Ostatnio bywam na Wery rzadko, bo ani czasu nie ma za bardzo, ani powodów do chwalenia. Trochę ponad miesiąc zostało do egzaminu zawodowego i czym bardziej jest to niemożliwe, tym bardziej kusi, żeby poświęcić życie wyłącznie pisaniu

.
Jestem winien paru osobom betowanie ich tekstów i bardzo je przepraszam za opóźnienia, jeśli to czytają. Za dużo prawniczych rzeczy czytam ostatnio z ekranu, by móc z sensem przyswajać inne rzeczy wymagające myślenia.
Nie chcę jednak wyłącznie narzekać, są też pewne postępy. Nina i Max mają 11 rozdziałów, niecałe 90k znaków. Jestem całkiem zadowolony z dotychczasowych efektów, chociaż wiadomo, że wiele rzeczy będzie wymagać solidnych poprawek. Tempo pisania jest dramatyczne, ale nieszczególnie się tym przejmuję, pierwotny plan zakładał napisanie książki w tym roku i wciąż jest na to szansa. Największy problem w tym, że mam w głowie rozwód wydarzeń do pierwszego punktu zwrotnego - czyli pewnie na kolejnych 30-40 tysięcy znaków. Potem będę musiał liczyć, że bohaterowie wpadną na jakieś dobre pomysły co do rozwoju ich relacji i pojawiających się problemów, bo utkwienie w ślepym zaułku albo skończenie jako autor absolutnie niewydawalnej minipowieści nie jest wykluczone.
Oczywiście coraz bardziej dryfuję w kierunku smutków i lęków. Mam nadzieję, że stosunkowo lekko podanych.
Może wrzucę niedługo jakiś fragmencik do TuWrzucia. A może nie. Zobaczymy.