"Rozmowa" [Obyczajowo-psychologiczne z nutką fant

1
Zamieszczam drugi tekst. Mam nadzieję, że się spodoba i że po krytyce znów nauczę się czegoś nowego.



Rozmowa



   Gdybym wiedział, jak to się skończy, może nie wstałbym lewą nogą, nie powiedziałbym tych ostrych słów i założyłbym cieplejszy sweter? Na pewno pobiegłbym wcześniej by spotkać się z kilkoma osobami. Powiedziałbym to, czego nie odważyłbym się normalnie powiedzieć. Zrobiłbym to, czego zapewne nigdy bym nie zrobił, gdyby później ktoś miał mnie jeszcze oglądać. No i w końcu, kochałbym się…

   Tego dnia nie byłem w szkole i od rana czułem się źle. Stwierdziłem, że w głowie mam zbyt wielki burdel by jeszcze go powiększać wiedzą i problemami szkolnymi. Poszedłem to poukładać, a ławka w parku nad rzeką wydawała się do tego odpowiednim miejscem. Nie nazwałbym tego medytacją, a raczej wiosennymi porządkami. Takie, jak każą nam robić mamy w domu i na podwórku. Tyle, że grabkami w tym wypadku są retrospekcje, taczką - analiza, a łopatą - rachunek sumienia. Potrzebowałem czegoś, aby się lepiej skupić. Mam z tym niestety problemy. Moje myśli, co chwila uciekają naraz w różnych kierunkach i trudno mi się o jakąkolwiek z nich dłużej zaczepić. Takie myślowe ADHD.

   Kupiłem więc paczkę papierosów. Ludzie palą bo są uzależnieni, dla towarzystwa, zaimponowania, lub tak jak ja - dla zabawy. Głęboko wciągam w płuca szary dym. Czuje przyjemne wirowanie w głowie. Wyobrażam sobie, jak nikotyna przechodzi przez kolejne części dróg oddechowych, od ust, przez przełyk, zatrzymując się w płucach. Nie na długo. Skurcz przepony powoduje przejście dymu w drogę powrotną . Później delikatnie wypuszczam go, często składając przy tym język w rurkę. Spoglądam na spokojnie wydobywający się obłok, który przybiera różne kształty. Przypomina mi to wlewanie mleka do kawy, które miesza się w specyficzny sposób. Paliłbym więcej, gdyby nie zapach. Nie znoszę go.

   Wiecie, jak czuje się człowiek, który już ma zamiar coś zacząć i nagle orientuje się, że ktoś mu przeszkadza? U mnie głównym uczuciem jest irytacja. Z drugiej strony, jak można denerwować się, że ktoś niechcący krzyżuje nam plany? Przecież to nie jego wina, a jednak fakt ten irytuje jeszcze bardziej.

- Palenie szkodzi – usłyszałem spokojny, lekko zachrypnięty, kobiecy głos. Rozejrzałem się uważnie, gdyż byłem pewien, że jestem w parku sam. Niestety, myliłem się. Obok mnie usiadła starsza kobieta. Ta z rodzaju tych, na które zawsze mówi się „babcia”, niezależnie od tego czy w rzeczywistości nimi są, czy nie. Nie zdziwił mnie fakt, iż nie zauważyłem jej przybycia. Często nie mogę skupić swojej uwagi na jednej rzeczy i równie często potrafię zaabsorbować się pojedynczym aspektem, czy myślą, w taki sposób, że nie widzę nic po za nią. Babcie są różne, lecz ta wyglądała nadzwyczaj normalnie. Nie należała do żadnej subkultury; ani do moherowych beretów ani do ortodoksyjnych szlachcianek. Przynajmniej jeśli chodzi o wygląd. Wyobraźcie sobie najzwyklejszą dziewczynkę, która wychowała się na wsi. Później, gdy trochę dorosła, zamieszkała w mieście, gdzie dostała pracę w bibliotece, w bardzo spokojnym miejscu. Niedzielne msze w kościele pojawiały się w jej grafiku równie często, jak okres. Z mężczyznami w jej życiu również nie było najlepiej. Nie doczekawszy się księcia z bajki, poślubiła przyjaciela - mechanika. Oczywiście, jak to każda kobieta, doceniła go dopiero po latach. Niestety mąż zmarł, a dzieci rozeszły się własnymi drogami, zostawiając ją samą. W sercu nie czuje żalu, ani zawodu. Potrafi radzić sobie sama, a to co się dzieje uważa za zwykłą kolej rzeczy. Właśnie tak wyglądała.

- Wiem i potrafię czytać – odpowiedziałem bardziej agresywnie niż zamierzałem. W gruncie rzeczy nie chciałem być niemiły.

- Uważam, że jakby o tym nie trąbili wszędzie, i jakby znikły z paczek ostrzegawcze napisy, to liczba palaczy znacznie by zmalała. Choćby dlatego, że większość z nich szybciej by umarła – dodałem nieco spokojniej.

- Oby nie. Miałabym wtedy więcej roboty.

„Jakiej roboty?” pomyślałem, lecz nie ciągnąłem więcej tego tematu. Czyżby zbierała niedopałki albo filtry po wypalonych papierosach? Kiedyś słyszałem, że i to ludzie (szczególnie ci bezdomni) próbują sprzedać W końcu na starość człowiekowi często przewraca się w głowie. Stwierdziłem, że im mniej będę mówił, tym szybciej babcia sobie pójdzie. Nie miałem ochoty rozmawiać.

- Czemu nie jesteś w szkole? Wszyscy twoi rówieśnicy o tej porze właśnie tam się znajdują – wyjęła z torby okruszki chleba, które zaczęła rzucać na ziemię.

No tak, jeszcze gołębi mi brakowało.

- Szkoła nie jest zła, lecz czasami są ważniejsze rzeczy niż nauka.

- Na przykład wiosenne porządki?

- Właśnie.

Zgasiłem papierosa i wciągnąłem głęboko powietrze. Poczułem świeży przypływ tlenu, od którego lekko zakręciło mi się w głowie. Było go stanowczo za dużo. W parku zapadła cisza. Nie była niezręczna. Należała do tych nic nie znaczących, jakie często pojawiają się w autobusach, gdzie znajduje się wielu, zupełnie sobie obcych ludzi. Nikt nie przejmuje się tym, że rozmowa się nie klei.

- Czy pani czyta w myślach? – zaciekawiłem się. W końcu „wiosenne porządki” pojawiły się tylko w mojej głowie i na pewno przypadkiem o tym nie zaśpiewałem.

- Nie, oczywiście, że nie – uśmiechnęła się lekko.

- No bo ja właśnie sobie pomyślałem…

- Uważasz, że jesteś jedyny, który przychodzi tutaj pomyśleć i jedyny, który nazwał to w ten sposób?

- Tak – sfrustrowany spojrzałem na pobliskie drzewo. Nie wiem dlaczego, ale chciałem ukryć swój wzrok przed starszą kobietą. Czyżbym się wstydził?

- Często pani tu przychodzi? – zmieniłem temat, mając nadzieję, że nie zauważyła moich czerwonych policzków.

- Jeśli chodzi o ten park, to owszem. Dosyć często – spojrzała w moją stronę w taki sposób, że, pomimo wszelkich uników, nasz wzrok spotkał się. Jej oczy były wielkie, nawet z opadającymi ze starości powiekami. Ich kolor był mieszanką szarości i błękitu, przypominający srebrny księżyc w pełni. Kiedy się w nie wpatrywałem, wydawało mi się, że przez ułamek sekundy zobaczyłem w nich całe życie. Ciężkie narodziny (najtrudniejszą chwile w życiu człowieka, po której powinni rozdawać ordery odwagi i gwiazdy weteranów, gdyż w osiemdziesięciu procentach przypadków jest to rzeczywiście najniebezpieczniejsza chwila w całym ludzkim życiu), wątpliwe dorastanie i teraźniejszość. Dziwne; w jej oczach – moje życie. Oderwałem od niej wzrok i szybko poszukałem innego punku zaczepienia. Wszystko, tylko nie jej oczy.

- Czy wiesz, że na świecie, co cztery sekundy ktoś umiera? Nie wliczając w to żadnych większych kataklizmów czy, jak ostatnio jest popularnym, ataków terrorystycznych.

- Skąd pani to wie?

- Można powiedzieć, że jednym z obowiązków w mojej pracy jest prowadzenie statystyk.

- Dosyć dziwne statystyki.

- Dosyć dziwna praca – schowała woreczek po okruszkach, które rozsypała na ziemi. Modliłem się w duchu, by nie pojawiły się żadne gołębie czy inne ptaki i chyba tym razem bogowie mnie wysłuchali. Szkoda, że nie zauważają moich bardziej ambitnych i wygórowanych potrzeb, takich, jak cudowna miłość lub szczęście. Czasami zastanawiam się czy ci, co nas stworzyli to rzeczywiście niczym nie przejmujące się gnojki, które spełniają jedynie błahe życzenia oraz (tutaj dałbym sobie palec uciąć) wysłuchują nigdy nie pojawiających się modlitw o nieszczęście, które rekompensują sobie i tak zsyłaniem ich na ludzi. Swoją drogą zawsze chciałem poznać kogoś, kto modliłby się o pech w życiu, bo szczęścia ma już dosyć.

- Prowadzę też podobne statystyki dla roślin i zwierząt.

- Interesująca praca. Zapewne jakiś urząd statystyczny, ale czy nie powinna pani mówić w czasie przeszłym? Przecież…

- Jestem stara? – dokończyła dalszą część zdania, które chciałem ująć w mniej dobitne słowa.

- Na emeryturę przechodzi się, gdy tego pragniemy, nie gdy nam każą.

- Prawda. Chociaż uważam, że nie powinno się długo i kurczowo trzymać starych tożsamości, starych twarzy i masek.

- Moje twarze są różne – uśmiechnęła się.

Próbowałem ją sobie wyobrazić w młodości i pomimo bardzo rozwiniętej wyobraźni, nie potrafiłem. Chociaż wcześniej zdawało mi się, że wiedziałem, jak mogłaby wyglądać. Jej oblicze zawsze będzie miało zmarszczki, a jej palce zawsze będą lekko wykręcone. Znów zapadła cisza, podczas której przyleciał jeden biały gołąb i zaczął wydziobywać okruchy leżące na ziemi. Wyglądał dosyć ładnie, o ile ładnym można nazwać coś, co je, grucha i spuszcza z nieba płynne odchody.

- Czy dasz odprowadzić się starszej kobiecie do swego domu? – dodała cicho i z troską, jakby rozmawiała ze skrzywdzonym dzieckiem lub umierającym starcem.

- Jeśli już muszę – wciągnąłem powietrze głęboko w płuca, wstrzymując je bardzo długo, jakbym miał już nigdy więcej go nie poczuć. Było mi smutno, gdyż nie zrobiłem tego, co zaplanowałem, a świadomość, że nie będę miał już więcej do tego okazji nie pocieszyła mnie zbytnio.

- Musisz.



   Wstaliśmy i ruszyliśmy kamienistą drogą wiodącą przez park. Jeszcze na chwilę odwróciłem się w stronę ławki, na której wcześniej siedzieliśmy. Teraz znajdował się tam dziwny chłopak, którego nie mogłem rozpoznać. Wydawało mi się, że śpi.

„Dobranoc.” pomyślałem i poczułem wszechogarniający stan błogości.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

2
Na pewno pobiegłbym wcześniej[,] by spotkać się z kilkoma osobami.



Zrobiłbym to, czego zapewne nigdy bym nie zrobił, gdyby później ktoś miał mnie jeszcze oglądać. - zmieniłabym nieco początek zdania, bo wychodzi masło maślane.



Tego dnia nie byłem w szkole[,] [i-niepotrzebne] od rana czułem się źle. Stwierdziłem, że w głowie mam zbyt wielki burdel[,] by jeszcze go powiększać wiedzą i problemami szkolnymi.



Mam z tym[,] niestety[,] problemy.



Moje myśli, co chwila uciekają [naraz-niepotrzebne] w różnych kierunkach i trudno mi się [o jakąkolwiek z nich dłużej zaczepić. - na jakiejkolwiek skupić.]



Kupiłem[,] więc paczkę papierosów. Ludzie palą[,] bo są uzależnieni, dla towarzystwa, zaimponowania, lub tak jak ja - dla zabawy.



Wiecie, jak (czuje) się człowiek, który już ma zamiar coś zacząć i nagle orientuje się, że ktoś mu przeszkadza?

U mnie głównym (uczuciem) jest irytacja. - U mnie dominowała



- Palenie szkodzi [.]- usłyszałem spokojny, lekko zachrypnięty, kobiecy głos. Rozejrzałem się uważnie, gdyż byłem pewien, że jestem w parku sam. Niestety, myliłem się



Często nie mogę skupić [swojej] uwagi na jednej rzeczy i równie często potrafię zaabsorbować się pojedynczym aspektem, czy myślą, w taki sposób, że nie widzę nic po za nią. Babcie są różne, lecz ta wyglądała nadzwyczaj normalnie(przeciętnie). Nie należała do żadnej subkultury; ani do moherowych beretów[,] ani do ortodoksyjnych szlachcianek. Przynajmniej[,] jeśli chodzi o wygląd.

Właśnie tak wyglądała. - kto? W ogóle bym to wywaliła. Można się domyślić, że opis dotyczy wyglądu babci.



„Jakiej roboty?” [-] pomyślałem, lecz nie ciągnąłem więcej [tego-niepotrzebne] tematu. Czyżby zbierała niedopałki albo filtry po wypalonych papierosach? Kiedyś słyszałem, że i to[,] ludzie (szczególnie ci bezdomni) próbują sprzedać

- No[,] bo ja właśnie sobie pomyślałem…



- Tak [.] - frustrowany spojrzałem na pobliskie drzewo.



- Często pani tu przychodzi? - [Z]mieniłem temat, mając nadzieję, że nie zauważyła moich czerwonych policzków.

- Jeśli chodzi o ten park, to owszem. Dosyć często - pojrzała w moją stronę w taki sposób, że, pomimo wszelkich uników, nasz wzrok spotkał się.



Ciężkie narodziny [(-niepotrzebne] [-]najtrudniejszą chwil[ę] w życiu człowieka, po której powinni rozdawać ordery odwagi i gwiazdy weteranów, gdyż w osiemdziesięciu procentach przypadków jest to rzeczywiście najniebezpieczniejsza(y) chwila(moment) w całym ludzkim życiu), wątpliwe dorastanie i teraźniejszość. Dziwne[,] w jej oczach - moje życie.



kataklizmów czy, [jak-niepotrzebne] ostatnio [jest-niepotrzebne] popularny[ch] ataków terrorystycznych.



- Dosyć dziwna praca[.] - chowała woreczek po okruszkach, które rozsypała na ziemi.



Czasami zastanawiam się czy ci, co nas stworzyli[,] to rzeczywiście niczym nie przejmujące się gnojki, które spełniają jedynie błahe życzenia oraz (tutaj dałbym sobie palec uciąć) wysłuchują nigdy nie pojawiających się modlitw o nieszczęście, [które rekompensują sobie i tak zsyłaniem ich na ludzi.] - to jest trochę niezrozumiałe



Swoją drogą[,] zawsze chciałem poznać kogoś, kto modliłby się o pech w życiu, bo szczęścia ma już dosyć.



-- Na emeryturę przechodzi się, gdy tego pragniemy[. N]ie[,] gdy nam każą.



Jej oblicze zawsze będzie miało zmarszczki, a [jej-niepotrzebne] palce zawsze będą lekko wykręcone. Znów zapadła cisza, podczas której przyleciał jeden biały gołąb i zaczął wydziobywać okruchy[,] leżące na ziemi.



- Jeśli [już-niepotrzebne]muszę[.] - [W]ciągnąłem powietrze głęboko w płuca, wstrzymując je bardzo długo, jakbym miał już nigdy więcej go nie poczuć. Było mi smutno, gdyż nie zrobiłem tego, co zaplanowałem, a świadomość, że nie będę miał już więcej [do tego] okazji[,] nie pocieszyła mnie zbytnio.



"Dobranoc." [-] pomyślałem i poczułem wszechogarniający stan błogości.



[] - zaznaczone rzeczy do wstawienia, lub niepotrzebne

() - powtórzenia lub sugestie



Podobało mi się :P.
Ręce do góry. Moja tajna broń.



<Dłubiąc stopą w ziemi i patrząc niewinnym wzrokiem, mówi> A ja mam pytanie



Cztery choroby początkującego pisarza: zaimkoza, nadopisy, interpunkcja, literówki

Sadyzm jest wrodzony...zazwyczaj

3
kersi, - zwracam uwagę, że nie jest to forum korektorskie. Wartość twojej oceny jest żadna - a poprawianie tekstu za autora też niczego nie wnosi.



Revis - tekst przeczytam dzisiaj, i ocenię.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Tego dnia nie byłem w szkole[,] [i-niepotrzebne] od rana czułem się źle.
Zdanie brzmi sztucznie bez "i". Moim zdaniem, jak najbardziej potrzebne.


- Palenie szkodzi [.]- usłyszałem spokojny, lekko zachrypnięty, kobiecy głos. Rozejrzałem się uważnie, gdyż byłem pewien, że jestem w parku sam. Niestety, myliłem się



- Tak [.] - frustrowany spojrzałem na pobliskie drzewo.



- Często pani tu przychodzi? - [Z]mieniłem temat, mając nadzieję, że nie zauważyła moich czerwonych policzków.

- Jeśli chodzi o ten park, to owszem. Dosyć często - pojrzała w moją stronę w taki sposób, że, pomimo wszelkich uników, nasz wzrok spotkał się.



- Dosyć dziwna praca[.] - chowała woreczek po okruszkach, które rozsypała na ziemi.



- Jeśli [już-niepotrzebne]muszę[.] - [W]ciągnąłem powietrze głęboko w płuca, wstrzymując je bardzo długo, jakbym miał już nigdy więcej go nie poczuć. Było mi smutno, gdyż nie zrobiłem tego, co zaplanowałem, a świadomość, że nie będę miał już więcej [do tego] okazji[,] nie pocieszyła mnie zbytnio.



Z tego co wiem tak się nie zapisuje dialogów. Kropka jest po całej kwestii i po opisie, jak się zachował mówiący. No i z małej litery początek, czyli tak:



- Dosyć dziwna praca - schowała woreczek po okruszkach, które rozsypała na ziemi.

Znów zapadła cisza, podczas której przyleciał jeden biały gołąb i zaczął wydziobywać okruchy[,] leżące na ziemi.


Przecinek po "okruchy" moim zdaniem niepotrzebny. "Leżące" to określenie okruchów i w tym wypadku nie jest to czasownik, ale przymiotnik odczasownikowy.

- Jeśli [już-niepotrzebne]muszę[.] - [W]ciągnąłem powietrze głęboko w płuca, wstrzymując je bardzo długo, jakbym miał już nigdy więcej go nie poczuć. Było mi smutno, gdyż nie zrobiłem tego, co zaplanowałem, a świadomość, że nie będę miał już więcej [do tego] okazji[,] nie pocieszyła mnie zbytnio.


"Już" użyłem, aby podkreślić, że mu się nie śpieszy i chciałby jeszcze zostać. Zresztą; to słowa dialogu, dialogi często są potoczne, więc zwrot poprawny.

"Dobranoc." [-] pomyślałem i poczułem wszechogarniający stan błogości.


Z tym "-" też nie byłbym taki pewny. Według mnie nie jest to błąd, ale proszę Weryfikatorów o poprawienie mnie, jeśli się mylę.

Podobało mi się :P .


Ciesze się.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

5
Cytat:

Znów zapadła cisza, podczas której przyleciał jeden biały gołąb i zaczął wydziobywać okruchy[,] leżące na ziemi.


Przecinek po "okruchy" moim zdaniem niepotrzebny. "Leżące" to określenie okruchów i w tym wypadku nie jest to czasownik, ale przymiotnik odczasownikowy.
To w żadnym wypadku nie jest czasownik. Jest to imiesłów przymiotnikowy, pełni tu funkcję przymiotnikową. Jakkolwiek, bez względu na funkcję, przecinka faktycznie nie ma.



Imiesłów przymiotnikowy to czasownik, tak tylko mówię, dla świadomości ludu - Bin
Ostatnio zmieniony wt 19 maja 2009, 15:06 przez Mayne, łącznie zmieniany 1 raz.

6
Najgorzej się mądrzyć jak się samemu nie umie, ja już w sprawie przecinków się wypowiadać nie będę.



Co do dialogów :



— Major powiedział, że należy się maksymalnie skupić i w spokoju zacząć Wielki Marsz. — Odruchowo przycisnął kciukiem czubek orlego nosa.





Widzimy tutaj, że po kwestii dialogowej jest kropka i nota odautorska rozpoczyna się z wielkiej. Stosujemy ten sposób zawsze, kiedy nota odautorska nie ma bezpośredniego związku z tekstem dialogu.



Tak jak w sposobie pierwszym można zastosować inne znaki interpunkcyjne, ale zawsze po myślniku rozpoczynamy z wielkiej. Można też tak samo używać dwukropka, tak jak to podałam powyższym przykładzie.



— Witam — powiedział gość, kłaniając się nisko.





Ten sposób stosujemy, gdy nota odautorska odnosi się do kwestii dialogowej. Więc będą tu wszystkie czasowniki, które mają związek z dialogiem: powiedział, mruknął, krzyknął, warknął itd. Zauważcie, że w dialogu nie ma żadnych znaków interpunkcyjnych, a po myślniku piszemy z małej. Zawsze.



Gdy stosujemy znak interpunkcyjny (!,? lub ...) także piszemy z małej początek noty odautorskiej.



Martinus ma rację, trochę mało się wypowiedziała co do treści, bo na więcej nie starczyło mi czasu.

więc tak:

Styl raczej płynny i dobrze się czyta, przynajmniej dla mnie zgrzytów nie było.

Sama historia w miarę interesująca w skali 4/6, ale niestety schematyczna plus trochę krótko. Błędy - zapis dialogów. Ogólnie: 4+/6, czyli podobało mi się. :d

[ Dodano: Wto 19 Maj, 2009 ]
Najgorzej się mądrzyć jak się samemu nie umie, ja już w sprawie przecinków się wypowiadać nie będę.



Co do dialogów :



— Major powiedział, że należy się maksymalnie skupić i w spokoju zacząć Wielki Marsz. — Odruchowo przycisnął kciukiem czubek orlego nosa.





Widzimy tutaj, że po kwestii dialogowej jest kropka i nota odautorska rozpoczyna się z wielkiej. Stosujemy ten sposób zawsze, kiedy nota odautorska nie ma bezpośredniego związku z tekstem dialogu.



Tak jak w sposobie pierwszym można zastosować inne znaki interpunkcyjne, ale zawsze po myślniku rozpoczynamy z wielkiej. Można też tak samo używać dwukropka, tak jak to podałam powyższym przykładzie.



— Witam — powiedział gość, kłaniając się nisko.





Ten sposób stosujemy, gdy nota odautorska odnosi się do kwestii dialogowej. Więc będą tu wszystkie czasowniki, które mają związek z dialogiem: powiedział, mruknął, krzyknął, warknął itd. Zauważcie, że w dialogu nie ma żadnych znaków interpunkcyjnych, a po myślniku piszemy z małej. Zawsze.



Gdy stosujemy znak interpunkcyjny (!,? lub ...) także piszemy z małej początek noty odautorskiej.



Martinus ma rację, trochę mało się wypowiedziałam, co do treści, bo na więcej nie starczyło mi czasu.

Więc tak:

Styl raczej płynny i dobrze się czyta, przynajmniej dla mnie zgrzytów nie było.

Sama historia w miarę interesująca w skali 4/6, ale niestety schematyczna plus trochę krótko. Błędy - zapis dialogów. Ogólnie: 4+/6, czyli podobało mi się. :d
Ręce do góry. Moja tajna broń.



<Dłubiąc stopą w ziemi i patrząc niewinnym wzrokiem, mówi> A ja mam pytanie



Cztery choroby początkującego pisarza: zaimkoza, nadopisy, interpunkcja, literówki

Sadyzm jest wrodzony...zazwyczaj

7
Revis - wolałbyś, abym pisał bzdury jak moi poprzednicy, czy abym coś napisał o opowiadanku? :) :) :)



(zgaduję - ale chyba to drugie).



Zacznę od jednej drobnostki, która mnie ukłuła, bo wiem, że po prostu to przeoczyłeś:
Ta z rodzaju tych, na które


Można było to połączyć z poprzednim zdaniem, i wyciąć te pierwsze "ta", i gotowe. Zgrabniej, płynniej.



Teraz trochę o stylu: Plastyczny, dobrze dopracowany jeżeli chodzi o narzędzia. Opisy, szkice sytuacyjne i znowu opisy dobrze się komponują. Porównania miarowe, bez zbędnych przerysowań albo niewymownych ujęć. Wszystko podane na tacy. Czytałem bardzo spokojnie, miarowo - tak, jak ty opowiadałeś historię. Co jednak zdziwiło mnie, to mieszanie czasów - opowiadasz retrospektywnie nagle Bach! Czas teraźniejszy (ławka, opisy - dym, palenie). Dziwny zabieg, bo nie wiadomo jak do niego się ustosunkować. Swoją drogą, uważam, że opowieść snuta z p.o.r dla tekstu o śmierci zawsze mi jakoś nie odpowiada. W sensie, po zakończeniu, po kropce. Ale to moje, bardzo subiektywne, odczucie.



O tekście: Podobał mi się. Z wyjątkiem dwóch rzeczy. Pierwsza to taka, że zwracasz się do mnie (czytelnika) wyobraź sobie. Wolałbym, aby opis zmuszał moją wyobraźnię, a nie autor :) Druga to taka, że już (!) w drugim tekście babci wiedziałem, że jest ona śmiercią! I tak czytałem, znając koniec.



A jeżeli o końcu mowa, to na koniec dodam, że czytałem kilkanaście opowiadań/tekstów o dokładnie identycznej tematyce, ale twój jest chyba jednym z lepszych (no, poza Wagonem NR6 - który pamiętam do dziś). Dobry tekst.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

8
Tak, na imię mam Bzdura. Kersi Bzdura miło mi. <wyciąga rękę>
Ręce do góry. Moja tajna broń.



<Dłubiąc stopą w ziemi i patrząc niewinnym wzrokiem, mówi> A ja mam pytanie



Cztery choroby początkującego pisarza: zaimkoza, nadopisy, interpunkcja, literówki

Sadyzm jest wrodzony...zazwyczaj

9
Podobało mi się. Solidny tekst.



Nie za długie, nie za krótke, powiedziałbym, że w sam raz. Ciekawa pierwszoosobowa narracja - interesujące myśli, ładne metafory. Czytało się płynnie i przyjemnie. Dobry początek - przykuwa uwagę i ładnie współgra z zakończeniem.



Pomysł nie jest zjawiskowy, ale dobrze wykonany. Mam na myśli, że opowiadanie opiera się głównie na dobrej narracji, nie na historii. Wadą historii jest to, że tak szybko wiemy, kim jest babcia. Można byłoby to trochę ciekawiej poprowadzić. No i czemu on właściwie zginął?



Ogólnie wydaje mi się, że fabuła jest placem ćwiczeń dla szlifowania pierwszoosobowej narracji. I dobrze, bo efekt jest niezły. Zakończenie też ładne.



Powtarzam - solidny tekst. :)



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

10
Martinius, zabieg ten miał pokazać taką ogólność - to, co się dzieje zawsze, gdy tak robi. Zmieniałem ten fragment z dziesięć razy jeśli chodzi o czasy i w końcu zostałem przy tej wersji. Stwierdziłem, że nie kole ona jednak tak w oczy. Rozpocząłem od "Ludzie palą bo..." w czasie teraźniejszym i już nim tak pojechałem, w próbie ukazania ogólności; tak jak ludzie palą bo coś tam, tak samo on pali bo coś tam.



Bardzo się cieszę, że generalnie tekst się podobał. :]
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

11
Dużo zgrzytów.








często nie mogę skupić swojej uwagi


Wywal niepotrzebny zaimek.






- Uważam, że jakby o tym nie trąbili wszędzie, i jakby znikły z paczek ostrzegawcze napisy, to liczba palaczy znacznie by zmalała. Choćby dlatego, że większość z nich szybciej by umarła – dodałem nieco spokojniej.

- Oby nie. Miałabym wtedy więcej roboty.

„Jakiej roboty?” pomyślałem, lecz nie ciągnąłem więcej tego tematu. Czyżby zbierała niedopałki albo filtry po wypalonych papierosach?




Idiota z tego głównego bohatera. Mówi, że palaczy byłoby mniej. Na to babka, że miałaby wtedy więcej roboty. No to chłopak pyta się w myślach: czy zbiera pety?

Przecież gdyby babka zbierała pety, to mniejsza liczba palaczy spowodowałaby, że miałaby mniej roboty, a nie na odwrót!




Czemu nie jesteś w szkole? Wszyscy twoi rówieśnicy o tej porze właśnie tam się znajdują


Ze świeczką szukać bardziej sztucznej wypowiedzi.




ale chciałem ukryć swój wzrok


Wywal zaimek.




spojrzała w moją stronę w taki sposób, że, pomimo wszelkich uników, nasz wzrok spotkał się


Nie da się tak spojrzeć. Spojrzenie - jednorazowa czynność. Poruszam głowę i patrzę w dane miejsce. Jeśli by ktoś zrobił unik, to spojrzenia by się nie spotkały.




wątpliwe dorastanie


Nie dorastał? Nadal miał 30 cm wzrostu i robił w pieluchy?




wysłuchują nigdy nie pojawiających się modlitw o nieszczęście


Jak można wysłuchiwać czegoś, co się nie pojawia?!




nie powinno się długo i kurczowo trzymać starych tożsamości


Trzymać się tożsamości? Ależ kulawy zwrot.




Czy dasz odprowadzić się starszej kobiecie do swego domu?


Wywal zaimek.











Chyba nie poprawiłeś tego tekstu po przeczytaniu, tyle w nim oczywistych bzdur. Nie szanujesz czytelnika. No chyba, że się mylę.

Młody, zdrowy (nie było mowy o tym, że jest chory, więc odbiorca zakłada, że zdrowy) chłopak umiera na ławce. Narrator nie daje żadnego słowa wyjaśnienia. Historia nie trzyma się zatem kupy, moim skromnym zdaniem.

Nie wiem, czemu pomimo tylu zgrzytów opowiadanie bardzo mi się spodobało. Motyw poczciwej babinki zamiast kostuchy z kosą - genialny. Tekst ma klimat. Gdyby usunąć z niego zgrzyty, oceniłbym go na 4+/6. Pomimo prostoty.
Osoba, która dostaje od kolegi prezenty na urodziny, a sama mu ich nie daje, to niewdzięcznik.

Kobieta, której facet robi minetkę, a ona mu się nie odwdzięcza lodzikiem, to zdzira.

A jak nazwiemy użytkownika, który jest komentowany, a nie komentuje?

12
broda kota, dzięki za przeczytanie, ale nie ze wszystkim się zgadzam.

Bez ostatniego zaimka mogłaby go odprowadzić to jakiegokolwiek domu. Chodziło o jego dom, a właściwie dom, w którym zamieszka na wieczność.
broda kota pisze:Chyba nie poprawiłeś tego tekstu po przeczytaniu, tyle w nim oczywistych bzdur. Nie szanujesz czytelnika. No chyba, że się mylę
Tak, mylisz się.
broda kota pisze:Młody, zdrowy (nie było mowy o tym, że jest chory, więc odbiorca zakłada, że zdrowy) chłopak umiera na ławce. Narrator nie daje żadnego słowa wyjaśnienia. Historia nie trzyma się zatem kupy, moim skromnym zdaniem.
Uważam, że się trzyma. Jest krótka, zamknięta, lekko metaforyczna i trochę bardziej ze zrozumieniem należy ją czytać, no i z wyobraźnią.

Zdrowy?
Revis pisze: Tego dnia nie byłem w szkole i od rana czułem się źle.
Sztuczna wypowiedź? Dla Ciebie tak, dla mnie jest jak najbardziej normalna. Tak mówi moja babcia, często zmieniając szyk w zdaniu. Kwestia jakiegoś gustu.

Miałeś kiedyś takie sytuacje, że spoglądałeś na kogoś tak uporczywie, że w końcu ten ktoś spojrzał w Twoją stronę? Z drugiej strony, prawda, mogłem opisać to inaczej: "wpatrywała się we mnie tak uporczywie, że w końcu i ja spojrzałem w jej stronę."

Nic to, po prostu zaufałem wyobraźni czytelnika.

Wątpliwe dorastanie - metafora, a raczej po prostu chodzi o czas dorastania dziecka, a nie o sam proces. "Dorastał w domu dziadków." - nie oznacza, że tam rósł jak na drożdżach i osiągnął jakiś wzrost, lecz o to, że tam mieszkał w okresie młodzieńczym. Również uważam, że zwrot jednak poprawny.

Wysłuchiwanie niepojawiających się modlitw - użyty absurd, który ma zwrócić uwagę czytelnika. Ciesze się, że zwrócił.

Bohatera odbieraj, jak chcesz.

Pozdrawiam.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl
ODPOWIEDZ

Wróć do „Najlepsze z prozy”

cron