21.10.16
-Potrafiłbyś jeszcze?
-Ale co?
-Pisać wiersze szczęściem.
-Nie. W ogóle bym nie potrafił, w ogóle nigdy nie potrafiłem i w ogóle za co ty mnie masz! Mam dość na dziś.
Wstał z krzesła zamaszyście je odsuwając i na stojąco już dogaszał pęta w popielniczce. Drugą ręka zdejmował z oparcia bluzę i kiedy już ubrał ja popatrzył jeszcze z politowaniem na rozmówcę.
-Przestań chlać, mówię ci, radzę dobrze. Słuchaj to ze prowadzisz życie artysty, pety na umór whisky, artysty z ciebie nie czyni.
Tamten klaszcze w ręce odchyla się do tylu aż krzesło stoi jedynie na dwóch nogach, usta otwierają się w szerokim uśmiechu szczerego prostactwa a w zamglonych oczach błyska i toczy się w kącik iskra szczęścia jak łza.
-Genialne -euforycznie i szaleńczo zachowuje się teraz ten na krześle które ze stuknięciem ląduje na czterech nogach - dlatego cię uwielbiam chłopaku ty jak coś powiesz. Niesamowite dawaj długopis. O tutaj na szafce stoi kilka.
I pokazuje palcem i nie opuszczając ręki za chwile ma w niej długopis i zapisuje coś na białym pewnie niegdyś a dziś przyszarzałym i pożółkłym obrusie z dziurkami tu i gdzieś wypalonymi przez papierosy.
-Jak to było? Jak ty to powiedziałeś?
Nie czeka chyba na odpowiedz bo nawet nie patrzy w stronę zesztywniałego w zaskoczeniu stojącego wciąż obok kolegi. Kilka ostatnich gestów pisania i odchyla się znad stołu podziwiając te kilka słów które koślawo w nierównych liniach napisał właśnie na dość nietypowym podkładzie.
'Życie artysty
na umór pety whisky' głosi napis.
Stający mężczyzna nachylił się aby przeczytać co tez takiego ważnego odbiło jego koledze do głowy ale już stoi wyprostowany.
-Aha - to jedyny komentarz jaki przychodzi mu do głowy, ręce w bocznych kieszeniach bluzy i kręci głowa znów mieszając politowanie z troska o przyjaciela.
-Miałeś iść już -śmiejące oczy pijanego kolegi zwracają się do niego i zauważa na ustach ironiczny uśmieszek
-Siadaj jeszcze strzelimy kolejkę, chociaż jednego ostatniego strzemiennego -i zanosi się salwa śmiechu, przez stół ręka sięga w kierunku nie zbyt pełnej już ale jeszcze nie opróżnionej butelki macha nią w okrągłym kolistym ruchu mierzy wzrokiem i mówi
-Siadaj póki jest pić co jest co jeszcze niż miałoby zostać tylko powietrze w butelce.
Ten stojący gestem odmawia i zaciąga kaptur szarej bluzy na głowę
-Lecę naprawdę stary już. Jutro mam mnóstwo spraw i rzeczy od rana wcześnie muszę wstać i mieć trzeźwy świeży umysł
-Kłamiesz -wykrzykuje tamten -nienawidzisz mnie to tyle.
I salwa śmiechu któremu towarzysza gesty walenia się dłonią w udo i kiwania w tył i przód na krześle przytrzymując się za brzuch.
-Żałosne naprawdę -zakapturzona postać przesuwa się do drzwi w kilku krokach. Zamek, skobel, klamka, drzwi otwarte. Już zamykając je za sobą patrzy na właśnie rozlewającego sobie zawartość butelki do szklanki kolegę dorzuca
-Eh uważaj na siebie
Ale tamten nie zwraca uwagi w ogóle wiec zamykają się drzwi i każdy z nich zostaje teraz
osobną historia tego wieczoru.
Ten na korytarzu kamienicy wyciąga z kieszeni słuchawki, rozplątuje je długo bo dwa piętra schodami w dół i instaluje je w uszach łącząc je z muzyką w telefonie.
Nie jest pewien na co ma ochotę wiec proponuje sobie aby odtwarzacz losowo podsuwał mu coś z całego zbioru. Wychodzi z klatki jest ciepły wiosenny wieczór choć już późno wciąż jest jasno, pamiętał i porównał ta sama godzinę do panującej tak długo nielitościwa zimę. Zbiega po dwa schodki i zeskakuje na chodnik z gestem z zagrana gracja i kłania się niby jakiś gimnastyk artystyczny po występie. Robi takie rzeczy jak ma dobry humor. Już ma odchodzić ale obraca się i zadziera głowę w górę na okno mieszkania kolegi a tam widzi jak mężczyzna stoi wychylony aż całym tułowiem opierając się jedna ręka o parapet w drugiej oczywiście drink i zanosi się śmiechem. Wyjmuje słuchawkę i no tak oczywiście ryczy jak bawół na cała ulice. Ten w oknie jak tylko wypatrzył że jego przyjaciel go zauważył pokazuje palcem kółka przy skroni a druga ręka, wciąż nie puszczając szklanki palcem celuje w niego. Zapewne chce mu powiedzieć ze jest czubkiem bo widział skakanie po schodach. Unosi rękę w geście pozdrowienia obraca się i odchodzi chodnikiem w swoją stronę. Niechby chciał sobie teraz zapalić to musiałby się cofnąć po zapalniczkę która miał wychodząc wcześniej z domu a potem w popołudnie i wieczór gdzieś zostawić. Może u kolegi może jeśli nie to kolega miałby jakieś niepotrzebne pudełko zapałek wręczyłby je w progu lub zrzucił z okna mówiąc:
-Tylko zapałki, Twojej zapalniczki tu nie ma
I pewnie kilka dni później jak gdyby nigdy nic odpalałby swoje mocne papierosy dokładnie tą zapalniczka
Ale on nie myśli o papierosach ani przez kilkanaście minut spaceru do siebie ani do śniadania następnego dnia.
A następnego dnia słońce wstało znów kilka minut wcześniej niż to miało miejsce uprzednio. A następnego dnia choć na pozór wyglądał tak samo to zupełnie inny był świat.
Przez kolejnych kilka dni nikt się o tym nie dowie ale gdy już odkryją co się stało wielu sobie uświadomi jak krótkie i kruche jest życie ludzkie. Jak ulotne są chwile jak ważny jest każdy moment. Ile dla człowieka może znaczyć człowiek. 'Coś o mnie i o tobie'
Dodano po 5 minutach 23 sekundach:
21.10.16
Teraz jestem taki jak w piosence
'..wypijam trzecią kawę..' w tekście podmiot liryczny mówi, że robi to 'całkiem spokojnie' a ja nie tak do końca bo zastanawiam się czy to nie za dużo na ten moment dnia, na wciąż wczesną godzinę, czy nie przedawkuje. Prycha i parska śmiechem kilka szyderczych głosów w mojej głowie, zaśmiałem się i ja. Zaśmiałoby się wielu słysząc nad czym się zastanawiam właśnie bo to trochę absurdalne jednak z mojej perspektywy, myślę o tym co robiłem w życiu, czego pragnąłem a co osiągnąłem, co robiłem. Kim jestem? Odpowiedź jest w czynach zdaje się mówić świat że to one są najważniejsze gdy chcemy określić człowieka bo najbardziej widoczne gołym okiem bez rozbierania z warstw, zrywania skóry i drążenia w ciele aż do schowanych nieraz w najciemniejszym ostatnim kącie najgłębszej z jaskiń czy piwnic serca i duszy. Nieważne co myśli kiedy liczy się co robi. Co robiłem ja? Czy czyniłem dobrze? Czy dokonywałem dobrych wyborów?
Mam ochotę zapalić papierosa ale jeszcze muszę się powstrzymać by nie palić zbyt często gdy jestem w pracy, nie chce być źle odebrany przez otoczenie jakobym był leniwy i uciekał pod pozorem papierosa na kilka minut przerwy. Ja potrzebuje dużo palić, pod głową mam harmider z myślami różnymi a dym nikotynowy pozwala mi to wszystko trochę uspokoić, ten chaos niepewności różnych wielu zdań i punktów widzenia spraw jest, przez te kilka minut w trakcie i
jeszcze trochę po skończonym paleniu, jak liście, które na podwórzu są zamiatane przez wiatr zawsze w jedno miejsce pod ścianą. Ale potem i tak wiatr wzmaga się aż zawierucha podnosi tą kupę liści w powietrze i rzuca nimi i z powrotem są wszędzie na około, na ziemi i w powietrzu.
Rozmyślania przerwa mi ktoś jakimś swoim osobistym problemem z drukarką która nie chce słuchać jego poleceń i kiedy innym wykonanie skanu czy wydruku przychodzi bez problemu jemu zawsze zacina się papier, kończy tusz, zabraknie kartek albo spotka go jeszcze inny bardziej złożony technicznie problem.
-No co ja mam ci powiedzieć stary- zbieram się na tą odpowiedź bo muszę się zastanowić co bym powiedział gdybym nie chciał powiedzieć prawdy i tym samym nie urazić jego uczuć bo przecież jak bardzo mnie to nie obchodzi, męczy i zabiera tlen, więc oszukuje mój mózg i bawimy się w zrozumienie i chęć obcowania z drugim człowiekiem i w formie umysłowej rozrywki gramy w grę gdzie wymyślamy jakąś zabawną odpowiedź podsumowując usłyszaną historie, mówię mu: -Matrix i rządzą nami maszyny nic więcej, myślimy że wydajemy im polecenia ale pokazują nam że jest inaczej.
Śmiejemy się on chyba z dowcipnej analogi i absurdu tej wizji, a ja? A ja ironicznie ze swojego żałosnego życia, czuję się jakbym utknął właśnie w takim Matrixie i nie mógł się wydostać. Teraz już muszę zapalić, odsuwam klawiaturę i wstaję od biurka. Przy wyjściu na zewnątrz ściągam z wieszaka kurtkę bo mamy już mocno posuniętą jesień i na dworze jest ziąb z wilgocią a ja i tak już czuję się lekko osłabiony jakąś zalążkującą we mnie infekcją chorobową i nie chcę się kompletnie rozłożyć w jakichś gorączkach, lekach, herbatkach. Wychodzę przez drzwi na dworze jest szaro jak od wielu dni jest szaro. Słońce niemal w ogóle się nie pokazuje chyba już kilka dobrych dni pozostaje ukryte pod grubą warstwą tych szarych chmur z których czasem siąpi, czasem kropi a czasem leje deszczem. Sięgam po papierosy do kieszeni i wkładam jednego w usta ale nie odpalam bo w tym momencie przypomina mi się że zapalniczkę pożyczała ode mnie wcześniej koleżanka. Muszę się cofnąć do środka i ją namierzyć by ją odzyskać i móc zapalić papierosa. Mogła przynieść mi ją po skończonej fajce ale jednak tego nie zrobiła teraz zaglądam w kolejne pomieszczenia czy tam jest. Pytam czy ktoś ją widział i muszę iść teraz długim korytarzem do najbardziej oddalonego pomieszczenia gdzie mam się spodziewać ją zastać. Pukam w zamknięte drzwi i nie mam czasu ani zamiaru czekać na zaproszenie. Na szczęście biurowy savoire- vivre wiem że jest tu po mojej stronie i można by śmiało wchodzić nawet nie pukając. Faktycznie zastaje ją w krześle przed biurkiem plecami do mnie nawet się nie odwraca by zobaczyć kto wszedł, widocznie jej umysł nie zwrócił na nawet uwagi że ktoś puka i wchodzi bo praca która wykonuje tak mocno przejęła władzę nad całością jej myśli.
-Cześć -mówię stając obok niej a ona podskakuje na krześle i łapie się dłonią w okolicach serca widząc to przepraszam bo przecież nie chciałem jej wystraszyć i nie dając czasu ani miejsca na podjęcie jakiegokolwiek dialogu przechodzę do tego aby oddała mi zapalniczkę którą brała gdyż potrzebuję jej.
-A tak oczywiście
I wstaje z krzesła by móc przeszukać kieszenie dżinsów a następnie stwierdzić że jednak jej tam nie ma.
-Chodźmy do kurtki musiałam ją tam zostawić - i udajemy się korytarzem, korytarzami, przez zaplecze socjalne do wyjścia. Stajemy przy wieszakach a ona przeszukuje kieszenie swojej wiszącej tam kurtki. Widzę że jej nie idzie gdy zaczyna trzecią rundę przeszukiwań i zaczyna mnie irytować ta sytuacja bo czuje że to zmarnowało mi już zbyt wiele czasu, jestem rozdrażniony coraz bardziej chce mi się już tego papierosa a muszę tu stać utkwiony w tej sytuacji której mogłem sobie oszczędzić na początku już po prostu nie dając jej tej zapalniczki. Że też musiałem się z nią zjednoczyć jako palacz rozumiejący potrzeby drugiego poratowałem ją tą zapalniczką wiedząc jak niepokojący może być głód nikotynowy. Widzę jak szarpię się gdy
zdjęła kurtkę z wieszaka i teraz trzyma ją w jednej ręce a próbuje po kolejnych kieszeniach szukać zapalniczki ręką drugą. Zachowuje spokój i zabieram jej tą kurtkę z reki i staję w pozycji tak by pomóc jej ją ubrać
-Będzie ci wygodniej.
Mówię a ona patrzy na mnie i za chwilę obraca się wkładając jedną drugą rękę w jeden i drugi rękaw kurtki. To chyba pierwszy raz gdy ktoś tak jej pomaga się ubrać bo robi to nieporadnie nie potrafiąc poradzić sobie z trafieniem w drugi z rękawów. Ubrana sprawdza kieszenie z coraz większą rezygnacją coraz bardziej widzę jak opadają jej ramiona a twarz robi się zamyślona. W końcu mów:
-No nie mam jej tu, zastanawiam się gdzie mogłam ją położyć ale nic mi nie przychodzi do głowy.
Nie denerwuje się, ciężko się denerwować gdy już zawiedliśmy się na wszystkim i wszystkich i żyjemy tacy zrezygnowani i bez nadziei Jednak faktem jest że już minęło stanowczo za dużo czasu, zarówno od ostatniego papierosa jak i całej tej sytuacji a mi chce mi się palić i co mnie to obchodzi że ona nie wie gdzie położyła mój ogień.
-Jeny jak mi się chce palić.
Obudzę w niej chęć by mogła naprawić tą sytuacje a ona reaguje idealnie bo proponuje:
-Poczekaj poszukam jej jeszcze w jednym miejscu gdzie może być a jak nie.. .-zawiesza głos i szuka gdzieś myślami - a jak nie to ja ci załatwię. Poczekaj tu.
Rzuca mi to i odwraca się plecami by odejść.
-Pójdę po kawę w międzyczasie jakby mnie tu nie było wiesz gdzie mnie znaleźć.
I też odchodzę. Idę do automatów i podchodzę do tego z ciepłymi napojami. Wybieram cappuccino i ekstra cukier. Życie gorzkie, niech kawa będzie słodka. Wrzucam drobniaki w należnej kwocie, oczywiście z jedną z monet muszę się męczyć bo ja ją wrzucam a maszyna jej nie przyjmuje, słyszę jak przelatuje znów przez trasę do miejsca gdzie wydawana jest reszta. Pocieram srebrny bilon o maszynę z jednej z drugiej strony, chucham na nią, nie wiem kurwa na szczęście i powodzenie misji i znów próba zapłaty. Słyszę że czary i uroki nie pomogły nic i znów jest na trasie powrotnej. OK, wyciągam portfel i próbuje z wyższym nominałem drobniaka tym razem słyszę że zaskoczyło i po chwil w okienku wyskakuje kubek, słyszę jak młynek mieli ziarno, syk pieniącego lejącego się z wężyków do kubka mleka i dolewanej do tego porcji kawy.
Świetnie smakuje pierwszy łyk i myślę że tak miało być cała ta sytuacja po to abym napił się jeszcze pysznego napoju co poprawia mi humor ogólny i wracam do punktu przy drzwiach i wieszakach. Upijam kilka łyków, słyszę kroki z korytarza i wpada ona, widać że się przejęła i spieszyła, czuję tu lekki obłęd i rozhisteryzowanie i rozumiem te emocje zupełnie choć to wydarzenie to pozornie błaha nieistotna rzecz to jednak wiem jak można się bardzo przejąć tak i uspokajam ją słowami:
-Dobrze się stało bo nie poszedłbym po tą kawę a to naprawdę fantastyczna rzecz jest.
I salutuje kubkiem niby wznosząc toast.
Ona staje, bierze głębszy wdech widzę jak rozluźnia się, nie wiem czy to skutek moich słów czy to jakaś metoda samokontroli i samouspokojenia w związku z tym wyraźnie zaznaczony oddechem
i nastawiam się na słuchanie gdyż wiem że zbiera się żeby mi coś powiedzieć
-Jednak jest problem, strasznie mi głupio i nie miej mi za złe jednak nie odnalazłam twojej zapalniczki.. -pauza i spuszcza wzrok jakby szukała czegoś na podłodze w okolicach swoich butów.
-No dobrze -bo co mam powiedzieć, bo nawet wzruszę ramionami jakby mnie to nie obchodziło -trudno -dodaje zrezygnowanym głosem bo jednak z czegoś muszę zrezygnować bo jednak czuje się zrezygnowany bo wszystko na nic i pryska nawet drobna radość z kawy. I myśląc że to koniec chce odejść więc odstawiam kawę na szafkę obok i chce zdejmować kurtkę skoro to
zamiast na dwór i na papierosa wracam do swojego biurka i ekranu komputera. Jakoś się ogarniesz mówię sobie i lekko nie wierzę. Zamyślenie przerywa mi jednak jej głos
-Poczekaj, nie rozbieraj się bo udało mi się załatwić ale tylko to - i zza pleców wyciąga do mnie rękę a tam -przepraszam, to tylko zapałki. -Kończy mówić i wciska we mnie oboje oczu czekając co powiem
-Doskonale -klaszczę w dłonie i zastanawiam się skąd u mnie taki ekspresyjny gest, chyba faktycznie nie chce aby się przejmowała aż tak bardzo tą zgubioną zapalniczką i miało to na celu jeszcze bardziej podnieść ją na duchu -Znakomicie zrobią robotę, nic więcej mi nie potrzeba bardzo ci dziękuje a teraz pozwól że udam się na moją mini nagrodę w postaci kawy i papierosa na zewnątrz.
I łapie klamkę by otworzyć drzwi, gdzieś tak w połowie kroku przy wychodzeniu obracam się jeszcze w jej stronę by wypowiedzieć na głos bezmyślnie i bezrefleksyjnie to co właśnie przychodzi mi do głowy
-A może też chcesz wyjść zapalić?
Zatrzymuje się i cofam przytrzymując drzwi jakbym chciał ją jako kobietę puścić nimi pierwszą i czekam. A w głowie debil debil debil głupek po co to powiedziałeś, po co robisz takie rzeczy. Widzę jak ona przez chwilę patrzy się zmieszana kierując wzrok ku górze na lewo na prawo łapie jakieś myśli zapewne rozważa moją propozycję. Mam ochotę złapać ja za twarz i krzyczeć: NIE NIE NIE. Tymczasem ona sięga w stronę wieszaka i łapie kurtkę, którą założy już na zewnątrz, a teraz przewiesza przez przedramię i ochoczo przechodzi przez przetrzymywane przeze mnie drzwi.
No to nici z nagrody zamiast tego mam bałagan sztucznie podtrzymywanej rozmowy. Jestem źle nastawiony.
Znikam za drzwiami i cofam się po chwili po kubek z kawą.
Zamykają się drzwi.
Zostaje pusty w ludzi korytarz
ale kilka kurtek na wieszaku.
Zapałki i zapalniczki.
Moderatorzy: Poetyfikatorzy, Weryfikatorzy, Moderatorzy, Zaufani przyjaciele
- Pierwsze Kroki
- - Tu się przedstawiamy ...
- - Regulamin Główny i Regulaminy Działów
- Najlepsze na Weryfikatorium
- - Najlepsze z prozy
- - Najlepsza Miniatura Miesiąca
- - Najlepsze z poezji
- - - Poezja rymowana
- - - Poezja biała
- - - Myśli krótkie
- Pisarze i ich zwyczaje
- - Weryrecenzje
- - Strefa Pisarzy
- - Strefa Debiutantów
- - Archiwum Strefy
- - - Archiwum Debiutów
- - - Archiwum Pisarzy
- Wydawnictwa i ich zwyczaje
- - Wydawnictwa
- - Jak wydać książkę w Polsce?
- - ...za granicą?
- Proza
- - Spis treści
- - Informacje
- - Opowiadania i fragmenty powieści
- - Miniatura literacka
- - Rozmowy o tekstach z 'Tuwrzucia'
- Poezja
- - Poezja biała
- - Poezja rymowana
- - Mini poeticum
- - Proza poetycka
- - Hyde park poetycki
- Nasza (inna) twórczość
- - Dziennikarstwo i publicystyka
- - Scenariusze filmowe i teatralne
- - Nasze Zabawy Literackie
- - - Piszemy wspólne opowiadania
- - - Eksperymenty literackie
- Warsztat literacki
- - Wprawki, czyli ćwiczenia warsztatowe
- - Jak pisać?
- - Kreatorium
- - Warsztaty WeryfikatoriuM
- - - Gest narracyjny
- - - - Informacje
- - - - Eliminacje
- - - - Wariacje
- - - - - Grupa A
- - - - - Grupa B
- - - - Egzamin
- - - Dialogatornia
- - - - Kwalifikacje
- - - - Kwalifikacje
- - - - Ćwiczenia - część I
- - - - Ćwiczenia - część II
- - Forumowi Specjaliści i Pasjonaci
- - Maraton pisarski
- Konkursy
- - Konkursy nasze
- - - Wielka Bitwa Karczemna Romeckiego (dla Fioletowych)
- - - - Teksty konkursowe
- - - - Dyskusje i zgadywanki
- - - - Oceny i wyniki
- - - Walki Mocy
- - - - Walki mocy 2018
- - - - Walki mocy 2014
- - - - Walki mocy 2013
- - - Puchar Administratora
- - - - Turniej o Puchar Administratora 2018
- - - - - Faza Grupowa
- - - - - - Zakończone
- - - - - Faza Pucharowa
- - - - - - Rozegrane
- - - - - Plebiscyty
- - - - Turniej o Puchar Administratora 2012
- - - - - Faza I
- - - - - Faza II
- - - - - Faza Finałowa
- - - Konkursy Drabblowe
- - - Konkurs "Otuleni Natchnieniem"
- - - - Podium
- - - Konkurs "Miniatoricum"
- - - - Prace konkursowe - Miniatoricum 2009
- - - - Podium
- - - - Prace konkursowe - Miniatoricum 2010/I
- - - Konkursy różne
- - - - Letni Konkurs Porzeczkowy
- - - - Malowane słowem, czyli mistrzowie obrazowania
- - - - Sylwestrowy Turniej Poetycki
- - - - Świeża krew 2019
- - - Skarbonka
- - Bitwy literackie
- - - Regulamin bitewny
- - - Nowa bitwa!
- - - Bitwy z przeszłości
- - - - Rankingi
- - - - Propozycje bitew modyfikowanych
- - Konkursy literacko-poetyckie
- O literaturze
- - Dyskusje o literaturze
- - MML
- - Czytelnia
- Nasze publikacje
- - Drabble na Niedzielę
- - WeryForma(t)
- - Sukcesy Weryforumowiczów
- - Sprawy organizacyjne
- - Centrum Wzajemnej Pomocy
- - - Ku refleksji
- - - Ciekawostki, humoreski i różne różności
- - - QFANT - magazyn fantastyczno-kryminalny