Dziś pogrzeb. Mama i starsza siostra poszły pożegnać się z tatą. Ja nie chciałam. Bałam się, choć byłam przy jego śmierci i pomagałam go ubrać, a później zasnęłam, obok sztywniejącego ciała. Strach, który będzie mi towarzyszył aż do śmierci teściowej. Podwiązana szczęka i dzieci, które myślą o wnukach, o przyszłości. Koniec stypy, koniec rozpaczy.
Zimno, a ja w pożyczonym czarnym płaszczu, podszytym wiatrem.
– Czysta, żywa wełna – mówi z szerokim uśmiechem kolega z klasy, którego mijam, wracając od babci.
Jestem kłębkiem rozpaczy, a on widzi tylko płaszcz.
Zachowałam kartkę z kalendarza
3Masz we mnie fankę, odkąd przesłałaś mi wiersz, teraz jestem już psychofanką, bo niecierpliwie wyczekuje twoich tekstów 

Zachowałam kartkę z kalendarza
4Bardzo skondensowany obraz. Wyrazisty. Chciałabym jednak więcej.
Zachowałam kartkę z kalendarza
5Marto, jak Ty umiesz mnie rozbawić:) Dziękuję
Gosiu, mam więcej, ale zwyczajnie boje się wstawić, bo to napisane kiedyś... kiedy nawet nie używałam dialogów :ups:
Może jak poprawię, ale na razie brak weny.

Gosiu, mam więcej, ale zwyczajnie boje się wstawić, bo to napisane kiedyś... kiedy nawet nie używałam dialogów :ups:
Może jak poprawię, ale na razie brak weny.
Zachowałam kartkę z kalendarza
6Od kiedy to nieużywanie dialogów jest przestępstwem?

Bardzo dobry tekst, nigdzie nie ma zgrzytów. Konkluzja mnie nie zadziwia jakoś specjalnie, zbyt dużo nieempatycznych ludzi spotkałem.
- Rozbudowałbym ten strach, żeby go było czuć.
- Jak się ma strach do rozpaczy? Czemu koniec stypy = koniec rozpaczy, ale nie koniec strachu?