Od zera do bestsellera - dziennik Lucas X.

1
Cel: 300 tytułów na koncie, sława, pieniądze, święty spokój - niekoniecznie w tej kolejności.
Czas realizacji: 29 października 2083 (100 urodziny) - zamierzam dożyć, zdrowo się odżywiam, nie piję, nie palę, powinno się udać.
Strategia: zjem ten samolot w całości, kawałek po kawałku. Zacznę od 5k dziennie, stopniowo zwiększając tempo, o czym będę na bieżąco informował.

Moje kolejne podejście do pisania, po półrocznej przerwie. Tym razem musi się udać. Dziennik jest formą publicznego zobowiązania, które mam nadzieję sprawi, iż nie porzucę przedsięwzięcia tak szybko jak ostatnio.

Najbliższe cele krótkoterminowe to:
1.Pisać co najmniej 5k dziennie, przez cały lipiec.
2.Napisać zamknięte opowiadanie (15k) i poddać weryfikacji na forum - napisane, ale jest do niczego, więc jutro zaczynam od nowa.
3.Wnikliwie przeanalizować uwagi szanownego grona weryfikatorów, po czym napisać kolejne opowiadanie, poddać weryfikacji i tak w kółko.
4.Po napisaniu kilku opowiadań i zauważalnych postępach, nie rzucać się od razu na powieść tylko dalej pisać opowiadania.

Na razie tyle.

Od zera do bestsellera - dziennik Lucas X.

3
Pierwszy tydzień minął. Jeśli chodzi o samo pisanie, poszło dość gładko. Zaplanowane 35000 znaków, wystukane na klawiaturze komputera, bez większego problemu. Wstaje codziennie rano, odpalam mojego poczciwego HP-ka, robię kawę i piszę. O to chodziło. Jednak na tym pozytywy się kończą.
Poza pisaniem, zacząłem również więcej czytać i siłą rzeczy porównuje moją poranną radosną twórczość, z dziełami zawodowców. Owe porównania, pokazują mi niestety jak daleka droga przede mną.

Zobowiązanie podjąłem w środę, ale pisałem już od poniedziałku. Przez pierwsze 5 dni, tworzyłem po prostu opowiadania, czyli realizowałem cel. Niestety szło ciężko. Co chwilę sprawdzałem licznik słów, czy osiągnąłem już dzienną normę. Nie tak to sobie wyobrażałem. Każdego dnia nieodparta chęć zagłębienia się w świat opowieści, miała wyrywać mnie ze snu, zabierać poczucie upływających minut, a nawet godzin. Tym czasem, kiedy już wstałem, kręciłem się po domu, wyszukując milion innych zajęć zamiast pisania.

Nasunęła mi się wątpliwość, że może ja nie lubię pisać, nie jestem do tego stworzony i nie potrzebnie zamęczam sam siebie. Na szczęście, była to tylko niewielka czarna chmurka, na tle błękitnego nieba perspektyw, jakie daje pisanie, nawet pomimo początkowych trudności.

Zamiast rozważania dylematów, czy w ogóle powinienem się za to brać, postanowiłem znaleźć sposób, aby pisanie sprawiało mi większą przyjemność. Poza oczywistymi trudnościami początkującego ze stylem czy zasobem słownictwa, problemem było również samo prowadzenie historii. Moje wcześniejsze próby pisarskie, dotyczyły pisania większych form. Zawsze poruszałem się w świecie, który był dużo bardziej obszerny, niż zapisywana opowieść. Było to dla mnie interesujące, ze względu na fakt, że nigdy nie byłem do końca pewien gdzie zaprowadzą mnie bohaterowie. Tym razem, zacząłem tworzyć, bez nakreślenia tła zdarzeń.

Diagnozując możliwe błędy, postanowiłem poświęcić dwa dni na stworzenie podstaw, pod moją pracę. Dziesięć tysięcy słów, przewidziane na sobotę i niedzielę, przeznaczyłem na krótki opis świata oraz coś jeszcze. Mimo, że spoglądając na tytuł mojego dziennika, jestem na etapie zera, a może i jeszcze niżej, postanowiłem już teraz napisać swoją autobiografię. Wyobraziłem sobie, że osiągnąłem już swój cel i zacząłem opisywać, w jaki sposób udało mi się tego dokonać. Zamierzenie owego przedsięwzięcia było takie, aby zmotywować samego siebie i z większą łatwością pokonywać trudności, których na pewno jeszcze wiele przede mną.

Zastanawiałem się czy takie zabiegi, które nie są pisaniem historii samym w sobie, a czynnościami wspierającymi, można zaliczyć do przebytego dystansu w maratonie pisarskim. Zdecydowałem, że można. Na tym etapie, najważniejsze jest dla mnie, aby codziennie wstawać i pisać. Założyłem, że pierwszy miesiąc poświęcę na to, aby wyrobić sobie nawyk i nauczyć się czerpać przyjemność z pisania. Czasami będę pisał opowiadania, a czasami skupię się na wsparciu tego procesu, oczywiście w formie pisemnej.

Podsumowanie tygodnia, jest dla mnie również formą treningu, dlatego co niedzielę, będę zamieszczał w tym temacie raport, prezentujący moje zmagania z klawiaturą. Każde pojedyncze słowo wsparcia, a także krytyki, jest dla mnie na wagę złota. Będę bardzo wdzięczny, wszystkim użytkownikom forum, za komentarze w odniesieniu do moich przemyśleń oraz działań jakie podjąłem i opisałem. Mam nadzieję, że wkrótce będę mógł podzielić się efektami pracy. Nie chcę się z tym jednak spieszyć, ponieważ sam widzę u siebie bardzo dużo błędów. Nie ma sensu, żebym zabierał Wasz cenny czas i męczył twórczością bardzo niskich lotów, jak to zrobiłem za pierwszym razem.

Najtrudniej zrobić pierwszy krok. Szczerze mówiąc, drugi też nie wygląda jakoś szczególnie łatwo, ale póki co jestem zmotywowany, pozytywnie nastawiony, oby nie skończyło się jak zawsze. Poinformowałem już rodzinę, że zostanę pisarzem. Żona zareagowała nawet pozytywnym zaskoczeniem, aczkolwiek poprosiła, abym na razie nie rezygnował z pracy na etacie. Córka wykazała jeszcze większy entuzjazm, stwierdzając że pójdzie w moje ślady, jednak skończyło się na wykonaniu okładki przy pomocy flamastrów. Tylko babcia znacząco popukała się w czoło twierdząc, że im jestem starszy tym głupszy.

Przede mną kolejny tydzień, być może rozpocznę go już dzisiaj popołudniu. Podejmę próbę napisania czegoś od nowa lub poprawię to co już napisałem. Nie obiecam, że za kolejnych siedem dni, będę mógł pochwalić się pierwszą zamkniętą historią, jednak aby nie dryfować bez konkretnego celu, uważam że powinienem wyznaczyć jakiś termin. Niech to będą dwa tygodnie. Za 14 dni od dziś wstawię na forum opowiadanie. Kolejne publiczne zobowiązanie, które będzie mnie kuło w tył głowy, jako antidotum na lenistwo i głosy zwątpienia.

Jeszcze raz, z góry dziękuję za wszystkie głosy wsparcia i krytyki. Bardzo się cieszę, że tu trafiłem i że takie miejsca istnieją.

Od zera do bestsellera - dziennik Lucas X.

5
Lucas X pisze: (ndz 10 lip 2022, 09:04) Na tym etapie, najważniejsze jest dla mnie, aby codziennie wstawać i pisać. Założyłem, że pierwszy miesiąc poświęcę na to, aby wyrobić sobie nawyk i nauczyć się czerpać przyjemność z pisania.
Wyrabianie nawyku to moim zdaniem dobra droga. No, przynajmniej dla mnie jest dobra, więc mam nadzieję, że i u Ciebie to zadziała :)
Lucas X pisze: (ndz 10 lip 2022, 09:04) Jednak na tym pozytywy się kończą.
Poza pisaniem, zacząłem również więcej czytać i siłą rzeczy porównuje moją poranną radosną twórczość, z dziełami zawodowców. Owe porównania, pokazują mi niestety jak daleka droga przede mną.
No i to jest pozytyw!
Źle to jest jak człowiek źle pisze, ale nie widzi problemów i gotów swojej twórczości bronić za wszelką cenę.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Od zera do bestsellera - dziennik Lucas X.

6
Brzmi jakbyś nie znalazł tematu na punkcie którego świrujesz. W powyższym komentarzu zawarłeś pewnie z 5k "na spontanie". Pisaniu, a może raczej załapaniu ciągu, sprzyjają odludzia, natura i prymitywny styl życia (to nie tylko mój wymysł). Spróbuj uciec od technologii, choćby na dzień i zobacz co wyjdzie z pisania w ten sposób (jeśli wszystko inne zawiedzie).

Od zera do bestsellera - dziennik Lucas X.

7
Dwa tygodnie minęły. Czas na kolejne podsumowanie. Podobnie jak w pierwszym tygodniu nie miałem problemu, aby pisać 5k dziennie. Czasami chce mi się bardziej, czasami mniej, czasami wcale, ale codziennie siadam i działam. Oczywiście tak jak ostatnio jest z tym pewien problem, a mianowicie mam rozpoczętych siedem opowiadań, jeden reportaż oraz dwa teksty wspierające. Wszystkiego razem uzbierało się już 70 tysięcy znaków, jednak ze wszystkich projektów tylko dwa mogę uznać za zamknięte historię. Rzecz jasna wymagają one jeszcze poprawek, a bardziej realnie, napisania na nowo.

Dziwnie się trochę czuję z faktem, że tyle mi zajmuje stworzenie krótkiego opowiadania. Siedzę nad tym kilka dni, czytam, poprawiam. Zastanawiam się czy nie narażam się na śmieszność, pisząc że zamierzam przed tydzień, korygować 15 tysięcy znaków. No cóż, gorzej już nie będzie, może być tylko lepiej.

Zauważyłem także, jak duży wpływ na proces twórczy, ma ogólne samopoczucie. Pośpiech, zła dieta, stres, niewystarczająca ilość snu, relację w pracy czy z domownikami. Jeśli zaniedbam, któryś z tych czynników, pisze, a przede wszystkim myśli mi się dużo trudniej.

Odnosząc się do Waszych komentarzy, cele są ambitne ponieważ dzięki temu, staję się trochę ich więźniem i w jakimś stopniu tego chcę, inaczej pewnie szybko bym zrezygnował. Z jednej strony wywiera to czasem nieprzyjemną presję, jednak bez tej presji ciężko byłoby cokolwiek w życiu zrealizować. Nawyk, to na razie moje największe osiągnięcie. Piszę codziennie, od dwóch tygodni. Póki co to chyba mój najdłuższy maraton pisarski w życiu. Mam nadzieję, że nigdy się nie skończy, a ilość, a przede wszystkim jakość będzie rosła.

Nie znalazłem takiego tematu, na punkcie którego bym świrował, ponieważ takiego tematu nie ma. Moja zainteresowania są bardzo szerokie. Sport, muzyka, relacje międzyludzkie, fantastyka, gry planszowe, polityka, geografia i wiele innych. Nieprzypadkowo na pierwszym miejscu umieściłem sport, ponieważ zawsze był dla mnie bardzo ważny. Pracuję w branży sportowej, uprawiam różne dyscypliny, więc pomyślałem że może to będzie to. Napisałem wspomniany reportaż, relację z meczu piłkarskiego, pisało się troszkę fajniej niż zwykle, ale bez szału. Są rzeczy, którymi interesuje się bardziej, ale nie nazwałbym tego obsesją, która będzie rzutować w jakiś sposób na radość z pisania. Jeśli chodzi o technologię, to już mam z nią niewielki kontakt. Ostatni rzadko oglądam telewizję, niewiele korzystam z telefonu. Większym problem jest odcięcie się od ludzi. Pracuję z ludźmi, mieszkam z dwiema wspaniałymi kobietami, w niewielkim mieszkaniu, więc mało mam chwil, w których mogę być sam ze swoimi myślami, a z drugiej strony nie chcę też pozbawiać się czasu spędzanego z rodziną. Czasem ciężko pogodzić życie zawodowe, rodzinne i pasję, którą staram się uczynić pisanie.

Cel pozostaje niezmienny, więc cały czas szukam sposobu na to, aby pisanie sprawiało mi więcej przyjemności, żeby nie było tylko pracą, a relaksem, sposobem na wyrażenie siebie. Na szczęście pomysły, co do sposobu działania, wydają mi się niewyczerpane. Każdego popołudnia mam plan na kolejny poranek, co zrobić aby pisało mi się łatwiej. Codziennie staram się wprowadzać nowe rozwiązania do mojej pracy i wierzę, że w końcu znajdę sposób, a potem już będzie z górki.

Aby nie być gołosłownym, w skrócie, nad czym pracuję:
- Złota klatka (15k) – opowiadanie o nieszczęśliwej miłości, skończone, jednak finał do zmiany plus korekta,
- Elektryczne szaszłyki (10k) – opowiadanie fantasy, w którym utknąłem na zbyt rozbudowanej scenie walki, której nie chce mi się dokańczać, dlatego w tym tygodniu w ogóle tego nie ruszyłem,
- Ostatni występ (5k) – opowiadanie grozy, z którym wiążę chyba największe nadzieje. Mimo niewielkiej ilości znaków jest skończone. Jest to eksperyment, gdzie postanowiłem iść pod prąd powszechnie panującej metodyce pracy i w procesie korekty będą nadawał tekstowi objętości, zamiast go odchudzać,
- Zew (6k) – opowiadanie sensacyjno-obyczajowe z elementami fantasy, umieszczone w świecie, który zaprojektowałem. Piszę mi się to ciężko, nie mogę pchnąć akcji do przodu, ponieważ ciągle jest coś do opisania, ale staram się raz na jakiś czas coś dorzucić,
- Obcy i demon (1k) – drugi tekst umieszczony w moim świecie, starałem się być oryginalny, ale ogólnie jakoś tak trudno opisuje mi się duże nagromadzenie elementów fantasy, bądź science-fiction,
- Edmund (1k) – kolejny eksperyment, opowiadanie mające być relacją myśli i obrazów w głowie tytułowego bohatera. W tym projekcie bardziej skupiam się na budowie zdań, niż na warstwie fabularnej. Póki co nie wciągnęło mnie.

Pozostałe rzeczy, które napisałem, to wspomniana relacja sportowa na 10k oraz dwa teksty wspierające na ponad 20k łącznie.

Prawdopodobnie, na koniec przyszłego tygodnia, opublikuje Złotą klatkę lub Ostatni występ. Zapowiadam to tak, jakby miała to być nie wiadomo jaka, długo wyczekiwana premiera. Mam nadzieję, że jest to w jakiś sposób znośne. Tak jak wspomniałem tydzień wcześniej, pisanie tego dziennika, jest dla mnie również, a może i przede wszystkim, bardzo wartościowym doświadczeniem, dlatego dziękuję za wyrozumiałość.

Od zera do bestsellera - dziennik Lucas X.

9
Minęły ponad dwa tygodnie od mojego ostatniego wpisu. Jeśli chodzi o pisanie, to zaszły ogromne zmiany. Niestety, mój maraton 5 tysięcy znaków dziennie zakończył się po dwóch tygodniach. Przyszedł moment, że nie chciało mi się już wstawać i zmuszać nieprzytomny umysł do pracy. Pisanie miało być dla mnie przede wszystkim przyjemnością. Nie chciałem, żeby było męczącym obowiązkiem. Byłem jednak absolutnie daleki od całkowitej rezygnacji, szukałem odpowiedniego sposobu przelewania uczuć na ekran i wtedy przyszła myśl, że spróbuje napisać wiersz.

Początkowo próbowałem tworzyć poezję białą, ponieważ wydawała mi się głębsza. Rym zdawał się spłycać przekaz, jednak ostatecznie doszedłem do wniosku, że wiersze rymowane, czynią je bardziej przystępnymi, a przecież nie chce, abym tylko ja rozumiał moją twórczość. Szukanie odpowiednich pojedynczych słów, tak aby stworzyć rymy i zachować rytm, były jak gra logiczna, dodatkowo opowiadająca jakąś historię. Wciągnęło mnie, po raz kolejny.

Efektem nagłego zauroczenia poezją, pierwszy wiersz, który umieściłem na forum. Mocno niedopracowany, ale skończony. Następnemu na pewno poświęcę więcej czasu. Brakuje kilku wersów i ostatniego szlifu, może wymiany kilku pojedynczych słów. Ogólnie pisze mi się lepiej, niż prozę. Mam wrażenie, że ja chyba szukam w pisaniu, głównie wyrażania emocji, a nie myśli, choć tak naprawdę sam chyba do końca nie wiem czego szukam. Kiedyś byłem członkiem zespołu hip-hopowego, pisałem własne teksty, słucham też bardzo dużo muzyki, analizuje często teksty piosenek, w związku z tym, na chwilę obecną poezja wydaje mi się dużo bliższa niż proza, tylko tych "wydaje się" było już tak wiele...

Przez zmianę formy, straciłem też regularność. Cel i czas realizacji pozostają takie same. Zmieni się nieco strategia i cele krótkoterminowe. Ciężko mi zdecydować ile, w przypadku wiersza, powinienem pisać, jednak wiem, że jeśli nie wyznaczę celu, to nie będę pisał wcale, a więc niech będzie 10 wersów dziennie.

Ruszam dalej! Trzymajcie kciuki ;-)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Maraton pisarski”