Dziennik maratończyka - Escort

197
469k -> 592k.

Ostatni okres udany. Martwią mnie trochę skoki i przejścia, bo nie lubię schematyczności, więc niektóre bitwy rozstrzygnąłem na swój sposób. Indywidualne, oryginalne podejście do poszczególnych wydarzeń, a w konsekwencji scen przedkładam nad schemat. Szczególnie przy kilku milionach znaków można poczuć, że:
a) bohaterowie zbyt często patrzą/spoglądają/zerkają na siebie lub wyrażają w ten sposób emocje (a jak czytam to nie tylko 'się' dominuje, ale też właśnie to o czym napisałem w tym punkcie)
b) jest czasem przesyt cliffhangerów, a może jeszcze mocnych zakończeń w niektórych scenach w postaci, że ktoś sie pojawia/ktoś coś robi niespodziewanego itp i tym kończy się rozdział.
c) zawiązanie wielu relacji spowoduje, że rozwiązanie kilku wątków musi nastąpić prędzej czy później, a ich nawarstwienie 'na poczekaniu' to niebezpieczeństwo, że gdzieś się nie domknie drzwi lub popełni zwyczajny błąd logiczny (najgorsze, jak wcześniej sie ktoś spotkał i sie nie lubią przez przynależność gildyjną, a potem gadają ze sobą po kilku tomach jakby nigdy nic)
d) czasem ma się uczucie, że sceny wyglądaja podobnie: wyprawa -> powrót -> rozmowy -> znów wyprawa. Chyba tak nie mam, staram się to urozmaicać, ale przy szybkim tempie pisania można wpaść w pułapkę i obawy, że wieje schematem,
e) niektóre wydarzenia mają mniejsze znaczenie, można odnieść wrażenie, że są zapychaczem. A nie są. Nie w moim stylu rozwlekłe opisy jak i upchane sceny na siłę.
f) ostatnio czasami mam problemy ze skokami, bo wydarzenia pomiędzy scenami nie mają znaczenia, więc ich nie opisuję, a jednocześnie nie chcę, żeby czytelnik stracił koncepcję i poczucie czasu itp tych elementów.

Co do fabuły:
Powoli nadchodzi koniec. Zostało jeszcze kilka punktów fabularnych. Bracia... Konflikt jest blisko, ale mimo to, trzymają nerwy na wodzy. Jeden uwikłany w skomplikowany sojusz, musi przystać na niego. Drugi, z bardzo luźnym podejściem do życia i obowiązków, nagle zaczyna spostrzegać, że świat idzie swoim torem, ludzie także idą przed siebie, dążąc do własnych celów. Zawsze zostaje się samemu, kiedy reszta kieruje się wrodzonym egoizmem.

Jak zwykle się rozpisałem, ah. Więc piosenka na pożegnanie:

PS Deadline wyznaczony na koniec grudnia raczej zostanie spełniony, choć dopadło mnie poczucie bezsensu 'po co to pisać'. Ale już dociągnę.
PS2 Pierwszy tom poprawiony, już leciałem kolejny raz. Chyba jestem za cienki na to, i jestem też ślepcem. Lepiej nie potrafię, po prostu.
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

198
592k -> 655k

U mnie ciężko przewidzieć ile jeszcze potrzebuję do końca. Też zakończenia miałem tylko zarys. Teraz już mi się w głowie wykrystalizowało, jednak podział na kilka scen kończących jest trudny. Przewiduję, że jeszcze ok. 100k, z drugiej strony jak myślę, że trzy rozdziały się sprawdzą to wychodzi ok. 60k. Zamknąłem wątki w jednym miejscu, przy jednym głównym bohaterze - wrócę tam na sam koniec, krótką scenką. Teraz wędrujemy do drugiego głównego bohatera i przy nim będą ostatnie wydarzenia (trzy ostatnie kropki fabularne ;) ).

Mój drugi z głównych bohaterów słynie z silnego charakteru, szybkiej nauki, opanowania i łapie kontakty. Natomiast ambicja go przerasta i nawet nie wie w jak wielkie bagno się pakuje, żeby tylko zaspokoić własne potrzeby (to egoista przy okazji).
Z sentymentem też patrzę na pierwszy tom, czy drugi. Kiedy byli 'mali'. Młodsi, to na pewno. Z biegiem czasu tyle doświadczeń.
Jeszcze co zauważyłem, bo mam wiele postaci i bohaterów: wielu dopada karma, nie analizowałem, czy wszystkich - ale tych, którzy zasłużyli, dopada. I nie jest to MÓJ umyślny zabieg, tylko wszystko wychodzi naturalnie, z przebiegu wydarzeń.

Podkład, jak zwykle, w moim kąciku:
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

200
No, trochę się polepszyło, chociaż jeszcze trochę pracy czeka. Wiele brakuje. Nadal walczę z kilkoma słabościami, ale muszę sporo czytać, a potem to praktykować, żeby było lepiej.
Poza tym na te tomy nie ma szans, jeśli chodzi o wydanie - mówiłem i nie chcę się powtarzać dla spokoju innych zaglądaczy ;) - że nazewnictwo postaci czy miejsc jest bardzo... specyficzne. I nie podlega zmianom.
Dostawałem opinie od takich, że to bagno, i żeby napisać od nowa (też nie widzę potrzeby), przez takie, że jest ok, po takie, że jest świetnie.
Poprawiam, ale umiejętność redakcji też jest pewną umiejętnością, którą się nabywa i ulepsza ;). Póki co, poprawiłem pierwszy tom, już tego raczej nie szlifuję. Co mogłem zrobić, zrobiłem dla lepszego czytania (pewnie czeka mnie ponowne oprawienie, takie v. 2,0). Po prostu nie potrafię już lepiej. Kto ma ochotę na rozrywkowe poczytanie to zawsze byłem otwarty. Po to w sumie piszę.
Dzięki, że zaglądasz, szopen :)
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

202
Romek Pawlak pisze: I myślę, że jak już skończysz tę epopeję, to może wejdziesz w jakiś inny projekt literacki?
To samo mu mówię.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Dziennik maratończyka - Escort

203
Sami wiecie jak to jest - człowiek pisze to, co go rajcuje, najprościej ujmując. To daje najwięcej zapału, chęci i sił.
Na pomysły nie narzekam, mam z różnych... segmentów/kategorii czy jak to ująć. Zobaczymy bardziej w dłuższej perspektywie.
Dzięki za wspieranie :)
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

205
Dzień ostatni V. tomu
Muszę to sobie odnotować w dzienniku (nie wymuszam braw ani gratulacji - dla niektórych to norma, a też początek nowej pracy: redakcja i poprawki, bo to co powstało to pierwsza wersja):
Chciałbym, żeby ostatnia scena wbijała w fotel, poruszała do łez, albo wywoływała wściekłość w czytelniku. Cały ostatni rozdział jest długi (wyjątkowo nie mam tytułu! zawsze mi coś przychodziło do głowy), zawiera odniesienia do kilku miejsc. Może niektórych oburzę, ale pewnych rzeczy nie da się opisać. Może to za wysoki poziom. Widzę to, porusza mnie, ale nie wiem czy przelałem na papier. Jednak nie o same słowa i opisy chodzi - czasem wystarczy, tak sądzę, czysty dialog, by dać to przesłanie, o które mi chodziło. Możliwe, że też muzyka mnie nastrajała, a bez niej brzmi to dość przeciętnie...
Kiedy wracam pamięcią do poprzednich tomów - jestem zadowolony, że rozwinąłem taką długą powieść. Nienormalne, że przelane fragmenty to 'wiele wspólnych przeżyć'. Znakomicie się czułem podczas wielu scen.

Z dniem 01.12.2017 skończyłem V. tom Legendarnych.
770k.
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

208
ithilhin, dzięki :)
szopen pisze: może warto teraz zacząć coś z myślą o wydaniu?
Warto, warto. Tylko żebym wstrzelił się w coś, co będzie się nadawało. ;)
Pisałem i pisałem, że mam specyficzny świat, który wykreowałem. Nazewnictwo, postaci, zachowania i wydarzenia. Tyle, że mnie to rajcowało i świetnie się bawiłem :) (też pisane na 'autentycznych wydarzeniach', więc i zachowałem imiona, bo inaczej straciłoby to sens, można nazwać to sagą dedykowaną). Z innym projektem nie mogłem ruszyć - wynudziłem się. Na pewno będą nowe podejścia, na pomysły nie narzekam.
szopen pisze: A na czacie się krygujesz, że w sumie to sam dla siebie piszesz
To naprawdę miłe jak ktoś nas czyta. Każdy z nas chce czytelników. Wymiany opinii i wrażeń.
Ja też.
Chodzi o target i podejście czytelnika. Nie szukam korektorów. Wielką pomoc otrzymałem od userów (Gorgiasz, Ithi), co oczywiście zawsze doceniam.
Chcę, żeby czytelnik miał radość z czytania, i przy okazji ja z podzielenia się opinią.
Kryguję się, bo widzę co kto lubi i ilu osobom stąd 'moje' nie przypadło do gustu. :)
Pisarz miłości.

Wróć do „Maraton pisarski”

cron