Zarządzanie sobą w czasie

1
Czyli jak wykroić kilka godzin z naszej doby. Wszelkie sugestie mile widziane.
Moje propozycje:
1) wstawanie wcześniej albo kładzenie się spać później - jak komu wygodniej. Kawa i napoje enegetyzujące mile widziane. Napoleon w czasie bitew spał podobno tylko po cztery godziny.
2) kofeinowe drzemki, gdy padamy - pijemy kawę przed około 20 minutową drzemką. W trakcie drzemki kawa zaczyna - a przynajmniej powinna - nas wybudzać ze snu.
3) kupujemy sobie czas - np. gotowe posiłki zaoszczędzą nam czas spędzony na gotowaniu. Niekoniecznie musi to być zamawianie potraw na wynos, możemy po prostu kupić np. mrożone pierogi itp.
4)delegujemy zajęcia innym - wiekszość osób powinna zyczliwie podejść do tak ambitnego zamiaru, a jeden miesiąc da się przeżyć. Dlatego proponuję podrzucenie swoich obowiązków innym członkom rodziny na przykład. Jeżeli jesteśmy singlami, dzielimy obowiązki na te ważne i mniej istotne. Naprawde nie musimy sprzątać dwie godziny dziennie przez ten miesiąc.
5) Przez dwa dni poprzedzające maraton zapisujemy swoje czynności i wykluczamy złodziejów czasu - np. TV, gry komputerowe itp.

Jeżeli kogoś powyższe sugestie oburzą, niech się zastanowi, czy pisanie naprawde jest dla niego/niej priorytetem?

2
Pozwolisz, że odrzucę zaproponowane przez Ciebie podejście, albowiem pisanie nie jest dla mnie priorytetem.

Mogę się zgodzić z pierwszym punktem. Wstajesz godzinę wcześniej, masz godzinę więcej na pisanie - tak pewnie zrobię, acz uwzględniam też to, że po jakimś czasie mogę być "o godzinę bardziej zmęczony" i popisać to sobie będę mógł palcem po piasku.

Proponuję trochę wyluzować - plany napisania powieści to jedno, a życie to drugie. Doskonale znam swoje możliwości i wiem, że wcale nie muszę zaniedbywać jakichkolwiek obowiązków, a mam prawie same ważne, żeby napisać powieść. Druga strona medalu: wiem też, że jak nie poczytam sobie książki dla rozrywki albo nie pogram na kompie (czy też nie pomacham mieczem, nie wklepię komuś na treningu, nie pobiegam sobie), to za nic nie zabiorę się do pisania. Taki mam modus operandi, nie będę się do niczego zmuszał - skończyłoby się takie zmuszenie rzuceniem pisania w cholerę po kilku dniach... a tu w grę wchodzi miesiąc.

Czyli - Twoje sugestie są w porządku jak ktoś chce sobie jarzmo narzucić i są dobre jeżeli chodzi, na przykład, o przygotowywanie się do ważnego wstępu publicznego. Ale gonienie się aż tak do roboty żeby napisać powieść? Dziękuję, ale mam swoje metody, które do tej pory okazywały się skuteczne.

Z innej beczki - dobrze byłoby założyć dla każdego "dziennik postępów" - po jednym poście, który dany użytkownik mógłby swobodnie edytować i wpisywać:
Dzień 1.
Obijałem się cały dzień, a potem, jakby w obłąkańczym przebłysku geniuszu, nastukałem 10 000 znaków. Jestem zajebisty.
Dzień 2.
Kawa, mógłbym przysiąc, mrugnęła do mnie. Poza tym w normie, 5 000 znaków.
Dzień 3.
itp. itd.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

3
1. Odcinam w domu internet. W ogóle nie wchodzę do pokoju z komputerem.
2. Przestaję robic lewizny - nieosiągalne ze wzgl. na finanse.
3. Każę mężowi i tesciowej zająć się sobą.
4. Dzieciom mówię, ze mogą do domu wrócić dopiero na święta. Święta? Jakie święta?
Nie mam czasu na święta.
5. Nie będę spać.
6. Wezmę miesięczne zwolnienie lekarskie.
7. Na razie nic więcej w miarę sensownego nie przychodzi mi do głowy.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
Dziennik postępów - bardzo fajny pomysł. Taki dziennik sam w sobie może być dziełem sztuki. :)

W kwestii zarządzania czasem, to ja się najbardziej boję dziecka własnego. Bo ono co pięć minut ma do mnie Niezwykle Ważne Pytania oraz Sprawy Niecierpiące Zwłoki, a to mnie strasznie wybija z rytmu. Jak odmówię odpowiedzi, robi mi awanturę, która uniemożliwia jakiekolwiek myślenie na czas bliżej nieokreślony. Popołudnia zatem odpadają. Wieczory odpadają, bo wtedy chce mi się spać i bredzę. Pozostają niemal wyłącznie poranki, chyba że uda mi się coś wyrwać o innej porze dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności.

Nad garnkiem dobrze mi się myśli, więc z gotowania nie muszę rezygnować, ale ze sprzątania tak, bo wtedy natychmiast dziecię leci pomagać, a jak pomaga, to gada i na dodatek wymaga aktywnego słuchania. Ciekawe, jak zareaguje mąż, gdy mu powiem, że w tym roku porządki świąteczne robi sam albo nie będzie ich wcale. Coś mi mówi, że wybierze drugą opcję.

Wychodzi na to, że mam kiedy pisać, tylko nie mam kiedy myśleć. Przez sen?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

5
dobrze byłoby założyć dla każdego "dziennik postępów"
Pomysł bardzo dobry. Prosze o zakładanie dzienników przez osoby zdecydowane na uczestnictwo.

Jesli chodzi o zarządzanie soba w czasie:
1) Planuj czynności na następny dzień.
Proponuję trochę wyluzować
Podchodze do maratonu na luzie, ale mam zamiar odnieść sukces 30 grudnia.
nie będę się do niczego zmuszał
Czasami warto wyjśc poza strefę komfortu, chociażby po to, aby przekonać się, że stać nas na więcej, niż myslelismy:)
https://pisarzdowynajecia.com

6
A myśleliście może o tym, żeby przestać się myć? Nie dość, że to zaoszczędza czas, to jeszcze wodę i prąd. Także z tego tylko same korzyści. ;)

8
A ja myślałam, że gdy się siedzi na toalecie... ;)

Jak ktoś bardzo chce zaoszczędzić czas, to może w ogóle pominąć jedzenie i mycie. Ja niestety nie jestem w stanie zrezygnować z obiadków. Mmmmm.

Zrobiłam sobie plan dnia z rozpiską na godziny. Okazało się, że czasu wolnego mam mnóstwo, nawet po odjęciu kilku godzin na pierdoły związane z gotowaniem itp.

9
Ciebie, Chii, to nawet wodociągi słuchają. Chciałam się wykąpać, bo w wannie się dobrze myśli. A tu wyłączyli mi wodę. Tylko dlaczego mnie? To przecież nie ja postulowałam, żeby się nie myć! Do dzisiejszego limitu brakuje mi 2000 znaków. Niech mi oddadzą wodę, to wlezę do wanny i wymyślę. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

10
Kleopatra kąpała się w mleku, więc jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. :D Możesz ewentualnie użyć wina. Albo zrobić jakiegoś mega drinka z wina, napojów, mleka i innych płynów. Innym wyjściem może być kisiel, budyń albo błoto.

A, przepraszam, to do walk raczej. :D

11
Uch! Oddali wodę! A ja już dzisiejszą normą mam wyrobioną. Będę się kąpać bezmyślnie. :D
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

12
W kwestii ograniczania ilości snu - nie wiem, czy inni też tak mają, ale ja mogę na małej ilości snu sprzątać, załatwiać sprawy na mieście, podróżować, konwentować :), generalnie - wykonywać zadania wymagające ruchu fizycznego.

Jeśli mam pisać, tłumaczyć, redagować albo się uczyć, muszę być wyspana do oporu, inaczej szybko zaczynam przysypiać nad laptopem. Kawa raczej nie pomaga.

13
Tak, inni też tak mają (acz mówię tu tylko z innych reprezentowanych przez siebie) - jak się nie wyśpię to spoko, mogę (do pewnego stopnia) biegać, ćwiczyć, czytać, sprzątać, jeść i robić wszystko to, co nie wymaga zbytniego zaangażowania umysłu.

Ale do tłumaczenia (jeżeli ma być choćby na poziomie "akceptowalne") muszę się wyspać. Podobnie - jak mam prezentować sobą jakikolwiek poziom na treningu szermierki bądź combatu - MUSZĘ być wyspany i zdrowy, inaczej się nie da.

A w kontekście zarządzania sobą w czasie: przycięcie sobie snu o godzinę czy dwie na jeden li tylko miesiąc na pewno nikogo nie zabije.

Pisanie, w moim przypadku, to całkowicie odmienna sprawa, wymykająca się klasyfikacji - czasem dobrze pisze mi się, gdy jestem wyspany, a czasem (chyba nawet częściej...) gdy jestem wręcz przytłaczająco niewyspany, skacowany lub chory... ot, odmienne stany umysłu. Co dziwne - tekst stworzony w takim odmiennym stanie świadomości wcale nie jest jakiś strasznie zły, czasem wręcz przeciwnie.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

14
Ignite pisze:Kawa raczej nie pomaga.
Nie wiem, już dawno mam kawę zamiast krwi.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

15
Nie wiem, już dawno mam kawę zamiast krwi.
Ostatnio usłyszana rozmowa:
- Muszę ograniczyć kawę.
- Jak to?
- No, będę pił tylko pięć espresso dziennie. No i może jedno cappuccino na śniadanie...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Maraton pisarski”