Psychiatryk

1
To moja pierwsza napisana miniatura, naszło mnie zupełnie niespodziewanie i od tego momentu zorientowałem się, że lubię pisać. Jestem świadom niedoskonałości, błędów i wypaczeń i proszę o krytykę.



Spacerem po psychiatryku.
Ulicą szeroką, zalaną zimnym marcowym słońcem, szarym chodnikiem, w końcu staro zieloną wysoką bramą - zdobioną dawnym dobrobytem, cieniem ponurych murów, błyskiem okien zza krat. Dziwnie znajomym żywopłotem, tym drzewem po lewej, a może to prawej stronie. Zdeptaną trawą, bruzdami w błocie jak gdyby kogoś ciągnęli. Śladami pasującymi do dawnych śladów stóp. Kilkoma stopniami w górę, w drzwi drewnem pokryte i czasem. Mosiężną klamką w zielonym nalocie, mchem w drewnie, zapachem. Krzykiem zawiasów, bólem mozolnie otwieranych drzwi. Z oporem, ze strachem, z ciekawością - innego Świata.

Światem, który z początku odpycha; odorem ludzi, starym powietrzem, mrocznym wspomnieniem. Mieszanką zapachów i uczuć.
Zimną, białą posadzką bez najmniejszej skazy. Ścianą długą z korytarzem, rzędem okien i drzwi. Drzwiami jednakowo białych, jasnych pół w zmroku sklepienia, zamkniętych na zawsze dla normalnego Świata. Do zdarzeń, dramatów i cierpień sprzed lat.

Szeptem Zepsutych; przez świat czy przez ludzi, nerwowo skazanych - psychicznie skończonych. Przeżutych i wyplutych w ciasne pokoje bez klamek. Jękiem pasów skórzanych, szelestem białych mundurów niewoli.
W zagraniach świateł, w bezduszności ciszy.
Wędrówka myśli w pokoje, dusze i światy.

Zza krat - patrząc z wysokości okien; na zimny marcowy świat, szary chodnik, przez który ktoś śpiesznie przechodził. Ogarniając zamęt czterech ścian i życia, poprawiając bandaże na dłoniach.
Z nieobecnym spojrzeniem, nieruchomo; w godzinach, latach i myślach; wysoko, wyżej, ponad mur, dach i komin; ponad lasy, łąki i miasta, gdzieś poza granice ginącego stanu świadomości.

Po której stronie drzwi stoję?



"sometimes I wish it would never end
sometimes I wish I couldn't care
sometimes I feel like I'd never see you again

take a walk on an autumn night
inhale the stars and drown in their gleam
does it really take dying children
to see what makes the world go round?

sometimes I wish I could drown all them smiles and fears"

Flowing tears "Vanity"

2
Bardzo mi się podobał ten tekst, co prawda musiałem go przeczytać kilka razy. Pierwsze zdania, które formalnie nie są zdaniami – brakuje czasownika - to właściwie rozbudowane równoważniki zdań, ale dobrze ułożone, swoją niecodziennością i wyłamaniem się z szablonów, kreują nastrój korespondujący z treścią i wymową opowiadania. Właściwie ma on wiele cech prozy poetyckiej, wręcz quasi rozbudowany wiersz, ale jednocześnie pełen refleksji i zmuszających do zadumy spostrzeżeń. Jasne, że można by go wygładzić i doszlifować, ale ostrożnie, aby nie zniszczyć panującego klimatu i pewnej naturalności.

Ten fragment angielskiego tekstu to ciekawy chwyt, jego treść również na poziomie, znam brakujące wersy, jak już, zachowałbym je również – ale to nie pasuje tutaj. Przede wszystkim jest stanowczo za długie, narusza kompozycję, a także język (nie dlatego że angielski), poetykę i styl. Nie pasują one do Twojego opowiadania. Poza tym jest ono bardzo dobrze skomponowane jako całość, wyważone, doskonała kończąca fraza i to jest niepotrzebna nadbudowa; takie trochę znie z tej bajki. Choć pomysł może być wykorzystany w innym przypadku.
I lepiej by wyglądało, gdyby były zapisane kursywą.
Dziwnie znajomym żywopłotem, tym drzewem po lewej, a może to prawej stronie.
Chyba miało być: ...a może po prawej stronie.
Światem, który z początku odpycha; odorem ludzi, starym powietrzem, mrocznym wspomnieniem. Mieszanką zapachów i uczuć.
Aby harmonizowało z poprzednim zdaniem: Świata, który z początku odpycha. Odorem ludzi...
Drzwiami jednakowo białych, jasnych pół w zmroku sklepienia, zamkniętych na zawsze dla normalnego Świata.
To zdanie nie jest dobre. Poza tym Świat niepotrzebnie się powtarza. Albo w ogóle zrezygnowałbym z niego, albo mocno przeredagował.
Szeptem Zepsutych; przez świat czy przez ludzi, nerwowo skazanych - psychicznie skończonych.
Nie wiem czemu „Zepsutych” dużą literą. I znowu ten świat”.
na zimny marcowy świat,
Tutaj napisałbym „na zimną marcową rzeczywistość”,
Zza krat - patrząc z wysokości okien; na zimny marcowy świat, szary chodnik, przez który ktoś śpiesznie przechodził. Ogarniając zamęt czterech ścian i życia, poprawiając bandaże na dłoniach.
Z nieobecnym spojrzeniem, nieruchomo; w godzinach, latach i myślach; wysoko, wyżej, ponad mur, dach i komin; ponad lasy, łąki i miasta, gdzieś poza granice ginącego stanu świadomości.
Ten fragment potraktowałbym jako jedno zdanie . A na pewno połączył aktualnie pierwsze i drugie.

3
Dziękuję za opinię.

ad 1. To nie był błąd, sądzę że ta forma jest również poprawna. (po lewej a może to prawej)

ad 2. Jeżeli chodzi o początkowe zdania akapitów (spacerem, światem, szeptem) wydaje mi się że ta forma jest bardziej odpowiednia. jako rozwinięcie kolejnych myśli

ad 4. Słowo świat ciężko było mi czymś sensownym zastąpić w tych myslach, użyłem go 6 razy w tekście a patrząc na człowieka zamkniętego to bardzo ważne słowo. (dla niego) Raczej nie użył bym słowa "rzeczywistość"

Jeżeli chodzi o tekst "Vanity" fakt, nie jest potrzebny, pamiętam że słuchałem tego utworu wtedy i tak się pod nim znalazł. (być może chodziło mi o to że ktoś zupełnie znudzony moim tekstem może po prostu poczyta jakąś poezję :)

Jeszcze raz dziękuję za konstruktywne rady, piszę dużo miniatur więc sądzę, że dosyć czesto będę tu coś dodawał, jeżeli oczywiście nikomu nie znudzi się ich czytać .
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron