Latest post of the previous page:
Marti - Ha ha, a widzisz... Ten tekst męczy, bo ja kocham męczyć ludzi17
Ze zwykłej, babskiej ciekawości śledziłam pole bitwy do zweryfikowania. Uh, jak bardzo nie chciałabym być w skórze sprawców zielonego napisu, myślałam z przekornym uśmieszkiem. Wczoraj jednak zajrzałam, a tu co? Jedynie szesnaście zer?! Gdzie ta rozpierducha, nawałnica łamiąca wszystkie rygle? 
A tak serio to szacun dla Weryfikatorów. To się nazywa pasja ( tudzież obawa, że jak się jeden wycofa, to reszta dobrze wie gdzie parkuje samochód)
Tak szczerze mówiąc, to już nie czekam na ocenę z takim utęsknieniem jak wcześniej. Wiem czego się spodziewać, więc jak oceniający zostawią mnie na koniec, to sie nie pogniewam. Serio. Dokładnie jak z kolejką do dentysty...
A tak serio to szacun dla Weryfikatorów. To się nazywa pasja ( tudzież obawa, że jak się jeden wycofa, to reszta dobrze wie gdzie parkuje samochód)
Tak szczerze mówiąc, to już nie czekam na ocenę z takim utęsknieniem jak wcześniej. Wiem czego się spodziewać, więc jak oceniający zostawią mnie na koniec, to sie nie pogniewam. Serio. Dokładnie jak z kolejką do dentysty...
18
O, mamo! Po raz pierwszy w historii weryfikatorium porównał oczekiwanie na weryfikację jak na wizytę u dentysty... 
Zith - dziękujemy za ciepłe słowa (to nie o dentyście).
Zith - dziękujemy za ciepłe słowa (to nie o dentyście).
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
20
Raczej głównie przeze mnie - mam wystarczającą ilość tekstów nadesłanych pocztą, by spędzać nad nimi długie godziny - wobec czego pracuję nad tym, co wg mnie konieczne.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.