Migawari ni tatsu

1
Mężczyzna spoglądał na mgłę, otaczającą jego dom. Złożył ręce na piersiach i westchnął. Para, ulatująca z jego ust, utworzyła w powietrzu malutki obłoczek, który po chwili rozpłynął się w nicość. Opuścił głowę i uśmiechnął się.
Przypomniał sobie czasu swej młodości, gdy wszystko było takie jasne i proste. Był wtedy dzielnym samurajem, silnym i nieustraszonym. Miecz był jego nieodłącznym atrubutem, przedłużeniem jego ramienia. Był uczniem takich mistrzów walk, jak Kobayashi i Akechi. Filozofii nauczał go sam Sotatsu. Nikt nie miał tak wielkiego poczucia dumy i honoru, jak on. Brał udział w wielu bitwach, uratował życie setkom ludzi, a jeszcze więcej nich życia pozbawił. Z czasem stał się żywą legendą.
Ale to było dawniej.
Gdy jego oblicze zaczęły pokrywać zmarszczki, a na głowie pojawiły się pierwsze siwe włosy, zrozumiał, iż nie moze wiecznie walczyć. Przemijał, jak wszystko wokoło.
Zakończył swoją wędrówkę i osiedlił się w okolicy Tamura-no-Go w prowincji Mutsu. Odłożył broń. Zajął się malarstwem i medytacją. Teraz on stał się nauczycielem i najlepszym przyjacielem wielu młodych mężczyzn, pragnących podążać ścieżką wojownika. Żył w spokoju, z dala od bitewnego zgiełku i krwi, chwytając za miecz tylko po to, by oczyścić go z kurzu.
Było chłodno, więc opuścił taras i wszedł do wnetrza budynku przez rozsuwane drzwi. Dom był urządzony w tradycyjnym japońskim stylu. Podwyższona podłoga była całkowicie pokryta grubymi matami ze słomy ryżowej - tatami. Przesuwane ściany wewnetrzne, zwane shioji, były zaklejone grubym, matowym papierem. Mężczyzna odsunął część ściany i wszedł do dużego pomieszczenia. Znajdowała się tam nisza tokonoma, gdzie stał posąg Buddy, oraz długa nisza z półkami chigaidana, na których stały przedmioty codziennego użytku i książki-zwoje. Pod oknem znajdował się drewniany pulpit, rodzaj biurka, nazywany shioin. Natomiast po przeciwnej stronie pokoju, na specjalnej sztaludze, rozpieta była płachta z jedwabiu, na której widniała przepiękna, namalowana czarnym tuszem ilustracja. Przedstawiała porośniętą drzewami skałę, wynurzającą się z gęstej mgły, obok której było widać dachy chat i czółno, na którym płynęło dwóch ludzi.
Mężczyzna dotknął bardzo delikatnie płótna koniuszkiem palca i stwierzdziwszy, że tusz już wysechł, zaczął je odpinać. Nagle usłyszał, jak ktoś woła go po imieniu;
- Isogai! Isogai! - krzyczał jakiś głos, mający swe źródło gdzieś we megle.
Wstał z miejsca i ruszył do drzwi wejściowych, by je otworzyć. Gdy to zrobił, zobaczył swego znajomego, stojącego na schodach.
- Witaj, Tomoada - powiedział głośno - Wejdź.
Młody samuraj ściągnął swoje geta, po czym wszedł do wewnątrz. Isogai zasunął drzwi.
- Co cię tu sprowadza, przyjacielu? - spytał, przygładzając niesforny kosmyk siwych włosów, który przed chwilą rozwiał wiatr. Tomoada spojrzał w jego prawie zupełnie czarne oczy, ciężko westchnął i rzekł smutnym głosem:
- Drogi Isogai. Znałeś zapewne moją narzeczoną, piękną O-Yuki?
- Owszem - odparł tamten - To bardzo piekna młoda kobieta. Co u niej?
Młodzieniec na chwilę zamilkł, podszedł do okna i spojrzał na rozciągającą się za nim biel. Stał tak w ciszy dłuższy moment.
- Ona nie żyje - wyszeptał.
- Mój żal jest tak wielki, jak twój - powiedział ze współczuciem w głosie Isogai, kładąc mu dłoń na ramieniu - Jak to się stało?
Tomoada opuścił głowę.
- Wczoraj był pożar w domu pana Yamato. Wraz z jednym ze strażników udało mi się wyciągnąć z płonącego budynku wszystkich domowników, w tym O-Yuki. Jednak dla niej było już za późno. Otruł ją dym i umarła. Na moich rękach...
Głos mu się załamał. Isogai odwrócił się od niego i spojrzał na swój obraz. Po chwili rzekł, nie odrywając wzroku od dzieła:
- Przynosisz mi wstyd, jako twemu sensei. Nie jest dobre to, że samuraj jawnie okazuje swój żal. Uczucia powinny być skrywane głęboko w sercu. Czyż nie tego cię uczyłem, Tomoada?
Młody wojownik podniósł głowę i spojrzał mu w oczy.
- Tak - odpowiedział - Dlatego też postanowiłem, że moge zrobić tylko jedno. Proszę cię, Isogai, jako mistrza i najlepszego przyjaciela, o pomoc w "dokonaniu czynu zastępczego".
- Migawari ni tatsu? - spytał starzec.
- Tak. Mamy akurat szesnasty dzień pierwszego miesiąca, więc czas jak najbardziej odpowiedni. To pomoże zmazać z mego honoru plamę, jaka było okazanie swego smutku i uratuje moją ukochaną.
- Jeżeli taka jest twoja wola i prosisz mnie o to, jako swego przyjaciela, nie mogę ci odmówić. Mniemam, że nie pochowano jeszcze O-Yuki, więc chodźmy tam, gdzie spoczywa.
- Tak - odparł Tomoada. Spojrzał na swe dłonie i spostrzegł, że drżą.



O-Yuki leżała na środku sali w światyni, na szerokim łożu, zewsząd otoczona kwiatami. Jej ciało pokryte było kobiercem z płatków białych lilii. Jej skóra była niezwykle blada, niemal w kolorze świeżego śniegu.
Kapłan, który wprowadził Isogai i Tomoadę do pomieszczenia, wyszedł, zasuwając drzwi. Zostawił ich samych.
- To dziwne, że jej ciało leży tutaj - zauważuł Isogai - Ta klasztorna sala jest przecież przeznaczona tylko dla najbogatszych lub dla kapłanów.
- Pan Yamato jest bardzo bogaty - rzekł młodzieniec - A O-Yuki była jego ulubioną dworką. Traktował ją niemal jak córkę. Doszedł do wniosku, że należy jej się przyzwoity pogrzeb.
Isogai kiwnął głową na znak, że rozumie. Przez kilka chwil patrzył na zmarłą, po czym powiedział:
- Rozłóż płótno na matach.
Tomoada wziął biały materiał, przyniesiony przez jednego z mnichów i rozpostarł go na podłodze, tuż obok łoża z kwiatami. Gdy to zrobił, wyciągnął zza pasa miecz i nóż. Nóż zostawił przy sobie, natomiast miecz, zwany kataną, podał Isogai, mówiąc:
- Weź ten miecz i zrób z niego uzytek, przyjacielu.
Nastepnie chwycił nóż jedną reka za pochwę, drugą za rękojeść i ukleknął na płachcie przed swoją narzeczoną. Isogai zsunął mu z ramion kimono, nastepnie stanął za nim z obnażonym pałaszem w dłoni.
Tomoada westchnął i wyciągnął ostrze z pochwy. Popatrzył na twarz O-Yuki. Wydawała mu się piękniejsza niż kiedykolwiek, taka jasna, chłodna niczym marmur, a jednak jak żywa.
- Zechciej, błagam cię, zakwitnąć jeszcze raz, gdyż zamierzam dla ciebie umrzeć.
Po tych słowach zagłębił nóż w swoim lewym boku, na wysokości pępka. Poczuł wielki, palący ból. Pot wystąpił mu na czoło. Ścisnął mocniej rękojeść obiema dłońmi i zaczął przesuwać ostrze w stronę środka brzucha, przecinając przy tym wnętrzności. Gdy nóż dotarł do pępka, Tomoada przekręcił go wewnątrz ciała, wydając tylko ciche westchnienie. Krew wyciekała na jego szerokie jedwabne spodnie i na białe płótno. Teraz zaczął ciąć swe ciało, posuwając ostrze ku górze. Ból stawał się nie do wytrzymania i mężczyzna zaczął cicho jęczeć. Oczy nabiegły mu krwią, a usta wypełniła różowa piana.
Gdy nóż dotknął mostka, Isogai uznał, że teraz jego kolej. Uniósł w górę katanę, po czym ze świstem opuścił ją wprost na szyję Tomoady, kończąc jego cierpienie. Głowa młodego samuraja ze stukiem opadła na zakrwawiony materiał, a z jego przeciętych żył trysnęły dwa cieniutkie strumyczki czerwonej posoki. Moment później krew przestała płynąć. Bezwładne ciało opadło na matę. Rytuał hara-kiri został zakończony.
Isogai wytarł ostrze katany małym kawałkiem materiału, po czym schował miecz do pochwy.
- Obiecuję ci, przyjacielu, że powiem O-Yuki o twej honorowej śmierci. Masz na to moje słowo.
Zamilkł na dłuższą chwilę.
Nagle ciszę panującą w pomieszczeniu przerwał jęk, ledwie słyszalny. Isogai spojrzał na łoże z kwiatami.
O-Yuki otworzyła oczy, a jej twarz pokrył na nowo zdrowy rumieniec.
Ostatnio zmieniony czw 08 wrz 2011, 23:32 przez Darkling, łącznie zmieniany 3 razy.
These dreams in which I'm dying are the best I ever have.

I'd like to learn how to play irish melody on flute.

"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"

2
Przypomniał sobie czasu swej młodości
Czasy.
uratował życie setkom ludzi, a jeszcze więcej nich życia pozbawił
Coś tu jest nie tak.
iż nie moze wiecznie walczyć
Może.
użytku i książki-zwoje
Książki - zwoje.
gdzieś we megle.
We mgle.
bardzo piekna(przecinek) młoda kobieta
Piękna.
podszedł do okna i spojrzał na rozciągającą się za nim biel
Jeśli patrzył na mgłę za oknem, to powinno być przed nim.
"dokonaniu czynu zastępczego"
„dokonaniu czynu zastępczego”
przeznaczona tylko dla najbogatszych lub dla kapłanów
Dla najbogatszych i kapłanów.
nastepnie stanął za nim z obnażonym pałaszem w dłoni
Pałasz a katana to tak jakby dwie różne bronie.
opuścił ją wprost na szyję Tomoady
Raczej na kark, obstawiam, że Tomoada był pochylony do przodu, co wyklucza cięcie w szyję z góry.
a z jego przeciętych żył trysnęły dwa cieniutkie strumyczki czerwonej posoki
Jeśli trysnęły, to z tętnic, a wtedy kolor jaśniejszy.
Rytuał hara-kiri
Harakiri - bez myślnika.

Niezbyt dobrze w odniesieniu do całości prezentuje się długa wyliczanka tego, co znajduje się w domu, typu:
grubymi matami ze słomy ryżowej - tatami
Niby nie było tego dużo, ale i tak niezbyt mi przypadło do gustu. Kolejna sprawa - jeśli już wtrącasz nazwy japońskie, to zdecydowanie powinieneś podać nazwę Tantō - noża używanego podczas seppuku.

Wprowadziłeś nawet przyjemny klimacik, bez udziwnień. Mogłeś przeczytać ten tekst jeszcze raz, czy dwa, zauważyłbyś zapewne literówki, które nie są zbyt przyjemne przy odbiorze.

PS. Niezbyt dobrze wyszedł rytuał, bo głowa nie powinna odpaść;).

3
Jak dla mnie bardzo ciekawe, choć wydaje mi się że za szybko wyjaśniłeś czytelnikowi że chodzi o samurajów, przez co moim zdanie początek opowiadania traci klimat i tajemniczość.

Z tymi nazwami japońskimi też jakoś dziwnie, może po prostu trochę ich za dużo

Ogólnie piszesz zręcznie, pod czym rozumiem, że dobrze oddajesz klimat Japonii z czasów samurajów(przynajmniej takie miałem odczucie)

Na koniec mam wrażenie że twoje opisy są dość szczątkowe, fajnie kiedy opis zwiera wiele szczegółów otoczenia takich jak zapach w przypadku kwiatów pośród których leżała O-Yuki, warto pobudzać wiele zmysłów czytelnika tak aby swiat który obrazujemy pozwalał nam odczuć atmosferę miejsc o których piszemy

Podsumowując podobało mi się pisz dalej...

4
Witaj,

Pozwól, że wypowiem się pod Twoim tekstem również i ja. Wszystkie uwagi z mojej strony są oczywiście czystym, subiektywnym odczuciem. Mam nadzieję, że coś na nich skorzystasz.
Z góry przepraszam, że powieliłam trochę post poprzednika! Po prostu skomentowałam całość tekstu, bez czytania komentarza.

1. W pierwszym dialogu jest moment, w którym młodzieniec trzy razy z rzędu odpowiada: tak. Można by to jakoś zmienić, brzmi nienaturalnie. Chyba, że te powtórzenia to był zabieg celowy.

2. W tym samym dialogu brakuje mi mocniejszego podkreślenia tego w jak głębokiej żałobie i rozpaczy był młodzieniec. Z jednej strony opowiada on dość ogólnie jak to jego narzeczona zginęła, z drugiej zaraz zostaje zaatakowany przez starca, że jego smutek i żal były zbyt wielkie. Z tekstu wg mnie to nie wynika.

3. Szkoda, że postać O-Yuki i jej związku z młodzieńcem są tak słabo zarysowane, przez co trudno wczuć się w żal młodzieńca i w jego gotowość do popełnienia samobójstwa.

4. W tekście jest sporo literówek i brakujących ogonków, co niekoniecznie świadczy o tym, że go dopieściłeś przed wrzuceniem tutaj. Popracuj nad nim.

5. Wyliczanka tego, co znajduje się w domu niczego nie wprowadza do fabuły, ani nie ma wg mnie większego znaczenia. Jest to po prostu wyliczanka rzeczy + japońskie nazwy, które przeczytałam i zaraz zapomniałam, co jest czym. W tym miejscu zabrzmiało to nieco jak szkolne wypracowanie.

6. Szczerze powiedziawszy nie ogarnęłam przesłania tego tekstu. Nie zrozumiałam, co ma honorowość i duma starca, którą tak podkreślałeś na początku do tego, że na końcu młodzieniec bez sensu popełnia samobójstwo, bo jego narzeczona żyje. Co miało to na celu? Lubię niedopowiedzenia w tekście, ale zostawiłeś mi tu zbyt duże pole manewru w efekcie końcowym mam mętlik, zamiast wbijającej w fotel puenty... Szkoda. Chyba że chodzi o tego bogatego pana Yamato, który chciał O-Yuki dla siebie? Tak czy siak zbyt po łebkach to opisane jest. Nie czuć tu ani intrygi, ani tej strasznej niesprawiedliwości, która spotkała młodzieńca. No i przede wszystkim: jak to się ma do tej dumy i honoru starca? Nie wiem...


MOJE UWAGI:

Przypomniał sobie czasu swej młodości, - nie lepiej byłoby <czasy młodości>?
Miecz był jego nieodłącznym atrubutem, przedłużeniem jego ramienia. - <atrybutem>, powtórzenie: jego/jego
uratował życie setkom ludzi, a jeszcze więcej nich życia pozbawił. - coś tu jest nie tak... Chyba trzeba to jakoś przeredagować.
zrozumiał, iż nie moze wiecznie walczyć. - <może>
i wszedł do wnetrza budynku przez rozsuwane drzwi. - <wnętrza>
Dom był urządzony w tradycyjnym (,) japońskim stylu.
Przesuwane ściany wewnetrzne, zwane shioji, - <wewnętrzne>
przedmioty codziennego użytku i książki[ ]-[ ]zwoje.
rozpieta była płachta z jedwabiu, na której widniała przepiękna, - <rozpięta>
Nagle usłyszał, jak ktoś woła go po imieniu; - unikaj średników. Tutaj wystarczy kropka.
krzyczał jakiś głos, mający swe źródło gdzieś we megle. - <mgle>
Wstał z miejsca i ruszył do drzwi wejściowych
To bardzo piekna młoda kobieta. Co u niej?
- Tak - odpowiedział - Dlatego też postanowiłem, że moge zrobić tylko jedno.
honoru plamę, jaka było okazanie swego smutku - <jaką>
leżała na środku sali w światyni, na szerokim łożu, - <świątyni>
Jej ciało pokryte było kobiercem z płatków białych lilii. Jej skóra była
- To dziwne, że jej ciało leży tutaj - zauważuł Isogai(.) - Ta klasztorna - <zauważył>
- Pan Yamato jest bardzo bogaty - rzekł młodzieniec(.) -
Nastepnie chwycił nóż jedną reka za pochwę, drugą za rękojeść i ukleknął na płachcie przed swoją narzeczoną. Isogai zsunął mu z ramion kimono, nastepnie - powtórzenie: następnie/następnie, <następnie>, <ręką>, <uklęknął>.

Pozdrawiam i dużo weny życzę : )
[...] mowa ludzka wywodzi się z pieśni, a pieśń – z potrzeby wypełnienia dźwiękiem tej nazbyt dużej i dość pustawej przestrzeni, jaką jest dusza człowieka.

Coetzee John Maxwell,

5
O-Yuki nie żyła. W opku przedstawiam hara-kiri jako rytuał wymiany.
These dreams in which I'm dying are the best I ever have.

I'd like to learn how to play irish melody on flute.

"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"

6
Mężczyzna spoglądał na mgłę, otaczającą jego dom.
A może: Mężczyzna spoglądał na swój dom pogrążony we mgle?
Para, ulatująca z jego ust, utworzyła w powietrzu malutki obłoczek, który po chwili rozpłynął się w nicość.
Przypomniał sobie czasu swej młodości, gdy wszystko było takie jasne i proste
wyciąć
Miecz był jego nieodłącznym atrubutem, przedłużeniem jego ramienia. Był uczniem takich mistrzów walk, jak Kobayashi i Akechi. Filozofii nauczał go sam Sotatsu.
Powtórzenia. No i stanowczo nadużywasz zaimków.
Miecz był jego nieodłącznym towarzyszem - tak możesz napisać. Miecz może być atrybutem wojownika jako takiego. Ale nie atrybutem wojownia X czy Y. No, chyba że wojownik X posługiwałby się jakimś oryginalnym mieczem, nieużywanym przez innych. Ale tu tego nie ma.
Gdy jego oblicze zaczęły pokrywać zmarszczki, a na głowie pojawiły się pierwsze siwe włosy(1), zrozumiał, iż nie moze wiecznie walczyć.
Bez przecinka w tym miejscu.
Dom był urządzony w tradycyjnym japońskim stylu. Podwyższona podłoga była całkowicie pokryta grubymi matami ze słomy ryżowej - tatami. Przesuwane ściany wewnetrzne, zwane shioji, były zaklejone grubym, matowym papierem.
Dom był urządzony w tradycyjnym japońskim stylu. Podwyższona podłoga była całkowicie pokryta grubymi matami ze słomy ryżowej - tatami. Przesuwane ściany wewnetrzne, zwane shioji, były zaklejone grubym, matowym papierem. Mężczyzna odsunął część ściany i wszedł do dużego pomieszczenia. Znajdowała się tam nisza tokonoma, gdzie stał posąg Buddy, oraz długa nisza z półkami chigaidana, na których stały przedmioty codziennego użytku i książki-zwoje. Pod oknem znajdował się drewniany pulpit, rodzaj biurka, nazywany shioin. Natomiast po przeciwnej stronie pokoju, na specjalnej sztaludze, rozpieta była płachta z jedwabiu, na której widniała przepiękna, namalowana czarnym tuszem ilustracja. Przedstawiała porośniętą drzewami skałę, wynurzającą się z gęstej mgły, obok której było widać dachy chat i czółno, na którym płynęło dwóch ludzi.
Trochę przydługawy opis i dużo szczegółów. Nie wyszło źle, ale nudnawo. Czytelnika bardziej interesuje co Isogai zrobi, a nie co postawił na półce pod oknem.
Nagle usłyszał, jak ktoś woła go po imieniu;
- Isogai! Isogai! - krzyczał jakiś głos, mający swe źródło gdzieś we megle.
Niepotrzebnie powtarzasz tutaj, że tajemniczy głos go woła.
Nagle usłyszał, jak ktoś woła go po imieniu.
- Isogai! Isagai! - rozległo się we mgle.
Wstał z miejsca i ruszył do drzwi wejściowych, by je otworzyć. Gdy to zrobił, zobaczył swego znajomego, stojącego na schodach.
Drobiazgi bez znaczenia. Wystarczy: Otworzył drzwi wejściowe. Na schodach stał Tomoada.
Młody samuraj ściągnął swoje geta, po czym wszedł do wewnątrz.
Swoje, a czyje miałby ściągać? ;)
...przygładzając niesforny kosmyk siwych włosów, który przed chwilą rozwiał wiatr.
Wiatr może rozwiewać włosy a nie kosmyk.
Tomoada spojrzał w jego prawie zupełnie czarne oczy, ciężko westchnął i rzekł smutnym głosem:
Prawie czarne oczy lub zupełnie czarne oczy
kładąc mu dłoń na ramieniu(KROPKA) - Jak to się stało?
Isogai odwrócił się od niego i spojrzał na swój obraz.
Isogai spojrzał na swój obraz.
- Tak - odpowiedział(KROPKA) - Dlatego też postanowiłem, że moge zrobić tylko jedno.
Proszę cię, Isogai, jako mistrza i najlepszego przyjaciela, o pomoc w "dokonaniu czynu zastępczego".
Cudzysłów niepotrzebny.
To pomoże zmazać z mego honoru plamę, jaka było okazanie swego smutku i uratuje moją ukochaną.
Jaką.
O-Yuki leżała na środku sali w światyni, na szerokim łożu, zewsząd otoczona kwiatami. Jej ciało pokryte było kobiercem z płatków białych lilii. Jej skóra była niezwykle blada, niemal w kolorze świeżego śniegu.
Kapłan, który wprowadził Isogai i Tomoadę do pomieszczenia, wyszedł, zasuwając drzwi. Zostawił ich samych.
Kapłan, który wprowadził Isogai i Tomoadę do pomieszczenia wyszedł, zasuwając drzwi. Zostali sami.
Rytuał hara-kiri został zakończony.
Seppuku.
- Obiecuję ci, przyjacielu, że powiem O-Yuki o twej honorowej śmierci. Masz na to moje słowo.
Ona leży tuż obok. Obudziła się więc zobaczy, co się stało.

Ciekawie piszesz, podoba mi się twój styl. Nie jestem w stanie wyłapać błędów merytorycznych, na tyle kultury japońskiej nie znam, ale piszesz na przykład o harakiri a nie o seppuku. O ile w języku polskim nazwa harakiri bardziej znana, o tyle seppuku jest nazwą właściwszą. Samuraje popełniali seppuku, a nie obraźliwie brzmiące harakiri. Często zbyt dosłownie tłumaczysz: tatami - maty ze słomy ryżowej, shioji - ściany wewnętrzne. Można by to jakoś zręczniej wpleść w tekst. Denerwowało mnie to trochę. Minusem jest wiele literówek w tekście. Nie przeczytałeś testu przed zapisaniem posta? Za dużo zaimków, za dużo dokładnych opisów. Ale ogólnie wyszło nieźle. Poczułam się, jakbym była w Japonii. Interesująca historyjka i postacie, które przekonały mnie do siebie.

7
Darkling pisze:Filozofii nauczał go sam Sotatsu. Nikt nie miał tak wielkiego poczucia dumy i honoru, jak on. Brał udział w wielu bitwach, uratował życie setkom ludzi, a jeszcze więcej nich życia pozbawił.
Nie jest całkiem jasne, czy mężczyzna w ten sposób wspomina swego mistrza, czy też samego siebie z czasów chwały.
Darkling pisze:Dom był urządzony w tradycyjnym japońskim stylu.
Wystarczyłby: dom był urządzony tradycyjnie. Podkreślenie, że dom jest w stylu "japońskim", tak samo jak wszystkie japońskie nazwy sprzętów i przedmiotów, pracowicie przez Ciebie objaśniane, sprawiają wrażenie, że mamy do czynienia z przewodnikiem turystycznym albo podręcznikiem projektowania stylowych wnętrz. Nisza, półki, mata, przesuwana ściana - te określenia całkowicie wystarczą. Wymieniasz sporo sprzętów, lecz jest to opis dość suchy, a przecież mógłbyś napisać, że mistrz dobrze się czuł pośród tych nielicznych mebli i przedmiotów, albo że cenił prostotę i wytworność tego wnętrza - wtedy nabrałoby ono znaczenia. Czytelnikowi jest w gruncie rzeczy obojętne, gdzie co stoi czy leży - to jest ważne z punktu widzenia bohatera.

Podoba mi się pomysł osadzenia tej historii w Japonii. Przyjemne urozmaicenie po mnogich opowiadaniach fantasy. Nie wiem, czy samo przekonanie, że w pewnych okolicznościach można komuś przekazać własne życie (nie tak po europejsku "oddać je" za kogoś, ale właśnie komuś) ma uzasadnienie w japońskich wierzeniach, lecz mi to wcale nie przeszkadza. Czytałam z zainteresowaniem. Natomiast jeżeli chodzi o sam rytuał - czegoś jednak mi w nim zabrakło. Opisujesz to wspomagane samobójstwo w sposób dość techniczny. A przecież z faktu, że Tomoada umiera, nic jeszcze nie wynika. Mało to ludzi popełnia samobójstwa? Potrzeba tu jakiegoś impulsu - nie wiem, może modlitwy mistrza, może skupienia jego myśli - który by sprawił, że to uchodzące życie, siła witalna, chi czy jakkolwiek to nazwać, trafi do dziewczyny, a nie po prostu gdzieś się rozpłynie. Wtedy dopiero rytuał byłby zakończony. Sama intencja, zawarta w słowach Tomoady, jakie wypowiada przed narzeczoną, to, moim zdaniem, ciut za mało. Nie chodzi mi o to, żebyś komplikował akcję, ale jakieś zdanie albo dwa, kończące ów "czyn zastępczy" w jego wymiarze duchowym, a nie czysto fizycznym, bardzo by się tu przydały.

O usterkach językowych było sporo w poprzednich komentarzach, więc nie będę powtarzać.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

8
Ok, wiem, że już zweryfikowane, ale jako studentka japonistyki nie mogę się powstrzymać i wtrącam swoje trzy grosze. Więc będzie bardziej na temat japońskości opowiadania.
Podwyższona podłoga była całkowicie pokryta grubymi matami ze słomy ryżowej - tatami.
Po co myślnik? Lepiej byłoby: Podwyższona podłoga była całkowicie pokryta grubymi matami tatami ze słomy ryżowej.
Przesuwane ściany wewnetrzne, zwane shioji...
Bez przecinka i bez "zwane". Jeśli już używasz nazw japońskich, bo bohaterem jest Japończyk, to lepiej narrację utrzymywać w takim tonie, jakby czytelnicy byli Japończykami, a objaśniać trochę dyskretniej. Bo zdania z takimi słowami, jak "zwane" itp. wyglądają jak wyjęte z podręcznika estetyki, który jest okropny w czytaniu. A poza tym, to nie lubię jak się czytelnika traktuje jak idiotę. Jak chce, to powinien sam sprawdzić. A jeśli już się go chce tak traktować, to trochę dyskretniej. ;)
- Drogi Isogai. Znałeś zapewne moją narzeczoną, piękną O-Yuki?
O-Yuki? Chodzi o przedrostek honoryfikatywny? Pierwsze słyszę, żeby dodawać taki do imion. Yuki-san, Yuki-chan, Yuki-sama, ale O-Yuki? Nigdy. "O" to może być o-kane (szanowne pieniążki), o-sake (szanowna wódeczka) albo dodaje się przy czasownikach w tzw. kango.
Przynosisz mi wstyd, jako twemu sensei.
Sensei się odmienia. Senseiowi. I jeszcze jedno. Proszę, odmieniaj jap. imiona i nazwiska, które się temu poddają.

Gdzieś znalazłam coś o pisaniu na płótnie. Raczej tradycyjnie pisało się na papierze washi. Na ścianach nie wieszało się płócien w ramach (bo, żeby coś napisać na nim pędzlem, trzeba je usztywnić), tylko na papierze. Tu pewnie akcja działa się w epoce Edo, ewentualnie wcześniej. No i w ogóle nie jestem pewna co do dostępności płótna. W XVIII w. w Japonii był len? Po co, skoro na handlu jedwabiem zbijało się kokosy. Plus brak cudzoziemców, którzy mogli by przywieźć nowinki. Jeśli już, to płótna używał plebs. Ale się nie czepiam specjalnie.
Rytuał hara-kiri został zakończony.
Jeśli już, to harakiri. Zresztą prędzej seppuku, bo harakiri to taka wulgarna nazwa. Seppuku jest rytualne, harakiri już nie. O harakiri się mówiło z pogardą. Honorowo, to powinno być tylko seppuku.

Ogólne wrażenie jest ok. Trochę wiesz o Japonii, trochę poczytałeś i niestety zbyt wiele nazw starasz się wepchnąć do opowiadania. Niektórych używasz mylnie, niektórych niezbyt umiejętnie, a niektórych całkiem poprawnie. Trochę za dużo patosu w wypowiedziach. Dawniej się tak patetycznie nie mówiło. Chociaż z drugiej strony wszystko zależy od tłumaczenia. Więc jakoś specjalnie się nie czepiam. Bo np. to samo zdanie można przetłumaczyć tak: "Czy łaskawie dałby mi szanowny pan taką możliwość i pozwoliłby mi na uniżone odwiedzenie pańskiego szanownego domostwa?" i można tak: "Czy mógłbym pana odwiedzić w domu?" Chcesz patosu, ok. Pogrzeb w światyni? Mogę zaakceptować, ale zależy gdzie. Są strefy sacrum i profanum. Jeśli chodzi o świątynie sinto, to jak leży w miejscu dla ludzi, ok, u bogów nie może. Tu wypadałoby opisać dokładniej. Arthur Golden w "Wyznaniach gejszy" nawet w sensowny sposób opisuje domy itd., więc polecam zobaczyć, jak to zrobić nie rażąc sposobem pisania (podręczników). Przynajmniej przeczytaj same opisy, może dialogi, bo reszta to stek bzdur.

Pozdrawiam i przepraszam za swoje japońskie macki, które dorwą każdego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Najlepsze z prozy”