Wymęczony debiut

1
Hej,

W 2014 zacząłem pisać swoją powieść fantasy, w której nie ma żadnych przepowiedni, bohaterów, czy też jakichś misternych, złych planów.
W 2018 trochę nabrałem tempa, ale później znów na rok wypadłem z gry. Teraz po przeczytaniu dotychczasowych wypocin (zaskoczony, że da się to czytać) odzyskałem motywację i od kilku tygodni staram się codziennie napisać chociaż ~500 słów.

Celuje w 80k chociaż na tę chwilę bardziej zapowiada się jakby historia miała się zamknąć w okolicach 70k. Z tego powodu zastanawiam się, czy nie powinienem dodać na przestrzeni książki kilka rozdziałów z perspektywy postaci, która pod koniec się pojawia i nabiera na znaczeniu.

No, ale na razie chcę w pierwszej kolejności skończyć główny wątek, wtedy będę myślał o dodawaniu czegoś.

Na tę chwilę mam 57.734 słów / 390.311 znaków. Tygodniowo książka powinna się powiększać o te co najmniej 3,5k słów ale zobaczymy jak to się uda.

Wymęczony debiut

2
Twoja droga jakoś dziwnie przypomina moją ;) kibicuję :)
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

Wymęczony debiut

3
Dzięki, Wolha.Redna! Przeglądałem twoje tematy z maratonami i faktycznie też ci się trochę lat zeszło. No ale już masz pierwszy tom za sobą, a to wielkie osiągnięcie.

BTW znakomity cytat Pratchetta w sygnaturze.

Wymęczony debiut

4
Najwyraźniej samo napisanie tego tematu już mi wystarczyło i przez ostatni tydzień nie napisałem ani jednego słowa. A wcześniej tak dobrze szło...

Niby człowiek zdaje sobie sprawę, że wystarczy otworzyć dokument, przeskrollować na sam dół i zacząć pisać, po pierwszym akapicie już jakoś leci. Chociaż 30 minut dziennie, czy to tak dużo? No niestety, najwyraźniej zbyt dużo. No nic, zobaczymy co będzie w tym tygodniu.

Wymęczony debiut

5
61.931

Tytanicznym wysiłkiem udało się powiększyć minimalnie liczbę słów. 4197 do przodu.
Chociaż dzisiejsza, poranna scena rodziła się w takich bólach, że pewnie trzeba będzie ją wywalić.
Ale chociaż coś się pisze.

Wymęczony debiut

6
Antek, czemu liczysz objętość tekstu w słowach? Przecież to niemiarodajne, liczba znaków jest bardziej obiektywna i łatwiejsza do porównania.
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Wymęczony debiut

7
Hmm, na reddicie widziałem, że większość ludzi tam tak robi. Tak samo jak czytałem u wydawców wymagania co do długości książki zależnie od gatunku. W sumie się zdziwiłem, że wszyscy tu liczą w znakach. W każdym razie liczba znaków bez spacji u mnie to 357.246 na tę chwilę.

Wymęczony debiut

11
Gorgiasz pisze: Z liczbą zarówno słów jak i znaków jest ten problem, że odzwierciedla ilość, ale nie jakość. Która nota bene jest najważniejsza.
Wykorzystuje to głównie do śledzenia progressu, a jakość tekstu to wiadomo - zupełnie inna kwestia.

Wymęczony debiut

12
Słowa 64,271
Znaki bez spacji 370,453

Wzmożona ilość pracy trochę przydusiła mój output pisarski, a zawodowo pracuje niestety również w branży kreatywnej, co nie pomaga w pisaniu :|
Coraz ciężej też zebrać się do pisania tych ostatnich fragmentów historii, bo dokładnie wiem co muszę napisać, jakie sceny, itp. Już od dawna sam punkt kulminacyjny zakończenia i ostatni fragment epilogu mam rozpisane, co sprawia, że nie zostaje już wiele miejsca na manewry jeśli chodzi o te ostatnie strony/rozdziały, które muszę napisać.

No i jakoś tak ciężej się do tego zabiera, kiedy nie mogę liczyć na flow, oddanie się temu jak sceny się toczą i w jakim kierunku wszystko zmierza. Teraz, żeby się spięło z końcówką trzeba zawrzeć bardzo konkretne sceny.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Maraton pisarski”