Kinga przekroczyła wczoraj 30k znaków

Wygląda na to, że wyjdzie sporo dłuższa, niż pierwotnie zakładałam (40k) - obecna objętość to mniej więcej połowa tekstu. W międzyczasie doszedł mi jeszcze jeden motyw, który zresztą aż się sam prosił, żeby go w tym opowiadaniu uwzględnić, uwiarygadnia on w pewnym stopniu zachowanie Kingi. Trochę wykładam się na nowojorskości, to, jak podskórnie czuję to miasto, nie wystarcza, niestety, na opisanie wszystkiego, czego się nie widziało... Dalszy plan na Kingę - napisać całość do końca listopada; przy założeniu minimum 1k/dzień wydaje się to być realne

Poza Kingą - przylazł do mnie taki jeden przystojny Portugalczyk

Na razie mam bardzo ogólny zarys fabuły, dużo przede mną do dopracowania - i prawdopodobnie sporo riserczu, bo akcja ma się dziać w Lizbonie - najwyraźniej Nowy Jork mnie nie sponiewierał wystarczająco, żeby oduczyć się pisania o miejscach, których nie znam...
Dobra architektura nie ma narodowości.
s