Marszałkowska - drabble

1
Tramwaj przejeżdża przez Plac Bankowy. W tramwaju ja. Zaczyna się ta nijaka pałacowa część miasta z niepotrzebnymi tu nikomu restauracjami. Na szczęście wszystko przechodzi w Centrum. Tu, poza monolitycznymi wieżowcami panuje, panował i będzie panować swojski bałagan przechodniej części dużego miasta. Wielkoformatowe szmaty, sygnowane nazwiskami kancelarie adwokackie, anarchistyczne bazgroły na ścianach, żebracy, sprzedawcy uliczni, lokale typu „bułka, kawa i do roboty”. Jasne elewacje, szare elewacje, zasikane elewacje. Mydło i powidło. I mdło.

Nie nauczyłem się żyć gdzie indziej. To miejsce pisze swoje własne opowieści, lepsze niż moje. Być może resztę życia przejadę tramwajem numer cztery. Już się z tym pogodziłem.

Marszałkowska - drabble

2
To nie jest drabble, bo drabble jest zamkniętą całością z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem. A tu jest wyraźnie początek czegoś dłuższego. Nawet nie poznaliśmy bohatera. Tekst do rozwinięcia.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron