Epikryza

1
Pacjentka, lat siedemdziesiąt, przyjęta na oddział z powodu postępującego osłabienia i bólów brzucha, patrzy na mnie niewidzącym wzrokiem, zanurzona w głębię szpitalnej pościeli.
- Dobrze, że wracasz - W głosie kuzyna brzmiało zmęczenie. - Ona jest w bardzo złym stanie. Tylko nie mów ojcu, po co ma się martwić.
Ściskam wymęczoną igłami dłoń, tak nagle kruchą. Rysuję na niej kółka.
CRP trzysta dwanaście.
*
U pacjentki zdiagnozowano posocznicę wywołaną przez inne określone gronkowce.
– Śpisz? – pytam.
Nie odpowiada.
Podano antybiotyk zgodnie z antybiogramem.
- Nie wiemy, co jej jest. Może to, może tamto. Siamto. Gdzieś jedźcie, coś sprawdźcie. Do widzenia.
CRP dwieście dziewięćdziesiąt.
*
- Zatłukę ją – szepcze pacjentka, wskazując na towarzyszkę przy drzwiach. Encefalopatia z wodobrzuszem. „Niech pani mi pomoże. Proszę poprawić mi nogi. Niech pani mi pomoże. Proszę poprawić mi nogi. Niech pani mi pomoże. Proszę poprawić mi nogi. Niech pani mi pomoże”. Niech ktoś to zrobi, nim pozjada zabezpieczone bandażem dłonie, a potem, kto wie, może zje siebie całą.
CRP sto sześćdziesiąt osiem.
*
- Chcesz banana?
Kręci głową, że nie.
Uwielbia banany.
- Proszę wyjść, będziemy wymieniać cewniki.
- Przepraszam, ta kroplówka to na co jest?
- Proszę rozmawiać z lekarzem.
CRP czterdzieści dwa.
*
CRP dwadzieścia. Pacjentka, wypisana do domu w stanie ogólnym adekwatnym do zdiagnozowanych chorób przewlekłych, siedzi na łóżku i grzebie widelcem w kopcu ryżu.
– Nie jesteś głodna?
– Nie.
– Może zjesz coś innego?
– Nie chcę.
– Może jednak? Co byś chciała?
– Święty spokój. – Odkłada widelec. – Święty spokój.

Epikryza

2
Yyy... co tu się dzieje z narratorem? Początek jakby z lekarza, pielęgniarki? A później już nie wiem - czyj to jest punkt widzenia? A w ostatniej części? To już przecież nie pacjentka, skoro w domu? Ogólnie narrator zmieniający się razem z CRP bohaterki to jest piękny pomysł, ale tutaj on się zmienia tak, że ja za nim nie nadążam. To zamierzone?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Epikryza

3
Moje odczucia są takie, że - niezależnie od innych wad lub zalet tekstu - sam opis powszechnego, choćby nawet ważnego i trudnego zjawiska, to za mało na opko lub miniaturę. Nie wystarczy napisać, że babcia trafiła do szpitala, stan był ciężki, powoli względnie wydobrzała na tyle, na ile pozwalały jej przewlekłe choroby, wypisano ją do domu, ale babcia ma wszystkiego dość i chce tylko, by ją zostawiono w spokoju - potrzebny jest jakiś pomysł na linię fabularną, który wychodzi poza prosty opis zjawiska, potrzebne jest zakończenie i puenta - a tego tutaj nie ma. Tak mógłby wyglądać wpis w pamiętniku albo w autobiografii albo na blogu - ale tak nie może wyglądać opowiadanie.

Nie jestem pewien, czy przesadzam, czy nie.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Epikryza

4
Mam trochę mieszane uczucia.
Z jednej strony, tematyka mnie "chwyta" - starość, choroba, bezradność, zniechęcenie... Z reguły teksty krążące wokół tych tematów łatwo do mnie trafiają. Kompozycja - zapis kolejnych etapów leczenia poprzez odnotowanie CRP - też na plus.
Natomiast trochę się gubiłam w tym, czyimi oczami patrzę. Na początku mocno też mnie wybiła z rytmu ta pojedyncza wrzutka w czasie przeszłym. Poza tym jestem też typem czytelnika, który raczej nie szuka zastrzyku emocji - kilku pourywanych, mocnych kadrów - tylko opowieści. I tego też mi zabrakło. Rozumiem, co się wydarza, ale brakuje mi jakiegoś pełnego obrazka, jakiejś fabuły. Czułam, że ostatecznie patrząc na te wybrane sceny nie poznaję nikogo - ani narratora, ani pacjentki.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Epikryza

5
@Thana, @gaazkam, @Adrianna - dziękuję za komentarze!
@Thana i @Adrianna - zamysł był taki, że natchniona swoistym stylem epikryz chciałam połączyć ich wzniosłość z profanum tego, co dzieje się z pacjentem w tle. Nie wyszło, skoro czytelnikowi zgrzyta.

Epikryza

6
siostro_Czuowieku, mi nie zgrzyta. Oliwię sobie to po swojemu. Czy narracja się rozchodzi czy nie - to są ciekawe szorty.

Poproszę jeszcze o te, no, jak im tam...? O! O kolejne epikryzy. Jak można.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron