O człowieku, który szedł i ukradł rower, ale po drodze przewrócił się i dalej poszedł jednak pieszo

1
Moralitet.

Był człowiek i był rower. Pewnego marcowego poranka na wypełniającej się z wolna ludźmi ulicy, gdy słońce ☀️⛅ jeszcze nie całkiem przebiło chmury, a delikatne wiosenne tchnienie niosło się jakby w ofiarnych dłoniach ptactwa, wyśpiewujących hymn świtu z nagich krzewów, spośród koron drzew i z wysokiego nieba, pewien znużony swym bytem człowiek, Anatol Dupens, emerytowany nauczyciel języków klasycznych, minąwszy jakąś kobietę zatrzymał się nagle. Kawałek dalej, oparty o ławkę, stał rower. Może ktoś zostawił go tam na chwilę i wszedł do sklepu. "Mam to w dupie", pomyślał Dupens i prędko przystąpił do ławki, wziął rower i zaczął jechać.
- Ryszard!!! - rozległ się za nim rozpaczliwy kobiecy głos. - Ryszard, wracaj!!!
- Jestem Dupens - odkrzyknął Dupens nie odwróciwszy się. - James Dupens i jestem zdysocjowany!
Emerytowany nauczyciel języków wjechał w szpaler rozkołysanych drzew. Niektóre zazieleniły się już odrobinę. Słońce, dotąd przykryte szarą warstwą obłoczną, teraz wyjrzało śmielej. Dupens dał gazu do dechy - jeśli możemy się tym określeniem posłużyć w przypadku rowerzysty - i to go zgubiło.

Wyrżnął doszczętnie.

Ale nic się nie stało. Wstał, otrzepał się i poszedł dalej. Pieszo. Kradzież jest zła, a karma też jest zła, ale działa.
Zablokowany

Wróć do „Miniatura literacka”

cron