Izabella - dziennik

1
Zakładam dziennik, bo:

1. Oczywiście typowo - mam problem z zarządzaniem czasem. Ja wiem, jak każdy. Ale u mnie niestety nie tylko pisanie ciężko idzie, ale i całokształt, każda dziedzina życia. Jest sto razy lepiej niż kiedyś, jest postęp. Do ideału jednak daleko.

2. W końcu nie mam wymówki, żeby nie pisać. Osiągnęłam (względną :P ) stabilizację, uporządkowałam różne sprawy. Nic tylko siadać i tworzyć. Potrzebny jedynie kopniak, albo nawet kilka kopniaków :wink:

3. Jak to w dorosłym życiu: pojawiają się nowe obowiązki, nowe cele. Nie chcę, żeby pisanie zeszło na dalszy plan...


Cele - będą aktualizowane na bieżąco :wink:
Aktualny plan: pisać pół godziny dziennie, codziennie (mam nadzieję, że za jakiś czas to pół godziny się zwiększy). Nie przeliczam na znaki, bo zdarza mi się pisać ręcznie.
Raport: raz w tygodniu, (powiedzmy, że w soboty, zobaczymy jak to wyjdzie :D )

Obecny projekt:
dokończyć opowiadanie "Żona drwala" (tytuł roboczy). :D
http://smakpapieru.blogspot.com/2019/10/wysza.html

Izabella - dziennik

5
Dziękuję :D

Melduję posłusznie (i sylwestrowo). Plan na razie udało mi się zrealizować. Przez całe trzy dni (prawda, że dokonanie 8) ) pisałam codziennie około pół godziny. Opowiadanie posunęło się trochę (bardzo trochę - konkretnie o dwie strony, chyba muszę zwiększyć czas przeznaczony na pisanie :P , ale nie wszystko naraz) naprzód. To i tak sukces, bo od czterech miesięcy leżało nietknięte. :P Następny raport za tydzień. 8) Ciekawe, czy tyle czasu wytrzymam.
Udanego sylwestra i wszystkiego o czym marzycie w Nowym Roku. :D
http://smakpapieru.blogspot.com/2019/10/wysza.html

Izabella - dziennik

6
Powiedzmy, że noc z soboty na niedzielę to jeszcze sobota. I tej wersji się trzymajmy.

Sobotni raport:
- codziennie pisałam po kawałku opowiadania. Pierwszy raz od nie wiem kiedy, a może nawet w życiu udało mi się dzień w dzień zajmować się tym samym projektem. (sukces)
- przybyło mi pięć i pół strony. Opowiadanie ma już siedem i pół strony (wiem, że liczy się na znaki ;)), ostatnio jakąś dłuższą formę pisałam, dawno, bardzo dawno temu. (sukces)
- Zarwane noce. Wszystkie - wspomniałam już, że mam problemy z koncentracją? Spore problemy z koncentracją? ;) (nie sukces)
- Czasami pisałam bardzo mało, kilka zdań. Hitem była ilość tekstu wystukana w piątek, aż zacytuję:
Kłamała. Została w domu. Po prostu siedziała w domu i patrzyła się przed siebie. Oczywiście nie za długo. Musiała jeszcze oskubać przepiórki.
Także ilość tego co pisałam kiepska (nie sukces)

Ale jestem zadowolona. Dalsze założenia:
- kontynuować projekt - Żona drwala (albo Chatka z piernika tytuł opowiadana jeszcze nie wybrany. :D)
- pisać minimum jedną scenę dziennie.
- tak rozplanować czas, żeby pisać w rozsądnych godzinach i w sprzyjających warunkach. Jakaś kawiarnia, przy porannej herbacie.

Na razie małe kroki. Zawsze chciałam wszystko, za dużo naraz. I nie wychodziło. Teraz spróbuję na odwrót. :)
http://smakpapieru.blogspot.com/2019/10/wysza.html

Izabella - dziennik

7
Zapraszam, na sobotni raport. :D (Że niby dzisiaj niedziela? Ale jaka niedziela?) 8)
Wczoraj miałam zmęczenie materiału. Położyłam się na pięć minut. I zasnęłam. I obudziłam się rano. W związku z tym i podsumowanie tygodnia i sobotnia porcja pisania przesunęły się na dzisiaj. :oops:
Przez cały tydzień dzielnie stukałam w klawiaturę. I po troszeczku pisałam. Ale bardzo po troszeczku. Dlaczego? Ano, od dłuższego czasu uciekam przed sceną polowania. Sceną dla opowiadania dość fabuły. Wiem po co mi ona, wiem, co się ma w niej znaleźć. Ale ciągle nie umiem jej tak opisać, żeby była wiarygodna (z myśliwskiego i historycznego punktu widzenia). Także, ten. Tego. Zacinam się ostatnimi czasy.
Ale może w końcu dzisiaj się uda?

Dalsze plany:
- opisać to nieszczęsne polowanie
- jak już ruszę dalej, to przyspieszyć i skończyć Żonę drwala
- zacząć miniaturkę Granatowa jesień
http://smakpapieru.blogspot.com/2019/10/wysza.html

Izabella - dziennik

9
Lubię granatowy w połączeniu, zaplątany w inne słowo. Kiedyś marzył mi się tekst pod tytułem Granatowe ciernie, teraz w głowie siedzi Granatowa jesień.
Działa motywująco, a jednocześnie nie mam żadnego ciśnienia, do niczego nie pędzę. Jest (względny) spokój. :D No i raporty na Wery mnie motywują. Ostatnio, jak chce sobie odpuścić, to myślę: eee, a co ja w sobotę zrobię, tak głupio, wypadałoby chociaż jedną scenę wystukać. :D
http://smakpapieru.blogspot.com/2019/10/wysza.html

Izabella - dziennik

10
Sobotni raport:
- jestę żółwię :roll: Piszę codziennie, ale po trochu. Bardzo po trochu. Odkąd założyłam dziennik przybyło mi tylko 17 580 znaków.
- nie porzuciłam jeszcze projektu. Nie porzuciłam jeszcze projektu... Nie porzuciłam jeszcze projektu? (dziki taniec, przynajmniej w myślach, nie mam siły wstać :P) Od trzech tygodni codziennie zajmuję się jednym opowiadaniem, nie zrezygnowałam. :)
- jestem zadowolona z tego co powstaje. Nie wiem tylko czy po skończeniu tekstu i jego leżakowaniu nadal będę :mrgreen: Ale na razie mi się podoba 8)
- odkryłam, że wiem, że nic nie wiem. I mało umiem. Już dwa razy musiałam zmieniać planowane sceny. Raz, bo po prostu nie umiałam jednej opisać, mimo zgromadzonych danych. Drugi raz, bo moje wyobrażenia o wymachiwaniu nożem okazały się nie do końca realne. :oops:
- wymyśliłam znowu jakiś alternatywny tytuł. Albo zostanie Żona drwala (tu nawiązanie do tego, kim bohaterka próbuje być, nieskutecznie), albo Otwórz oczy zielone (tu wskazówka, co powinna ze sobą zrobić)

Dalsze plany:
- po prostu skończyć to opowiadanie. Ciągle mi się wydaje, że jestem już na finiszu, a tu pupa. Pupa blada.
- przy następnym projekcie popracować nad tempem pisania i dzienną ilością znaków.

Następny, Sobotni Raport będzie w środę, zamiast w weekend :) gdyż wyjeżdżam do Krainy Deszczowców na kilka dni. Pisać planuję. Ręcznie. Od komputera za to chętnie sobie odpocznę.
http://smakpapieru.blogspot.com/2019/10/wysza.html

Izabella - dziennik

12
Tak :D gorzej jak napiszę dużo, wtedy faktycznie może być problem. :) Ale przy moim tempie chyba nie mam się czym martwić.
Czasami nawet wolę ręczne pisanie:
- po pierwsze jestem wtedy odcięta od Internetu i innych rozpraszaczy.
- nie mam poczucia, że "muszę" tak jak przy komputerze. Pisanie ręczne jest takie niezobowiązujące :) i dlatego na razie łatwiej mi idzie. (Z tych samych powodów wolę chyba pisać kuchni, niż przy biurku, w kawiarni, niż w bibliotece :P )
- I jestem mobilna,mogę usiąść w każdym miejscu. Iść wszędzie (najchętniej do kawiarni). Przeniesienie laptopa, podłączenie ładowarki - to są drobiazgi. Ale dla mnie to już problem, łatwo się rozpraszam. :(
- no i po prostu to lubię. :D Czysta kartka w notesie i ołówek i zapisywanie kolejnych słów sprawia mi taką samą przyjemność, jak np kolorowanki, albo puzzle (ale puzzle dla dzieci, dla dorosłych są za trudne :P )
- Samo rozpoczęcie pisania: kiedy się już rozkręcę w jakimś tekście, to nie ma problemu, idzie też na klawiaturze. Ale zaczynać, pierwsze słowa, zdania - tu już preferuję wersję analogową :D
http://smakpapieru.blogspot.com/2019/10/wysza.html

Izabella - dziennik

14
Wykończyłbym rękę przy ręcznym pisaniu :). A z rozpraszaczami trzeba uważać, czasem udaje mi się je unikać, czasem odruchowo klikam Wery, fb, a czas płynie... :roll:

Powodzenia :)
Pisarz miłości.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Maraton pisarski”

cron