18
autor: Seener
Dusza pisarza
Przede wszystkim dziękuję za uwagi. Z oczywistych względów przychodzi mi to z pewną łatwością tym razem:)
Moje zawstydzające wyczyny ortograficzne po raz kolejny zamierzam zbyć milczeniem.
Tekst odleżał trochę i korzystałem z korekt w edytorze, ale i tak jakoś znalazły drogę.
Przyznaje, że zdarzyło mi się parę niezręcznych powtórzeń, a parę zdań napisałbym inaczej, ale obawiam się, że jak je już poprawię, to za miesiąc albo dwa znów będę je miał ochotę napisać inaczej. Ale jest co poprawiać, nie da się ukryć. Co do gawędy w sytuacji, gdy gdzieś tam prawdopodobnie decyduje się życie Młodego:
- to prawda, że bohater się trochę rozgadał, ale w przeciwnym wypadku opowiadanie zamknęłoby mi się w jednym akapicie,
- można sobie dodać wyjaśnienie (pretekst), że to ostatnia szansa i bohater musi dobrze sprzedać tę historię, inaczej z ratunku nici.
Prawda jest taka, że po prostu tak mi wyszło.
Miałem w głowie inne zakończenie, z opowieścią z pewnego dystansu, ale jest bardziej zamknięte. To do pewnego stopnia daje szansę dostroić odbiorcy swoją duszę. Pewnie za parę dni podrzucę tamto, ale jednak nadal skłaniam się do tej wersji.
Nie miałem serca zamienić Młodego w mrożonkę. To opowiadanie w pewnym sensie składało się samo, z różnych okruchów dnia. Programu o recyclingu, serii o budowie wszechświata, wspomnień z dzieciństwa, kiedy to Jetsonowie latali swoim kosmicznym matizem do kina na Wenus, albo po zakupy na Marsa, bo akurat jest promocja na cukier. A wszystko to o 3 w nocy, z moim małym klonem usypiającym mi na kolanach po karmieniu. Sami więc chyba rozumiecie, że taka całkowita katastrofa nie chciała mi popłynąć przez zwoje. Nie pamiętam skąd wziął się śmieciarz, ze swoją prostolinijną filzoficznością życia. Ale był od razu i działał. A im więcej robił i im więcej mu zależało, tym bardziej naciskał, żebym to opisał.
Oczywiście sztafaż w postaci SF nie był koniecznością ani celem samym w sobie. Gdybym w młodości czytał więcej historii o, powiedzmy, problemach osób leworęczny w dwudziestoleciu międzywojennym, to jest szansa, że śmieciarz byłby mańkutem, który wrócił z pierwszej wojny światowej z odłamkiem w lewym barku. Jestem tu raczej ofiarą niż sprawcą.
Nad rytmem opowieści (tej czy jakiejś innej) z pewnością pomyślę.
No i na pewno będę się bał pokazać tu jakiś kolejny tekst...
Dzięki za zarknięcie i wyrozumiałość w kwestii błędów.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.