Stał opustoszały, zamknięty, nagrzany. Ona, otulona szczelnie szalikiem, wyciągnęła papierosa i włożyła do ust zmarzniętymi palcami. Intymność tej czynności zawsze przywoływała brzmienie piosenki Davida Bowie „Rock nRoll suicide” Za zimno, ale i to miało swój urok. Powiew świeżego powietrza przestał być doceniany. Ludzie spędzali czas w wielkich szklanych budowlach z ruchomymi schodami…Spacer? To już archaiczny wyraz. Na jej twarzy pojawił się cień gorzkiego uśmiechu. Popatrzyła na niezadowoloną starszą panią w berecie o kolorze mlecza. Jej na pewno nie było na rękę, że kazali wysiąść, ogłaszając to jak zwykle przez głośnik. Ale były też inne, przerywane audycje pozdrawiające, których nie cierpiała. Coś w jej wnętrzu zawsze się burzyło, gdy nagle się zaczynały. Wyrywana z własnych myśli, czuła pobudzenie akcji serca, zwykle i tak bijącego za szybko...Odwróciła głowę, chowając dłonie w kieszeni płaszcza... Drugi też stał, po przeciwległej stronie, w żywszej barwie, z tych starszych, bliższych jej sercu ze względu na historię, pomalowany graffiti. Wpatrywała się w napis artysty tej sztuki ulicznej, starając się dociec znaczenia i czując nieśmiałą kroplę deszczu...Dobrze, że stała pod zadaszeniem. Niebo znów płacze - myśl uciekła w rzeczywistość, by po chwili dotknąć znanego terytorium. Płacze też jej dusza, ale tutaj czas nie ucieka. Uśmiechnęła się do siebie... - Przynajmniej nie tak szybko...
Ogarnęła wzrokiem stare mury, zardzewiałe metalowe pręty na których widniała informacja. To wszystko pamiętało czasy za którymi tęskniła. Obskurność tego miejsca była dla niej jak balsam. Natarła swoje myśli wystarczająco, by metaliczny dźwięk wydobywający się z głośnika nie był nadto irytujący. Pożegnała wzrokiem ciężką maszynę w groteskowej barwie, bo ogłaszali, że można wsiadać. Musiała tylko zmienić peron ... Patrzyła na tablicę, gdy przemknął, a podmuch szybkości wymusił krok w tył. Beznamiętnie otarła kroplę deszczu, zahipnotyzowana wpatrzona jak znikał.
- Pendolino? Czyżby nauka się myliła? - pomyślała już trzeźwo, zaciągając się resztką papierosa. - Czas na pewno jest pojęciem względnym?
Czas na papierosa
2Podoba mi się.
W drugim zdaniu zdaniu przestawiłabym szyk na: "Ona, otulona szczelnie szalikiem, wyciągnęła papierosa i zmarzniętymi palcami włożyła do ust".
"To już archaiczny wyraz." - może "archaiczne słowo"?
"berecie o kolorze mlecza" - napisałabym "w kolorze mlecza". Przyznam się, że trochę zagubiłam się w znakach interpunkcyjnych: "Wpatrywała się w napis artysty tej sztuki ulicznej, starając się dociec znaczenia i czując nieśmiałą kroplę deszczu...Dobrze, że stała pod zadaszeniem. Niebo znów płacze - myśl uciekła w rzeczywistość, by po chwili dotknąć znanego terytorium. Płacze też jej dusza, ale tutaj czas nie ucieka. Uśmiechnęła się do siebie... - Przynajmniej nie tak szybko...' - za dużo kropek?
Ostatnie zdanie uważam za niepotrzebne, bo od razu pryska nostalgiczny nastrój.
W drugim zdaniu zdaniu przestawiłabym szyk na: "Ona, otulona szczelnie szalikiem, wyciągnęła papierosa i zmarzniętymi palcami włożyła do ust".
"To już archaiczny wyraz." - może "archaiczne słowo"?
"berecie o kolorze mlecza" - napisałabym "w kolorze mlecza". Przyznam się, że trochę zagubiłam się w znakach interpunkcyjnych: "Wpatrywała się w napis artysty tej sztuki ulicznej, starając się dociec znaczenia i czując nieśmiałą kroplę deszczu...Dobrze, że stała pod zadaszeniem. Niebo znów płacze - myśl uciekła w rzeczywistość, by po chwili dotknąć znanego terytorium. Płacze też jej dusza, ale tutaj czas nie ucieka. Uśmiechnęła się do siebie... - Przynajmniej nie tak szybko...' - za dużo kropek?
Ostatnie zdanie uważam za niepotrzebne, bo od razu pryska nostalgiczny nastrój.
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda
Katarzyna Bonda
Czas na papierosa
3Aloe, dziękuję za komentarz. Co do ostatniego zdania, rzeczywiście może "zabijać" nostalgię, ale niestety jest dosyć kluczowe. Niemniej pomyślę, jak je przerobić, by nie waliło jak młotem w ścianę. 
