Miniatura w sosie egzystencjalnym na oleju mannowskiej składni. Zapraszam
rozlegają się wesołe organy
Zapraszam do lektury.
Uwadze staruszki, przemierzającej najpierw - w drodze do Lidla - wyludniony jeszcze skwer w chłodniejszy poranek wiosenny, potem, ciepłym wieczorem, powracającej tą samą drogą aleją uroczystych, rozpalonych już latarni, nasunął się mężczyzna. A nasunąć się musiał, bo dla niej wyglądało to tak, jakby od rana aż do tej chwili, gdy jasny dzień uszedł był z widnokręgu już jakiś czas temu, mężczyzna ów chodził w tę i we w tę.
Podeszła doń:
- A pan to cały dzień tak tutaj chodził?
- A owszem.
- Nie do wiary! Po jakiego grzyba?
- A no po to, że to wszystko jeden grzyb właśnie. - Popatrzył gdzieś w bok jakby z przemknięciem jakiejś myśli, potem powrócił wzrokiem do leciwej rozmówczyni i dodał: - Łażenie moje się zapętla i nie wynika zeń nic.
- No tak jest.
- Ty dziś wstałaś z łóżka, pokonałaś pewien fizyczny dystans gwoli wypełnienia całej tej powszedniej treści codziennego dnia; po tym wszystkim znów znajdziesz się w łóżku, z którego nazajutrz znowu przyjdzie ci wstać. Zgodzisz się, że łóżko jako takie jest klamrą kompozycyjną ludzkiej egzystencji? Tak z grubsza rzecz biorąc. No, w każdym razie, ja tymczasem - perorował, a kobieta z głową nieco wzniesioną potakiwała nią nieznacznie z wyrazem zaciekawienia nieoczekiwanym, ulicznym dyskursem - przechodzę od tej ławki do tamtej, wciąż i wciąż, w tę i nazad. I póty tchnienie życia mnie nie opuści, jedynie to będę czynił, gdy bowiem umrę, nie będzie miało znaczenia, co robiłem, zanim moja śmierć nastąpiła.
- Boże, co za narcystyczny monolog - westchnęła, dłoń przykładając do skroni, staruszka, nie tracąc jednakowoż cierpliwości; przynajmniej nie całkiem.
- Daj dokończyć. Tak, i ty, cokolwiek robiłaś dzisiaj, cokolwiek przyjdzie robić ci jutro, wszystkie owe sprawy, nadzieję, wrażenia, westchnienia wreszcie, wszystkie one, wybacz, sczezną w łóżku, i w tym łóżku usta, które jednym na całe życie "kocham" rzuciły niegdyś wyzwanie śmierci, wtedy wilgotne, dziś suche, spieczone, zwyciężone, uronią powiew ostatniego tchnienia. Tchnienia pełnego pokory.
- I tego ci, młodzieńcze, nie życzę - odrzekła, zbierając się już na odchodne. - Późno już, pora spać.
- Do widzenia, do jutra!
Do widzenia, do jutra!
2Hmmm... No mam z oceną tego tekstu kilka problemów. Dwa pierwsze brzmią pewnie: rozważania egzystencjalne, zwłaszcza podane tak łopatą, zwykle mnie nie interesują, a do tego nie czytałam Manna. Może więc brak kontekstu coś mi zabiera z tekstu. Jeśli tak, to sobie moją odpowiedź wywalisz do kosza, jeśli nie, to rodzą mi się kolejne problemy.
Ja lubię taką bogatszą narrację. Nie przeszkadza mi, gdy autor nie oszczędza słów, szuka ubarwień, nawet popada w trochę patetyczny ton. Tu na przykład otwierające zdanie mi się podobało:
I tak jest przez większość miniaturki. Raz coś mi błyśnie, ale zaraz się o coś potykam. Nie płynie mi ta narracja/stylizacja dialogów, nie wciąga. Czasem mam wrażenie, że w poszukiwaniu tego (przyjmę na wiarę, bo nie mogę zweryfikować) mannowskiego stylu trochę tracisz kontrolę
Przekaz z kategorii "czy robisz coś z sensem, czy nie, wobec śmierci nie ma to znaczenia", podany na dwóch obrazkach mnie nie kręci, ale tu przyjmę, że bardzo nie jestem tergetem. Trochę też może rozczarowało mnie to, że nie dałeś więcej głosu staruszce. Może właśnie takiego nieco przyziemniejszego... Ale to już taka zupełnie widzimisiowa uwaga na boku.
Ocena ogólna jest chyba taka, że chciałabym ten tekst polubić przynajmniej na poziomie stylu, ale jednak coś mi w nim nie zagrało. Treściowo natomiast był mocno poza moimi gustami, więc trochę z góry na straconej pozycji.
Ja lubię taką bogatszą narrację. Nie przeszkadza mi, gdy autor nie oszczędza słów, szuka ubarwień, nawet popada w trochę patetyczny ton. Tu na przykład otwierające zdanie mi się podobało:
Ale zaraz dalej ten czas zaprzeszły wydał mi się już taką wysiloną stylizacją.Vautrin pisze: (ndz 23 lip 2023, 21:20) Uwadze staruszki, przemierzającej najpierw - w drodze do Lidla - wyludniony jeszcze skwer w chłodniejszy poranek wiosenny, potem, ciepłym wieczorem, powracającej tą samą drogą aleją uroczystych, rozpalonych już latarni, nasunął się mężczyzna.
I tak jest przez większość miniaturki. Raz coś mi błyśnie, ale zaraz się o coś potykam. Nie płynie mi ta narracja/stylizacja dialogów, nie wciąga. Czasem mam wrażenie, że w poszukiwaniu tego (przyjmę na wiarę, bo nie mogę zweryfikować) mannowskiego stylu trochę tracisz kontrolę
Zlepiasz dwa określenia bez sensu. Albo "odrzekła, zbierając się", albo "odrzekła na odchodne". "Zbierać się na odchodne" nie funkcjonuje w takiej zlepce.Vautrin Chociażby taka drobna niby rzecz tutaj: pisze: (ndz 23 lip 2023, 21:20) odrzekła, zbierając się już na odchodne.
Przekaz z kategorii "czy robisz coś z sensem, czy nie, wobec śmierci nie ma to znaczenia", podany na dwóch obrazkach mnie nie kręci, ale tu przyjmę, że bardzo nie jestem tergetem. Trochę też może rozczarowało mnie to, że nie dałeś więcej głosu staruszce. Może właśnie takiego nieco przyziemniejszego... Ale to już taka zupełnie widzimisiowa uwaga na boku.
Ocena ogólna jest chyba taka, że chciałabym ten tekst polubić przynajmniej na poziomie stylu, ale jednak coś mi w nim nie zagrało. Treściowo natomiast był mocno poza moimi gustami, więc trochę z góry na straconej pozycji.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
Do widzenia, do jutra!
3Styl narratora jest przegięty. Można go, owszem, troszkę "podmannować", ale nie aż tak, bo się robi nachalny. Propozycja: zetrzyj trochę tej farbki i wyrzuć przynajmniej połowę archaizmów - wbrew pozorom, całość może zyskać na pozbawieniu takich ozdobników.

Końcowe Do jutra! - urocze.
Tylko jakoś tak wciąż mi się wydaje, że staruszka urwała się z "Sensu życia według Monty Pythona" i gdzieś tam kosę ma schowaną. Czy Tobie, Vautrinie, o to chodziło?
Śliczny dialog! Bardzo mi się podoba!Vautrin pisze: (ndz 23 lip 2023, 21:20) - A pan to cały dzień tak tutaj chodził?
- A owszem.
- Nie do wiary! Po jakiego grzyba?
- A no po to, że to wszystko jeden grzyb właśnie. - Popatrzył gdzieś w bok jakby z przemknięciem jakiejś myśli, potem powrócił wzrokiem do leciwej rozmówczyni i dodał: - Łażenie moje się zapętla i nie wynika zeń nic.
- No tak jest.
Jakie Ty? Absolutnie nie powinien staruszki tykać!
Narcystyczny? Nic narrator nie wspominał, że staruszka jest emerytowanym psychologiem! A didaskalia powinny tu być rozbite na dwa, trzy zdania.Vautrin pisze: (ndz 23 lip 2023, 21:20) - Boże, co za narcystyczny monolog - westchnęła, dłoń przykładając do skroni, staruszka, nie tracąc jednakowoż cierpliwości; przynajmniej nie całkiem.
Ależ Szanownego Autora poniosło... Uronić to można łzę, ostatnie tchnienie jest ostatnie (i archaicznie nabzdyczone) i koniec. A powiew, to już nie wiem, co tu robi i po co. Tak to jest, jak się człowiek karmi dziełami sprzed stu lat!

Końcowe Do jutra! - urocze.
Tylko jakoś tak wciąż mi się wydaje, że staruszka urwała się z "Sensu życia według Monty Pythona" i gdzieś tam kosę ma schowaną. Czy Tobie, Vautrinie, o to chodziło?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Do widzenia, do jutra!
4Schlebia mi, że mój tekst, z jakiegoś powodu, przywabił jednorodnie damskie audytorium. Po dżentelmeńsku czy rycersku proszę pokornie o przebaczenie tej nieprzyległości spektaklu oraz widowni - czy zaś wyczerpuje ją sentencja de gustibus non est disputandum, czy też nie rozchodzi się tu jednak o upodobania, a rzecz jest po prostu, w nadmiarze swej stylistyki, licha, jedno i drugie niewiele znaczy wobec faktu, iż nie sprostałem łasce, za jaką uważam rodzaj publiczności, wypuszczając ją z zapadnięciem czerwonej kurtyny w stanie nieukontentowania.
Być może kolejny tekst sprosta odbiorcy. Do tytułowego!
Być może kolejny tekst sprosta odbiorcy. Do tytułowego!
Do widzenia, do jutra!
5W powyższym fragmencie mamy więcej niż jeden błąd (aż mi się odechciało liczyć). Od końca:Vautrin pisze: (ndz 23 lip 2023, 21:20) Uwadze staruszki, przemierzającej najpierw - w drodze do Lidla - wyludniony jeszcze skwer w chłodniejszy poranek wiosenny, potem, ciepłym wieczorem, powracającej tą samą drogą aleją uroczystych, rozpalonych już latarni, nasunął się mężczyzna
- nasunął się???
- ile treści zamierzasz wrzucić do jednego zdania?
- staruszka
- idzie do Lidla
- najpierw przez skwer:
- wyludniony, bo rano
- wyludniony, bo zimno
- a do tego wiosna
- wraca dopiero wieczorem:
- jak się ociepli? Czeka do wieczora, czy co?
- wtedy latarnie się świecą
- no i się jej nasunął mężczyzna.
- przez to bardzo długie zdanie oczywiście umyka czytelnikowi, że nasuwa się uwadze. Uwadze staruszki.
Ach, przepraszam, on się nasunął uwadze staruszki dopiero wieczorem, jak z tego Lidla wracała. To daje się zrozumieć dopiero z dialogu. Bardzo, bardzo złożone zdanie.
No właśnie, zważywszy powyższe, mężczyzna mógł odpowiedzieć pytaniem na pytanie: "A pani to tak cały dzień w tym Lidlu?"
I to podsumowuje moje uwagi: nie musisz wszystkiego czytelnikowi objaśniać. On się sam domyśli, że skoro jeszcze nie uciekła, znakiem tego wciąż cierpliwości nie straciła. A jeżeli właśnie zaczęła jej się kończyć, wystarczyłoby: "przyłożyła z westchnieniem dłoń do skroni" - w końcu mowa ciała znaczy więcej od słów.Vautrin pisze: (ndz 23 lip 2023, 21:20) - Boże, co za narcystyczny monolog - westchnęła, dłoń przykładając do skroni, staruszka, nie tracąc jednakowoż cierpliwości; przynajmniej nie całkiem.
Następnym razem taką scenkę wyraź w kilku zdaniach i daj czytelnikowi szansę się wykazać wyobraźnią.
Pozdrawiam
Do widzenia, do jutra!
6Flamenco drogi (tak Gombrowicz zwykł był zwracać się w listach do swoich przyjaciół; my jesteśmy na literackim forum, zatem chociaż przyjaźni pomiędzy nami w sensie ścisłym nie ma, zwrot ów l, myślę, pozostaje zasadny) Kurde, napiszę bez wszystkiego i owego, napiszę - znarkomaniony! - aby Cię spytać, Flamenco bez koszuli hawajskiej, co zawija wiatrem jak Masłowska strzela buzią gumo-żumiącą - zapytam zatem:
Wskaż mi, proszę, rzeczowo, w ujęciu poprawności literackiej naszego ojczystego języka, rzeczone błędy
Czekam i pozdrawiam
Wskaż mi, proszę, rzeczowo, w ujęciu poprawności literackiej naszego ojczystego języka, rzeczone błędy
Czekam i pozdrawiam