w chwilach, gdy nie piszę nowych fragmentów, często czytam, poprawiam i rozbudowuję stare
Tak, dokładnie, mam tak samo.
Sprawdziłam w swoim wątku maratonowym, jak dokładnie wyglądała praca nad "W mocy wichru", bo szczegóły już mi się trochę zatarły w pamięci. No więc było tak:
27 maja - skończony first draft, 870 tys. znaków ze spacjami
czerwiec-lipiec - beta-reading przez kilka zaprzyjaźnionych osób i przerabianie pierwszej wersji, dopisywanie scen, ostatecznie dobiłam do 940 tys. znaków
początek sierpnia - książka idzie do redakcji (i tę datę zapamiętałam jako datę ukończenia książki), potem jakoś we wrześniu dostałam plik po redakcji, do ustosunkowania się ASAP
6 listopada - premiera wersji papierowej
Czyli trwało to wszystko trochę dłużej niż mi się wydawało: 2 miesiące na beta-reading i poprawki własne, plus ok. półtora miesiąca, zanim dostałam z wydawnictwa wersję po redakcji. Uzgadnianie poprawek redakcyjnych zajęło góra tydzień. Gdyby nie to, że celem była premiera książki na Falkonie, wolałabym spokojniejsze tempo, ale tak czy inaczej - dwa miesiące na poprawki własne to zupełnie rozsądna ilość czasu, IMO.