Słowem wstępu. Utwór autoteliczny, ale może kogoś natchnie. Za błędy nie ponoszę odpowiedzialności prawnej. Za natchnienie również.
***
– Nudzi mnie już to, Panie Lisie – Michaś westchnął i rzucił AjPada na podłogę.
Złote oczy rudzielca spoczęły na chłopcu i lis uniósł brew. Ździebko poirytowało go takie traktowanie zaawansowanej technologi. Jednak sam poczuł, że monotonia deszczowego dnia podgryza i jego szacunek do zachodniej cywilizacji. Pyknął parę razy z fajki.
– Co więc będziemy robić?
– Chodźmy na spacer do Nawiedzonego Lasu.
– Ale pada.
– Weźmiemy parasole.
– No dobrze. Jednak żeby to nie było tylko wychodzenie czasu, to będę miał potem dla ciebie zadanie. Miej więc oczy i uszy otwarte.
– Dobrze.
– No to chodźmy – stwierdził Pan Lis, wstając z fotela, przeciągając się i prężąc ogon.
Wyszli z domu i ruszyli w drogę, mijając rozbabrane mżawką podwórko, sklep pani Halinki, pocztę i moknący przystanek PKS-u. Dalej już były tylko łąki, ciągnące się wilgotną zielenią aż do czarnej ściany lasu.
Gdy wkroczyli między drzewa, Pana Lisa połaskotał w nos aromat butwiejącej ściółki. Murszejący smrodek obudził w nim zagłuszony domowym życiem instynkt. Rudzielec spojrzał kątem oka na idącego obok chłopca.
– Twój tata i mama to długo w pracy siedzą – rzucił półgębkiem.
– Wyzysk polega nie na odbieraniu proletariuszowi pieniędzy, tylko czasu i przestrzeni – Michaś wzruszył ramionami – Ale za coś żyć trzeba. Nawet bajkami rządzą prawa ekonomii.
Pan Lis wyszczerzył małe, ostre ząbki i mlasnął czerwonym jęzorkiem.
– Co to za dzieci, co cytują Marksa. Co to za rodzice, co zostawiają małych chłopców pod opieką lisów.
– Takie dzieci, co umieją czytać między wierszami – spokojnie odparł Michaś. – Tacy rodzice, co wiedzą, że z niegrzecznych lisków robi się ciepłe mufki i futrzaste kołnierze.
Pan Lis zamknął z kłapnięciem paszczę, prawie jęzorek sobie przegryzając. Michaś poklepał go po głowie uspokajającym gestem. Tu nie będzie rewolucji. Ruszyli dalej.
Szli ścieżką wijącą się wężowo wśród drzew i rozrosłych krzaków. Czasem, w oddali, mignęło im olbrzymie cielsko leśnego trolla, człapiącego powoli przez gąszcz. Bobołaki, skryte przed deszczem pod liśćmi łopianów, pozierały na spacerowiczów wielgachnymi oczyskami. Wędrowali już tak dobrą chwilę, gdy napotkali Wiotkiego Wańkę, kroczącego ścieżką pośpiesznie. Przyodziany w zeszmacony frak, Wańka zaciskał długie, długaśne łapy na popiskującym cicho tobołku. Mężczyzna przystanął obok nich na moment, mimo że wzrok miał zaszczuty. Porozmawiali chwilę o mżawce i lesie i Puszkinie. Gdzieś w oddali zagrzmiał róg myśliwski, zawyły ogary i Wańka pożegnał się szybko, unosząc kapelusz zdobny kogucim piórem. Przycisnął tobołek do piersi i wnet zniknął za zakrętem ścieżki. Nie minął moment i z gąszczu naprzeciwko wybiegło stado psów w milicyjnych mundurach. Jeden zatrzymał się na moment i zaczął obwąchiwać nogawkę Michasia. Jednak wystarczyło gniewne szczeknięcie Pana Lisa, by kundel umknął szybko z podkulonym ogonem. Dołączył do reszty sfory, która z nosami przy ziemi ruszyła śladem Wańki.
Przestało padać. Zrobiło się ciepło, duszno, żywicznie. Mgła obudziła się i pełzała wśród drzew, białym oparem tumaniąc kształty rzeczy.
– Podobna ta mgła jest jak sieć pajęcza – powiedział Pan Lis. – Łapie sny i marzenia ludzi z miasteczka.
– Skąd wiesz?
– W Internecie czytałem.
Michaś pokiwał głową. Wiedział, że nie należy wierzyć we wszystko, co w Internecie piszą. Jednak już kilka razy napotkał na swojej drodze leśną mgłę i dojrzał w niej szybkie samochody, piękne kobiety, panów o lśniących oczach i grubych portfelach, czasem chleb powszedni, czasem rybie jaja. Musiało być więc trochę prawdy w tym wszystkim, co w Internecie wyczytał Pan Lis.
Powolny wieczór już plątał się po niebie, gdy wrócili do domu. Pan Lis przygotował im po kubku gorącej czekolady i kanapki grubo posmarowane dżemem wiśniowym. Gdy zjedli i wypili, rudzielec zniknął na chwilę w gabinecie, by wrócić z zeszytem i długopisem.
– Zadanie? – zapytał Michaś.
– Tak.
– A o czym mam pisać?
– Możesz o Marksie albo o trollach, albo o mżawce. Możesz o Wiotkim Wańce. Albo o tym, co widziałeś we mgle – odparł Pan Lis i dodał, chichocząc nerwowo. – Wolałbym, żebyś o ciepłych mufkach nie pisał, chyba że strasznie chcesz.
– Rozumiem. Tylko powiedz mi, Panie Lisie, jeszcze jedno. Po co?
– Dla bezpieczeństwa.
– Dla bezpieczeństwa?
– Przychodzi na człowieka taki czas, że zapomina o Nawiedzonym Lesie i wszystkich jego mieszkańcach. Gdzieś pomiędzy wyjściem rano do pracy i grillem u szwagra, gubi się wytrawne oko poszukiwacza dziwadeł. Dla bezpieczeństwa więc trzeba pisać, póki ma się do Nawiedzonego Lasu wstęp i umie dostrzec jego cuda. Bo potem może być już za późno.
Michaś rozmyślał chwilę nad tym, co powiedział Pan Lis. A potem zaczął pisać.
Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
2Hej,
Według mojego wierzgającego widzimisia - można to skrócić i będzie jeszcze lepiej.
Natomiast to:
No i ta, smutna dość, puenta:
Wielkie gratulacje. Napisać o rzeczach ważnych, przemycając wartość dydaktyczną w kolorowym i atrakcyjnym cukierku - to dar.
Jeśli mnie nos nie myli, to Romecki będzie zachwycony.
Brawo.
G.
P.S. Zatykam już buzię widzimisiowi, ale wierzga nadal, burcząc, że tytuł koniecznie do zmiany.
Według mojego wierzgającego widzimisia - można to skrócić i będzie jeszcze lepiej.
Natomiast to:
To jest, proszę Pana, doskonałe.– Podobna ta mgła jest jak sieć pajęcza – powiedział Pan Lis. – Łapie sny i marzenia ludzi z miasteczka.
– Skąd wiesz?
– W Internecie czytałem.
Michaś pokiwał głową. Wiedział, że nie należy wierzyć we wszystko, co w Internecie piszą. Jednak już kilka razy napotkał na swojej drodze leśną mgłę i dojrzał w niej szybkie samochody, piękne kobiety, panów o lśniących oczach i grubych portfelach, czasem chleb powszedni, czasem rybie jaja. Musiało być więc trochę prawdy w tym wszystkim, co w Internecie wyczytał Pan Lis.
No i ta, smutna dość, puenta:
Również jest doskonała.– Przychodzi na człowieka taki czas, że zapomina o Nawiedzonym Lesie i wszystkich jego mieszkańcach. Gdzieś pomiędzy wyjściem rano do pracy i grillem u szwagra, gubi się wytrawne oko poszukiwacza dziwadeł. Dla bezpieczeństwa więc trzeba pisać, póki ma się do Nawiedzonego Lasu wstęp i umie dostrzec jego cuda. Bo potem może być już za późno.
Wielkie gratulacje. Napisać o rzeczach ważnych, przemycając wartość dydaktyczną w kolorowym i atrakcyjnym cukierku - to dar.
Jeśli mnie nos nie myli, to Romecki będzie zachwycony.
Brawo.
G.
P.S. Zatykam już buzię widzimisiowi, ale wierzga nadal, burcząc, że tytuł koniecznie do zmiany.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
3Ciekawy, absurdalny klimacik. Powiedziałabym, że bardzo polski.
Nie jest chyba jednak aż tak absurdalny, by na sucho mogły ujść następujące zdania:
Szkoda, że na dzień dobry dostajemy tymi wyłupionymi gałkami ocznymi, bo tak ogólnie to całkiem zgrabnie i z fantazją napisany tekst.
Nie jest chyba jednak aż tak absurdalny, by na sucho mogły ujść następujące zdania:
Zwłaszcza makabryczna wizja wyłupywania oczu nie pasuje do klimatu całości. Co do tempa mówienia Pana Lisa - tak powolnego, że w czasie wypowiadania czterech sylab zdołał zrobić trzy różne rzeczy - można się jeszcze zastanowić. Przy pewnym wysiłku takie coś byłoby technicznie możliwe, ale całość jednak za bardzo przypomina częsty błąd w zastosowaniu imiesłowu.stwierdził Pan Lis, wstając z fotela, przeciągając się i prężąc ogon.
Szkoda, że na dzień dobry dostajemy tymi wyłupionymi gałkami ocznymi, bo tak ogólnie to całkiem zgrabnie i z fantazją napisany tekst.
Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
4To dla mnie jest bajka. Dla mnie
Niepotrzebnie przestawiłeś szyk. Pośpiesznie kroczącego ścieżką. Tak bym zapisał.
Wydłużyć tę bajkę i będzie gitara.
Też bardzo jestem ciekawy opinii specjalisty od tej branży ojca_Romeckiego

http://www.weryfikatorium.pl/forum/view ... hp?t=18091Iwar pisze: – Takie dzieci, co umieją czytać między wierszami – spokojnie odparł Michaś. – Tacy rodzice, co wiedzą, że z niegrzecznych lisków robi się ciepłe mufki i futrzaste kołnierze.
NorwegiaIwar pisze:leśnego trolla
Niemcy (niemry)Iwar pisze:Bobołaki
Iwar pisze:Wędrowali już tak dobrą chwilę, gdy napotkali Wiotkiego Wańkę, kroczącego ścieżką pośpiesznie.
Niepotrzebnie przestawiłeś szyk. Pośpiesznie kroczącego ścieżką. Tak bym zapisał.
Brakuje mi dalszego opisu WańkiIwar pisze:Przyodziany w zeszmacony frak
Tobołek jest na tyle istotny, że Pan Lis albo Michaś powinien o niego zapytać. I zaspokoić moją ciekawość.Iwar pisze:Wańka zaciskał długie, długaśne łapy na popiskującym cicho tobołku.
Tej rozmowy brakuje. Szybkiej, rwanej, no bo w końcu Wańka ucieka...Iwar pisze:Porozmawiali chwilę o mżawce i lesie i Puszkinie.
Iwar pisze:Gdzieś w oddali zagrzmiał róg myśliwski, zawyły ogary
To ogary, czy kundle?;)Iwar pisze:Jednak wystarczyło gniewne szczeknięcie Pana Lisa, by kundel umknął szybko z podkulonym ogonem.
Wydłużyć tę bajkę i będzie gitara.
Też bardzo jestem ciekawy opinii specjalisty od tej branży ojca_Romeckiego
Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
5Bogać tam bajka :-) No jest w Werowym zamczysku kilku kandydatów na Midasa. Ty, Iwarze, masz koronę na wyciągnięcie ręki. Czy to Cię uczyni szczęśliwym, jest kwestią dyskusyjną :-P ale na pewno nam, płatnikom podatków złoto by się przydało. W dowolnej ilości.
To jest po prostu ładne, ta powiastka. Błyskotliwe. I niegłupie.
Cały czas kibicuję.
To jest po prostu ładne, ta powiastka. Błyskotliwe. I niegłupie.
Cały czas kibicuję.
Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
6

Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
7brat_ruina, MargotNoir, Godhand, Leszek Pipka, dzięki!

Zmienię.
w związku - Skarcony za "oczu spoczywanie" Iwar ucieka spod tablicy do ławki, gdzie ziom Roman "Kolumb" Bratny i ziom Władek "Chłop" Reymont pocieszają go tymi słowy: "My też tak ziomuś, my też."
Leszek Pipka, jestem zaszczycony. Serio. Korony nie odmówię, ale tylko jeśli będzie miała trzy rogi zakończone dzwoneczkami.
Parafrazując T.Wiseau, rozdzieracie mnie, panowie, na pół

No takie mnie myśli nachodzą ostatnio. Że niektóre ścieżki z upływem lat zupełnie już zarosły i zdziczały, a człowiek nagle ucywilizowany dorosłością, ceni sobie tylko bruk pod butem i dobrze oświetlone promenady. Tak więc póki widzi się jeszcze Nawiedzone Lasy, trzeba po nich spacerować.
Ano, przyznam szczerze, nie chciało mi się nic wymyślać

Miała być z dedykacją dla całej Wery, ale najpierw chciałem sprawdzić czy przypadnie do gustu. Prezenty powinny być ładne i ze wstążeczką, a nie jakieś szkaradzieństwa.
Ciąłem, jak i dialogi i tobołki - miała być miniatura, nie opowieść, ciekawość łechtać, a nie zaspokajać. Ale chodzi mi po głowie dłuższego coś w tej formie.
W milicyjnych mundurach ciężko rozróżnić.
bez związku - Bracia Grimm coś mieli do powiedzenia na temat bajek i makabry
w związku - Skarcony za "oczu spoczywanie" Iwar ucieka spod tablicy do ławki, gdzie ziom Roman "Kolumb" Bratny i ziom Władek "Chłop" Reymont pocieszają go tymi słowy: "My też tak ziomuś, my też."
Tu się zgodzę.
Leszek Pipka, jestem zaszczycony. Serio. Korony nie odmówię, ale tylko jeśli będzie miała trzy rogi zakończone dzwoneczkami.
Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
8Przeczytałem z przyjemnością. Nie przesadziłeś z cudownością i abstrakcją; brzmi naturalnie, tak, jakby wspólne spacery i rozmowy między człowiekiem i lisem było czymś normalnym.
No właśnie.
Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
9Fantastyczne zdanie!
Podobnie jak cała opowieść, lekka i słodka, ale nie przesłodzona - to wielka sztuka:-))
Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
10Gorgiasz, Juliahof, dzięki!
Powieść i miniatury łatwo pisać, ładne zdania już nie.
Cieszę się, że tak uważasz. Przyszedłem tutaj pisząc rzeczy przesadzone, jakoś dziwnie nieświadomy faktu, że pisanie to forma komunikacji, a nie tylko przelewanie myśli na (e)papier. Przynajmniej dopóki nie jest się Dukajem albo Joycem. Uczę się, uczę.
Dziękuję. Bardzo lubię być chwalony za ładne zdania

Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
11Ładne, smutne, tęskne takie. Wytrawne oko poszukiwacza dziwadeł brzmi jak nazwa artefaktu, skrytego w grobowcu zapomnianego króla. Legenda mówi, że po jego zdobyciu będzie się oglądać świat w zupełnie inny sposób. Dla niektórych to dar. Dla innych klątwa, bo nie potrafią zapomnieć o tym, co zobaczyli i wciąż tęsknią za powrotem do Nawiedzonego Lasu.Iwar pisze: – Przychodzi na człowieka taki czas, że zapomina o Nawiedzonym Lesie i wszystkich jego mieszkańcach. Gdzieś pomiędzy wyjściem rano do pracy i grillem u szwagra, gubi się wytrawne oko poszukiwacza dziwadeł. Dla bezpieczeństwa więc trzeba pisać, póki ma się do Nawiedzonego Lasu wstęp i umie dostrzec jego cuda. Bo potem może być już za późno.
Mam tak samo :wink:Przyszedłem tutaj pisząc rzeczy przesadzone, jakoś dziwnie nieświadomy faktu, że pisanie to forma komunikacji, a nie tylko przelewanie myśli na (e)papier.
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy
The Road by Cormac McCarthy
Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
12Ja tak krótko:
RE-WE-LA-CJA!
RE-WE-LA-CJA!
Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
13Kadah, mrs.durst1, dzięki!

Albo wada wzroku. Ale nie ma się co martwić, doktor Z. Czasem u większości skoryguje.
No według części publiki nie jest złe, ale aż na sylabizację to chyba nie zasługuje

Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
14Zasługuje
nawet dodałabym więcej wykrzykników 


Pouczająca bajka o tym, jak Michaś i Pan Lis poszli do Nawiedzonego Lasu.
15Przyłączam się do chóru oczarowanych - ładne to, mądre. I sprawnie opisane.