16

Latest post of the previous page:

Fragment ma swoją magię. Klimat wciąga od pierwszych linijek - postać Duszpari intryguje, wplecenie emocji i zamiarów w metaforę tańca wyszło wyraziście, ale bardzo subtelnie. Bez przesady, bez nachalności. Super.

W trakcie czytania troszkę tej magii mi uciekło. Troszkę. Może po prostu jakoś nie do końca umiałam wyczuć bohaterów. Zgodzę się na pewno z tym, że w ich słowach, w dialogu trudno by było wrzucić więcej emocji - oni oboje się pilnują, nie tylko dlatego, ze muszą, mają to po prostu we krwi. Zresztą emocje są gdzieś w tle, w powietrzu między nimi...
Ja natomiast mam chyba ten problem, że umykają mi motywy działania króla i to nieco zaburza klimat (wiesz, na zasadzie takiej, że przez tekst się płynie, tylko człowiek nie rozumie, dlaczego a tym kierunku). Może wina leży po mojej stronie (nie wyczytałam czegoś pomiędzy wierszami)? A może jednak coś za słabo zaznaczone. Albo zwyczajnie wina tego, że to fragment i nie znam tak do końca szerszego tła? W każdym razie to był dla mnie taki jeden mały minus.

Bo poza tym naprawdę pięknie. Tempo i nastrój opowieści pochłaniają. Styl wyważony, warsztat (za wyjątkiem pewnych drobiazgów no i tego zapisu dialogów) bardzo staranny. No po prostu świetna robota.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

17
Bardzo dziękuję za opinię, Adrianno!

Nie będę ukrywać, że od momentu wrzucenia ten fragment tak już wypłowiał w moich oczach, że widzę w nim wiele rzeczy do poprawy. Nadal uważam go za krok w dobrym kierunku, ale potrzeba także właściwej reszty. A reszta jest długa, będzie jeszcze dłuższa - i tak mi się nieśmiało marzy, żeby nie dało się zrozumieć działania króla po kilku stronach tekstu. Więc wręcz się cieszę, że tak to odebrałaś. Żeby wszystko stało się jasne na końcu.

Może kiedyś się uda :)

18
Dziwny jest ten świat. Wery też bywa dziwnym miejscem. Taki tekścior! – Bogu dzięki nie przeszedł niezauważony, ale zwiał do Zweryfikowanych stanowczo za wcześnie, stanowczo za cicho, stanowczo za skromnie. Kawał prozy, nie to, że kompletnie bezbłędny, ale jak na swój rozmiar można powiedzieć, że prawie pozbawiony fałszów czy niedoskonałości. Za to istotnie - magiczny.

Kilka uwag po uczciwej rozbiórce.

Tego wieczoru przyszedł do niej, jak do zwykłej branki, żołnierz z wezwaniem od samego Szapura.

Kurczę, brzmi wszystko poprawnie, ale mnie coś tutaj logicznie szwankuje. No bo niby jak, przecież gdyby była zwykłą branką, to król królów by jej nie wezwał, głowy by sobie nie zawracał jej osobą, jeśli była branką niezwykłą, to i tak nie przyszłoby do niej w orszaku ze słoniami poselstwo w paradnych strojach.
Wydaje mi się, że mogłoby być całkiem prosto:
„Tego wieczoru przyszedł do niej żołnierz z wezwaniem od samego Szapura”.

Może dziś znowu zatańczy – i tak, wtedy zacznie się śmiać, śmiech wstrząśnie całym ciałem, wyryje nowe bruzdy na twarzy i wykręci zniszczone ramiona; będzie tańczyć, przywołując duchy i gniew, a kiedy przestanie, zabije.

Próbuję sobie wyobrazić „wykręcanie ramion śmiechem”, przypominając sobie jak to jest, kiedy człowiek śmieje się całym sobą. Nie wychodzi mi, bo z zaśmiewaniem się mam raczej skojarzenia dotyczące rozrzucenia ramion, podniesienia ich do góry, do twarzy, lub przeciwnie, opuszczenia z rozmachem nisko, na uda, z klepnięciem tychże. Albo trzymania się nimi za coś – brzuch, pierś. Za to owo „wykręcanie” mogłoby być jakoś przypisane do tańca – i to jest w sumie nieco mylące.

(Nawet) Te sny przenikały ją do głębi.

Bo jest nawiązanie do wcześniejszych linijek.

I wiedziała, że nie umie z tym poczuciem żyć.

”I czuła, że nie umie dalej żyć z tą wiedzą.” Tak bym poodwracał.

Ale oprócz niej nie ocalał z rodu nikt, ojciec, jego druga żona, brat i młodsze dzieci, a ona sama trwała chyba tylko po to, by wejść tego wieczoru do pewnej sypialni i wypełnić ostatnią powinność, jaka trzymała ją przy życiu.

Coś mi tu przeszkadza. Przede wszystkim powtórzenie tej samej myśli (o trwaniu = o życiu) w różny sposób. Poza tym o sypialni jeszcze nic nie wiadomo, to jest na razie życzenie, pragnienie bohaterki.
Może tak: „Ale oprócz niej nie ocalał z rodu nikt, ojciec, jego druga żona, brat i młodsze dzieci, a ona sama trwała chyba tylko po to, by wejść tego wieczoru do królewskiego namiotu i wypełnić swoją jedyną i ostatnią powinność.”

Szapur, król królów Iranu, siedział ze skrzyżowanymi nogami między poduszkami na dywanie, nie otwierając przymkniętych oczu.

Opis. Z tego punktu widzenia „nie otwierając” jest lekkim zgrzytem, nadużyciem wszechwiedzy przez narratora, który opisuje potencję czynu, który może, ale nie musi nastąpić.
„Szapur, król królów Iranu, siedział z przymkniętymi oczami na dywanie, skrzyżowane nogi opierał o porozrzucane wkoło poduszki.” Może tak?
Hmm…nie jest raczej konieczne literalne zaznaczanie, że w jakimś momencie te swoje powieki uniósł, ale prawdę mówiąc, dalej nie ma nawet sugestii, że to zrobił i dopiero dwa akapity dalej rzuca spojrzenie pełne uznania. To jednak byłoby dziwne, gdyby nie ocenił wzrokiem gościa, który wszedł do namiotu.

Dała mu dzisiaj pieczęć Edessy i wyszywaną tunikę. Tańczyła na krawędzi, ale była najlepsza. Nie umiała walczyć mieczem ani jeździć konno, ale nikt nie odbierze jej rytmu i wyczucia. Lecz jeśli chciała teraz wygrać, musiała przejąć prowadzenie i wciągnąć go w swe kroki.

Nie wiem, ten akapit można rozumieć dwojako, w obu przypadkach nieco bym skorygował jego budowę i brzmienie. „Wciąganie w kroki” – ekhem… no jednak takie nieco multiznaczące.
„Dała mu dzisiaj pieczęć Edessy i wyszywaną tunikę. To był taniec na krawędzi, ale znowu była najlepsza. Choć nie umiała walczyć mieczem ani jeździć konno, jednak nikt nie odbierze jej rytmu i wyczucia. A jeśli chciała teraz wygrać, musiała przejąć prowadzenie i sprawić, by nie był tylko widzem, by również zatańczył”.
Albo bardziej dosłownie:
„Dała mu dzisiaj pieczęć Edessy i wyszywaną tunikę. Nie umiała walczyć mieczem ani jeździć konno, ale umiała tańczyć na krawędzi i była w tym najlepsza. Nikt nie odbierze jej rytmu i wyczucia, to była jej broń. I jeśli chciała teraz wygrać, musiała przejąć prowadzenie i wciągnąć go w swoją grę.”

Zastanowiła się, czy poczuje uderzenie strażnika, a może nawet śmierć. Ale nic się nie wydarzyło.

„Zastanawiać się” – jest długie, wydaje mi się, że nawet w wykwintnym dialogu myśl o konsekwencjach tego, co się powiedziało, konsekwencjach gwałtownych przecież, powinna być szybka, może nawet podkreślona odruchowym skurczem, drgnięciem, mimowolną reakcją ciała.
„Już kiedy mówiła to, co musiała przecież powiedzieć, przemknęła jej myśl o uderzeniu, może nawet śmiertelnym ciosie, który na pewno zada jej kryjący się w mroku za plecami strażnik i odruchowo spięła barki w oczekiwaniu na nieuniknione. Ale nic się nie wydarzyło.”
No w każdym razie coś w tym guście, to mojej strony tylko z próba oddania tego, co mi się przedstawiło w wyobraźni.


Ten, który przed nią siedział tak spokojnie, nie był słabym człowiekiem, zrywającym się z wrzaskiem na słowa bluźnierstwa. (słysząc bluźniercze słowa).

(Wygląda na to, że) Jesteś bogata, pani Duszpari. A jeśli nie wystarczy mi ten dar?

– Będziesz przebywał z kobietą znikąd? (Pragniesz towarzystwa kobiety znikąd?)

– Zawsze jestem daleko od ojczyzny (Już zawsze będę daleko od ojczyzny) – rzekła, czując, że dławi ją w gardle gniew.

– Jak śmiesz o nią pytać? (Czemu o nią pytasz?)

Była dzieckiem, lecz kilka lat później już nie, gdy zabiłeś jej bliskich i wziąłeś ją do haremu.

„Tak, wtedy była dzieckiem, lecz kilka lat później, gdy zabiłeś jej bliskich i wziąłeś ją do haremu – już nie.”
Pokombinowałem z szykiem. Szykowniej. Tak mi się przynajmniej wydaje…


– Nic nie wiesz. Nigdy nie zobaczyłeś miasta, tylko ruiny. To nie była już Hatra i nie masz prawa jej wspominać.(panie).

Gdzieś mi uciekła pewna symetria w dialogu. Bohaterka, jest zdeterminowana i gniewna, Szapur ją próbuje przeniknąć, trochę się z nią bawi, co podsyca gniew. W porządku, jednak Duszpari chce go wciągnąć w grę, która ma uśpić jego czujność, ma cel do osiągnięcia, więc powinna nieco powściągać się i jednak trzymać dworskiego ceremoniału, tym bardziej, że stoi przed królem królów. Czyli nieco częściej – myślę - powinna używać zwrotu „panie” tak, jak i Szapur używa w stosunku do niej.

– To ostre i dumne słowa. Nie baw się nimi,(Sprawdź, czy mówią prawdę) gdy domagasz się sprawiedliwości.

Ale (Lecz) nie mogła (chciała?) tego powiedzieć mordercy, przed którym teraz stała.(który siedział przed nią)

A ona została, w murach miasta i tak żyła, i dorastała (tak żyła i tak dorastała).

Drugi brat też wyjechał, uciekł posmakować świata, do Rzymu, poznać życie żołnierza.

„Drugi brat też wyjechał, uciekł do Rzymu, posmakować świata, poznać życie żołnierza.”
Troszkę tam miotełką…przeleciane.

– Cóż, twoja siostra wiedziała. (I) (T)tak dowiedziałem się i ja.

Nie uśmiechał się już i nie odwracał wzroku; nadal mówił ze znużeniem, jakby przywołując zdarzenia z dalekiej przeszłości.

No, ale wcześniej był cały czas skupiony i nic nie wskazuje na to, żeby ten wzrok rzeczywiście odwracał.

Ciemne pomieszczenie z wiecznie płonącym ogniem, błysk inkrustowanych zdobień posągów, dziki blask oczu jej siostry, kiedy rzuciła życie na szalę losu, gdy wszystko inne stało się oczekiwaniem.

Tu jest domysł, Duszpari nie widziała sceny, wyobraża ją sobie.
” Ciemne pomieszczenie z wiecznie płonącym ogniem, błysk inkrustowanych zdobień posągów, dziki blask, który musiała mieć w oczach jej siostra, kiedy rzuciła życie na szalę losu. Gdy wszystko stało się dla niej oczekiwaniem.”
Może tak?

– Nic o tobie nie wiedziałem, Duszpari, wiesz?

Tu jest powtórzenie czasownika „wiedzieć”. Wyobraziłem sobie króla rapującego: „Nic o tobie nie wiedziałem, joł, joł, o! Czy w ogóle y, y, yeah!, ogarniasz laska to? ” :-P
Mhm, tak poważnie. Pisząc dialog w realiach współczesnych pewnie by uszło, bo przecież prowadzący go nie muszą się wyrażać językiem idealnym, ale tutaj wszystko jest tip-top, to może tak?
„Zdajesz sobie chyba sprawę, że nic o tobie nie wiedziałem, pani Duszpari?”
Albo:
„Musisz zrozumieć, że do dzisiaj nic o tobie nie wiedziałem, pani Duszpari”

Ani własną ojczyzną, która została setki stadiów za nią, zresztą, jak rzadko przychodziły z niej wieści?

”…zresztą jak często przychodziły z niej wieści?”
Lub w trybie oznajmującym:
„…zresztą wieści z niej przychodziły bardzo rzadko.”

Razem z innymi uwagami niedużo. W zasadzie – pierdoły, w dodatku część jest tylko sugestiami wynikającymi z degustibusowego słyszenia. Samo to świadczy o jakości tekstu.

On tańczy, nie jak Duszpari, raczej jak płomień świecy poruszany łagodnie tchnieniem nocy. Rozwija się powoli, wsącza w czytelnika każdą linijką dialogu, zaznaczoną barwą, poruszeniem powiek, wagą spojrzenia, zawieszeniem dłoni w płynnym geście, chwilą milczenia gęstniejącą w mrocznej ciszy.

Ale nie to ujmuje mnie najbardziej, nie forma, choć jest wielkiej urody.

Wyroki losu. Przeznaczenie. To, co w nieodgadnionym dla śmiertelnych planie zaplata ścieżki ludzkiego życia, krzyżuje je z innymi, maskując jednocześnie tę konstrukcję pozorną swobodą wyboru, planowania, złudą wpływu wolnej woli na człowieczą egzystencję.

Podjęte kiedyś decyzje, prowadzące nieuchronnie do kulminacji, które i tak nie chcą układać się w wymyślone wzory. Potęga uczuć, w istocie swej niezmiennych, choć z konturami zmęczonymi, zatartymi przez nieubłaganie płynący czas. Odbicie własnej osoby w tych najukochańszych, których przywołuje się do życia

To wszystko w tym opowiadaniu jest, posągowe jak w antycznym dramacie, lecz bliskie, przemawiające, chwytające za serce, opowiedziane tak po prostu, namalowane rozmową dwojga ludzi.

Nie cierpię patosu. Kto podziela tę niechęć, niech przemknie do końcowego akapitu, bo trochę muszę.

Myślę, że to jest wybitny tekst, choć ta ocena nie ma żadnego znaczenia, przykładanie werowej miarki do czegoś, co już wyrywa się na zewnątrz, w szeroki świat jakoś pozbawiona jest sensu. Opinia Nava mówi wszystko.
Ja mogę tylko dodać, że z ogromną przyjemnością spoglądam na coraz śmielsze poczynania Autorki i poczytuję sobie za zaszczyt to, że jesteśmy kolegami z jednego forum.

Już. Teraz tylko formalność.
Uprzejmie proszę Czarnych o zerknięcie przychylnym okiem na poniższy wniosek.
Pozwalam sobie bowiem zarekomendować tekst do Polecanych. W moim osobistym odczuciu jak najbardziej na to zasługuje.

Absolutnie genialne

19
Przeczytałem jednym tchem, po prostu cudo.
Bardzo podobał mi się motyw tańca. Moja wyobraźnia natychmiast się uruchomiła. Przypomniał mi się film "Dom latających sztyletów", który polecam. Bohaterka filmu i Duszpari w mojej głowie, wyglądały równie dostojnie i dumnie.
Zapamiętałem imię głównej bohaterki, a nawet znaczenie, co w kręgu moich znajomych oznacza, że tekst mi się podobno, że jest dla mnie wartościowy. Jestem pozytywnie zaskoczony.
Mimo, iż piszesz o skomplikowanej rzeczy - czyli polityce i geografii, które są moją piętą achillesową, byłem w stanie wyobrazić sobie, co dzieję się we wnętrzu bohaterki. Król jest dla mnie Enigmą. Jeśli wydasz powieść, której fragment przeczytałem, prosiłbym o kontakt. Jestem wielce zaintrygowany.

Pozdrawiam,

Darcy d'Angouleme
Czy chciałbym być rozpoznawalny? Czy dlatego piszę? Chciałbym być rozpoznawalny, ale nie dlatego piszę. Gdyby tak było nie kryłbym się za fikuśnie brzmiącym imieniem, którego sam nie do końca umiem czytać. Chciałbym być rozpoznawalny jako Darcy d’Angouleme, jako autor, nie jako cielesna postać pełna niedoskonałości.

20
Jesteście dla mnie tak mili, że aż wstydzę się czytać te pochwały.
I jestem bardzo, bardzo mocno świadoma, jak trudno będzie mi napisać całość spełniającą oczekiwania :P Nie wiem, czy to w ogóle możliwe. Napiszę na pewno – zbyt głęboko ta historia we mnie siedzi – ale potem schowam pod łóżko, wróć, do ukrytego folderu na którymś dysku wymiennym. A co dalej – zobaczymy....

Leszku, Twoją poprzednią recenzją niejako wywołałeś mnie do forumowego życia – więc duża w tym Twoja zasługa, że tu jestem. Dziękuję!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Najlepsze z prozy”