Pojednanie z samym sobą.

1
Młody, dość niepozorny mężczyzna patrzył się ku górze. Nie robił tego jednak z pobudek religijnych. Szukał światła. Nie miało to jednak sensu, cela w której przebywał była odcięta od świata zewnętrznego. Uznany za wyjątkowo niebezpiecznego został osadzony w ciasnej, pojedyńczej celi. Nie miał widzeń, ale kto zresztą chciałby spotykać się z takim potworem? Nie miał rodziny, osierocony w wieku kilku lat trafił do domu dziecka. Nie miał znajomych, ci się od niego odcięli po zbrodni jaką popełnił. Trudno im się dziwić, była tak brutalna, że wstrząsnęła ona całym miastem. Właściwie - nie miał nikogo i niczego, oprócz siebie i problemów psychicznych. Niezbyt go to już obchodziło, skazany na karę śmierci wiedział, że jego czas się już kończy. Ale nie płakał. Udawał, że nie interesuje go to. Osiągnął to co chciał - potępienie. W głębi serca i duszy był jednak małym chłopcem. A ten mały chłopiec desperacko pragnął żyć. Zawsze chciał być prawnikiem, chciał założyć rodzinę, żyć tak jak jeszcze nigdy nie żył. Ale popełnił zbrodnie, musi więc odbyć i karę. Jako, że był ochrzczony w kościele katolickim otrzymał ofertę - spowiedź. Usłyszał stukotanie. Do celi nieśmiało wszedł ksiądz.
- Szczęść Boże... - zająknął się więzień. Po powitaniu, ksiądz usiadł obok więźnia. Nie oceniał go, jak to w zwyczaju miało wiele podobnych mu osób. Położył ciepłą rękę na jego ramieniu i zaczął udzielać mu sakramentu pokuty. Spowiedź ta była długa, wiele złego popełnił skazaniec za swojego krótkiego życia.
- Czy żałujesz? - rzucił ksiądz, patrząc mu się w oczy.
- Szczerze? Nie. Nie żałuję. Gdybym mógł to zrobiłbym te rzeczy jeszcze raz. - odrzucił pałeczkę więzień. Mówił to jednak z wyraźnym na twarzy przestraszeniem. Spowiednik się nie zląkł.
- A czy żałujesz, że nie żałujesz?
- Żałuję. - ksiądz się uśmiechnął. Udzielił mu rozgrzeszenia i bez słowa wyszedł. Więzień się rozpłakał, zdał sobie sprawę ze swoich grzechów. Po chwili do celi wparowali strażnicy.
- Idziemy. - wzięli oni bruneta pod pachy i zaprowadzili do miejsca, gdzie miał być powieszony.

Ale tutaj więzień się już nie bał. Czuł się silny, czuł się pojednany z samym sobą. Kat zawiązywał na jego szyi pętlę. Skazaniec nic jednak nie czuł na szyi. Czuł za to ciepło, w sercu, w środku. Czuł się świetnie, nie chciał płakać. Zrozumiał, co zrobił źle, zrozumiał, że to jego koniec. A zdanie sobie sprawy z nieuchronności przeminięcia to zwycięstwo!
- Pokochać całym sercem to spoglądać Bogu w twarz! - powiedział z radością. Chwilę potem wisiał, serce przestało bić, został powieszony, ale nie umarł. Co dalej? Nie nam osądzać. Kat milczał.

Pojednanie z samym sobą.

3
To nie do końca dla mnie opowieść, nie moje klimaty, spojrzenie na świat. Co nie oznacza, że jest złe. Czuć w tej miniaturce wrażliwość, jest jakaś historia.
Warsztat wymaga jeszcze szlifów. Widać potencjał, ale jest dużo mniejszych i większych drobiazgów, które trzeba wyplenić czy nad którymi trzeba zapanować. Sporo powtórzeń, nadmiar zaimków - to generalnie standard, przez który w rozwoju pisarskim musi przejść prawie każdy - do tego dochodzą nie do końca zgrabne formy stylistyczne, czasem zbyt natarczywa chęć dopowiedzenia czegoś. Poniżej więc łapanka z tekstu - dość długa, ale mam nadzieję, że przyda się do wyłapywania podobnych problemów w przyszłości.
Głoguś pisze: (ndz 07 maja 2023, 16:31) Młody, dość niepozorny mężczyzna patrzył się ku górze. Nie robił tego jednak z pobudek religijnych. Szukał światła. Nie miało to jednak sensu, cela w której przebywał była odcięta od świata zewnętrznego.
Powtórzenie podkreślonej konstrukcji (takiego: "a jednak nie") brzmi mi trochę koślawo. Jakby narrator nie umiał się zdecydować, co chce tak naprawdę powiedzieć. Sugerowałabym otwarcie tekstu nieco prościej. "Młody, niepozorny mężczyzna uniósł wzrok ku górze. Choć jego cela była odcięta od świata zewnętrznego, odruchowo szukał światła" (coś w tym stylu - propozycja na pewno nieidealna, ma po prostu zobrazować kierunek, jaki mam na myśli).
Głoguś pisze: (ndz 07 maja 2023, 16:31) Nie miał widzeń, ale kto zresztą chciałby spotykać się z takim potworem?
"Ale" jest tutaj zbędne.
Głoguś pisze: (ndz 07 maja 2023, 16:31) Trudno im się dziwić, była tak brutalna, że wstrząsnęła ona całym miastem.
"Ona" zbędne.
Wbrew pozorom takie drobne korekty, usuwanie zbędnych słówek potrafi nadać tekstowi sporo płynności.
Głoguś pisze: (ndz 07 maja 2023, 16:31) Niezbyt go to już obchodziło, skazany na karę śmierci wiedział, że jego czas się już kończy. Ale nie płakał. Udawał, że nie interesuje go to. Osiągnął to co chciał - potępienie. W głębi serca i duszy był jednak małym chłopcem. A ten mały chłopiec desperacko pragnął żyć.
Tutaj sobie przeczysz. Albo go to nie obchodziło, albo "tylko udawał, że go to interesuje, a w środku był małym, pragnącym żyć chłopcem".
Głoguś pisze: (ndz 07 maja 2023, 16:31) Ale popełnił zbrodnie, musi więc odbyć i karę.
Ponieważ wiemy, że chodzi o karę śmierci, a nie tylko pozbawienia wolności, to "odbyć" tu za bardzo nie gra. Może być "ponieść karę".
Głoguś pisze: (ndz 07 maja 2023, 16:31) - Szczęść Boże... - zająknął się więzień. Po powitaniu, ksiądz usiadł obok więźnia. Nie oceniał go, jak to w zwyczaju miało wiele podobnych mu osób. Położył ciepłą rękę na jego ramieniu i zaczął udzielać mu sakramentu pokuty. Spowiedź ta była długa, wiele złego popełnił skazaniec za swojego krótkiego życia.
Najpierw zapis. Po słówku "więzień" powinniśmy przejść do kolejnej linii.
Druga rzecz to sposób relacji "Po powitaniu, ksiądz usiadł..." brzmi jak bardzo sucha relacja. Szukałabym mniej reporterskiego języka. "Ksiądz przywitał się, usiadł obok" (słówka więzień też nie musisz powtarzać, bo nie mamy tu więcej osób, obok których miałby siedzieć ksiądz).
Przydałoby się też okroić zaimki starczy "zaczął udzielać sakramentu" (bez "mu"), starczy "spowiedź była długa" (wiemy, że "ta"), starczy "podobnych osób" (albo w ogóle samo "osób", bo te niepodobne księdzu też pewnie zazwyczaj oceniały skazańca, który aż tak narozrabiał.
Głoguś pisze: (ndz 07 maja 2023, 16:31) - Szczerze? Nie. Nie żałuję. Gdybym mógł to zrobiłbym te rzeczy jeszcze raz. - odrzucił pałeczkę więzień.
To podkreślone nie ma sensu. Można "przekazać pałeczkę" metaforycznie, ale to nie w tym kontekście. Można "odbić piłeczkę", ale to też nie pasuje. On tu ewentualnie "odrzuca wyciągniętą dłoń" czy może coś w tym stylu, ale w moim odczuciu lepiej to zagra, jeśli do jego odpowiedzi nie będzie didaskaliów. Czytelnik sam wyczuje, co się między więźniem a księdzem dzieje.
Głoguś pisze: (ndz 07 maja 2023, 16:31) Mówił to jednak z wyraźnym na twarzy przestraszeniem.
"przestrachem" powinno być.
Głoguś pisze: (ndz 07 maja 2023, 16:31) Czuł się silny, czuł się pojednany z samym sobą. Kat zawiązywał na jego szyi pętlę. Skazaniec nic jednak nie czuł na szyi. Czuł za to ciepło, w sercu, w środku. Czuł się świetnie, nie chciał płakać.
Za dużo powtórzeń w tym fragmencie. "czuł" i "szyi". Wiem, że sporo z nich jest zamierzonych, ale taki zabieg trzeba stosować oszczędnie, bo inaczej traci swoją moc, a zaczyna wyglądać przypadkowo.
Głoguś pisze: (ndz 07 maja 2023, 16:31) - Pokochać całym sercem to spoglądać Bogu w twarz! - powiedział z radością. Chwilę potem wisiał, serce przestało bić, został powieszony, ale nie umarł. Co dalej? Nie nam osądzać. Kat milczał.
Ta końcówka, jak dla mnie zbyt wzniosła, zbyt dosłowna. Zwłaszcza podkreślony fragment. W moim odczuciu lepiej by to wybrzmiało bez niego. Już wiemy, co przeżył więzień, w co uwierzył. To nie potrzebuje kropki nad i.

Tyle ode mnie. Życzę powodzenia w dalszej pracy :)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”