Lubię anonimowość wielkich miast nocą.
Idziesz ulicą, zaczepiają cię ludzie, uśmiechają się serdecznie.
- Bonjorno, bella chica, como esta?
- Muy bien, gracias.
I już pijesz pierwszego drinka z nieznajomym. Dziękujesz, uśmiechasz się, całujesz policzek i idziesz dalej. Za zakrętem tańczysz salsę z Hiszpanem do wtóru oklasków i śpiewu wesołej gromady.
- Comment tu t'appelle?
Kolory wirują w głowie prawie tak szybko, jak alkohol płynie w żyłach.
- Je ne sais pas - odpowiadasz całkiem zgodnie z prawdą.
Ktoś ciągnie cię za rękę, podaje szklankę.
- Where are you from?
Rozglądasz się i wskazujesz palcem rozkołysane niebo nad głową.
- I'm a citizen of the world.
Idziesz tańczyć, przytulasz się, odpychasz, kręcisz, całujesz, pijesz. Kolejne szklanki pojawiają się znikąd. Jest dobrze. Światła wirują, krew się gotuje. Jest dobrze...
Lampy gasną, cichnie muzyka, z nieznajomym za rękę wychodzisz na zewnątrz, znowu dzień. Palce się rozplatają, wzrok wbija w ziemię, nie marnuje się na siebie nawet przelotnego spojrzenia. Każdy idzie w swoją stronę.
Lubię anonimowość wielkich miast o poranku.
Accidental Citizen (M)
1
Ostatnio zmieniony czw 01 wrz 2011, 11:21 przez malika, łącznie zmieniany 2 razy.
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.