UZDROWICIEL
Infekcje - 2 zł
Rany cięte, kłute itp - 5 zł
Wady postawy i choroby kręgosłupa - 15 zł
Paraliż/niedowład 25 zł
Nowotwory 50 zł/szt.
Choroby psychiczne 50 zł*
Inne - cena do uzgodnienia
Utraconych części ciała nie przywracam, blizn nie usuwam.
* Szansa na powodzenie 73%.
WWWZrobiłem ten szyld własnoręcznie. Kawał białego kartonu, dwie listewki, czarny marker i linijka, żeby mi się litery nie porozjeżdżały. Wyszło całkiem nieźle. Przydała się nauka pisma technicznego z podstawówki. Uzbrojony w to dzieło sztuki, butelkę wody mineralnej i notes ruszyłem na łowy.Infekcje - 2 zł
Rany cięte, kłute itp - 5 zł
Wady postawy i choroby kręgosłupa - 15 zł
Paraliż/niedowład 25 zł
Nowotwory 50 zł/szt.
Choroby psychiczne 50 zł*
Inne - cena do uzgodnienia
Utraconych części ciała nie przywracam, blizn nie usuwam.
* Szansa na powodzenie 73%.
WWWSopot, Monciak, mała ławeczka w cieniu. Za parę godzin dotrze tu słońce, wtedy przesiądę się na identyczną po drugiej stronie ulicy. Jak znam życie, będzie zajęta, praktycznie zawsze jest, ale mam na to sprawdzony sposób. Zakładam ciemne okulary, staję tuż obok i dumnie unoszę szyld. Po przeciętnie pół minuty okupant zaczyna się czuć wystarczająco nieswojo, żeby zwolnić miejscówkę. Jest zabawnie. Zwykle najpierw rzuca podejrzliwe spojrzenie, potem przez dłuższą chwilę udaje, że gówno go obchodzę, a na koniec teatralnie klepie się po kieszeni, wyciąga komórkę, czyta nieistniejącego sms-a i odchodzi w siną dal. A ja mogę kontynuować eksperyment bez narażania się na udar słoneczny.
WWWPiszę pracę licencjacką z psychologii społecznej. Mógłbym wziąć jakiś durny temat z listy, napisać parę stron referatu, polać trochę wody i mieć spokój, ale nie, wzięło mnie na ambicję. Wymyśliłem własny temat i uparłem się własnoręcznie pozbierać dane doświadczalne. Nie wiem, co mi odbiło. Przez pierwsze dwa dni było nawet fajnie, podśmiewałem się w duchu z tych wszystkich beznadziejnych ludzi, ale szybko zaczęło mi się nudzić. Póki co przez cały weekend dostałem tylko pięć dych od żula spod monopolowego. Gość był tak pijany, że jeśli zapamiętał cokolwiek ze zdarzenia, to jestem cudotwórcą naprawdę.
WWWZaczynają pojawiać się ludzie. Gość z walizeczką jak zwykle jest pierwszy, tak samo zdyszany, tak samo nieogolony, tak samo spóźniony. Rzuca mi przelotne spojrzenie i dalej truchta w kierunku peronu SKM. Wygląda na zdrowego, tylko ta kiepska kondycja mnie zastanawia. Gdyby miał astmę, nie biegłby. Może pali? Wątpliwe, cera i zęby w porządku. Pewnie nigdy się nie dowiem.
WWWNadciąga czteroosobowa paczka zapijaczonych studentów. Dwóch chłopaków, dwie dziewczyny. Prawidłowo. Podpierają się wzajemnie, śmieją ze wszystkiego, bełkoczą, tylko jeden koleś jest jakiś niemrawy. Praktycznie śpi na stojąco. Przychodzi mi do głowy, że mógłbym dopisać do cennika leczenie kaca. Po pijaku ludzie na bank są bardziej skłonni uwierzyć w takie pierdoły, mam w kieszeni namacalny dowód z niebieskim Kazimierzem III Wielkim.
WWWPowoli robi się tłum. Czasem mignie jakaś znajoma twarz, dwie siostry bliźniaczki zasuwają do szkoły, babuszka o kulach wychodzi na codzienny spacer do piekarni i z powrotem, pojawia się patrol straży miejskiej. Z tymi to miałem raz problem, przyczepili się i zaczęli marudzić, że naciągam, że oszukuję. Powiedziałem, że piszę licencjat i że jak ktoś się nabierze, od razu zwracam mu kasę. Popatrzyli krzywo i przez dobre pół godziny kręcili się obok, pewnie chcieli sprawdzić, czy mówię prawdę. Oczywiście podczas tych paru minut nie trafił mi się żaden "klient", więc w końcu sobie poszli.
WWWPodchodzi do mnie dwóch kolesi. Jeden wysoki, z brodą, drugi lekko grubawy i ostrzyżony na jeża.
WWW- Ej, gościu, z głupoty umiesz wyleczyć? - pyta brodacz.
WWWObdarzam go sympatycznym uśmiechem.
WWW- Zależy. Jeśli to genetyczne, to nie. Jeśli pacjent kiedyś był normalny, jest spora szansa.
WWW- E, to szkoda. - Wskazuje na swojego kompana. - On zawsze był popierdolony.
WWW- Zajebię ci zaraz, ty... - gruby zamachnął się na brodacza, a po chwili obaj wybuchnęli głośnym rechotem. I poszli.
WWWZawsze to coś. Wyciągam notes, odszukuję między niezbyt udanymi rysunkami tabelę i stawiam po kresce w rubrykach "Podszedł" i "Zagadał". Przez ostatnich parę dni uzbierało mi się w nich łącznie kilkadziesiąt znaczków, ale w trzeciej kolumnie, "Zapłacił", widniał tylko jeden, od pijaczka.
WWWPewnie gdybym otworzył ładny, stylowy gabinet, walnął elegancki szyld, zatrudnił sekretarkę i dopisał do cen po kilka zer, ludzie by na to poszli. Zamiast tego widzą zmizerowanego rudzielca z ręcznie nabazgraną tabliczką, który najwyraźniej chce wyłudzić parę groszy. W sumie im się nie dziwię.
WWWPojutrze przechodzę do drugiej fazy ekspermentu: Wszystkie ceny mnożę przez dziesięć, a sam wciskam się w garnitur. Może nawet zainwestuję te pięć dych w prawdziwy banner. Do fazy trzeciej zatrudnię paru kumpli, będą rozdawać ulotki. Myślałem też nad fazą czwartą, w której zaoferowałbym coś za darmo, powiedzmy, pierwsze skaleczenie gratis, ale wtedy chyba cały eksperyment straciłby sens. Każdy chciałby spróbować.
WWWPrzechodzi obok mnie chuda kobitka o surowej twarzy, prowadzi pod ramię młodego chłopaka z Downem czy czymś takim. Nie znam się za bardzo na tych sprawach. W każdym razie gość ma zdeformowaną czaszkę, półotwarte usta i śmiesznie się kołysze przy chodzeniu. Zatrzymuje się, odwraca do mnie, patrzy na szyld i mówi:
WWW- Mama, popacz!
WWW- Zostaw, Jacuś, to oszust. - Kobieta przyspiesza kroku. Jacuś idzie a nią, jeszcze tylko ogląda się przez ramię i macha mi wolną ręką. Odmachuję.
WWWI jak go tu teraz wpisać? Zatrzymał się na chwilę, można to uznać za "Podszedł". Teraz, czy "Zagadał"? Zwrócił uwagę mamy i pomachał mi. W sumie to pewna forma kontaktu. Stawiam dwie kreseczki w tabeli.
WWWLubię upośledzonych ludzi. Chyba nawet uważam ich za w pewien sposób lepszych. Nie kłamią. Nie udają. Zbroi coś taki niedorozwojek, to się przyzna, włoży palec do buzi i wybełkocze "pszepłaszammmh". Jak kogoś lubi to mu rysynek nabazgrze, jak nie lubi - powie albo w ryj strzeli. Do kombinowania, kłamania, wbijania noży w plecy potrzebna jest pewna inteligencja. Obetnijmy ludziom IQ o jakieś 50% i wszyscy zrobią się milutcy, a jak nie milutcy, to przynajmniej szczerzy.
WWWChyba zaczynam głupoty pierdolić. Może to słońce, w sumie już czuję, że w czachę przygrzewa. Trzeba się przesiąść.
WWWŁaweczka naprzeciwko jest, o dziwo, wolna. Kładę na niej szyld, żeby mi miejscówki nikt nie zajął, wracam po wodę i notes i ląduję twarzą w twarz z miśkami ze Straży.
WWW- Jak tam interes, dzieciaczku? - zaczyna pierwszy.
WWW- Myślałeś, że cię tam po drugiej stronie nie zobaczymy, czy co? - dodaje drugi.
WWWNiezbyt mam ochotę znowu opowiadać o licencjacie i zwracaniu kasy. Spróbuję z innej beczki:
WWW- Interes słabo, mili panowie. Może coś uleczyć? Jak tam plecy, nie strzyka nic? Tylko piętnaście złotych!
WWWNa twarzy pierwszego pojawia się dziwny uśmiech.
WWW- Czasem coś w krzyżu łupnie...
WWW- Odbiło ci, Stefan? Chodź, idziemy. - Zwraca się do mnie. - A na ciebie, gnojku, mamy oko.
WWWOdchodzą.
WWWDo końca dnia w tabeli pojawia się jeszcze kilkanaście znaczków. Miło wspominam małą dziewczynkę, która zaczęła głośno literować szyld, a potem domagała się od ojca, żeby jej wytłumaczył, co to są infekcje. Z wydarzeń mniej przyjemnych chyba do końca życia zapamiętam niziutką babuszkę w moherze, która przez całą ulicę darła się: "Skurrrwysyn! Skurrrwysyn!", a potem zagroziła, że wezwie policję. Na szczęście po chwili odpuściła.
WWWÓsma wieczór. Zbieram się do odejścia, gdy pojawia się obok mnie znajoma postać.
WWW- Dzień dobyyy.
WWW- Dzień dobry, Jacuś. Gdzie twoja mama?
WWWSpuszcza wzrok, na twarzy ma wypisane poczucie winy.
WWW- Przyszedłeś sam?
WWW- Tak. - Powoli kiwa głową. Dopiero teraz zauważam, że coś trzyma w kurczowo zaciśniętej dłoni. Wolną ręką wskazuje na oparty o ławkę szyld i pyta:
WWW- Wyleszysz?
WWW- Oczywiście. Pięćdziesiąt złotych się należy. Muszę uprzedzić, że czasem się nie udaje, zależy od choroby.
WWWNie wiem, ile z tego do niego dotarło, ale otwiera w końcu dłoń i pokazuje mi piątaka. Uśmiecham się jak najuprzejmiej i mówię:
WWW- Pięćdziesiąt, nie pięć.
WWWWydaje się nie rozumieć. W sumie i tak trzeba mu oddać honor, że jakimś cudem nauczył się czytać. Widać liczby go przerosły. Patrzymy tak na siebie przez chwilę.
WWW- Pięć złotych kosztują rany cięte. Skaleczenia, rozumiesz?
WWW- Tak! - Wyraźnie się ucieszył. Podwija lewy rękaw, pod którym skrywał długie, paskudne rozcięcie. Musi być dość świeże, dookoła jest pełno zakrzepniętej krwi. Nachylam się nad nim i pytam:
WWW- Chłopie, jak to się stało?
WWWZnowu spuszcza wzrok, znowu wina wymalowana na twarzy.
WWW- Nóż...
WWWReszty się domyślam.
WWW- Co, nie wolno ci używać noża?
WWWKiwa głową.
WWW- Mama będzie zła - wyjaśnia.
WWWProści ludzie i ich proste problemy. Czy to nie jest piękne?
WWW- W porządku. Daj tego piątaka.
WWWMoneta ląduje u mnie w kieszeni. Gestem każę Jacusiowi podejść bliżej. Nie chcę, żeby przechodnie widzieli, co się dzieje, to by mogło zaszkodzić eksperymentowi. Delikatnie chwytam poharatane przedramię Jacusia.
WWW- Może trochę swędzieć - uprzedzam.
WWWCzuję znajome mrowienie w krtani i na opuszkach palców. Spoglądam na ranę, staram się nie mrugać. Patrzę, jak rozcięcie powoli się zamyka. Po kilku sekundach nie ma po nim śladu.
WWW- Proszę bardzo.
WWWJacuś ogląda rękę, dotyka jej, potrząsa. Na jego twarzy pojawia się szeroki, szczery uśmiech.
WWW- Dziękuję! Do widzenia!
WWW- Do widzenia, Jacuś. Pamiętaj, żeby umyć rękę, a koszulę najlepiej od razu wrzuć do prania.
WWWOdchodzi. Zabawny koleś. Stawiam w rubryce "Zapłacił" odpowiedni znaczek, biorę szyld pod pachę, zgarniam wodę i notes i ruszam do domu. Daleko nie mam, raptem parę ulic. Może zdążę jeszcze na powtórkę House'a. A jak nie, to odpalę kompa i w coś pogram, może w BioShocka. Tak, to dobry pomysł.
WWW- Hej, proszę pana!
WWWOdwracam się. Widzę, jak próbuje mnie dogonić jakiś facet. Jest gładko ogolony, uczesany, ma elegancką koszulę i spodnie zaprasowane w kant. Gdyby dołożyć do tego teczkę, pomyślałbym, że biznesmen.
WWW- Proszę pana! - Staje obok mnie i wyciąga rękę. Wymieniamy uścisk. - To ja, pamięta mnie pan?
WWWRozpoznaję go po oczach.
WWW- Pamiętam.
WWWEnergicznie kiwa głową, wyraźnie ucieszony.
WWW- Chciałem panu podziękować. Tym razem tak, wie pan... Na porządnie.
WWWTeraz ja kiwam głową. To miło z jego strony. Już raz mi dziękował, ale zawsze to przyjemniej.
WWW- Proszę bardzo. Te pięćdziesiąt złotych to była dobra inwestycja.