Odpowiadam trochę późno, gdyż wcześniej jakoś się nie składało:
Kadah,
Słowołapacz,
slavec i
Quincunx - piękne dzięki za dobre słowa
Quincunx pisze: z mojego, subiektywnego punktu widzenia i czytania, takie teksty powinny zostać ukryte głęboko pod poduchami. Nie w „szufladach” żadnych, ale właśnie pod poduchami. Lub na penie z prywatnym kodem, który nosi się zawsze w kieszeni marynarki lub w torebce obok pomadki i kremu do rąk.
Przynajmniej ja bym właśnie tak uczynił z takim zapisem.
To jest sprawa poważna i warta nawet odrębnego tematu - na ile autor może, powinien, albo właśnie nie powinien odsłaniać się w tym, co pisze. Ciekawe zagadnienie i zdecydowanie niejednoznaczne, zwłaszcza gdy pisze się współczesny tekst obyczajowy. Gdyż, po pierwsze, podobno tylko szczerość jest gwarancją autentyczności, a z niej wynika siła przekazu. Po drugie - istnieje granica (ale gdzie? jaka?) pomiędzy szczerością i ekshibicjonizmem, który wcale nie musi wzmacniać owej siły. Po trzecie - cóż, tekst to tekst, kreacja, niekoniecznie
ex nihilo, skłaniająca jednak do zastanowienia: ile jest z autora w bohaterach tekstu?
Zapewne każdy piszący ma takie teksty, których nie chciałby udostępniać czytelnikom, bo są - nazbyt osobiste? Odsłaniające? Ujawniające coś, czym tak naprawdę wcale nie chcemy dzielić się z innymi, lecz zostały spisane - a może dopiero będą spisane - gdyż dotyczą kwestii dla autora naprawdę bardzo ważnych. U mnie ten zasób "do ukrycia" wiązałby się przede wszystkim z tematem śmierci, nie zaś miłości, jakąkolwiek by ona była.
A w "Ostatnim dniu lata" - cóż, "ja" narratora zdecydowanie nie jest tożsame z "ja" autora...
