Dopiero teraz dotarłem do Twojego tekstu. Może późno, ale zostawię jakiś ślad.
1. Przysiada się wilk morski do mojego stołu i zaczyna gadać. Początkowo chciałem wyrzucić śmierdzącego starucha, ale coś mnie jednak zaciekawiło. Może ta swoboda z którą zaczął nawijać? Zacząłem słuchać i przyznam szczerze, że kupiłem mu piwsko trochę z nudów - w tawernie nie było z kim gadać, a dziewki szpetne napawały mnie odrazą. Wciągnął mnie drań w swoją opowieść, jak cholera. Bardzo dobra narracja, powiem wprost, naturalna, wciągnęła mnie bardzo szybko.
Dobre opowiadanie, spodobało mi się.
2. Druga strona medalu. W obecnej formie opowiadanie nie ma szans pójśc do publikacji. Przydałaby się redakcja. Odnoszę wrażenie, jakby w całej, świetnej skądinąd, narracyjnej maszynerii co jakiś czas zgrzytały małe kamyczki.
- załoga kończyła załadunek statku, a kapitan gada zjakąś ważną personą na nabrzeżu. Nie dość, że banda kryminalistów nie zauważa tego, to jeszcze Torkill ma czas na przygotowanie specjalnej kajuty i przemycenie dziewki na pokład. Trochę to absurdalne, przyznasz. Wystarczy przenieść akcję w inne miejsce i czas. Co do specjalnych kajut, dodam, że na statkach z tamtego okresu miejsca nie było zbyt wiele, ale to akurat najmniejsze zmartwienie. Załoga spała przeważnie w forkasztelu, więc nie jest konieczne wrzucanie dosyć niefortunnego - w tym okresie - wychodka na statku. Potrzeby fizjologiczne załatwiano bowiem na dziobie, u podstawy bukszprytu na specjalnych dechach, waląc kupę prosto do wody. A kapitan, jeśli bardzo pragnął odosobnienie mógł użyć nocnika w kabinie w kasztelu rufowym.
- rekiny. Po tygodniu podróży wielce wątpliwym wydaje mi się wpłynięcie statku na wody, gdzie spotyka się te drapieżniki. W owym okresie statki były dość powolne (wysoka nadbudowa kasztelami, duże zanurzenie, słaba dzielność przy kursach na wiatr) i prawie nigdy nie zdarzało się, żeby niosły jakiekolwiek żagle po zmroku - ze względów bezpieczeństwa. W ciągu tygodnia Torkill zrobił kilkaset mil, przy pomyślnych wiatrach najwyżej 500. Wątpliwe zatem są rekiny, szczególnie tak blisko Europy i na dodatek na pełnym morzu. Trzeba przenieść wydarzenia w inne miejsce, może bliżej Ameryki i bardziej na południe - to dość proste- nawigacja nie była wtedy łatwa, a i drobny sztorm mógłby się wydarzyć.
- na zęzie - błąd powinno być w zęzie
- Wszystkie fokmarsele i grotmarsele gówno dały - jeżeli to celowa stylizacja, to zignoruj komentarz, jeśli nie to powinno być fokmarsle i grotmarsle. Poza tym postawienie fokmarsli i grotmarsli nie jest równoznaczne z postawieniem wszystkich żagli. N W ożaglowaniu rejowym marsle są drugie od dołu - po grocie i foku. Gdyby statkiem na którym płynęli była fluita (dość rozpowszechniona jednostka handlowa w tamtym XVIIw) to stwierdzienie: Nic kur**! Na nic się zdało nawet postawienie bramsli.
- Uwaga odnośnie nagłego zatrzymania się statku i stawiania wszystkich żagli na mieliźnie:
maszty miały niewielkie szanse wytrzymać coś takiego. Władowanie się na mieliznę przy prędkości 6 - 7 węzłów najczęściej skutkowało złamaniem steng lub bramsteng. Podobnież sprawa się miała przy pełnym ożaglowaniu na mieliźnie, choć w tym przypadku ryzyko było nieco mniejsze.
Gdyby delikatnie weszli na mieliznę, to w porządku. Ale tam wszyscy padli na twarze. Pomyśl co stałoby się z dwu- lub trzyczęściowym masztem...
- Bocianie gniazdo nie było na szczycie (topie) masztu, tylko niżej na poziomie topu stengi, bądź przy salingu.
- samotne doprowadzenie statku do portu - to mnie upewniło, że stary wszystko zmyślił
Statek był taki mały (wtedy nie odważyłby się popłynąć do Ameryki), albo duży - wtedy nie dałby rady. Przejrzałem fałszywego wilka morskiego.
Moje uwagi były stricte marynistycznej natury, ale nikt o tym nie wspomniał wcześniej, więc wrzuciłem swoje trzy grosze do skarbonki.
Jeszcze raz powiem podobało mi się bardzo, ale drobne zgrzyty stylistyczne i rzeczowe sprawiły, że nie zachwyciłem się. Nie mniej jednak tekst ma potencjał.
PS. W przypadku pisania o rzeczach osadzonych historycznie risercz to podstawa, pozwala uniknąć wielu nieścisłości i błędów.
-