Dziecko Ewy

1
A ja to ciągle tylko o jednym... Ale co tam, przywiązałam się już do moich bohaterów. Trochę to długie tym razem, ale im dalej tym śmieszniej (przynajmniej w zamyśle) :wink:







Dziecko Ewy



― Haa-lo.

― Cześć, tu Marcin. Jesteś w pracy?

― Zadzwoniłeś właśnie na mój pracowy numer. Ale nie, nie ma mnie.

― Aha. No słuchaj, bo ja dzisiaj siedzę w domu. Ewka pojechała do lekarza i na zakupy, a ja z dzieciakiem siedzę… To może byś przyjechał. Jak masz czas.

Emil potoczył wzrokiem po pokoju. Było sennie, cicho, niemrawo. Nikomu się nawet nie chciało gadać. Można by z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że nic się nie działo. Każdy ze znudzoną miną ścibolił na swoim komputerku ― to znaczy każdy oprócz Jean-Luca, bo on jak zwykle ścibolił z miną zafrasowaną. Emil rzucił okiem na ekran własnego komputera, na którym sam przed chwilą, ze znudzoną miną wklejał pack-shoty na layout handlówki Innèov.

― No dobra. To do zobaczenia ― chciał, aby przynajmniej zabrzmiało to tak, jakby się wahał, choć w istocie sprawa była przesądzona od samego początku. Wstał, schował do plecaka komórkę, pikacz i okulary. ― Słuchajcie dzieciaki, ja muszę wyjść. Wrócę za godzinkę.

Odpowiedziały mu dwa chóralne mruknięcia wgapionych w monitory dziewczyn. Jean-Luc nie mruknął, bo wgapiony w monitor, ze słuchawkami na uszach, jak zwykle nic nie zauważył. A Basia, wgapiona w monitor, napomniała:

― Lepiej szybciej wróć, bo będziesz miał cromalin do podpisania jak przyniosą ze studia.

― Jasne, jasne.

Założył płaszcz i już miał wychodzić, kiedy Jean-Luc się ocknął.

― Jusz wichodziś, eh?

― Ben, je reviendrai dans une heure. ’Te soucie pas.

― Ah, bon. Czieszcz.

― Salut.



* * *



Marcin nie był najpiękniejszym mężczyzną na świecie. Nie był też zbytnio oczytany, a jego poczucie humoru przedstawiało się dosyć topornie. Przez kilka miesięcy luźniej znajomości Emil nie wykrył u niego ani jednej cechy, którą mógłby nawet przy sporym zapasie dobrej woli uznać za godną naśladowania, czy choćby wartościową. Nie należało liczyć na wzbogacenie własnego wnętrza przez przebywanie w jego towarzystwie. Był zwykłym szarym przeciętniaczkiem w workowatych jeanach i wpuszczonej do środka koszuli w paseczki. Krótko mówiąc, był zwyczajnie, przaśnie nudny. Posiadał jednak jeden niezaprzeczalny, niebywały talent, który rekompensował mu wszystkie braki, i to z nawiązką. Talent, który przyciągał Emila jak magnes, do tego stopnia, że był w stanie rzucić wszystko i biec, kiedy tylko przytrafiła się okazja, żeby z tego daru skorzystać. Właściwie, choć sam przed sobą nigdy by się do tego nie przyznał, sytuacja przedstawiała się tak, że po prostu był na każde zawołanie. Ponieważ Marcin…

Marcin robił najlepsze laski na świecie.

Emil zwykł głośno i dobitnie wyrażać swój entuzjazm dla jego kunsztu, lecz teraz dzielnie zagryzał wargi, pomny nakazu ― miał być cicho, bo dziecko śpi. Nienawidził być tak ograniczany, nie cierpiał pośpiesznego seksu, ukradkiem, chyłkiem, jakby robił coś złego, na wersalce w brzydkim, nijakim pokoju wynajętego mieszkania. Jak wstydliwe eksperymenty zakompleksionych piętnastolatków, którzy urwali się ze szkoły. Normalnie nie poszedłby na taki układ, „wersalka? Qu’ est-ce que c’est wersalka?” Najbardziej odpowiadało mu zacisze własnego domu i wygoda własnego łóżka, rzadko i niechętnie z nich rezygnował. No ale tutaj chodziło o mistrzostwo świata... Więc kiedy rozległ się charakterystyczny zgrzyt klucza w zamku, niespecjalnie się zdziwił. Czyż nie tak kończą się eksperymenty z kolegami na wersalce? Troszeczkę tylko się zdenerwował, wiedział, że kiedy nowy przybysz wejdzie do pokoju, co stanie się pewnie za mniej-więcej 30 sekund, będzie go miał jak na dłoni. I to saut?
[img]http://server.jassmedia.net/tutona/baner7s.png[/img]

3
mój pracowy numer


Ja bym raczej powiedziała 'biurowy' albo podobnie.


Każdy ze znudzoną miną ścibolił na swoim komputerku


Co to za słowotwórstwo? 'ścibolić'? Nie znam takiego słowa, ale może nie jestem zapoznana z aktualnym slangiem ;)


― Sama pojadę ― wymamrotała brzuchata


Może lepiej 'ciężarna'? Brzuchata mogłaby być, gdyby była po prostu gruba i miała duzy brzuch własnie od nadwagi. No i jakoś dziwnie to brzmi.


(recepcjonistka zwróciła się do niego jak zwykle per „panii-pan”),


Wynika z tego, ze bohater często spotykał tą recepcjonistkę i ona zawsze tak do niego mówiła. Może zmień na 'zwróciła sie do niegotak, jak większość ludzi/nieznajomych ...'


ładna, młoda pielęgniarka, majstrująca


ten drugi przecinek niepotrzebny


Na wieczór jak dziś, Pawełek był jak znalazł


i tutaj chyba tez bez przecinka



Co tu dużo mówić, jak zwykle zachwycasz tymi swoimi ślicznymi, dosłownymi opowiadankami. Proszę państwa, Drodzy Forumowicze, nic, tylko podziwiać!
Wierzyłem, że miłość wzniesie mnie ponad ka, tak jak skrzydła wznosza ptaka ponad wszystko, co może go zabić i zjeść.

S. King

4
Elster:


― Sama pojadę ― wymamrotała brzuchata


Nie brzmi dziwnie :P No i wszyscy wiedzą że ona jest w ciąży XD


Każdy ze znudzoną miną ścibolił na swoim komputerku


Ja też nie znam ale jest fajne. :P S. King też się często bawi słowami: np. Smerdolic, Skarbiemój - Historia Lisery :D
Memento mori!

5
Hmmm. Ja tam dobrze znam słowo ścibolić a nawet znalazłam je w słowniku
szyć, pisać lub rysować niezręcznie, z trudem, zwykle drobnym gęstym ściegiem lub pismem; dłubać, ścibić»:


można też użyć w znaczeniu
oszczędzać z trudem


Wydaje mi się, że idealnie pasuje do tego co chciała wyrazić autorka. A swoją drogą przed krytyką chyba warto zajrzeć do słownika.



Porcelino czy pochodzisz z Wielkopolski ?
Rzekła wtedy do Szecherezady " Na Allacha siostro opowiedz nam cokolwiek aby skrócić nocne godziny..."

6
Pomysł: 5



Nic nowego, nie? ;) Chodzi mi o ocenę, bo pomysł jest jak najbardziej nowy i dosyć nietypowy. żonaty mistrz laski mnie zmiażdżył, a myśląc o scenie, w której wchodzi żona mam istny burdel w głowie. Ogółem mimo, że wciąż czuję coś niemiłego w środku, czytając o erekcji z Pawełkiem, to jest dobrze.



Styl: 5



Jak już kiedyś pisałem, masz niesamowicie lekki i fajny styl. Najlepsze jest to, że nawet opisy zwykłych sytuacji potrafią rozśmieszyć. Mniemam, że taki sam tekst fabularnie, napisany przez kogoś innego, byłby nudny.



Schematyczność: 5



Eeee, słucham?



Błędy: 5-



Te rzeczy, które wypisała Elster +


Przez kilka miesięcy luźniej znajomości


literówka


furto
literówka ;)



Ocena ogólna: 5



Wiem, wiem, ogólnie to się powtarzam, ale nie poradzę. śmiesznie, specyficznie, stylistycznie poprawnie. :D

Jestem na nie... hahahaha, super żart, nie? ;)



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

7
Opowiadanie obrzydliwe, obsceniczne, nahalnie relatywistyczne i w dodatku szczere do bólu. Jednym słowem - piękne. świetny warsztat, z takim zapleczem nie Musisz się pewnie bać wyzwań :shock:

8
świetne ;) Rozbawiło do łez ;)
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

9
Właśnie skończyłam czytać i pierwsze co mi przyszło na myśl to: CUDOWNE! Naprawdę rewelacyjny tekst i genialne przedstawienie bohatera (Emila). Tekst porywa i wciąga i żałuję tylko strasznie, że nie ma jakiejś kontynuacji. Z tego można by zrobić świetne, dłuższe opowiadanie. Gratuluję wspaniałego tekstu.



Pozdrawiam!
Allouette, gentile allouette,

Allouette, je te plumerais.

Je te plumerais la tete... et la tete...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Najlepsze z prozy”