Oczywiście nie neguję tego, że Wiedźmin to fenomen w kulturze popularnej – właśnie w kulturze, bo nie tylko w literaturze, jako że saga funkcjonuje interdyscyplinarnie (książka, film, gry, komiksy itp.) i jest jedną z nielicznych polskich marek znanych na całym świecie. Właśnie dlatego postanowiłam to w końcu przeczytać, zachęcana dodatkowo przez bratanicę (lat 28).
1.NEGATYWNA OCENA TYDZIEŃ TEMU
Naprawdę się starałam; przeczytałam „Ostatnie życzenie” i połowę „Miecza przeznaczenia”, dalej nie dałam rady. Drażniło mnie i nudziło. I zaczęłam się zastanawiać, dlaczego.Pomyślałam, że pierwsza sprawa to wiek. Być może gdybym teraz czytała „Tomka w krainie kangurów” wcale nie byłabym tak zachwycona jak mając lat dwanaście? Powrót do młodzieńczych lektur często jest rozczarowujący i lepiej tego unikać, zachowując w pamięci tamten wspaniały świat.
Druga sprawa to język. Język postaci jest zazwyczaj barwny i konsekwentnie prowadzony, pełen oczywiście zapożyczeń z Sienkiewicza itp., ale toczy się gładko, nic „nie haczy”. Gorzej z językiem narratora – jest bardzo nierówny, czasem niechlujny, czasem nieporadny, a czasem to wręcz nienajlepsze klisze. I to mnie właśnie drażni i powstrzymuje przed dalszym czytaniem, no i skłania do opinii, że tekst jest słabo napisany.
I tak np.:
Tekst – klisza z Harlequina:
Wsparta na wyprężonych ramionach musnęła mu twarz włosami, które pachniały rumiankiem. Zdecydowana i jakby zniecierpliwiona pochyliła się, dotknęła koniuszkiem piersi jego powieki, policzka, ust. Uśmiechnął się, ujmując ją za ramiona, bardzo wolnym ruchem, ostrożnie, delikatnie. Wyprostowała się, uciekając jego palcom, promieniująca, podświetlona, zatarta swym blaskiem w mglistej jasności świtu. Poruszył się, ale stanowczym naciskiem obu dłoni zabroniła mu zmiany pozycji, lekkimi, ale zdecydowanymi ruchami bioder domagała się odpowiedzi. Odpowiedział. Nie cofała się już przed jego dłońmi, odrzuciła głowę w tył, potrząsnęła włosami. Jej skóra była chłodna i zadziwiająco gładka. Oczy, które zobaczył, gdy zbliżyła twarz do jego twarzy, były wielkie i ciemne, jak oczy rusałki.
(Zwłaszcza zatarta swym blaskiem w mglistej jasności świtu to klasyczny babol).
Tekst niechlujny/nieporadny:
Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę. Było późne popołudnie i kramy powroźników i rymarzy były już zamknięte, a uliczka pusta. Było ciepło, a człowiek ten miał na sobie czarny płaszcz narzucony na ramiona. Zwracał uwagę. Zatrzymał się przed gospodą "Stary Narakort", postał chwilę, posłuchał gwaru głosów. Gospoda, jak zwykle o tej porze, była pełna ludzi. Nieznajomy nie wszedł do "Starego Narakortu" (powtórzenie). Pociągnął konia dalej, w dół uliczki. Tam była druga karczma, mniejsza, nazywała się- "Pod Lisem". Tu było pusto. Karczma nie miała najlepszej sławy. Karczmarz uniósł głowę znad beczki kiszonych ogórków i zmierzył gościa wzrokiem. Obcy, ciągle w płaszczu, stał przed szynkwasem sztywno, nieruchomo, milczał. - Co podać? - Piwa - rzekł nieznajomy. Głos miał nieprzyjemny. Karczmarz wytarł ręce o płócienny fartuch i napełnił gliniany kufel. Kufel był wyszczerbiony.
Pomieszanie stylu bajki dla dzieci z językiem dorosłych ( z domieszką autoironii w ostatnim zdaniu):
- Słucham - rzekł Velerad, bawiąc się ciężkim buzdyganem leżącym na stole. - Jestem Velerad, grododzierżca Wyzimy. Co mi masz do powiedzenia, mości rozbójniku, zanim pójdziesz do lochu? Trzech zabitych, próba rzucenia uroku, nieźle, całkiem nieźle. Za takie rzeczy u nas w Wyzimie wbija się na pal. Ale ze mnie sprawiedliwy człek, wysłucham cię przedtem. Mów.
Tutaj z kolei bardzo dobry, jednolity i konsekwentny w stylu fragment wypowiedzi:
- Niestety, znalazł się jeden, błazen w spiczastej czapce na łysym czerepie, garbaty eremita, który wymyślił, że to są czary, że to się da odczynić i że ze strzygi znowu będzie Foltestowa córeczka, śliczna jak malowanie. Trzeba tylko przesiedzieć w krypcie całą noc, i już, po krzyku. Po czym, wyobrażasz sobie, Geralt, co to był za półgłówek, poszedł na noc do dworzyszcza. Jak łatwo zgadnąć, wiele z niego nie zostało, bodajże tylko czapka i laga. Ale Foltest uczepił się tego pomysłu jak rzep psiego ogona. Zakazał wszelkich prób zabicia strzygi, a ze wszystkich możliwych zakamarków kraju pościągał do Wyzimy szarlatanów, aby odczarować strzygę na królewnę. To była dopiero malownicza kompania! Jakieś pokręcone baby, jacyś kulawcy, brudni, bracie, zawszeni, litość brała. No i dawaj czarować, głównie nad miską i kuflem. Pewnie, niektórych Foltest albo rada zdemaskowali prędko, paru nawet powiesili na ostrokole, ale za mało, za mało. Ja bym ich wszystkich powiesił.
2. POZYTYWNA OCENA DZISIAJ
Dziś nie jestem tak bardzo przemęczona jak tydzień temu. Czytam sobie od nowa i spokojnie „Ostatnie życzenie” i zaczyna mi się podobać, bawić, wzruszać i wciągać!
Tak więc, nie wdając się w szczegółowe rozważania na temat literatury popularnej, intertekstualności, archetypów, mitów arturiańskich, mitologii słowiańskiej, wpływów Sienkiewicza, erudycji, ironii i dowcipu autora itp.itd. – przyznaję, że moja pierwsza ocena była niesprawiedliwa i powierzchowna.
Wiedźmin, podobnie jak np. trylogia Sienkiewicza, nie należy do tzw. literatury wysokiej, jest za to – co znacznie ważniejsze i atrakcyjniejsze dla czytelnika – bardzo dobrą literaturą popularną.
Podkreślam, że piszę te słowa na podstawie lektury „Ostatniego życzenia” i części „Miecza przeznaczenia”, pozostałych tomów nie znam.
No i piszę tylko i wyłącznie w swoim imieniu:-))