Obudziła się z ciężkiego snu, w którym coś ją dusiło ugniatając klatkę piersiową.
Otwierając oczy zerknęła w wprost w żółtą tęczówkę z pionową źrenicą, teraz tak szeroko rozwartą, że prawie okrągłą.
- No wreszcie jaśnie pani raczyła się obudzić – cyniczny, ociekający jadem głos, dotarł do jej uszu.
Odwróciła się na bok, zrzucając kota z siebie. Przez chwilę panowała cisza, a potem kocur zaczął się ocierać o jej twarz, kładąc się na głowie i głośno mrucząc.
- Kuba – jęknęła sennie, spychając oburzone zwierzę z łóżka i nakrywając się aż po czubek głowy, wystawiając tylko nos żeby się nie udusić.
- Nienawidzę jak mówisz do mnie Kuba, Kubuś albo Jakubek. - Słyszała mamrotanie kocura, krążącego wokół jej kokonu żeby wepchnąć się pod kołdrę. Głos ucichł po chwili i chyba nawet usnęła ciężko oddychając, dopóki nie poczuła ugryzienia w duży palec u nogi. Zerwała się z wrzaskiem siadając na łóżku.
Kot z bezpiecznej odległości końca stołu, przyglądał się z niewinną miną, udając że w ogóle jest tu przypadkiem.
- Skoro wreszcie wstałaś, to daj jeść – mruknął leniwie.
Dziewczyna popatrzyła się krzywo na kota, a potem na wyświetlacz gdzie czerwonymi cyframi pokazana była godzina.
- Budzisz mnie o trzeciej w nocy jak wstaję za dwie godziny? Serio Jakubie?
Kot wzruszył ramionami, jak to tylko one potrafią.
- Konam z głodu, więc mogłabyś się poświęcić trochę dla mnie. W końcu jestem tylko koteczkiem. Po za tym kto ci każe wstawać w środku nocy. Robisz to dla własnego widzimisię…
- Bo idę do pracy – wtrąciła się, wygrzebując spod kołdry.
- No wiesz… ja ci naprawdę współczuję ale ktoś musi zapracować na moje saszety i żwirek.
- Dam ci jeść, a ty dasz mi spokój – powiedziała wyślizgując się z łóżka.
- Umowa – mruknął kocur – ale daj mi mięso bo te suche trociny, które sypiesz do miski to tylko pociąg towarowy zwany Balbiną, jest w stanie jeść.
Pies uniósł duży łeb z posłania ze zwisającymi uszami i załzawionymi oczami przyglądając się rozmówcom.
- Saszety też nie chce – zauważył kot gdy sięgała po pudełko. - W ogóle zdajesz sobie sprawę co w niej jest?
- Mięso z sosikiem.
- Naprawdę? To może skład sobie przeczytaj to dowiesz się czym mnie trujesz.
- A może Kuba weźmie się za robotę i myszy złapie albo pająki i muchy. Tam dopiero jest mięsa i białka.
- Chyba żartujesz – powiedział z przekąsem, dreptając za nią do lodówki i obserwując jak otwiera drzwiczki – Pająki przynoszą szczęście, myszy sygnalizują dobrobyt. W końcu do biednego by nie poszły. A muchy… te są obrzydliwe i mają takie obleśne włochate nogi.
Kuba usiadł na podłodze, układając ogon na łapkach i słuchając jak kobieta mamrota zaglądając na półki by wreszcie wyciągnąć plastikowe pudełko szczelnie zamknięte. Ślinka ciekła mu z pyszczka na ten widok. Wsparł się na jej łydce wbijając pazury.
- Naprawdę Milena, jeden plasterek szynki? I co ja niby mam z nim zrobić? Bo chyba nie najeść się.
Milena przez chwilę grzebała na półkach by znaleźć kolejny pojemni. Obwąchała wędlinę wewnątrz, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że nadaje się jeszcze do jedzenia.
- No chyba nie chcesz mi dać zepsutego mięsa. Ja stąd czuję jak to śmierdzi.
- Albo takie, albo suche – odparła ze znużeniem.
Wysypała zawartość na miskę, szybko wrzucając pudełko do zlewu niemal teleportując się do pokoju. Zamykając drzwi na klamkę i zawijając się w kołdrę żeby złapać resztki snu.
"Kot, który przenika ściany" - Tylko nie saszeta
2Zacznę od języka, dalej będą wrażenia bardziej ogólne.
Jest trochę chropowato. Do szlifu zwłaszcza użycie imiesłowów, długość zdań, ich szyk. Poniżej parę przykładów z takiej "łapanki" - gdzieniegdzie z jakąś sugestią kierunku poprawy (bierz proszę pod uwagę, że to nie żadna "wersja idealna" i na pewno można lepiej).
Ogólnie to lubię imiesłowy, ale bywają złośliwe...
Łatwo ich nadużyć...
Na przykład: "Przez chwilę panowała cisza, a potem kocur zaczął jej się ocierać o twarz i głośno mruczeć.
- Kuba – jęknęła sennie.
Zepchnęła oburzone zwierzę z łóżka i nakryła się aż po czubek głowy, wystawiając tylko nos, żeby się nie udusić."
Problem pojawia się na przestrzeni całego tekstu, więc nie będę powielała tych komentarzy. Może tylko jeszcze z samej końcówki:
Z innych rzeczy:
Mam też wrażenie, że trochę przeładowane to zdanie, ale może jakby wygładzić, to by się wszystko zmieściło... Nie wiem... Jakoś, jakbym nie przestawiała, nie wychodziło mi dobrze brzmiące zdanie.
I tutaj zostawię temat warsztatu językowego.
Co do samej historyjki. Jako kociara się uśmiechnęłam. Obrazek kota podkopującego mi się pod kołdrę albo kładącego się na twarzy, żeby wymusić żarcie o dziwnej porze jest mi bliski
No i oddałaś go, moim zdaniem, przekonująco. Nie wiem natomiast, czy podobnie zadziała to na kogoś, kto nie ma takich skojarzeń.
Mam też wrażenie, że tekst lepiej by działał jako część czegoś dłuższego niż jako osobna miniatura. Po prostu brak tej fabule jakiegoś ciężaru, jakiejś puenty. Ale to takie nie do końca uchwytne: "czegoś mi brakuje".
No i tyle chyba ode mnie. Powodzenia w dalszym pisaniu
Jest trochę chropowato. Do szlifu zwłaszcza użycie imiesłowów, długość zdań, ich szyk. Poniżej parę przykładów z takiej "łapanki" - gdzieniegdzie z jakąś sugestią kierunku poprawy (bierz proszę pod uwagę, że to nie żadna "wersja idealna" i na pewno można lepiej).
Ogólnie to lubię imiesłowy, ale bywają złośliwe...
Żeby na coś zerknąć trzeba najpierw te oczy otworzyć. Więc tutaj imiesłów, sugerujący jednoczesność czynności, nie działa. Lepiej grałoby coś w stylu: "Otworzyła oczy i spojrzała prosto w żółtą tęczówkę z pionową źrenicą [...]"Angulea pisze: (czw 29 maja 2025, 18:11) Otwierając oczy zerknęła w wprost w żółtą tęczówkę z pionową źrenicą
Łatwo ich nadużyć...
Tu masz przykład. Ąc, ąc, ąc, ąc... W zasadzie jak z każdym zabiegiem stylistycznym czy specyficzną częścią mowy itd., takie zagęszczenie tworzy wrażenie niezgrabności, niepanowania nad tekstem. Gorzej się czyta. Lekarstwem mogłoby być tutaj dzielenie zdań na nieco krótsze, ewentualnie rezygnacja z niektórych informacji, które czytelnik może sobie dopowiedzieć. No i oczywiście podmiana części imiesłowów na zwykłe czasowniki.Angulea pisze: (czw 29 maja 2025, 18:11) Odwróciła się na bok, zrzucając kota z siebie. Przez chwilę panowała cisza, a potem kocur zaczął się ocierać o jej twarz, kładąc się na głowie i głośno mrucząc.
- Kuba – jęknęła sennie, spychając oburzone zwierzę z łóżka i nakrywając się aż po czubek głowy, wystawiając tylko nos żeby się nie udusić.
Na przykład: "Przez chwilę panowała cisza, a potem kocur zaczął jej się ocierać o twarz i głośno mruczeć.
- Kuba – jęknęła sennie.
Zepchnęła oburzone zwierzę z łóżka i nakryła się aż po czubek głowy, wystawiając tylko nos, żeby się nie udusić."
Problem pojawia się na przestrzeni całego tekstu, więc nie będę powielała tych komentarzy. Może tylko jeszcze z samej końcówki:
Najpierw wysypała zawartość, potem wyrzuciła opakowanie. Kolejne czynności też następują po sobie, a nie w trakcie wysypywania żarcia do miski, więc imiesłowy tu są błędne - wszystko można spokojnie podmienić na czasowniki.Angulea pisze: (czw 29 maja 2025, 18:11) Wysypała zawartość na miskę, szybko wrzucając pudełko do zlewu niemal teleportując się do pokoju. Zamykając drzwi na klamkę i zawijając się w kołdrę żeby złapać resztki snu.
Z innych rzeczy:
Bardzo dużo kolejnych wydarzeń w jednym zdaniu. Głos cichnie, kobita zasypia, kobita się budzi, bo kot ją gryzie w palec. Lepiej byłoby to trochę odciążyć. Podzielić albo zwyczajnie któreś elementy pominąć.Angulea pisze: (czw 29 maja 2025, 18:11) Głos ucichł po chwili i chyba nawet usnęła ciężko oddychając, dopóki nie poczuła ugryzienia w duży palec u nogi.
Nie gra mi ten opis. Mam dwa sierściuchy, ale nie widzę tego "wzruszenia ramionami", które masz na myśli, nie mogę sobie wyobrazić, o co chodzi.
Uwaga na szyk zdania. Wyszło Ci posłanie ze zwisającymi uszamiAngulea pisze: (czw 29 maja 2025, 18:11) Pies uniósł duży łeb z posłania ze zwisającymi uszami i załzawionymi oczami przyglądając się rozmówcom.

I tutaj zostawię temat warsztatu językowego.
Co do samej historyjki. Jako kociara się uśmiechnęłam. Obrazek kota podkopującego mi się pod kołdrę albo kładącego się na twarzy, żeby wymusić żarcie o dziwnej porze jest mi bliski

Mam też wrażenie, że tekst lepiej by działał jako część czegoś dłuższego niż jako osobna miniatura. Po prostu brak tej fabule jakiegoś ciężaru, jakiejś puenty. Ale to takie nie do końca uchwytne: "czegoś mi brakuje".
No i tyle chyba ode mnie. Powodzenia w dalszym pisaniu

Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
"Kot, który przenika ściany" - Tylko nie saszeta
3Bardzo dziękuję za konstruktywny komentarz. Napewno odniosę się do uwag i wprowadzę poprawki. Każde sęsowne uwagi będę brała pod uwagę. Co do samego tekstu, to bedzie to dłuższa historia składająca się z kilku opowiadań. Kuba z Mileną są wdzięcznym tematem do ćwiczeń warsztatowych, a moze i wykluje się z tego dobre opowiadanie.