Córka Czarodziejki [fragment]

1
(Nie wiem. To ważny dla mnie tekst, który stał się jasny znienacka. I nie będę tu zamieszczać więcej fragmentów wyrwanych z tej historii, z której pochodzi też „droga do Antiochii”. Chyba piszę je tylko dla siebie. Ale tutaj nie ma – mam nadzieję – labiryntu nazw, jest tylko dwójka ludzi, a w tle dziewczyna, pewne miasto i wydarzenia sprzed dwunastu lat. I liczy się rozmowa, a nie epoka. Możecie się popastwić)


___Tego wieczoru przyszedł do niej, jak do zwykłej branki, żołnierz z wezwaniem od samego Szapura.

___Żołnierz był młody, może osiemnastoletni i patrzył na nią z takim zdziwieniem, że Duszpari roześmiałaby się, gdyby jeszcze pamiętała, jak to się robi. Zamiast tego poprosiła o wodę, lustro i świeże szaty, i zaczęła rozczesywać posiwiałe włosy. Zresztą, może jednak będzie się śmiać tego wieczoru? Znów ma piękną suknię, turkusową jak nurt rzeki. I nadal potrafi tańczyć, tak jak dwadzieścia lat temu w dzień swego wesela. Może dziś znowu zatańczy – i tak, wtedy zacznie się śmiać, śmiech wstrząśnie całym ciałem, wyryje nowe bruzdy na twarzy i wykręci zniszczone ramiona; będzie tańczyć, przywołując duchy i gniew, a kiedy przestanie, zabije.

___Może to właśnie był koniec. Może opadała jak fala do stóp człowieka, który zabrał jej wszystko, by resztką sił zatopić go i rzucić twarzą w ostry piasek. Ale jednocześnie coś się w niej ostatnio budziło, smaki i zapachy obozu stały się wyraźne jak nigdy, twarze żołnierzy i wzrok jeńców odciskały się w pamięci, a gdy zasypiała, przesuwały korowodem w myślach.
___Nawet sny przenikały ją do głębi. Pokrzykiwania strażników zlewały się ze wspomnieniami, znów wyszywała w swojej komnacie, piastunka śpiewała a ojciec ucztował z dostojnikami, tak jakby wydarzenia kolejnych lat nigdy nie zaistniały. Ale potem budziła się i pamiętała wszystko. Dziwiła się tylko, że los rzucił ją w środek wojny razem z dwójką niemal obcych ludzi, mężem i żoną, którzy przypominali jej każdym gestem wzajemnej miłości i otuchy o tym, kim już nie była.
___Kiedyś także miała męża. Urodziła mu trójkę dzieci, z których dwoje zmarło. Gdy zmarł też Abgar, przestała być żoną; a teraz, po tygodniach otępienia, zrozumiała ze śmiertelną jasnością jeszcze jedno – że jej córka wcale nie zgubiła się w zamęcie ucieczki, tylko odeszła od niej, byle zwrócić się w przeciwną stronę, byle biec dalej inną drogą.

___I wiedziała, że nie umie z tym poczuciem żyć.

___Jedyne co jej pozostało, to taniec, a kiedyś nikt nie tańczył tak, jak Duszpari, córka Sanatruka z Hatry.

___Zdecydowanym ruchem zaczęła zaplatać liczne warkocze. Pójdzie do króla z odkrytą głową, tak jak czesała się jej matka, która pochodziła z Iranu i nauczyła ją mówić po persku. W Hatrze budziło to zgorszenie, ale matka trzymała się swych zwyczajów, chociaż poślubiła arabskiego władcę. Nigdy jej tego nie zapomniano, że nie ugięła się przed prawami i nie zasłoniła włosów, wchodząc przez bramę świętego miasta.
___A teraz Duszpari miała stanąć przed Szapurem, który dwanaście lat temu obległ i zburzył jej rodzinny gród. Była już wtedy zamężna, mieszkała w Edessie, gdzie nie sięgały siły irańskiego króla. Ale oprócz niej nie ocalał z rodu nikt, ojciec, jego druga żona, brat i młodsze dzieci, a ona sama trwała chyba tylko po to, by wejść tego wieczoru do pewnej sypialni i wypełnić ostatnią powinność, jaka trzymała ją przy życiu.

___Namiot był tak duży, że liczne świece nie rozjaśniały półmroku wnętrza. Przedzielono go kotarą, za którą musiało znajdować się łoże. Duszpari była pewna, że gdzieś, może za kosztowną tkaniną, może po drugiej stronie ścian czają się strażnicy, nadsłuchując każdego szmeru. Lecz ta świadomość nie mogła zmącić jej tańca.

___Szapur, król królów Iranu, siedział ze skrzyżowanymi nogami między poduszkami na dywanie, nie otwierając przymkniętych oczu. Teraz jego powieki nie były uczernione, a długie włosy opadały mu na plecy. Twarz w świetle świec wyglądała zdrowo, lecz Duszpari wiedziała, że nie jest to już oblicze młodego człowieka. Królowi bruzdy przydawały czci; czy półmrok był dla niej równie łaskawy?

– Spodziewałaś się, że cię wezwę, pani Duszpari z Edessy? – spytał, uśmiechając się lekko i zadziwiająco szczerze jak na człowieka dźwigającego na barkach brzemię wojny i tysiąca śmierci. – Musiałaś tego oczekiwać, po tym, jak wyszłaś dziś przed szereg w czasie składania darów.
– Nie mylisz się, panie – rzekła, czyniąc krok w jego stronę, miękko i z gracją, bo wszystko było teraz tańcem, każdy ruch, myśl i każde słowo w języku jej matki, którego nie używała odkąd skończyła dwadzieścia lat. Kiedy ostatnio rozmawiała z kimś po persku? Chyba z ojcem. Zawsze zwracał się do niej w tym języku, chociaż dzieci z drugiej żony wychowywał w mowie Hatry. A teraz stała przed mordercą ojca i całej ojczyzny, i los znów się śmiał, bo właśnie ten człowiek wskrzesił dla niej słowa z dni młodości.

– Złożyłaś mi piękny dar. Czym sobie na niego zasłużyłem?

___Dała mu dzisiaj pieczęć Edessy i wyszywaną tunikę. Tańczyła na krawędzi, ale była najlepsza. Nie umiała walczyć mieczem ani jeździć konno, ale nikt nie odbierze jej rytmu i wyczucia. Lecz jeśli chciała teraz wygrać, musiała przejąć prowadzenie i wciągnąć go w swe kroki.

– W moim rodzinnym domu było wiele szat dla króla Hatry, które wyszyła moja siostra, panie. Tamte skarby już sobie wziąłeś, ją też. Pomyślałam, że powinieneś dostać także coś ode mnie.

___Zastanowiła się, czy poczuje uderzenie strażnika, a może nawet śmierć. Ale nic się nie wydarzyło. Ten, który przed nią siedział tak spokojnie, nie był słabym człowiekiem, zrywającym się z wrzaskiem na słowa bluźnierstwa. Tak czynili tylko tchórze. Teraz wydawało się, że nabiera życia, niemal się śmieje, a w jego wzroku błyszczy uznanie.

– Jesteś bogata, pani Duszpari. A jeśli nie wystarczy mi ten dar?
– Nie mam już męża, ojczyzny, ani majątku. Czego możesz chcieć? Chyba nie ciała podstarzałej kobiety?
– A jednak wezwałem cię jako brankę. Jutro cały dwór będzie mówił o tym, że spędziłem noc z posiwiałą niewiastą.

Jutro dwór będzie mówił o czymś innym – myślała, przywołując cień uśmiechu – naprawdę, nie widzisz, czy udajesz, że nie wiesz, co chcę zrobić? Tak lubisz gry, że nie kazałeś nawet przeszukać mnie strażnikom?

– Bo noce to jedyny czas, który nie należy do wojny i Iranu, tylko do mnie. – mówił dalej król – do mnie i do wszystkich cieni. Też się za tobą czają, prawda? To one sprawiły, że musiałaś tutaj przyjść, pani Duszpari. A to się dobrze składa, bo też chcę z tobą porozmawiać.
– Będziesz przebywał z kobietą znikąd? Kiedyś mogłabym być gościem na dworze króla Iranu. Nie teraz.
– To nie jest dwór króla, tylko obca ziemia i wojna, dla mnie i dla ciebie. Daleko od ojczyzny.
– Zawsze jestem daleko od ojczyzny – rzekła, czując, że dławi ją w gardle gniew. Teraz taniec stanie się gwałtowny, oczy pojaśnieją, a policzki pokryją plamami czerwieni. Teraz będzie miała siłę.
– Byłaś tak samo daleko i przed laty. Uciekłaś z Hatry, pani Duszpari, zanim obległem jej mury.
– Nie uciekłam. Wyszłam za mąż.
– Wyszłaś za mąż – powtórzył, nawet na nią nie patrząc – a twoja siostra była wtedy jeszcze dziewczynką, prawda? Zazdrościła ci posagu i wyjazdu, daleko za horyzont?

___Kroki zmąciły się. Tego się nie spodziewała. Ona sama przez lata nie myślała o Nadirze, nie chcąc nawet wywoływać jej imienia.

– Jak śmiesz o nią pytać? Była dzieckiem, lecz kilka lat później już nie, gdy zabiłeś jej bliskich i wziąłeś ją do haremu. Dobrze się spisałeś, królu. Każdy dowiedział się o tym, co z nią zrobiłeś.
– A ciebie to nic nie obchodzi, pani Duszpari.
– Nie obchodzi? Czy ty w ogóle wiesz, co mnie obchodzi?
– Wiem. I wiem też, że najmniej z całej Hatry obchodziła cię twoja przyrodnia siostra, córka Arabki.

___Gniew utonął w zimnym dreszczu, a do gardła podszedł jej strach. Dzień wesela, tak, pamiętała smutne oczy siostry, czy śmiała się wtedy trochę z tej zazdrości? Co znaczyła dla niej mała, dziesięć lat młodsza Nadira, ostatnie dziecko drugiej żony króla?

– To było piękne miasto, prawda? – spytał niespodziewanie Szapur, jakby uprzejmie zmieniając temat – Nawet jeśli rzucone na kolana. Miało dwa pierścienie murów i cztery bramy, a dębowe wrota otwierało pięćdziesięciu ludzi. I wszystkie drogi prowadziły do świątyń, ogromnych budowli o wielu łukach. A przed nimi, na placu, stały setki posągów, pamiętasz to, pani Duszpari?
– Nic nie wiesz. Nigdy nie zobaczyłeś miasta, tylko ruiny. To nie była już Hatra i nie masz prawa jej wspominać.
– Nikt tam teraz nie mieszka – mówił dalej król, cicho, jakby opowiadał bajkę – pola nad rzeką wyschły, nienawadniane, a w świątyniach zamieszkały zwierzęta. Wiesz czemu, pani Duszpari?
– Bo wysiedliłeś wszystkich, gdzieś w głąb Iranu.
– Bo twoje miasto, najpiękniejsze miasto Międzyrzecza, było przeklęte.

___Tak, teraz powinna działać, lecz stała jak sparaliżowana. Prawie nie słyszała własnych słów.
– Jeśli wiara i upór są przeklęte, to tak. W dniach, gdy zwyciężają złodzieje i mordercy. Lecz śmierć mojej siostry zemści się...
– To ostre i dumne słowa. Nie baw się nimi, gdy domagasz się sprawiedliwości. Znasz prawa Hatry?
– Lepiej niż ty. Wyryto je na wielu inskrypcjach.
– A jaka kara przewidziana była za zdradę?
– Nie wiem do czego zmierzasz.
– Jak każe się za zdradę, pani Duszpari?
– Jeśli cię zdradziła, miała ku temu najlepsze powody.
– Nie mnie. Nadira by mnie nigdy nie zdradziła.
– O czym mówisz, panie?
– Nie ma nic tak przeklętego, jak miłość.
– Jaka miłość?
– Nie domyślasz się? Kochałaś kiedyś, pani? Kochałaś swojego męża, Abgara?

___Kochała go. Znalazła miłość niespodziewanie, nie szukając i nie oczekując. Tańczyła w dzień wesela przed obcym człowiekiem, lecz tamtej nocy odkryła uczucie. Ale nie mogła tego powiedzieć mordercy, przed którym teraz stała.

– Ty odjechałaś, pani Duszpari, z mężem, orszakiem i setką wielbłądów, by zostać żoną, matką, panią własnego domu. A ona została, w murach miasta i tak żyła, i dorastała. Ile lat miał wtedy wasz ojciec? Siedemdziesiąt? Twój brat, następca tronu, był już niemłodym człowiekiem. Drugi brat też wyjechał, uciekł posmakować świata, do Rzymu, poznać życie żołnierza. Ale twoja siostra została, chodząc wciąż i wciąż po tych samych ulicach okrągłego miasta.
– Skąd możesz wiedzieć, co robiła?
– A potem coś się zmieniło, bo wypowiedziałem Hatrze wojnę i nadciągnąłem pod jej mury. I oblegałem ją rok. Nikt wcześniej jej nie pokonał, to wiesz. Była wytrwała, ale ja też. Była silna, ale miałem więcej uporu. Była w beznadziejnej sytuacji, tak jak ja. Bo nie wolno mi było odejść od murów tego przeklętego miasta, a nie mogłem ich zdobyć. Wiesz, pani, jak można pokonać Hatrę? Czy ojciec ci powiedział?
– Nie – rzekła Duszpari. – Nigdy nie rozmawiał ze mną o sprawach wojny.
– Cóż, twoja siostra wiedziała. I tak dowiedziałem się i ja.

___Teraz Duszpari też siadła na dywanie, patrząc prosto w twarz Szapura. Nie uśmiechał się już i nie odwracał wzroku; nadal mówił ze znużeniem, jakby przywołując zdarzenia z dalekiej przeszłości. Ale minęło tylko dwanaście lat od zdobycia Hatry, to nie była bajka z zamierzchłych czasów. Czy zwodził ją przed zadaniem śmiertelnego ciosu? Czy zaraz wybuchnie śmiechem, a może pokaże łupy z jej ojczyzny, tiarę ojca albo warkocz Nadiry?

– Aryman przez ciebie mówi, wężowy królu! – krzyknęła.
– Pieśni twierdzą inaczej – odpowiedział jej. – To króla Arabów pocałował Aryman, czy matka ci nie opowiadała tej legendy? Czy myślała o tym, gdy sama całowała twego ojca?
– Przestań! – krzyknęła znów Duszpari. – Przestań i milcz, przestań wzywać imiona zmarłych! Czy nie masz dość świeżej krwi? Jesteś na nowej wojnie, idź więc swoim szlakiem i zostaw mnie w spokoju!
– Ja mam cię zostawić? Przecież to ty mnie szukałaś.
– Przysięgnij na Ahurę, że to, co powiedziałeś jest prawdą. Że Nadira wydała miasto.
– Przysięgam. Niełatwo jest zmusić króla Iranu do takich słów, Duszpari. Napisała do mnie list i wysłała go, przez posłańca, podziemnym przejściem. Zdradziła mi, jak zdobyć Hatrę, a potem czekała na mnie, gdy żołnierze rabowali miasto, siedziała w odświętnych szatach, w wysokiej tiarze i w klejnotach, ukryta w świątyni Iszszarbel.

___Duszpari znała tamto miejsce. Nikt oprócz królewskiej rodziny nie miał do niego wstępu. Ciemne pomieszczenie z wiecznie płonącym ogniem, błysk inkrustowanych zdobień posągów, dziki blask oczu jej siostry, kiedy rzuciła życie na szalę losu, gdy wszystko inne stało się oczekiwaniem.

– A potem opowiedziała mi, pani Duszpari, o szaleństwie miesięcy oblężenia, gdy ludzie zaczęli już głodować i zabijać się wzajemnie, o tym, że ojciec nie podnosił się z łoża a brat był zbyt słaby, aby przejąć rządy. Ale twojego imienia nie wyrzekła ani razu.
– A potem spędziłeś z nią noc i ją zabiłeś, królu.
– A potem wypełniłem obietnicę. Bo obiecałem ją poślubić. A później – obowiązek, według praw Hatry wyrytych na marmurowych płytach.
Patrzył teraz na nią uważnie, a w jego twarzy czaił się dziwny głód.
– Myślałem, że może jesteś do niej podobna – rzekł bardzo cicho.
– Nie jestem – wykrztusiła. –To ona zawsze była... piękna.
– Nic o tobie nie wiedziałem, Duszpari, wiesz? Oczywiście, zanim zdobyłem Hatrę, kazałem szpiegom dowiedzieć się wszystkiego o rodzinie jej króla. I tak poznałem twoje imię, ale nic więcej. Córka Czarodziejki w języku Iranu. I zastanawiałem się wiele razy, czemu nosisz to imię, pani Duszpari z rodu arabskich władców?
– Bo ojciec kochał moją matkę – odpowiedziała mu, niemal wbrew woli. – Bo przybyła z nim do Hatry, chociaż nie należała do jego ludu. Miała od młodości białe pasma we włosach i była słaba. Mógł wiedzieć, że nie przeżyje długo w kamiennym mieście na środku pustyni. Ale nazywał ją czarodziejką, a ja jestem jej córką.

___Przymknęła oczy. Ja też jestem słaba – pomyślała. – Poroniłam dwójkę dzieci. Nie powinien był iść za głosem serca, ojciec nie powinien był jej poślubić.

– Tak kończy się miłość – rzekł Szapur z goryczą – twój ojciec wziął za żonę kobietę z obcego rodu. A gdy zmarła, spłodził kolejne dzieci z drugą żoną, spóźnione potomstwo, które nie wiedziało nawet, dlaczego i za co toczy się wojna. A ty wiesz, pani Duszpari? Dlaczego Hatra nie poddała się, gdy miała możliwość?

___Wiedziała niewiele. Była wtedy młodą kobietą w Edessie, wciąż radosną, miała małą córkę. Nie interesowała się za bardzo polityką. Ani własną ojczyzną, która została setki stadiów za nią, zresztą, jak rzadko przychodziły z niej wieści?

– Sądzę, że nikt nie wiedział, ani dowódcy, ani ta rzymska kohorta, którą wypuściłem – nikt oprócz twojego ojca. A ja wiedziałem, czemu muszę zdobyć Hatrę. To było moje pierwsze zadanie, wyznaczone przez ojca. U schyłku panowania musiał wybrać następcę. Gdybym przegrał – straciłbym także szacunek i posłuszeństwo moich braci.

___Król napił się z kielicha. Musiało być już późno, po północy, bo wszystkie odgłosy obozu ucichły, jakby byli sami, gdzieś wśród pustyni i głosów szakali.

– Gdybym wrócił pokonany, moi bracia by mnie zabili. Ale zwyciężyłem i kłania mi się cały wschód, aż po Sakastan, a teraz wyprawiłem się na zachód i zdobyłem rzymską Antiochię.
Tak miało być, pani Duszpari. A zaczęło się od Hatry.

___Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Jakby jej taniec niknął w ważniejszym ruchu planet i sfer, w śpiewie wszechświata. Kiedyś królowie nosili na głowach tiary, myślała. Szapur zaś wybrał kulę, wspartą na koronie w kształcie murów. Nigdy wcześniej nie zastanawiała się, dlaczego.

– Tak, królu, zdobywasz miasta, nie ty pierwszy i nie ostatni. Ale mówisz, że moja siostra zdradziła? Że cię pokochała? Jak mogła cię pokochać, nigdy cię nie widząc?
– A kogo miała pokochać, zamknięta w klatce pałacu? Nie wiem, jak to się stało i o czym marzyła. Gdyby twój ojciec otworzył przede mną bramy miasta, mogłaby zostać moją żoną. Zaprowadziłbym ją w orszaku do stolicy i wyprawił trzydniowe święto. Mogłaby być teraz u mojego boku.

___Tak, miał rację, Duszpari nie znała Nadiry, jej myśli i marzeń. Ale wiedziała, że ojciec nigdy nie otworzyłby bram i nie oddał córki Sasanidzie. I dlatego Nadira trwała, zamknięta w murach wśród tysięcy ludzi z wolna popadających w rozpacz, w labiryncie ulic i domów. Budziła się każdego dnia, wiedząc o tym, że żyje w oblężeniu, chociaż centrum miasta było spokojne, a nawet największe balisty nie mogły zburzyć świątyń. Może chodziła się modlić, może patrzyła na posągi, klejnoty i skarby, wyszywała i śpiewała, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu; aż nadeszła godzina, gdy wysłała ukrytym przejściem posłańca z listem, założyła najpiękniejsze szaty i złote ozdoby, i usiadła w małej świątyni, nasłuchując coraz bliższych odgłosów bitwy.

___I wtedy Duszpari zdała sobie sprawę z tego, że postąpiła tak samo, teraz, dwanaście lat później, pozwalając własnej córce odejść w zamęcie zdobywanej Antiochii, dając się pojmać; że potem zakryła podstarzałe ciało turkusowymi szatami i zaplotła włosy w warkocze – by stanąć przed tym człowiekiem i go zabić, by coś poczuć i cokolwiek nabrało sensu.

___Zastanowiła się, co stanie się potem, jeśli go zabije i sama zginie, nigdy już nie spotykając córki. Gdy w obozie wybuchnie popłoch, w wojskowym obozie pod Antiochią, na rzymskiej ziemi. A cesarz zgromadzi siły i uderzy na żołnierzy, którzy mówią językiem jej matki. I nastąpi zamęt w Iranie, ktoś inny usiądzie na tronie, może jeden z braci Szapura, może syn; lecz nic nie zwróci władzy umarłym Arsakidom.

___Patrzyła na jego twarz, która nauczyła się skrywać emocje i widziała, jak bardzo jest zmęczony. I że każdego dnia pamięta, chociaż przez kilkanaście lat nie rozmawiał o Nadirze, bo nie żył już nikt, kto by ją znał – oprócz niej i jego.

___A potem pomyślała o tym, jak tańczyła przed własnym mężem w dzień wesela, w ten cudowny wieczór w wysokich salach Hatry. A następnego ranka wyruszyła do Edessy, do rzymskiego świata, nowego życia, zostawiając za sobą mury świętego miasta, grób matki, starego ojca i przyrodnią, małą siostrę.

– Co teraz chcesz zrobić, pani Duszpari? – spytał cicho. Wiedział? Ona nie wiedziała już nic.
Po co los zmusił ją do tego, by się tu znalazła i odbyła tę rozmowę? Czy prawda cokolwiek zmieniała?

– Mówisz pięknymi słowami, królu – rzekła, czując jak kręci się jej w głowie. – Tak przeciągasz ludzi na swoją stronę? Czy chcesz przeciągnąć i mnie? Po co miałabym być ci potrzebna?

– Nie chcę. Chcę ci coś dać.
– Co takiego?
– Wolność, pani Duszpari. Inną, niż dałem twojej siostrze.

___Czym była wolność? Tym, że kiedyś wyjechała z ojczystego miasta? Tym, że zmarł jej mąż, a córka poszła swoją drogą? Że dzisiaj w nocy była panią życia i śmierci – i mogła darować życie? Tym, że los prowadził ją do tego spotkania i teraz zabrano jej wszystko, nawet wspomnienie o bliskich?
___Tak, może rzeczywiście była już wolna.

– A ponieważ jesteś wolna i możesz odejść, gdzie chcesz, proszę cię o jedno.___Wielki król nigdy nie prosił. Przyjmował czołobitne pokłony i rozkazywał. Prośba była słabością, świętokradztwem, sprowadzała śmierć.
– O co, panie?
– Zostań teraz ze mną, Duszpari. Zostań do świtu.

___To też rozumiała. Nie mogła wyjść z namiotu teraz, omijając strażników i odchodząc w dal, bo gdy król wzywa, całą noc należy się do niego. Ale rozumiała coś jeszcze, ostatnie takty jej tańca.

___Wstała, odgarniając na plecy warkocze i gasiła świece, jedną po drugiej, aż zapadła ciemność, w której słyszała tylko ich oddechy. Ukryty pod szatą sztylet uwierał ją, gdy się schylała, by zdjąć buty. A potem szła w jego stronę, czując pod stopami puszyste sploty dywanu. Trafiła na poduszkę, znów usiadła i przygarnęła ją do siebie, nagle śmiertelnie zmęczona, chociaż wiedziała, że nie będzie już spać tej nocy, ani rozmawiać, bo wszystko zostało już powiedziane.
Ostatnio zmieniony pt 04 kwie 2014, 17:02 przez Galla, łącznie zmieniany 2 razy.

2
wow! wow. Galla!

Dziękuję. Jak łyk czystej wody!
Drukuję i... będę pić, ile razy chcę
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

3
Dobre. Poziom druku.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

5
O, entery mi szwankowały w niektórych miejscach. Przepraszam.
I cieszę się... bardzo się cieszę, że pozytywnie odbieracie.
Bo parę lat temu napisałam 110 stron pompatycznej, napuszonej pierwszej części (o oblężeniu miasta), która nie nadaje się do niczego... żeby w końcu wpaść na właściwą ścieżkę.
Będę walczyć. Dziękuję.

6
Bardzo mi się podoba. Piękne.
Klimatem przywiodło mi na myśl pisanie Guya Gavriela Kaya.

I w ogóle powinien od razu trafić do Polecalni moim zdaniem.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

7
Ładnie jest. Ale troszkę się poczepiam. Tak kosmetycznie. ;)
Galla pisze:Urodziła mu trójkę dzieci, z których dwoje zmarło.
Galla pisze:Ja też jestem słaba – pomyślała. – Poroniłam dwójkę dzieci.
Urodzić dziecko, które potem umrze, to coś trochę innego, niż poronić ciążę.

Zapis dialogów (w wielu miejscach, więc wybieram jeden przykład):
Galla pisze:– Bo noce to jedyny czas, który nie należy do wojny i Iranu, tylko do mnie. – mówił dalej król – do mnie i do wszystkich cieni.
Powinno być tak:

– Bo noce to jedyny czas, który nie należy do wojny i Iranu, tylko do mnie – mówił dalej król. – Do mnie i do wszystkich cieni.

W Twoim zapisie kropka kończy zdanie, a następne zaczyna się od małej litery. Jeżeli po kwestii mamy tzw. "odgłos paszczą" (rzekł, powiedział, mówił itp.) to kropkę stawiamy po odgłosie. Jeżeli mamy tam czynność, to kropkę stawiamy po kwestii, a opis czynności zaczynamy wielką literą. Na przykład:
– Bo noce to jedyny czas, który nie należy do wojny i Iranu, tylko do mnie. - Król popatrzył na nią ze smutkiem. - Do mnie i do wszystkich cieni.
Galla pisze:zrozumiała ze śmiertelną jasnością jeszcze jedno – że jej córka wcale nie zgubiła się w zamęcie ucieczki, tylko odeszła od niej, byle zwrócić się w przeciwną stronę, byle biec dalej inną drogą.

I wiedziała, że nie umie z tym poczuciem żyć.
Jeżeli coś zrozumiała, to raczej nie może żyć z tą wiedzą. Gdyby coś odczuła, to nie mogłaby z poczuciem.
Galla pisze:kłania mi się cały wschód, aż po Sakastan
Tutaj wschód nie oznacza kierunku, tylko obszar geograficzno-kulturowy, więc dużą literą: Wschód.


Pozdrowienia
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

8
galla, genialne, pisz dalej.
zajrze raz jeszcze, jak zaoram rzeczywistośc, ale nie ma się do czego doczepić. niesie :-)

i własciwie mam ochotę cie zmolestowac o wiecej ;-)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

9
Zacznę ostrożnie, asekuracyjnie: uwielbiam Galli pisanie, a List, który spadł z nieba podobał mi się strasznie.

Więc, tak zabezpieczony (haki wbite, lina podpięta :) ), muszę napisać, że tekst podobał mi się, ale tylko trochę. Narracyjnie jest b. dobrze (tu autorka panuje prawie niepodzielnie, gdzieniegdzie tylko zbytnio szarżując), fabularnie - również (bo chociaż podobne sceny były przerabiane w literaturze wielokrotnie, to rozegrałaś to świetnie: rozmowa dojrzałej kobiety i mężczyzny z całym bagażem konsekwencji/nieuchronności ich spotkania ma swoją wagę), natomiast mocno przeszkadzają mi dialogi - są zbyt monumentalne, zbyt epickie, w efekcie gubi się gdzieś dramat głównej bohaterki; rozmywa się jej osobista porażka.

Jest pięknie, ale zbyt mało tu grania emocjami - tymi nieopisanymi, mniej wyraźnymi. Czyta się świetnie (chociaż mi przeszkadzały ciągłe pytajniki w narracji), leniwy klimat czaruje, natomiast brakuje tąpnięcia, które sprawi, że zapamiętam je na dłużej.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

10
Filip pisze:Jest pięknie, ale zbyt mało tu grania emocjami - tymi nieopisanymi, mniej wyraźnymi.
Nie polemizuję, bo to już sprawa degustibusów, ale czasami lepiej pewne sprawy pozostawić wyobraźni czytelnika. IMO dobrze jest, jak jest. Tyle, że zapis dialogów istotnie nieco szwankuje. Ale ja miałem swego czasu jeszcze gorzej :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

11
Mnie też się wydaje, że z emocjami tutaj jest wszystko w porządku. To jest taka odwrócona Szeherezada: tamta miała umrzeć o świcie i mówiła, żeby oddalić śmierć. A ta ma o świcie zabić i będzie milczeć.
Ostatnio zmieniony ndz 02 lut 2014, 20:15 przez Thana, łącznie zmieniany 1 raz.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

12
Thana, dzięki za wypunktowanie błędów. Teraz widzę ich nawet więcej! :oops:

Filip, możesz walić bez asekuracji, bo to piaskownica, nie skała :D Ale prawdą jest, że więcej emocji nie zamierzam tu wtłaczać. Bo to fragment, rozdział, nie zamknięte opowiadanie - dodałam kilka szczegółów żeby czytelnik się nie zgubił, ale zamysł i budowa nie zakładały ścisłych ram. No i w opowiadaniu można skondensować wiele środków, ale gdyby tak czytać przez 50 stron... :D

Z dialogami mam problem. Bo spotyka się dwójka ludzi, nieznajomych, wychowanych na Wschodzie, spętanych konwencją. Taka rozmowa w ogóle nie powinna mieć miejsca i tylko czasem przebija z niej czysta treść. W innych rozdziałach pisałam rozmowy legionistów, małżeństwa, ojca z dzieckiem – to wszystko tworzy się łatwiej, bezpośredniej i zabawniej. Ale jak oddać relacje między wschodnimi arystokratami? Przyznaję, że „skręcam” tutaj w nastrój baśni, gdzie treść jest podporządkowana formie.

I na pewno powinnam popisać jakieś „współczesne” dialogi, żeby zobaczyć, jak to wychodzi...

Dziękuję i kłaniam się nisko!

13
To ja też dorzucę swoje trzy grosze. Podobał mi się ten fragment, podobnie jak Droga do Antiochii i bardziej, niż List, który spadł z nieba, który, jak na moje odczucie, jest nazbyt... kunsztowny. Tutaj widzę szczęśliwą równowagę pomiędzy wyszukaną metaforyką, do której masz skłonność (w tekstach, powiedzmy, epickich, to nie zawsze jest zaletą, gdyż może zakłócać płynność narracji) oraz wstrzemięźliwością relacji o tym, co było. Również moją uwagę zwróciło to, o czym pisał Filip, czyli niska temperatura emocjonalna rozmowy obojga protagonistów.
Galla pisze: Ale jak oddać relacje między wschodnimi arystokratami?
Nie mam pojęcia, moja nikła wiedza o historii tego regionu kończy się gdzieś na roku 323 p.n.e. i nie sięga dalej, niż do Ekbatany. Lecz kiedy czytałam Twój tekst, miałam poczucie, że ta wytłumiona emocjonalność jest uzasadniona. Oboje są sobie obcy, a wszystko, co o sobie wiedzą, dzieli ich, nie zaś łączy. Do tego, wychowali się na dworach, gdzie ze słowami należy się liczyć, i to zarówno ze względu na etykietę, jak i na zwykłą przezorność. Tak więc sytuacja narzuca pewien sposób komunikowania się, daleki od ekspresyjnej bezpośredniości i konwencja staje się całkiem naturalna. Jedno mi tylko wyraźnie zgrzytnęło:
Galla pisze:– Przysięgnij na Ahurę, że to, co powiedziałeś jest prawdą. Że Nadira wydała miasto.
– Przysięgam. Niełatwo jest zmusić króla Iranu do takich słów, Duszpari. Napisała do mnie list i wysłała go,
A, nie. To już retoryka nazbyt daleko posunięta. Ona akurat do niczego go nie zmusza, mógłby zupełnie spokojnie zastosować jakiś unik czy wykręt. Owszem, to jest ustępstwo, lecz dobrowolne, nie narzucone.
Poza tym - gdzie spodziewać się ceremonialności słów i obejścia, jeśli nie na królewskim dworze?

Spodobało mi się szyfrowanie emocji i zamiarów w tańcu. Zręczne i przekonujące.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

15
Fragment ma swoją magię. Klimat wciąga od pierwszych linijek - postać Duszpari intryguje, wplecenie emocji i zamiarów w metaforę tańca wyszło wyraziście, ale bardzo subtelnie. Bez przesady, bez nachalności. Super.

W trakcie czytania troszkę tej magii mi uciekło. Troszkę. Może po prostu jakoś nie do końca umiałam wyczuć bohaterów. Zgodzę się na pewno z tym, że w ich słowach, w dialogu trudno by było wrzucić więcej emocji - oni oboje się pilnują, nie tylko dlatego, ze muszą, mają to po prostu we krwi. Zresztą emocje są gdzieś w tle, w powietrzu między nimi...
Ja natomiast mam chyba ten problem, że umykają mi motywy działania króla i to nieco zaburza klimat (wiesz, na zasadzie takiej, że przez tekst się płynie, tylko człowiek nie rozumie, dlaczego a tym kierunku). Może wina leży po mojej stronie (nie wyczytałam czegoś pomiędzy wierszami)? A może jednak coś za słabo zaznaczone. Albo zwyczajnie wina tego, że to fragment i nie znam tak do końca szerszego tła? W każdym razie to był dla mnie taki jeden mały minus.

Bo poza tym naprawdę pięknie. Tempo i nastrój opowieści pochłaniają. Styl wyważony, warsztat (za wyjątkiem pewnych drobiazgów no i tego zapisu dialogów) bardzo staranny. No po prostu świetna robota.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Najlepsze z prozy”