Nie wiem, czemu nie napisałam od razu kiedy wyszedł ten numer, ale skoro i tak przeczytałam i mam jakąś opinię, to się podzielę

„Dziecko Celiny” super, widzę że dzieci w horrorach nadal mają się dobrze. Motyw wiecznie żywy, prawie jak bareizmy.
„Potwór spod łóżka” – tu dziecko w ogóle nie ma się dobrze i po tym tekście pomyślałam, że tego już za wiele. Oczywiście, w całym numerze może się wydawać wręcz potrzebnym głosem. Dla mnie – nie. I zaznaczam, tylko o tematykę chodzi. Przewrażliwiona jestem.
„Śniący” to coś niezbyt szczególnie wesołego, niezbyt szczególnie smutnego, a jednak w pojedynkę kładzie na łopatki wszystkie pozostałe drable. Za krótkie! Z takim pomysłem to niech autor książkę napisze!
„Upadek” skojarzył mi się z jakąś bajką. Tak jakby morał z niego przebijał

6D – ja nie wiem skąd wy te pomysły bierzecie, ale zazdroszczę, podziwiam, jaram się. Jaram się tym drablem nie bardziej niż „Śniącym” (no bo „Śniącym” jednak bardziej, ale niewiele).
„Pętlarz” to coś absolutnie genialnego, wciąga niesamowicie. Nie wiem, czy to przez narrację (zwrot do czytelnika) czy przez super styl, ale uwielbiam.
Nie będę mówić o całej reszcie tekstów – to znaczy, że mi się podobały, ale nie mam wiele do dodania. Jedyny, który mnie ani ziębi, ani grzeje, to ten z Elisą Day. Tak naprawdę nie rozumiem, co jest w tej historii, że jest tak często powtarzana. Ogrywana. Przerabiana.