Latest post of the previous page:

Na konkurs.

Na chwilę obecną siedzę w powieści szopena, bo mnie zassało, więc będzie mniej pisania.

Cieszę się z zassania, chociaż może nie powinienem

szopen pisze: Cieszę się z zassania, chociaż może nie powinienem

Oczywiście, że nie powinieneś. Jeśli tekst wciąga, to jego ocena przestaje być obiektywna. Ale samo wciągnięcie też w pewnym stopniu stanowi ocenę.

No to teraz...

20 000 znaków dziś. Mniej więcej, bo nie pamiętam, ile było na początku.

Jak zaczynałem pisać, to cieszyło mnie, że jednego dnia napisałem 10000 znaków. Po dwóch latach pisania już wiem, ze udany dzień, to napisanie chociaż krótkiego, dobrego kawałeczka tekstu.

10 k opowiadania przybyło. Jak na półtorej godziny pisania, to chyba nieźle. Spadam zrywać jeżyny.

Dziś 14 k w sumie, opowiadanie zamknięte na 40 k. Odkładam do poleżenia i biorę się za coś innego.

Więcej nie napiszę, bo moja kobieta marudzi, że chce gdzieś iść.

Oby Ci znaki mnożyły się prędkością, z równą dotychczasowej! I oby było ich coraz więcej.

Poszedłem do pracy, więc zobaczymy, jak to będzie. Z jednej strony mam sporo wolnego (np. dzisiaj cały dzień); z drugiej zaś 12-godzinne zmiany, po których pewnie nie będę pamiętał, jak się nazywam. Ale nadal, będę się starał, a może pewnego dnia uda się odłożyć dość kasy, by móc w 100% skupić się na pisaniu.

17 500 nowego projektu. Zobaczymy na ile starczy natchnienia, ale mam go całkiem sporo.

Hej,
I jak tam? Pisze się? Natchnienia wystarczyło?

Chwilowo praca umysłowa zżera je w całości.

Bartosh, jak chcesz, pisz choćby kilka minut, każdego dnia, o tym, co za oknem, o czym myślisz, kolejne słów kilka do rozdziału swojej książki etc. Jak wejdzie w krew, to będzie twój nawyk i wtedy, ani się obejrzysz i bach! Książka skończona. Czyli do celu - małymi krokami.
I jak lubisz - orzechy włoskie to zajadaj, na pamiętanie są dobre:)

Na tym polega specyfika mojej pracy, że przynajmniej 8h dziennie albo piszę, albo poprawiam teksty.