106

Latest post of the previous page:

Ech... Zero, kolejne zero. Bla-Bla... No nic, może jutro się uda. Bla. Bla bla. Nie mam siły na tłumaczenia, a nie chcę więcej "blablać" więc... Do jutra! Bla!

108
Twarz częściowo odzyskana, twory znów rosną jak na drożdżach. Niestety, z liczby pojedynczej zrobiła się liczba mnoga i zamiast jednego tekstu mam 2. Klęska urodzaju.

Trzymajcie kciuki za zbiory!

109
Podczas całkiem udanych żniw natrafiłem pługiem na niewypał pamiętający czasy poprzedniej potyczki. Zabrałem go do chatki, oczyściłem i na polerowaniu spędziłem większość wczorajszego dnia. Szkoda, że tak ciężko mi trzymać się jednego zadania, ale zawsze już taki byłem, że chciałem złapać wszystkie sroki za ogon. Strachy na wróble jakimi były mocne postanowienia poprawy zawsze pomagały tylko na chwilę i odganiały te mniej uporczywe ptaki ;).

Dzisiejszy dzień będzie lepszy, już wiem, że zapowiada się dobrze, ale ciiii! Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca.

Z racji tego, że zbliża się pora obiadowa, a i tak nikt nie podejmuje ze mną dyskusji pozwolę sobie umieścić tu świetny przepis na ciasto do pizzy. Och, już jestem głodny ;).

Ciasto:
30 g świeżych drożdży,
1 łyżeczka cukru,
1 szklanka mleka,
400g mąki pszennej,
1/2 łyżeczki soli,
4 łyżki oliwy z oliwek,

Drożdże mieszamy z cukrem i mlekiem. Odstawiamy je na 10 minut by zadziałała magia/zmutowały się/uciekły. Następnie mieszamy je z mąką i oliwą. Po wyrobieniu ciasta dodajemy 1/2 łyżeczki soli i wyrabiamy je ponownie. Wałkujemy i układamy na posypaną mąką blachę. Odstawiamy pod przykryciem na 15 minut, a w tym samym czasie rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Podpiekamy, wrzucamy na górę co chcemy i pieczemy przez około 15 minut.

Ok, znikam. Zgłodniałem, co oznacza, że po prostu się nudzę. To najwyższy czas by powrócić do pisania :).

110
Awaria internetu uniemożliwia mi dzielenie się z wami moimi postępami i ogólnym przebiegiem maratonu. Postaram się to wszystko nadrobić, gdy znów podepnę się do sieci.
Mam nadzieję, że pizza smakowała ;).
Tekst jak tekst, powoli rośnie.

112
Dziś, dnia 1 Lipca 2015 roku, MatMot zaczyna kolejny maraton. Maraton, w którym będzie walczył nie tylko z samym sobą, ale również z innym sobą sprzed kilku lat. Tak! MatMot od dziś będzie poprawiał rozdział swojej starej powieści dziennie. Znikną niepotrzebne opisy. Niepotrzebne wielokropki i zwroty narratora do czytelnika. Dowiemy się w końcu co jedzą ludzie w świecie, w którym mówiące zwierzęta są częścią społeczeństwa! Trzymajcie kciuki!

Do końca miesiąca przeredaguję tekst i wklepie wszystkie poprawki. To mój plan.

113
Po pierwszym dniu maratonu mogę pochwalić się poprawieniem nie jednego rozdziału, a jednego i pół ;).

Niepotrzebne opisy i dialogi padają jak muchy. Choć inne owady chciały przeszkodzić mi w pracy nie dałem się. Nawet szerszeń wpadł z wizytą, ale szybko zrezygnował z prób rozmowy. Pobzyczał coś i odleciał. Jest dobrze!

114
Drugi dzień, kolejny rozdział. Tym razem dłuższy od poprzedniego. Na szczęście wczoraj udało mi się poprawić kilka dodatkowych stron. Spore zmiany, masa poprawek. Jest dobrze, choć główny bohater już prawie się nie uśmiecha ;).

115
Dzień trzeci, dzień luzu. Choć miałem napięty grafik udało mi się odpocząć i poprawić tylko pół rozdziału. Na szczęście złapałem parę nowych pomysłów i spotkałem się ze znajomymi. To śmieszne, ale mimo wielu innych dobrych spraw, najlepszą był spóźniony prezent urodzinowy. Jaki? Skarpetki ze Spider-manem. Teraz muszę kupić sandały!

116
Jeden z najdłuższych rozdziałów w powieści mam już za sobą. Wyłapałem masę literówek i znalazłem nieścisłości, które muszę wyjaśnić. Bohaterowie czasem zapominają, że już kogoś spotkali, ale tak to jest, gdy stara się utrzymać tajemnicę, a "ten ktoś" ma podwójną tożsamość.

Sandałów jeszcze nie znalazłem, ale biorę udział w fajnym "wyzwaniu" na FB. Należy zrobić zdjęcie książek, które przeczyta się w lecie i nominować do zabawy tyle samo osób. Polecam :).

117
Dowiemy się w końcu co jedzą ludzie w świecie, w którym mówiące zwierzęta są częścią społeczeństwa! Trzymajcie kciuki!
Byłoby znacznie bardziej przewrotne, gdyby mówić zaczęły zwierzęta, które jemy. Świnie, kurczaki i krowy. Bo wątpię, czy pies ma coś ciekawego do powiedzenia. W każdym razie, nie czytałbym.
ludzie cywilizują się nagminnie, a ja wciąż jestem dziki.

118
W powieści, którą teraz poprawiam przewrotności jest aż nadto.
Bo wątpię, czy pies ma coś ciekawego do powiedzenia
Akurat na ten temat mam odmienne zdanie. Psy, koty, chomiki, jeże i inne, gdyby tylko potrafiły mówić, księgarnie upadłby w zastraszającym tempie.

119
W powieści, którą teraz poprawiam przewrotności jest aż nadto.

Jeśli odbywa się to na poziomie gadającego psa, wątpię.

Psy, koty, chomiki, jeże.

"szczekałem zza płotu, bo ktoś szedł" < "jedni chcą zostać piosenkarzami czy pisarzami, ja (i moi koledzy też) chciałem zostać kotletem wieprzowym. Właśnie jadę do rzeźni, podobno pracuje tam bardzo miły gość".

Tak czy inaczej, powodzenia.
ludzie cywilizują się nagminnie, a ja wciąż jestem dziki.

120
"szczekałem zza płotu, bo ktoś szedł" < "jedni chcą zostać piosenkarzami czy pisarzami, ja (i moi koledzy też) chciałem zostać kotletem wieprzowym. Właśnie jadę do rzeźni, podobno pracuje tam bardzo miły gość".
To akurat bardzo stronniczy przykład. Wątpię by ograniczało nas tu cokolwiek innego niż wyobraźnia. Oczywiście wszystko zależy od tego co nas śmieszy, a co nie, bo równie dobrze można napisać:

"Przeżuwam trawę i muczę, gdy ktoś przechodzi" < "Od szczeniaka zawsze chciałem być gwiazdą, nie taką zwykłą jak Rin Tin Tin, ale gwiazdą internetu. Wiecie, memy, filmiki i słodkie gify, na których mógłbym bawić się kłębkiem. Niestety rodzice zawsze powtarzali mi, że to dla dachowców. Czy to moja wina, że urodziłem się psem?"

Ale nie na tym opiera się mój tekst.

Rozwiązanie kwestii pożywienia, o której wspominałem w pierwszym poście tego maratonu jest akurat jednym z wielu motywów poruszanych w mojej powieści fantasy. Jako jeden z niewielu pozostawał (do teraz) nierozstrzygnięty, w pewnym sensie dziurawy.

-----------

Niedziela. Postanowiłem odpocząć od jakiegokolwiek rodzaju produktywności. Czytałem Rudą Sforę Kossakowskiej, obejrzałem coś z duetem Gibson-Roberts i wisiałem na hamaku. Było ciężko, ale udało mi się odpocząć. Dziś wracam do pracy.

121
Słabo. Wczoraj udało mi się poprawić tylko kilka stron, ale usprawiedliwia mnie masa innych spraw, które musiałem zakończyć/pchnąć do przodu. Dziś będzie lepiej!

Wróć do „Maraton pisarski”