Cud podczas obierania ziemniaków

1
Pewnego dnia, takiego spokojnego, gdy miała dużo czasu, nagle coś się wydarzyło.

Jakby wyrosła dodatkowa para oczu na jej głowie. Albo też otworzył się przed nią świat równoległy.

Pod pewnym względem świat widziany oczami ludzi takich jak ona jest dwuwymiarowy. Ma swoją długość i szerokość, ale cierpi na brak głębi.
Istnieją tylko relacje jeden na jeden. Zawsze podchodziła do nich w ten sposób.

Na wstępie spotykam się z każdym z osobna i traktujemy się na równi jak ważne sobie i cenne osoby bo tak powinno być. Wszelkie odstępstwa to wyrządzanie sobie krzywdy nawzajem, brak równego traktowania się, naruszanie czyichś praw.
Ma być wszystko jak należy dla niej i dla każdego z osobna.

Skoro nie ma trzeciego wymiaru to nie ma schodów, choć może być coś wysoko albo nisko. Na prawo albo po lewo, ale nie w gębi, nie przed nie pomiędzy.

Wita się i chce dostać wszystko i dać wszystko – ot prosta logiczna wymiana i racjonalna. Zło tępi, dobro nagradza. Uważa, że ludzie za bardzo komplikują swoje światy, drażnią ją, dlatego pod pewnymi względami potrafi ich nieźle przejrzeć, ale coś jej umyka od tylu lat.
Choć czasem dostrzega tak wiele, ale tylko tego, co zahacza o jej wymiar.

Jeśli rozmawia, to raczej ze sobą, no chyba, że jest ktoś podobny, kto być może ma tak samo.
Tak, czasem patrzy w trzeci wymiar, ale nie jest w stanie rozpoznać zagięć linii i kształtów. Drażni ją to, chce wszystko wytłumaczyć, jak to postrzega, wyprostować i wyprasować, bo tamte ufoludki chyba nie wiedzą tego co ona, a ona nie wie tego co oni.

Nie potrafią jej odczytać, miotają się z oceną, raz twierdząc, że to dziecię kompletnie infantylne, by zaraz potem mobilizować działa i ostrzegać przed psychopatycznym i jakże niszczycielskim oraz nienawistnym wrogiem.

Trzeci wymiar się przed nią w końcu otworzył. I to gdy obierała ziemniaki.

Niczym naukowiec unosi brew i przez uchylone wrota chce się przyjrzeć temu czemuś.

Fascynująca, ale bardzo skomplikowana jest sfera relacji społecznych - planet, ich układów, konstelacji oraz galaktyk, które tworzą.

I wszystko tam wie, w którą stronę ma krążyć i z jaką prędkością, a także w jakiej odległości trzymać się od swojego słońca.
Gdyby chciała skonstruować taki świat, nie mogłaby zrobić tego intuicyjnie , a owe światy same to czynią tak po prostu bez zbędnych refleksji, jakby się z tym wszystkim już urodziły.

Cud podczas obierania ziemniaków

2
Ciekawe. Tylko bardzo skrótowe. Świat widziany oczami bohaterki jest opowiedziany ogólnikiem, ledwo pomiziany po skórce. Rozwinęłabym to - szczegóły, detale, potem fabuła (świat się zmienił podczas obierania - tu jest punkt wyjścia). I co dalej?

Technicznie: trudno jest tłumaczyć innym rzeczy dla Autora oczywiste. Ale trzeba. I jakoś trzeba lawirować pomiędzy łopatologią a niezrozumiałym (z powodu skrótowości) mamrotaniem. W gramatyce i składni można znaleźć kotwicę, która pomoże złapać równowagę.
Przykład:
Luiza Lamparska pisze: (śr 11 paź 2023, 22:57) Istnieją tylko relacje jeden na jeden. Zawsze podchodziła do nich w ten sposób.

Do czego podchodziła? I w jaki sposób?

Rozwiń, Luizo, rozwiń ten tekst. Wytłumacz wszystko dokładnie, nawet drobiazgowo. I spróbuj dobudować fabułę. To może być dobre opowiadanie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Cud podczas obierania ziemniaków

3
Dziękuję, Tana, za wizytę.
Twoje komentarze są mi bardzo pomocne.

Nawet skłoniła mnie ta powyższa wypowiedź do myślenia i postawienia się na miejscu czytelnika, wczucia się w cudzą perspektywę. I znowu coś nowego mi się otworzyło przed oczyma, niczym bohaterce tekstu :)

I teraz tak dotarło do mnie, że tekst przez niektórych może zostać zupełnie inaczej zrozumiany niż autorka by chciała.
Np. ktoś, o zgrozo... może odebrać to jako pochwałę np. poliamorii. To byłoby totalne nieporozumienie. Najpierw się skrzywiłam solidnie na tę myśl, a potem uśmiałam się z tego nawet. Więc właśnie w tym zdaniu z relacjami jeden na jeden mogłabym faktycznie doprecyzować, o co mi chodziło.

Bo właśnie trudności ze zrozumieniem cudzej perspektywy i dynamiki tych szerszych społecznych czyli, grupowych relacji są sednem tekstu.


pozdro

:)

Cud podczas obierania ziemniaków

4
W sumie fajny tekst na wejście, przedstawienie postaci. Naprawdę mi się spodobało, nic bym nie zmieniała (chociaż podejrzewam że w głównej mierze dlatego, że dalsze rozwinięcie by już mi się tak nie spodobało, nie wytrzymało konfrontacji z didaskaliami do tego zgrabnego utworu.)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron