmenty czytać szybciej a inne wolniej, w zależności od poziomu skomplikowania danego fragmentu - jest zatem efektywniej. Pozostaję też bardziej w "rzeczywistości", nie odcinam się od dźwięków, jestem obecna, chociaż robię coś wartościowego. Audiobook natomiast daje mi ten komfort, że nie muszę nic trzymać w rękach, co sprawdza mi się na spacerach, w czasie nocnych pobudek. No i wzrok - ulga dla oka. Jak jest dobry lektor, to jeszcze mam dodatkową przyjemność - miałam tak podczas czytania "Osady", gdzie Janusz Zadura po prostu zrobił kawał dobrej roboty.
Audiobook jest fajnym wypełnieniem przestrzeni między książką do strcte czytania a filmem - jest historia, są słowa i jest dźwięk, nie ma obrazu. Kto wie, może z biegiem czasu pojawią się też ścieżki i efekty dźwiękowe.

Audiobooki

40
Aktualizując temat: Nadal nie przepadam za audiobookami (bo się mi nie opłacają).

W mojej hierarchii stoją gdzieś po filmikach z wykładami online, na równi z podcastami. Jeśli zawierają interesujący mnie temat, a nie mam dostępnego sfilmowanego wykładu lub preferowanie tekstu – to tak, sięgnę, ale męczę się, wytężając uwagę. Być może to kwestia starzenia się albo jakaś inna, ale coraz mocniej zauważam, że nawet robienie prostych rzeczy w czasie słuchania kończy się stratami na zrozumieniu tematu czy śledzeniu wątku (czyli tracę czas, bo potrzebuję "dosłuchiwać", co mi umknęło albo porzucać momentalnie czynność, a przecież nie zawsze się tak da zatrzymać w pół ruchu). Do audiobooka czy podcastu muszę usiąść na spokojnie i wsłuchać się, a jeśli to temat podręcznikowo-poradnikowy, to najbardziej opłacalne okazuje się robienie notatek.

Stąd dla mnie odpada największa zaleta audiobooków, czyli możliwość wykorzystania wzroku i wolnych rąk do wykonywania innych prac równolegle.
Finalnie wychodzi, że audiobook dla mnie oznacza dłużej, drożej i bardziej męcząco. Szybciej zrobię , co mam zrobić, a później szybciej przeczytam tekst i lepiej z niego zrozumiem, niż jeśli miałabym próbować dokonania obu rzeczy równocześnie. Poza tym mogę czytać i pracować naprzemiennie, dzięki czemu mój umysł i ciało naprzemiennie się regenerują. Po jednoczesnej pracy fizycznej i tak wytężonej uwadze na słuchanie zwykle muszę jeszcze osobno zarezerwować sobie spory czas na odpoczynek od obu, na przykład poleżeć albo posiedzieć w ciszy, nic więcej nie robiąc.
𝓡𝓲
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dyskusje o literaturze”