Najpierw pogrzebmy w języku.
gaazkam pisze: (pt 03 mar 2023, 07:34)
Szesnastoletnia dziewczyna niechętnym wzrokiem obrzuciła na ulicy swego kolegę z klasy.
Trochę za dużo info w jednym zdaniu, zwłaszcza pierwszym. Poszłabym w stronę: "Szesnastoletnia dziewczyna obrzuciła kolegę niechętnym spojrzeniem" (czy z klasy, czy z zajęć dodatkowych, czy jeszcze czego innego - nie ma tu znaczenia, a info, że są na ulicy pod jej domem można rzucić gdzieś zdanie później w didaskaliach). Oto chociażby tu...
gaazkam pisze: (pt 03 mar 2023, 07:34)
Licealistka z niepokojem obejrzała się za siebie, ale nie dostrzegła niczego podejrzanego.
... można pójść w coś w stylu "Obejrzała się z niepokojem w stronę drzwi domu, przed którym stali".
Dalej.
Jeśli musiałeś oszczędzać słowa, to dobrą metodą jest cięcie zbędnych wtrętów. Jak tutaj:
gaazkam pisze: (pt 03 mar 2023, 07:34)
— No dobrze. Skoro już tu jesteś, może pójdziemy razem? —
już przychylniej odniosła się do chłopaka.
Przecież z wypowiedzi wynika to, że jest przychylniejsza. Nie trzeba tego dodawać.
gaazkam pisze: (pt 03 mar 2023, 07:34)
Zaczęli iść obok siebie
w tym samym kierunku.
Wiadomo, że nie da się iść obok siebie w różnych kierunkach. Też do wywałki.
gaazkam pisze: (pt 03 mar 2023, 07:34)
Wtem zaskoczył ich wściekły krzyk.
Chyba bym to opuściła, bo brzmi strasznie sztywno, informacyjnie.
Po prostu wrzuciłabym ten krzyk ojca i delikatnie zmieniła didaskalia jakoś w stronę: "otyły mężczyzna wypadł z rykiem zza krzaka".
Okej, teraz przyjrzyjmy się pierwszemu fragmentowi, który ma uderzyć emocjami.
gaazkam pisze: (pt 03 mar 2023, 07:34)
— A-ha! Mam cię, ty zakłamana, nieposłuszna ladacznico! — Otyły mężczyzna
w średnim wieku wyskoczył zza krzaka. — Idziesz na kółko teatralne, co? Gówno! Chcesz się miziać z tą ciotą ruską, ot co! — Mężczyzna
pokazał siekierę,
którą dotąd trzymał za plecami i rzucił się w kierunku chłopaka — Żebym cię tu więcej nie widział, chuju zagięty! Brzuchy obcym dziewczynom ci się zachciało robić, co? — Licealista rzucił się do ucieczki. Mężczyzna gonił go, dalej krzycząc, na ile tylko pozwalała mu jego tusza. — Wypierdalaj mi stąd…
Uff… Cwelu spod Mińska Mazowieckiego…
Puff… I nie waż mi się więcej…
Uff… Puff… — Mężczyźnie zabrakło tchu, więc został zmuszony zarzucić pościg.
Widzę tu dwie rzeczy - drobne - które rozmywają przekaz.
1 (podkreślenia) - Onomatopeje wyglądają dość zabawnie. W takiej jednak dramatycznej scenie lepiej je zastąpić wzmianką "zadyszał się" niż próbować to oddać dosłownie. Ja domyślam się, że słyszysz to w myślach spójnie, bo znasz scenę itd., ale u czytelnika "Puff" w zestawieniu z "cwelu" gra na taką raczej komiczną nutę.
2 (pogrubienia) - Albo zbędne rozdęcie opisu (to, że facet jest niemłody słychać chociażby po doborze słownictwa - "zakłamana, nieposłusznaladacznico" - więc już na starcie czytelnik wyobrazi sobie, co trzeba), albo słowa, które należałoby zastąpić mocniejszymi (zamiast "pokazał siekierę" - "pogroził siekierą, dotąd trzymaną za plecami").
To jeśli chodzi o kwestie podbijania emocji w tekście (bo moim zdaniem nie trzeba tu zmieniać POVa, a tylko dać więcej narzędzi narratorowi, ale o tym może jeszcze dodam niżej.
Poza kwestią emocji muszę dodać, że ten fragment jest zły, jeśli chodzi o powtórzenia. Mamy prawie cały czas oczywisty podmiot (mężczyzna), a powtarzasz go w każdym zdaniu.
W "pokazał siekierę" - można go po prostu wyrzucić. Potem zamiast "rzucił się w kierunku chłopaka" to "ruszył na chłopaka", bo zaraz dalej "licealista rzucił się du ucieczki" i jedno "rzucił" trzeba usunąć. A na koniec: "zabrakło mu tchu" (znów opuszczając podmiot).
I ledwo kolejny akapit i znów napowtarzane...
gaazkam pisze: (pt 03 mar 2023, 07:34)
(...) —
Mężczyźnie zabrakło tchu, więc został zmuszony zarzucić pościg.
Dziewczyna stała na miejscu, paląc się ze wstydu.
— Ty… Masz szlaban na wychodzenie —
Mężczyzna podszedł do
córki, gdy tylko odzyskał dech. — Najwyraźniej nie można ci ufać. Za tydzień sam cię zaprowadzę za rączkę na to kółko teatralne, robiąc ci wstyd przed wszystkimi. Sama tego chciałaś! — Chwycił
córkę za rękę i zaczął ciągnąć. — Wracamy do domu!
Poszłabym w:
"Dziewczyna stała w miejscu, paląc się ze wstydu. Podszedł do niej.
— Ty… Masz szlaban na wychodzenie — wydyszał. — Najwyraźniej nie można ci ufać. Za tydzień sam cię zaprowadzę za rączkę na to kółko teatralne, robiąc ci wstyd przed wszystkimi. Sama tego chciałaś! — Chwycił córkę za rękę i zaczął ciągnąć. — Wracamy do domu!"
Zwracaj na to uwagę. Raz, że powtórzenia są zwyczajnie błędem, tworzą wrażenie pewnej niechlujności tekstu, to jeszcze w sytuacji, w której musisz pilnować liczby znaków są pierwszą rzeczą, którą należy ciąć.
gaazkam pisze: (pt 03 mar 2023, 07:34)
— Z chłopakiem wychodziła! Z chłopakiem, a nie na żadne kółko teatralne! — Już w domu ojciec ni to wściekle, ni to płaczliwie zwrócił się do żony. — Człowiek zaharowuje się na śmierć, żyły sobie wypruwa, byleby tylko gówniara miała co do ust włożyć, a tu taka wdzięczność! Zawiodłem jako ojciec i ty jako matka też!
Matka, zakłopotana, nie wiedziała, co powiedzieć. Córka siedziała przy stole, patrząc tępo przed siebie.
— Żmiję na własnej piersi wyhodowaliśmy! — Ojciec już całkowicie przeszedł w ton płaczliwy. — Ja się zabiję! Idę do siebie na górę! Ta dzisiejsza młodzież, wszyscy tacy sami! — Zaczął wchodzić po schodach.
Dobra, ten fragment obrabiasz z nadmiaru ojców i matek już sam

Nie ma tego tu aż tak dramatycznie dużo, ale nie zaszkodzi odchudzić, zwłaszcza, że można by zamiast tego dorzucić coś do emocji. Jakiś szczegół, drobiazg. Jeśli córka jest w stuporze, spoko, nie ma co tego zmieniać. Ale jest matka.
Słowo "zakłopotana" wypada bardzo miękko. Może też jest "zmrożona"? W końcu nie reaguje. Może (okej) ma zakłopotany wyraz twarzy, ale drżą jej usta/wykręca nerwowo palce/zaciska szczęki... Albo właśnie udaje, że nic się nie dzieje, czyli nie wiem... sięga po ścierkę, machinalnie zbiera okruszki z obrusa? Cokolwiek by się tu przydało, żeby skontrastować ojca z jego domem.
gaazkam pisze: (pt 03 mar 2023, 07:34)
— Chodź do niego — odezwał się pięcioletni braciszek dziewczyny. — Tata jest smutny, potrzebuje ciebie.
Słabo się znam na dzieciach, ale wydaje mi się, że to "potrzebuje ciebie" nie pasuje do pięciolatka. Określenie "potrzebować kogoś" w wymiarze emocjonalnym raczej wchodzi do użycia sporo później, jest zbyt abstrakcyjne.
Końcówka IMO całkiem ok, choć znów, wykorzystałabym postać matki do dorzucenia jakiejś emocji/mocniejszej sugestii, co się dzieje. Niby coś jest - biega tym niespokojnym wzrokiem, ale dodałabym jej jeszcze jakąś reakcję (nawet minimalistyczną - jakiś tik na twarzy, jakiś ruch czy to w kierunku dzieci, czy właśnie sugerujący, że ona się próbuje od tego odciąć). Ewentualnie coś dorzuciła w momencie, kiedy córka idzie na górę (zajęcie czymś synka/włączenie muzyki/sztuczną potrzebę wyjścia lub zajęcia się czymś)?
Ogólnie, jak napisałam wyżej, dla mnie emocjonalnie ta scena potrzebuje podkręcenia, ale wcale nie takiego wielkiego. Masz problem z nadsłowiem, dokładaniem za wielu didaskaliów, powtarzaniem się, co źle robi w scenach, które mają być gęste, pełne napięcia, ale właśnie niedopowiedziane. Bo przegadane niedopowiedzenie to taki sflaczały balonik. I mam wrażenie, że to tutaj najwięcej problemów narobiło. Teatralny, histeryczny ojciec-terrorysta był tu dla mnie czytelny i wzbudzał odpowiednią niechęć. Dramat córki też. Gdzieniegdzie bym wzmocniła słowa, podkreśliła narratorem reakcje otoczenia (czy to wzmacniając słowa, czy może pół zdania dopisując), żeby czytelnik mocniej czuł, że coś tu jest BARDZO nie w porządku. Bez rozgadywania się.
Jakoś tak patrząc szerzej, pewnie jakbym komponowała podobną scenę, to bym skróciła awanturę z chłopakiem (chociażby krótsze wrzaski ojca dała), a więcej miejsca poświęciła atmosferze w domu (wtedy znalazłoby się miejsce może na kawałek opisu/jakiś detal, który może uderzyć czytelnika), ale to już powiedzmy wychodzenie trochę za daleko.
Na razie chyba ten spośród Twoich tekstów najlepiej mi zagrał. Życzę powodzenia w dalszej pracy.