Sama nieraz piszę ręcznie - najchętniej piórem, bo mam w zwyczaju zwykły długopis za mocno dociskać do papieru i wtedy po dłuższym pisaniu ręka odpada.
PannaLawenda, a próbowałaś ołówkiem? Długopisem też średnio lubię, ale ołówek nieźle się spisuje. Nie każdy co prawda, pewnie musi mieć odpowiednią twardość (miękkość?) ale tu już się za bardzo nie znam. Po prostu wypróbowuję i jak jest dobrze, to nim piszę.
Raport Sobotni, zdany w środę, która okazała się czwartkiem. Czy jakoś tak.
- Codziennie pisze się. Coś. Po trochu. W weekend trochę więcej się udało.
Czasami jestem zadowolona. Myślę sobie: ładne, ładne.
Czasami przerażona: siedzę nad tym i siedzę, a to wcale nie jest arcydzieło.
- Ciągle wydaje mi się, że zaraz skończę, ale cały czas idzie wolniej niż planowałam. Trudno, ważne, że jest jakikolwiek postęp i regularność.
Dalsze plany:
- takie same jak ostatnio, skończyć opowiadanie.
- podkręcić tempo przy następnym projekcie.
Podsumowanie stycznia:
- 24 018 znaków = 12,5 moich (zawsze mam te same ustawienia w Wordzie) stron.
Raport Sobotni (w środę, która znowu okazała się czwartkiem)
- nawet na wakacjach dzielnie po trochu (i tylko ręcznie, z braku innych możliwości tym razem ) pisałam
- przybyło parę scen, całkiem przyzwoitych, a jedna to nawet nieprzyzwoita
- napisałam zakończenie jeszcze ze cztery, trzy sceny przedostanie mi zostały i KONIEC
Dalsze plany
- napisać te (chyba cztery) konkretne sceny, które są w głowie, ale nie do końca ukształtowane
Izabella pisze: Pisanie ręczne jest takie niezobowiązujące i dlatego na razie łatwiej mi idzie.
Też tak miewam. Nawet opowiadanie jedno tak napisałam. Miał powstać szkic, ułożyć się miały daty, liczby, chronologia. A wyszło coś większego.
Ale tylko raz. Gdy postanowiłam to powtórzyć, dochodziło do mnie, że będę to musiała potem przepisać na kompa.
Tamto opowiadanie, jak się domyślasz, nadal żyje w zeszycie. I nigdzie więcej. Dlatego nie ryzykuję więcej. I nie piszę. Koło się zmyka. Niestety
Aktegev, Dziękuję Cieszę się, że założyłam tu wątek na Wery, bo takie komentarze motywują
anowi, wiesz, mi nigdy tak strasznie dużo ręcznie, przy przepisywaniu na komputer wychodziły maksymalnie dwie strony. Ale jak już coś w notesie nabazgrze, to z reguły mam ochotę przerobić to na wersję elektroniczną - sprawdzić ile znaków przybyło, podziwiać jak ładnie prezentuje się w Wordzie zwiększająca się ilość tekstu.
Muszę za to uważać z robieniem szkiców. Kiedyś zawsze kończyło się tylko na zarysie opowiadania, powieści. Skupiałam się na notowaniu pomysłów, zamiast po prostu pisać. I wypalałam się już na etapie tworzenia planu. Bardzo dokładnego planu. Teraz przy krótszych formach staram się wymyślać tylko ogólny zarys, a poszczególne sceny przy pisaniu. Ale nie wiem, co zrobię, jak zabiorę się za coś większego.
Raport Sobotni
- powolutku, pomalutku. Przybywa znaków, słów. Kropla drąży skałę, czy jakoś tak.
- scena ze świnkami prawie skończona. Chrum, chrum.
Dalsze plany
- dokończyć świnki. Chrum, chrum. Kwik, kwik
- okazać komuś serce (bardzo dosłownie)
- kogoś wypatroszyć, kogoś opatrzyć
- zsunąć suknię z ramion
- wybudzić drzewo.
Raport Sobotni (lekko opóźniony )
- obijam się ostatnio. W tygodniu tekst zwiększał się mniej więcej o jedno zdanie dziennie. W piątek i sobotę w ogóle odpuściłam (zmęczenie materiału - bardzo). Na usprawiedliwienie: miałam dużo pracy. Dopiero dzisiaj trochę nadgoniłam i poprawiłam parę baboli w tym, co wcześniej powstało.
Dalsze plany
- o zmartwionym drwalu
- świnki do końca!
- wybudzić drzewo.
Raport Sobotni (może po prostu powinnam go przerobić na Raport Weekendowy, skoro i tak nie mogę się nigdy wyrobić) :oops: :
- w poniedziałek dużo pisałam, później po jednym zdaniu i odżyłam w sobotę. Za dużo pracy, za mało snu - mózg odmawia współpracy.
Raport Sobotni
- bardzo nie bardzo. Dopiero dzisiaj coś napisałam (jedna scena, króciutka). Problem nie jest z brakiem czasu (aczkolwiek to też), tylko ze zmęczeniem. Po 10 godzinach pracy umysłowej, tak jakoś ciężko się myśli. No, ale ten tydzień lżejszy ma być, więc liczę na postęp.
- wrzuciłam coś miniaturowego na bloga (powstało jakiś czas temu, ale, że znowu spadł śnieg, to mi się przypomniało)
Dalsze plany
- zaplanować cały tydzień, kiedy w jaki dzień będę pisać
- pisać
Z miłych rzeczy, tego sobie słucham przy pisaniu opowiadania, które męczę ostatnimi czasy:
Aktegev, To, że cały czas jedno opowiadanie ogarniam bardzo mnie cieszy, dla mnie duży sukces, bo z reguły zostawiałam każdy projekt po chwili :oops:
Z tym wstawianiem przed pracą, to jak miałam mniej godziny to dawało radę. Ale teraz z reguły wracałam wieczorem, a rano po prostu przestawiałam budzik, co chwila, bo nie mam siły się podnieść (ja z tych sennych ludzi jestem) i dopiero na ostatnią chwilę się podnoszę. Ale w tym tygodniu spróbuję sobie dokładnie czas rozplanować, łącznie z posiłkami i innymi czynnościami może to coś da.
- piszę trochę i nie piszę. Piszę trochę i nie piszę. Zrezygnowałam z pisania, kiedy jestem zmęczona. Bez sensu siedzieć dwie godziny żeby napisać jedno zdanie. Lepiej napisać stronę w pół godziny.
- została mi jedna scena, dosłownie jedna scena. Co prawda jest tam akcja, a z tym mam lekki problem (potrafię budować napięcie, gorzej z jego sensownym rozładowaniem)
- Pracuję zrywami ostatnio. Zrywy nie są złe, a u mnie się sprawdzają. I łączę je z płodozmianem - robię jedną rzecz na 100%, np związaną z pracą zawodową później robię inną, czyli piszę. Mam wtedy więcej energii i chęci. Ale regularność, jest jednak bezpieczniejsza.
- Ciągle nie potrafię ogarnąć swojego prywatnego grafiku, rano brakuje mi czasu, wieczorem jestem zmęczona. A jak mam więcej wolnego czasu, to jest we mnie bunt, że to jest wolny czas, na odpoczynek. Regenerować też się kiedyś trzeba. Najlepiej sprawdza mi się pisanie poza domem, w kawiarniach - ale ile można siedzieć w kawiarniach.
- Męczę to opowiadanie już czwarty miesiąc. Nie wiem, czy się cieszyć, że nie porzuciłam jednego projektu tak długo - dla mnie to naprawdę sukces, szybko się nudzę. Czy płakać, że przez tyle czasu napisałam tak mało.
- Co robię jak nie piszę: zakładam profil na instagramie, żeby pisać, że piszę, kiedy naprawdę nie piszę. Logiczne, prawda? I uaktualniłam profil na pintereście. Akurat pinterest polecam, można tam zbierać pomysły, inspiracje, odkładać w jednym miejscu. Zawsze jest pretekst, żeby pooglądać ładne zdjęcia, obrazki. Przecież szukam inspiracji. Lubię
A tu inspiracje do mojego opowiadania: https://pl.pinterest.com/izabellahgaudy ... na-drwala/
- a tego słuchałam do ostatnio pisanej sceny. Bardzo wpasowało się w klimat:
Raport (już chyba nie do końca Sobotni)
- Skończyłam! Wczoraj skończyłam pisać opowiadanie (które w końcu zatytułowałam Otwórz oczy zielone). Teraz grzecznie leży w folderze Poczekalnia, planuję zajrzeć do niego za miesiąc i poszukać błędów. Chociaż nie wiem, czy wytrzymam tak długo. No i czekam na opinie dwóch osób, które wyraziły chęć przeczytania, mimo że tekst surowy i mogą tam być błędy. Trzecia osoba czytała w trakcie powstawania i na bieżąco zgłaszała uwagi.
Dalsze plany
- zacząć miniaturkę Granatowa jesień. Jutro, albo dzisiaj, jeśli znajdę moment, ale bez presji.
- może spróbować coś wrzucić na Wery niedługo, chociaż cały czas ta wizja lekko mnie przeraża.
Raport Sobotni
- W czwartek pisałam, w piątek pisałam. Mało - na razie tylko dwie strony nowego tekstu. Ale zawsze coś.
Dalsze plany
- dokończyć Granatową jesień.
- popracować nad opisywaniem scen z akcją. Już dwie osoby zwróciły uwagę, że mam z tym problem. :( Na razie nie mam tylko pomysłu, jak to wyćwiczyć.
- zacząć opowiadanie Spadł śnieg. W sumie to najpierw zebrać informacje i dopiero zabrać się za pisanie.
Izabella pisze:
- popracować nad opisywaniem scen z akcją. Już dwie osoby zwróciły uwagę, że mam z tym problem. :( Na razie nie mam tylko pomysłu, jak to wyćwiczyć.
Najprościej będzie przyjrzeć się, jak to robią inni. Znajdź książki w swoim gatunku, które są chwalone za akcję i poczytaj, rozłóż na czynniki pierwsze, znajdź mechanizmy i zastosuj u siebie. Albo, opcja szybsza, ale i bardziej ryzykowna, wrzuć fragment na Wery