Początek pisania szedł nieźle, regularnie przede wszystkim, potem były rozmaite perturbacje, teraz zamierzam te okiełznać i wrócić do regularnego pisania aż do finału.
A o czym mowa?
Własny świat, własne wszystko. I tom trylogii, która nie ma jeszcze nazwy. Pierwszy tom natomiast nosi tytuł "Pan Ognia". Z grubsza opowiada o człowieku, w którego ręce przypadkowo trafił magiczny miecz, zaś magią arfefaktu jedynie nasz bohater potrafi się posługiwać. Ze swego znienawidzonego domu wyruszył na wyprawę do kraju, gdzie całkiem za darmo, z racji samego tylko posiadania miecza miał być splendor i chwała. Dotarł do kraju. I tu zaczyna się nasza powieść. Niemal od samego początku sprawy idą nie tak, jak mu obiecano i okazuje się, że na ten splendor będzie trzeba sobie zapracować.
W tle wielka wojna, szpiedzy, stare przepowiednie, zwykli ludzie, mity i kroniki historyczne. Świadomym zabiegiem zaczyna się ciut sztampowo, by dalej od tej sztampy odchodzić.
Ale dość o tym

Całość docelowo ma mieć 11 rozdziałów, aktualnie grzebię się z rozdziałem nr 7. Każdy jest określony pewnym wiodącym motywem, który wyznacza krótki cytat na początku rozdziału. W tej chwili mam 720k znaków, zaś każdy rozdział to +/- 100k znaków. Dużo? Nie mało. Ale próbuję

Plan jest taki, by tygodniowo pisać przynajmniej 20k znaków oraz poprawiać te napisane wcześniej. Zgodnie z planem I tom zamknie się w okolicach 1kk znaków.
Z ostatnich "sukcesów" to wreszcie udało mi się zebrać stare notatki i narysować mapę, a przynajmniej jej zarys.
No to jedziemy

Dodano po 7 minutach 32 sekundach:
A skoro dziennik, to dorzucę jeszcze co nieco z szafy grającej, jako że ogólnie muzyka jest dla mnie ważnym elementem w życiu

Czasem leci w tle podczas pisania, czasem przed pisaniem, by złapać odpowiedni nastrój, a czasem tak po prostu.